Jesień 1795 r. była dramatycznym epilogiem I RP. Rok po klęsce insurekcji, upokorzona obcą przemocą, kończyła właśnie w konwulsjach bezsilności i obojętności Europy swoją agonię. 24 października 1795 r. Prusy przystąpiły do konwencji rozbiorowej, podpisanej już wcześniej między Rosją i Austrią, a 25 listopada w Grodnie Stanisław August Poniatowski ogłosił swoją abdykację, oddając los polskiego narodu w ręce Katarzyny II.
Bolesne pytanie
Pytanie, dlaczego upadła, było dla kolejnych pokoleń skazanych na niewolę pytaniem nie tylko o same rozbiory, ale także o historię Rzeczypospolitej szlacheckiej, a zwłaszcza o odpowiedzialność elit szlacheckich za państwo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Generalizując, można skonstatować, że w dyskusjach, które często wracały, zwłaszcza po kolejnych klęskach powstańczych, przeważały dwa stanowiska, spersonalizowane przez tzw. szkoły historyczne ukształtowane w cieniu hekatomby powstania styczniowego. Tak zwana szkoła krakowska lansowała pogląd o „winie własnej”, czyli polskiej anarchii. Jej główne tezy sprowadzają się do następujących ocen: „Nierząd przyprawił nas o utratę politycznego życia” (Michał Bobrzyński) oraz „anarchiczny charakter Polaków” (Józef Szujski). Polemikę z tym stanowiskiem stanowiła warszawska szkoła historyczna (Władysław Smoleński, Tadeusz Korzon), która ukazywała rozbiory jako „gwałt” dokonany przez „trzech oprawców” na kraju, który dźwigał się z głębokiego kryzysu i gdyby nie „brutalna interwencja” zaborców, doszłoby do jego odrodzenia. A zatem I Rzeczpospolita, według tych ocen, wcale nie upadła, tylko została zniszczona przez sąsiadów. Zaprezentowana panorama interpretacji obciążona była aktualnymi kontekstami, w których powstawały, i celami, którym miała służyć, dlatego wymaga głębokiej reinterpretacji.
Współczesna historiografia stara się łączyć znaczenie czynników wewnętrznych i zewnętrznych, podkreślając wzajemną ich korelację. Upraszczając główne tezy tej interpretacji, można sprowadzić ją do następującego ciągu przyczynowo-skutkowego: kryzys wewnętrzny państwa, datowany od drugiej połowy XVII wieku, pogłębiający się w kolejnych dekadach pierwszej połowy XVIII wieku, otworzył drogę do ingerencji innych państw, nie tylko zaborczych, w wewnętrzne sprawy kraju pogrążonego w chaosie, co doprowadzi ostatecznie do zdegradowania I RP do roli rosyjskiego protektoratu za czasów Poniatowskiego i współpracy sąsiadów przeciw Polsce. Ci wykorzystywali cynicznie swoją agenturę w celu utrzymania wewnętrznego chaosu oraz paraliżowania wszelkich reform. Splot tych czynników uniemożliwi wprowadzenie w życie dojrzałego projektu naprawy państwa, z czasów Sejmu Wielkiego, oraz zdecyduje o klęsce militarnych prób obrony polskiej suwerenności w czasie konfederacji barskiej (1768-72) i insurekcji kościuszkowskiej (1794).
Reklama
Historycy zwracają przy tym uwagę na specyficzne położenie Rzeczypospolitej w XVIII wieku wśród jej sąsiadów i wynikające z tego faktu skutki geopolityczne. Otóż kiedy wokół zaczęły wyrastać monarchie absolutne, oparte na silnej, scentralizowanej władzy, nowoczesnej administracji i licznej armii, zdolne do realizacji imperialnej polityki, szlachecka republika pogrążona w kryzysie stanowiła dla nich anachroniczny twór, a zarazem łatwy łup, który, znalazłszy się w strefie geopolitycznego zgniotu, musiał, w odpowiednim dla nich momencie, ponieść skutki swej słabości. Tymczasem świadomość tej dramatycznej sytuacji u dużej części szlacheckich elit była przez wiele dekad znikoma. Dlatego rodząca się już wcześniej myśl reformatorska nabrała dynamiki dopiero po I rozbiorze, gdy było już za późno. Dramatyczny paradoks dziejów I RP w tym aspekcie polegał na tym, że kiedy kraj miał jeszcze suwerenność zewnętrzną w drugiej połowie XVII wieku, duża część elit szlacheckich odpowiedziała rokoszami na plany reform płynące z dworu Wazów, widząc w nich zagrożenie dla złotej wolności, a kiedy dojrzał program gruntownych reform podjęty przez część światłej elity z czasów Sejmu Wielkiego, który mógł uratować byt państwowy, został on brutalnie zablokowany przez zagrożonych nim sąsiadów.
Choroby Rzeczypospolitej
Prorocze ostrzeżenia ks. Piotra Skargi z Kazań sejmowych opisujące „choroby Rzeczpospolitej”, zdawały się spełniać w XVIII wieku. Michał Bobrzyński, porównując stan Rzeczypospolitej z jej sąsiadami na początku tego stulecia, konkludował: „(...) Otóż w pośrodku tych scentralizowanych, absolutnych potęg ujrzała się Polska taką (...), bez żadnej wewnętrznej organizacji, bez energicznej władzy, bez odpowiedniego wojska i podatków, z zagrodzoną drogą w tym kierunku reformy, (...) abdykująca z wszelkiego głosu w Europie”.
Współcześni historycy, koncentrujący się na słabości szlacheckiego państwa, wskazują na destrukcyjną strukturę społeczną, która zapewniając bezwzględną dominację „narodowi szlacheckiemu”, stawiała poza nawias narodu najliczniejsze i upośledzone stany, chłopów i mieszczan. Podkreślają także wady ustrojowe, które ujawniły się z całą mocą w czasach kryzysu obywatelskiego etosu i obniżenia kultury politycznej szlachty, np. w kryzysie parlamentaryzmu, który doprowadził do paraliżu najważniejszą instytucję państwa, a co za tym idzie – przyczynił się do kryzysu finansowego i braku podatków na wojsko. Wolna elekcja z kolei, po wygaśnięciu Wazów, stała się międzynarodowym targowiskiem otwierającym innym potęgom możliwość narzucania swojego kandydata przez korupcję szlacheckich elektorów.
Poważnym czynnikiem destrukcji była oligarchizacja życia politycznego od drugiej połowy XVII wieku, degradująca średnią szlachtę do roli narzędzia wielkich rodów magnackich, co w połączeniu z tworzeniem stronnictw oglądających się na pomoc zewnętrzną degenerowało polskie życie polityczne, przyczyniając się do umacniania obcych wpływów. Powszechna korupcja polityczna związana ze zjawiskiem tzw. jurgieltników, czyli zaprzedanymi posłami bądź urzędnikami będącymi na stałych pensjach u obcych dworów, zatruwała polskie życie polityczne. Nie brakowało także błędów politycznych, które drogo nas kosztowały, np. postawienie w okresie Sejmu Wielkiego na sojusz z Prusami, najbardziej zainteresowanymi podziałem Polski. Z kolei podjęcie radykalnych reform na tymże sejmie, w sytuacji faktycznego ograniczenia naszej suwerenności oraz braku dostatecznej determinacji elit skłonnych do ich obrony, okazało się ryzykownym projektem, który skończył się tragicznie.
Ta dramatyczna historia to bolesna i potrzebna lekcja dla nas, zwłaszcza dzisiaj, gdy analogii z XVIII wieku nasuwa się coraz więcej.
