Dramatyczne wydarzenia II wojny światowej, odwaga ludzi gotowych oddać życie za drugiego człowieka i świadectwo wiary wbrew nieludzkiemu systemowi zawsze poruszają i skłaniają do refleksji. Jedną z takich postaci jest św. Maksymilian Maria Kolbe – franciszkanin, który w obozie Auschwitz dobrowolnie oddał życie za współwięźnia. To właśnie jemu poświęcony jest najnowszy film Triumf serca, zrealizowany przez Rafael Film przy współpracy międzynarodowych twórców. W rolę więźnia Patryka – sprzątającego celę głodową – wcielił się Lech Dyblik, znany z ról w takich produkcjach jak m.in.: Dom zły, Wesele, Pod mocnym aniołem, Wszyscy jesteśmy Chrystusami czy serialu Świat według Kiepskich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Nie wierzyłem, że ten film powstanie”
Reklama
Dyblik przyznaje, że kiedy po raz pierwszy spotkał producentów i reżysera, podchodził do tego projektu z dużą rezerwą. – Spotkaliśmy się na obiedzie. Dowiedziałem się, że pieniądze na ten film zebrali w Ameryce przez internet. Piękna idea, szlachetny temat, ale miałem wrażenie, że to amatorzy. Scenariusz był po angielsku, nie wiedziałem nawet, czy znajdą aktorów, którzy dobrze mówią w tym języku – wspomina. To spotkanie jednak miało w sobie coś niezwykłego. – Zanim zaczęliśmy obiad, pomodliliśmy się. To nie zdarza się często w środowisku filmowym. Byłem pozytywnie zaskoczony – mówi aktor. Choć początkowo wydawało się, że wszystko utknie w martwym punkcie, kilka miesięcy później Dyblik otrzymał wiadomość, że zdjęcia jednak ruszają. Twórcy filmu zdecydowali się na szeroki casting, obejmujący całą Europę. Dzięki temu w Triumfie serca spotykają się aktorzy z różnych krajów. – To mnie zdziwiło najbardziej. Na początku wydawało się, że to wszystko jest przypadkowe i nie ma szans powodzenia. A jednak – trafili na odpowiednich ludzi i udało się – wyjaśnia Lech Dyblik. Jego rola wymagała ogromnego wysiłku fizycznego. Już podczas prób wydarzył się wypadek. – Trenowaliśmy wyciąganie zwłok z celi. Miałem za małe drewniaki, poślizgnąłem się na kamiennej podłodze, naderwałem ścięgno i dostałem krwiaka na całej nodze. Ból był ogromny, nie mogłem normalnie chodzić. Ale zdjęć nie dało się przełożyć. Pomyślałem, że może właśnie ten ból zostanie na ekranie i będzie autentyczny. I tak się stało – widzowie widzą prawdę – opowiada.
Wybory, które są świadectwem
Triumf serca nie jest skierowany wyłącznie do katolików – podkreśla aktor. – Poleciłbym go szczególnie młodym ludziom w trudnej sytuacji. Takim, którzy może jeszcze nie znaleźli swojej drogi, którzy nie wiedzą, czy Bóg ma coś wspólnego z ich życiem. Wierzę, że właśnie dla nich ta historia może być impulsem – zachęca Dyblik. Dodaje, że w chwilach, gdy życie układa się pomyślnie, łatwo jest odsunąć Boga na margines. – Człowiek ma wtedy poczucie samowystarczalności. Dopiero trudne momenty skłaniają do refleksji. I one mają w sobie coś zbawczego – nie należy się ich bać – podkreśla.
Aktor nie ukrywa, że często wybiera role i projekty niekoniecznie wpisujące się w mainstream. – To nie jest kino robione dla łatwego sukcesu. Świat idzie w jedną stronę, a ja chętnie idę w poprzek. Wiem, że czasami wygląda to dziwnie, ale właśnie takie wybory są świadectwem. Ludzie wiedzą, że nie jestem nawiedzony, a jednak decyduję się na rzeczy, które nie zawsze pasują do reguł show-biznesu. To prowokuje pytania – zauważa. Film o Kolbem, zrealizowany przez młodych twórców z Kolorado, aktor określa jako „dzieło wariatów”. – Ale to piękne, że w młodych Amerykanach rodzi się taka idea. Bardzo mnie to ujęło – dodaje.
Przyjąć wszystko z ufnością
Reklama
Rola w filmie o Kolbem była dla Dyblika czymś więcej niż tylko kolejnym zawodowym zadaniem. – W moim życiu prywatnym mam wiele doświadczeń związanych z franciszkanami. To sprawiło, że ta historia stała się dla mnie bardzo naturalna, wewnętrznie spójna, bo o. Maksymilian też był franciszkaninem – wyznaje. Wspomina także sytuacje z planu innych produkcji, które pokazały mu, jak wiara dyskretnie obecna jest w życiu wielu ludzi. – W jednym serialu potrzebowałem do ujęcia różańca. Rekwizytor nie miał, ale partnerka w scenie, aktorka – o której bym tego nigdy nie pomyślał – wyciągnęła własny. Spojrzałem na nią wtedy zupełnie inaczej. To pokazuje, że wiary nie trzeba afiszować, ale ona jest – dodaje.
Lech Dyblik zaznacza, że jego życiową zasadą jest przyjmowanie wszystkiego z ufnością. – Nie chodzi o to, by zaklinać rzeczywistość i życzyć sobie tylko dobra. Ja wiem, że wszystko, co się wydarza, może być dla mnie ważne. Kiedy mam się dobrze – niczego nie potrzebuję. Gdy przychodzą trudności – uczą mnie myśleć. I w tym jest sens – mówi. Film Triumf serca to nie tylko opowieść o dramatycznej decyzji o. Maksymiliana Kolbego. To film, który ukazuje, jak wiara i miłość potrafią zwyciężać w najciemniejszych momentach ludzkiej historii. Rola Dyblika jest jednym z wielu elementów, które nadają tej produkcji autentyczności i siły. Aktor nie ma wątpliwości, że warto poświęcić czas na obejrzenie tego obrazu. – Dla mnie najważniejsze jest, żeby filmy, w których biorę udział, miały sens. I tutaj ten sens jest ogromny. To historia, która nie pozostawia obojętnym – podsumowuje. Triumf serca – dzieło, które powstało z pasji, wiary i odwagi – staje się nie tylko filmem o świętym, ale również zaproszeniem do refleksji nad własnym życiem. To opowieść o triumfie miłości silniejszej niż śmierć.