Mariusz Rzymek: Czy grupa otrzymala grant na prowadzenie działalności?
Marek Snaczke: Zanim nastał nowy, koalicyjny rząd, wspierał nas Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego. W ub. r. zaczęto go mocno prześwietlać i nawet nie rozpatrywał podań. Opieramy się więc na własnych środkach. Staramy się jednak, aby wszystko było, jak należy. Nie rezygnujemy z odtwarzania defilady w Wiśle, która upamiętnia historyczne wydarzenie z udziałem podopiecznych kpt. Henryka „Bartka” Flamego. Proboszczem w kościele Wniebowzięcia NMP jest ks. Stanisław Filapek, który przychylnym okiem patrzy na tego typu inicjatywy. Wszystko więc robimy, jak za dobrych lat. Jest Msza św., złożenie wiązanek kwiatów pod tablicą poświęconą żołnierzom NSZ, konny przejazd przez centrum z rozdawaniem ulotek informacyjnych i defilada w Wiśle Czarne. Do tego dochodzi Rajd Bartka, który prowadzi dr Tomasz Greniuch i rekonstruktorzy.
Na kogo zawsze możecie liczyć?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Gościliśmy na uroczystościach, które organizujemy nietuzinkowe osoby. To m.in. Alicja Flame-Reinhard, córka „Bartka”, która mocno przeżywa każde takie wydarzenie. Zawsze możemy liczyć na ks. prał. Władysława Nowobilskiego, który od niepamiętnych czasów propaguje historię Żołnierzy Wyklętych. Do tego wspierają nas Czechowiccy Patriotów, TG Sokół, harcerze, stowarzyszenie „Dzieci Serc”, zaprzyjaźnione grupy rekonstrukcji historycznej z różnych stron, w tym tak odległych, jak Głogów i Ostrołęka.
Przez odcięcie dofinansowania, co jeszcze zostało zamrożone?
Zastopowany jest projekt „Śladami Bartka”. Przez dwa lata w Beskidzie Śląskim i Żywieckim oraz w podgórskich miejscowościach rocznie stawialiśmy 10 tablic, które ilustrowały losy oddziałów leśnych VII Śląskiego Okręgu Narodowych Sił Zbrojnych. Miało do nich dołączyć kolejne 10, ale na razie nie ma takiego tematu. Do tego miała powstać nowa publikacja pióra dr. Tomasza Greniucha poświęcona Żołnierzom Wyklętym. Na nią też nie ma środków.
Edukacja patriotyczna firmowana przez B. Nowacką wyraźnie skręca na lewo?
Lewica dokopała się do posad ministerialnych i robi swoje. Trzecie pokolenie spadkobierców ubeckich idei idzie na wyraźną konfrontację. Trzeba to przeczekać.
Co dalej z prelekcjami szkolnymi, w które się angażujecie?
Dalej zamierzamy je robić. Nie ograniczamy się przy tym do Podbeskidzia. Dotarliśmy z nimi nawet do Krakowa. Wszędzie tam, gdzie jesteśmy, staramy się pokazać żywą historię. Młodzież widzi przedstawiciela grupy rekonstrukcyjnej uzbrojonego i umundurowanego, a do tego słyszy zestaw ciekawych faktów. Obecnie nie jest łatwo zainteresować młodego człowieka historią. W tym temacie króluje obojętność. W naszych prelekcjach uciekamy od schematycznych rozwiązań, przez co skupiamy na sobie uwagę.
Reklama
Jaki jest los nekropolii wojennej w Kamesznicy, na której spocząć mieli żołnierze z oddziałów leśnych?
Zawisł w czasie. Co prawda plany były piękne, bo miało to być miejsce godnego pochówku, a w dawnym pałacyku Habsburgów niewielkie muzeum. Na razie nic nie ma i szczątki Żołnierzy Wyklętych, które udało się ekshumować, zamiast być pochowane w jednym miejscu, trafiają na lokalne cmentarze. Znów są niewygodni, jak za komuny.
Rekonstrukcja defilady w Wiśle nie wyczerpuje aktywności stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy NSZ VII Okręgu Śląskiego, do którego Pan należy. W co jeszcze się angażujecie?
Reklama
Stale jesteśmy z kombatantami. Zmarłym oddajemy honory, uczestniczymy z pocztem sztandarowym w uroczystościach pogrzebowych. Żywym staramy się poświęcić czas, odwiedzić, pojawić się ze świąteczną paczką. W ten sposób spotykamy cały szereg nietuzinkowych osób, jak np. ponad 90-letnią Cecylię Konior z Ciśca, która w 2018 r. doczekała się oficjalnej noty potwierdzającej identyfikację szczątków brata Franciszka ps. Rekin. Mimo zaawansowanego wieku jeździła z nami na Opolszczyznę, do miejsc, gdzie zginęli, na skutek operacji „Lawina”, podkomendni „Bartka”. Zawsze obecni jesteśmy na różnych uroczystościach patriotyczno-religijnych. Widać nas 15 sierpnia w sanktuarium maryjnym w Rychwałdzie czy na odpuście w kaplicy partyzanckiej na stokach Baraniej Cisieckiej. W takich miejscach staramy się pozostawiać jako wota ryngrafy oraz zaprezentować wyposażenie oddziałów leśnych.
Czemu tak mocno angażuje się Pan w różne formy upamiętnienia Żołnierzy Wyklętych?
W mojej rodzinie postawy patriotyczne i religijne były od pokoleń mocno zaszczepiane. Do tego jestem wnukiem Władysława Szczotki ps. Orlik, podwładnego kpt. Henryka Flamego. Dziadek w 1938 r. został zmobilizowany do 3. Pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku. Kampanię wrześniową przeszedł wraz z 21. Dywizją Piechoty, dochodząc pod Krasnystaw, gdzie dostał się do niemieckiej niewoli. Zdołał z niej zbiec i ukrywał się w rodzinnych stronach. Dołączył do oddziałów ZWZ-AK. Jako partyzant zginął w obławie 24 listopada 1950 r. w okolicach Kamesznicy. Jego szczątki zakopano w dole śmierci na cmentarzu w Cieszynie. W 2011 r. został zrehabilitowany, a doczesne szczątki znalazły wieczny spoczynek w rodzinnym grobowcu w Kamesznicy. Trudno o lepszy powód do tego, aby promować pamięć Narodowych Sił Zbrojnych.