Był wczesny poranek 14 lutego 1990 r., kiedy po zakończeniu głównej misji NASA nakazała sondzie Voyager 1 wykonanie zdjęć planet na umownym krańcu Układu Słonecznego. Dobiegała końca 13-letnia misja sondy. Za 34 minuty jej kamery zostaną wyłączone z uwagi na konieczność oszczędzania energii i bardzo ograniczoną pamięć sondy. Upominał się o to amerykański naukowiec i popularyzator nauki, jeden z najbardziej wpływowych astrofizyków, astrobiologów i astronomów ubiegłego wieku. Współpracował ze Space Center w Houston przy różnych misjach i był ojcem programu SETI, którego celem jest poszukiwanie inteligentnego życia we wszechświecie. Poprosił o skierowanie kamery zamontowanej na sondzie w stronę Ziemi i wykonanie ostatniego zdjęcia. Tak naprawdę to Carl Sagan już podczas wystrzelenia w kosmos Voyagera 13 lat wcześniej nalegał, aby wykonał on zdjęcie Ziemi z krawędzi Układu Słonecznego odległego od nas o ponad 6 mld km, co odpowiada ok. czterdziestokrotności odległości Ziemia – Słońce. Istniało ryzyko, że ze względu na bliskość Ziemi od Słońca światło może zniszczyć kamerę, dlatego zwlekano z decyzją, aż sonda wykona wszystkie zadania i minie orbity Neptuna i Plutona.
Reklama
Były to lata fascynacji ludzkości kosmosem, kiedy ekrany telewizorów zalały produkcje z gatunku Star Trek. Na ekrany światowych kin weszła pierwsza część Gwiezdnych wojen, a w Polsce komputery składało się jeszcze w garażu. To również czas, gdy technologia po raz pierwszy pozwoliła na rzetelną eksplorację makrokosmosu. Bezzałogowa sonda powstała z ciekawości agencji kosmicznej, która postanowiła wykorzystać ją do zbadania heliosfery, czyli granicy między Układem Słonecznym a przestrzenią międzygwiezdną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Carl Sagan uważał, że rodzaj ludzki potrzebuje obrazu Ziemi, który uprzytomniłby jej kruchość. Aby dostrzegł, że jego dom jest maleńką plamką w pozaziemskiej przestrzeni. Była to ostatnia, pożegnalna fotografia wykonana przez Voyagera 1. Po jej zrobieniu kamery zostały wyłączone.
To słynne ujęcie rodzinnego portretu rubieży Układu Słonecznego zauroczyło naukowców, wywołało zachwyt i niedowierzanie każdego obserwatora. Przekaz radiowy z wykonanymi wówczas sześćdziesięcioma klatkami mknął do nas przez prawie 5,5 godziny. Najważniejszym elementem wyposażenia Voyagera był innowacyjny system dwóch kamer, wąsko- i szerokokątnej, wykonany z zastosowaniem zielonego, fioletowego i niebieskiego filtru.
Wizja Ziemi, która zasłynęła jako Błękitna kropka, stała się jednym z najbardziej sławetnych naukowych obrazów kosmosu wszech czasów, na którym nasza planeta pojawia się jako samotny bladoniebieski pyłek zawieszony w bezkresnym mroku wszechświata. Aby go odnaleźć, trzeba wiedzieć, gdzie szukać, i nawet niezależnie od pomocnych wskazówek określenie jej położenia okazuje się trudnym zadaniem. Ten godny podziwu widok bodaj pierwszy raz wykazał ludzkości, jak niewielka i mało znacząca jest Ziemia w skali systemu planetarnego.
Reklama
Wiemy doskonale, z˙e poza nią nie ma życia, dlatego powinniśmy o nią dbać z największą atencją. Porywająca fotografia miała druzgocący wpływ na odbiór medialny. Wstrząsnęła sumieniami i przekazała humanistyczne przesłanie, że ludzka arogancja i żądza zdominowania wszystkiego, co istnieje, wcale nie upoważnia do złudnego posiadania uprzywilejowanej pozycji we wszechświecie.
Sagan przypomniał w swojej książce Błękitna kropka. Wizja ludzkiej przyszłości w kosmosie, że rasa ludzka w radykalny sposób pokonała nową granicę uniwersum. Niezwykle sugestywnie udowadniał, jak mikre w porównaniu z ogromem wszechświata jest miejsce, w którym żyjemy, chociaż nam jawi się ono jako ogromne i stwarza wrażenie punktu ciężkości globu. Nasze wyimaginowane poczucie własnej wartości, iluzja, że zajmujemy jakąś uprzywilejowaną pozycję w przestworzach, są podważane przez ten samotny blady punkcik. Nie zdajemy sobie sprawy, że w całym tym bezmiarze nie ma żadnych oznak, iż moglibyśmy liczyć na jakąś pomoc z zewnątrz, aby uratować się przed nami samymi. To mocna metafora naszej kruchości, nieistotności, znikomości wszystkiego, co nas dotyczy.
To szokujące – odnotowuje Sagan – że autorytatywni politycy grożą użyciem bomby nuklearnej, że miarodajni komentatorzy i naukowcy kwestionują skutki zmian klimatycznych. Barbarzyństwo wydaje się częścią ludzkiego przeznaczenia. Nie ma miejsca na harmonię, na troskę, na ochronę środowiska czy bioróżnorodność. Obracamy wniwecz wszystko, nie zdając sobie sprawy, że podkopujemy samych siebie.
Reklama
Ziemia jest jedynym znanym światem, na którym istnieje życie. Nie ma innego miejsca, przynajmniej w najbliższej przyszłości, do którego nasz gatunek mógłby migrować i który mógłby kolonizować. Czy ci się to podoba, czy nie, na razie jest ona przestrzenią, gdzie rozgrywamy karty. Mówi się, że astronomia to doświadczenie, które uczy pokory i kształtuje charakter. Nie ma chyba lepszego dowodu na bezsensowność ludzkiej próżności niż ten odległy obraz naszego mikroskopijnego świata.
Ponad dwa tysiąclecia antropocentrycznej filozofii i religii zostały zdominowane przez jeden obraz pochodzący z krańców naszego Układu Słonecznego, w którym leży planeta ani bardzo duża, ani bardzo mała, jedna z ponad 400 mld w naszej galaktyce.
Na podstawie wyżej wspomnianej książki powstał w 1997 r. film s.f. Kontakt, w którym nauczycielka Eleanor Arroway (w tej roli Jodie Foster) przez całe swoje życie szuka odpowiedzi na temat pozaziemskiej cywilizacji. Astronomia pozwala nam zagłębiać się w humanistyczne refleksje. Przypomina o tym także Dante Alighieri, zapraszając czytelników w Convivio na ucztę, gdzie będą mogli posilić się najlepszym wiktem, jaki istnieje: mądrością, posiłkiem aniołów. Nauka jest najwyższą doskonałością naszej duszy, skłania człowieka do kwestionowania samego siebie. Do poszukiwania wyjaśnienia czegoś, co intryguje i fascynuje jednocześnie. Galaktyka leżała już w zainteresowaniu starożytnych stoików. Pisze o tym Marek Aureliusz w Rozmyślaniach, gdy przypomina, jak szybko wszystko ulega zapomnieniu, a cała Ziemia to tylko mało dostrzegalny punkcik.
Carl Sagan z pokorą miarodajnych naukowców zachęca do odrzucenia ludzkiej arogancji na rzecz większej harmonii w służbie planety. Bezpośrednio i świadomie, opierając się na swojej wiedzy analitycznej, ostrzega, że ludzkość musi dbać o los zamieszkanego przez nas ciała niebieskiego. Jesteśmy już spóźnieni, niezbędne jest podjęcie konkretnych decyzji ze strony rządów państw, międzynarodowych i krajowych instytucji, ale trzeba zacząć od siebie, np. od segregowania odpadów, oszczędzania wody i energii, dbania o czystość w najbliższym otoczeniu, co już jest dobrym początkiem. Najważniejsze jest chcieć. Nie ma alternatywy. Jeśli glob ziemski zostanie przez nas zniszczony, nie mamy szans na znalezienie zastępczego mieszkania. Życie skończy się wraz z jego agonią.
Obecnie Voyager 1, pomnik naszych dokonań, znajduje się w odległości blisko 25 mld km od Ziemi i jako pierwszy stworzony przez człowieka obiekt opuścił Układ Słoneczny i wkroczył do przestrzeni międzygwiezdnej. Za mniej więcej 38 tys. lat minie gwiazdozbiór Żyrafy, a następnie skieruje się ku zewnętrznej granicy Drogi Mlecznej. Podróżuje z prędkością ok. 61,5 tys. km/h i jeśli nie uderzy w jakiś obiekt, będzie leciał tak aż do końca wszechświata.
reporter, eksplorator
