Reklama

Wiadomości

Paraliż polskiej zbrojeniówki

Amunicji produkujemy tyle, że wystarczy na kilka dni wojny, a nadal nie uruchomiliśmy fabryki prochu. Przez 3 lata pełnoskalowej wojny na Ukrainie w polskiej zbrojeniówce prawie nic się nie zmieniło.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz narzeka, że transformacja polskiej zbrojeniówki idzie zbyt wolno. Wojsko Polskie ma pieniądze, chce zamawiać uzbrojenie, ale nie ma gdzie kupować. Procesy inwestycyjne w fabryki produkujące amunicję i np. montaż w Polsce czołgów K2 coraz bardziej niebezpiecznie przeciągają się w czasie. Dlatego też pod naciskiem wojskowych oraz MON prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej podał się do dymisji.

Ostatnia polska fabryka prochu dla wojska została zamknięta w 2012 r., nie produkujemy też nitrocelulozy ani prochu wielobazowego, które są niezbędne do współczesnej amunicji artyleryjskiej. W konsekwencji składamy jedynie 30 tys. pocisków rocznie z komponentów, które uda nam się zakupić na rynkach światowych. A 30 tys. pocisków starcza na 3 dni wojny takiej jak na Ukrainie. – Obecny stan magazynów amunicji w Polsce wystarczyłby na prowadzenie działań obronnych przez maksymalnie kilkanaście dni – zauważył gen. Dariusz Łukowski, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Brak fabryki prochu

Reklama

Szef BBN powiedział coś, o czym od dawna mówią eksperci i wojskowi, ale tym razem po słowach generała wywiązała się prawdziwa burza. Prawdą jest, że już w 2019 r. rząd Zjednoczonej Prawicy podjął decyzję o budowie nowoczesnej fabryki prochu w Pionkach, która miała być oddana najpierw w 2022 r., a później w 2024. Niestety, ta inwestycja nadal nie została ukończona. – Mamy nadzieję, że po ostatnich weryfikacjach i zmianie biznesplanów będziemy mówić wkrótce o zakończeniu budowy fabryki prochów – powiedział pod koniec 2024 r. Marcin Ożóg, członek zarządu Mesko, do którego należą zakłady w Pionkach.

Kolejnym projektem mającym uniezależnić Polskę od importu jest planowana inwestycja Grupy Azoty w Tarnowie, gdzie ma powstać fabryka nitrocelulozy i prochów wielobazowych. Niestety, kluczowe dla bezpieczeństwa Polski inwestycje przeciągają się w czasie. Eksperci z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego zwracają uwagę na problem braku decyzyjności Polskiej Grupy Zbrojeniowej, a media informują, że jej prezes może wkrótce stracić stanowisko. Jest to związane z brakiem efektów, jeśli chodzi o zwiększanie zdolności do produkcji amunicji, nieudanymi rozmowami dotyczącymi czołgów K2, które miały być produkowane w Polsce. Niestety, nadal nie ma żadnej inwestycji PGZ w zakłady, które miałyby zająć się ich produkcją.

Zachęta dla Kremla

Opóźnienia spowodowane są więc brakiem decyzyjności w sektorze zbrojeniowym, a także brakiem koordynacji w koalicji rządzącej, bo za zamówienia dla wojska odpowiada wicepremier z PSL, a nadzór nad Polską Grupą Zbrojeniową przypadł w udziale Lewicy. Dlatego coraz częściej rozważa się, by nadzór nad PGZ przenieść do resortu obrony. – Po 1,5 roku sprawowania władzy obecny rząd powoli przymierza się do dofinansowania państwowej zbrojeniówki, niemniej jednak robi to, zupełnie ignorując wcześniej wykonane prace przygotowawcze. Sprawy przemysłu obronnego są traktowane czysto politycznie i chyba stały się zakładnikiem rozgrywek wewnątrz koalicji rządzącej – podkreśla europoseł Michał Dworczyk, były wiceminister obrony.

Kolejnym powodem opóźnień zbrojeniowych jest fakt negowania wszystkiego, co zostało przygotowane przez poprzedni rząd – od przeciągania współpracy z Koreańczykami, przez sabotowanie zleceń zbrojeniowych dla sektora prywatnego, aż po wstrzymanie planu inwestycyjnego dla produkującego materiały wybuchowe bydgoskiego Nitro-Chemu. Wciąż są tylko plany i słowa, a konkretów i inwestycji brak. Projekty przygotowane do realizacji przez poprzedni rząd zostały wykonane tylko w 60%, bo brakuje decyzji o zwiększeniu zdolności produkcyjnych. A przecież nikt nie wie, ile mamy czasu do ewentualnej konfrontacji z Rosją, czyli czasu na uzupełnienie ponad miliona pocisków artyleryjskich i otworzenia zdolności produkcyjnych na poziomie przynajmniej 0,5 mln w skali roku. Jeżeli nie zwiększymy tych zdolności obronnych, to nadal będziemy zachęcać Moskwę do ataku na Polskę.

2025-04-08 15:22

Oceń: +10 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sejm za dalszymi pracami nad obywatelskim projektem ustawy „Tak dla religii i etyki w szkole”

2025-09-26 12:55

[ TEMATY ]

katecheza

religia w szkole

Adobe Stock

W Sejmie posłowie odrzucili wniosek Lewicy o odrzucenie w pierwszym czytaniu obywatelskiego projektu ustawy „TAK dla religii i etyki w szkole”.

To oznacza, że nasz projekt – poparty przez ponad 500 tysięcy obywateli – będzie dalej procedowany. To ogromny sukces i dowód na to, że głos setek tysięcy rodziców, nauczycieli i osób zatroskanych o przyszłość wychowania w Polsce nie może być pomijany.
CZYTAJ DALEJ

Wincenty, czyli tam i z powrotem

Czy można zapanować nad wstydem? Podobno jeśli mocno wbije się paznokcie w kciuk, to czerwona twarz wraca do normy. Ale od środka wstyd dalej pali, choć może na zewnątrz już tak bardzo tego nie widać. Jeśli ktoś się wstydzi, że zachował się jak świnia, to w sumie dobrze, bo jest szansa, że tak łatwo tego nie powtórzy. Tylko że ludzkość tak jakoś coraz mniej się wstydzi rzeczy złych.

Ludzie wstydzą się: biedy, pochodzenia, wiary, wyglądu, wagi… I nie jest to wcale wynalazek dzisiejszych napompowanych, szpanujących i wyzwolonych czasów. Takie samo zażenowanie czuł pewien Wincenty, żyjący we Francji na przełomie XVI i XVII wieku. Urodził się w zapadłej wsi, dzieciństwo kojarzyło mu się ze świniakami, biedą, pięciorgiem rodzeństwa i matką - służącą. Chciał się z tego wyrwać. Więc wymyślił sobie, że zostanie księdzem. Serio. Nie szukał w tym wszystkim specjalnie Boga. Miał tylko dość biedy. Rodzice dali mu, co mogli, ale szału nie było, więc chłopak dorabiał korepetycjami, jednocześnie z całych sił próbując ukryć swoje pochodzenie. Dlatego, kiedy ojciec przyszedł go odwiedzić w szkole, Wincenty nie chciał z nim rozmawiać. Sumienie wyrzucało mu to potem do późnej starości.
CZYTAJ DALEJ

bp P. Kleszcz: Wola Boża to dobro, które nas spotyka

2025-09-27 11:10

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

40. Piesza Pielgrzymka z Tomaszowa Mazowieckiego do Sanktuarium Świętej Rodziny w Studziannej

40. Piesza Pielgrzymka z Tomaszowa Mazowieckiego do Sanktuarium Świętej Rodziny w Studziannej

Blisko 200 wiernych wzięło udział w jubileuszowej - 40. Pieszej Pielgrzymce z Tomaszowa Mazowieckiego do Sanktuarium Świętej Rodziny w Studziannej. Mszy świętej inaugurującej pielgrzymkę przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji łódzkiej, bp Piotr Kleszcz, a przewodnikiem na szlaku jest proboszcz tomaszowskiej parafii księży filipinów, ks. Grzegorz Chirk.

W homilii bp Kleszcz przypomniał, że w życiu człowieka pojawiają się drogi „bez map” – znamy ich cel, ale nie wiemy, co nas spotka w drodze. – Są w naszym życiu dwie rzeczywistości, których czasem nie rozumiemy: wola Boża i dopust Boży. Wola Boża to dobro, które nas spotyka, ale zdarzają się też sytuacje trudne, których Bóg nie chce, ale na nie dopuszcza, by ostatecznie mogło z nich wyniknąć dobro – podkreślił hierarcha.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję