Wojciech Dudkiewicz: Skąd się biorą uzależnienia?
Dr Robert Rutkowski: Skłonność do uzależnień jest naturalną cechą człowieka. I chodzi nie tylko o substancje chemiczne, ale również o zachowania, które nazywa się uzależnieniami behawioralnymi: pracoholizm, zakupoholizm, seksoholizm czy hazard. Pokusy są różnorakie, mamy bardzo szeroką ofertę. Już sam fakt poddania się im jest sygnałem, że nie radzimy sobie z emocjami. Uzależnienia czyhają na nas na każdym kroku, pytanie jednak, dlaczego tak łatwo w nie wchodzimy.
No właśnie, dlaczego?
Jesteśmy kruchymi istotami, funkcjonującymi między dobrem i złem. Doskonale pokazuje to indiańska opowieść o dwóch wilkach. Dziadek opowiada wnuczkowi o walce między wilkami dobrym i złym, która toczy się wewnątrz każdego człowieka. „Który z nich zwycięża?” – pyta wnuczek. „Ten, którego karmisz”. Stale towarzyszy nam rozdarcie między pragnieniem wolności, którą odmieniamy przez wszystkie przypadki, a skłonnością do uzależnień. To jest sprzeczność egzystencjalna. Do życia potrzebujemy przyjemności, ale tam, gdzie się pojawia, robi się niebezpiecznie. Upojne, odlotowe, fascynujące praktyki okazują się najczęściej mirażem. Skłonność do obsesji, uzależnień ma każdy człowiek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Każdy, bez wyjątków?
Tak, każdy i nie ma od tego żadnych odstępstw. Najgorsze, że nam się wydaje, iż są sposoby, żeby się od tego uwolnić. Mamy też podpowiedzi: wystarczy, żebyś pił z umiarem, żebyś sięgał po jakąś substancję w sposób odpowiedzialny itd. – to będzie w porządku. To nieporozumienie, bo nie można figlować ze złem w sposób kontrolowany. Wydaje nam się, że możemy się czasem napić, zapalić marihuanę czy wziąć jakiś inny narkotyk, czasem zanurzyć się w upojnym seksie. To są niebezpieczne, czyhające na człowieka pokusy. Każdy z nas ma w sobie mrok, cień, który może się mocno rozwinąć, jeżeli go odpowiednio nakarmimy... Obowiązuje przekaz, że trzeba dobrze się bawić, dobrze czuć, nie wolno odczuwać bólu. Tymczasem cierpienie i tak nas spotka. A jeżeli człowiek potraktuje je jak dopust Boży, coś, co nie powinno się zdarzyć – ma problem. Umierają nasi bliscy, a przeżycie żałoby jest czymś, co człowieka rozwija, uszlachetnia. Tymczasem mamy potrzebę znieczulenia, nie chcemy czuć bólu, frustracji. A jeśli nie będziemy ich odczuwali, nie będziemy umieli odpowiednio odczuwać radości. Ludzie, którzy się uzależniają, bardzo często traktują cierpienie jako chorobę, którą trzeba leczyć alkoholem czy narkotykami.
Czy są osoby, które łatwiej się uzależniają? Czy ludzie, którzy są bardziej podatni na uzależnienia, mają to w genach? Od czego to zależy?
Niektórzy rzeczywiście uzależniają się łatwiej. To m.in. ludzie, w których rodzinach stwierdzono epizody czy skłonność do autodestrukcji przez niebezpieczne substancje. To przenosi się w genach, ale współczesne odkrycia nauki dowodzą, że istnieje coś takiego jak trauma transgeneracyjna – przekazywanie pewnych wzorców zachowań behawioralnie, czyli nawykowo. Ja nie pamiętam czasów wojny, ale też jestem trafiony tym, co zdiagnozowano w Polsce, że jesteśmy najbardziej straumatyzowanym narodem na świecie. Ludzie z syndromem stresu pourazowego, powojennego – w naszym przypadku w grę wchodzą I i II wojny światowe – mają dużo większą skłonność do obsesji i uzależnień. Wszyscy mamy kulturowo, narodowościowo, geograficznie zwiększoną skłonność do obsesji, m.in. alkoholowej, co oczywiście nie oznacza, że wszyscy się uzależnią.
Reklama
Czy mamy również większą podatność na depresję?
Powiedziałbym raczej, że mamy skłonność do zachowań depresyjnych, które niekoniecznie muszą stać się depresjami. Nawet duża obniżka nastroju nie od razu świadczy o depresji. Z kolei gdy mamy zaburzenia snu, kiedy tracimy sens życia, warto natychmiast porozmawiać ze specjalistą, by ustalić, czy już nie jesteśmy w stanie wymagającym zabiegów psychoterapeutycznych lub farmakoterapeutycznych.
Depresji przypisuje się skłonność do samobójstw w Polsce. Rocznie z własnej ręki ginie ok. 5 tys. osób. To prawdziwy dramat.
Samobójstwa w Polsce popełnia kilkanaście osób dziennie, więcej niż ginie w wypadkach samochodowych, a prób samobójczych jest kilkakrotnie więcej. To przerażające dane, przy czym ogromna większość samobójców czy niedoszłych samobójców to mężczyźni, prawdopodobnie w depresji. Ilustruje to zjawisko lawinowo gasnącej energii życiowej mężczyzn, wielkiego kryzysu męskości. Od kilku lat żyjemy w stanie permanentnie podwyższonego lęku. Gdy zaczęła się pandemia COVID-19, podwyższył się poziom kortyzolu – hormonu stresu – w naszym krwiobiegu. Gdy ten poziom jest wysoki i długotrwały, może się pojawić depresja. Dziś jesteśmy krajem przyfrontowym, obok trwa wojna, której końca wciąż nie widać, a która też odbija się bardzo negatywnie na naszej kondycji psychicznej.
Reklama
A to sprzyja uzależnieniom...
To jednak nie depresja, zachowania depresyjne są źródłem uzależnień. Trzeba pamiętać, że konsumowanie alkoholu, nawet w minimalnych ilościach, przyspiesza możliwość pojawienia się takich zachowań. Alkohol nie uśmierza, nie zmniejsza niebezpieczeństwa depresji, lecz je zwiększa. Jest jedną z najsilniejszych substancji depresjogennych. Można czuć się przyjemnie przez godzinę po spożyciu, ale potem – jeszcze gdy jesteśmy lekko podchmieleni – w wyniku metabolizmu pojawia się aldehyd kwasu octowego, czyli paskudztwo, które obniża nastrój. I musimy sięgnąć po kolejną dawkę, by niwelować działanie aldehydu.
Potencjalnemu samobójcy nie da się powiedzieć: niech pije, chyba lepiej, żeby się napił, niż ma umrzeć?
Alkohol tylko przyspiesza tę ostateczną decyzję. Osoby, które mają skłonności depresyjne – genetyczne, rodzinne czy sytuacyjne – powinny mieć zakaz picia alkoholu, bo jest to paliwo dla depresji, substancja, która wzmacnia lęk. Wszystkie substancje psychoaktywne nieprzepisane przez lekarza mogą być niezwykle silnym wyzwalaczem różnego rodzaju zaburzeń psychicznych.
Reklama
Które z substancji uzależniających są najbardziej niebezpieczne dla człowieka?
Pod względem uzależnienia fizycznego – heroina i inne opioidy. Ale najsilniej uzależniający i fizycznie, i psychicznie, i społecznie jest alkohol. Ma dobrą prasę, jest dostępny na każdym kroku, traktowany jako umilacz, a nie narkotyk. Jest wielki rozdźwięk między tym, co ta substancja wywołuje w naszym organizmie, a tym, jaki ma wizerunek. Morfina w szklanej ampułce kojarzy się z medycyną, a razem ze strzykawką daje obraz budzący grozę. Gdy widzimy ludzi popijających drinki na plaży, pod parasolami, nie kojarzy się to negatywnie. Tymczasem oni w szklankach mają ciężki narkotyk. Dlatego powiedziałbym, że najsilniejszą substancją uzależniającą jest alkohol. Mając pacjentów w gabinecie, widzę, że łatwiej im odstawić heroinę niż alkohol. Przy heroinie nie ma presji społecznej. Nie mówi się: „ze mną nie weźmiesz, nie wstrzykniesz sobie?”. A powiedzenie: „ze mną się nie napijesz?” jest w powszechnym użyciu.
Postęp technologiczny przyniósł nowe uzależnienia: od internetu, komputera, smartfona. Już wiele lat temu stwierdzono, że uzależnienie od internetu wpływa na mózg jak heroina i alkohol. Jak to oceniać?
Z internetem jest trochę jak z prądem elektrycznym. Prąd może służyć do oświetlenia pokoju, ale może być używany do uruchomienia krzesła elektrycznego czy zabijania ryb. Internet jest formą komunikacji – niezbędną, konieczną do normalnego funkcjonowania w świecie, gdzie rachunki płaci się w sieci, a wiadomości nie wysyła się tradycyjną pocztą itp., bez długiego oczekiwania na odpowiedź. Sam internet, smartfony są w porządku, tylko niektóre usługi oferowane w internecie są chore.
Nie warto byłoby ograniczyć dostęp do nich? Alkohol i papierosy są dostępne po skończeniu 18 lat, a w niektórych krajach jeszcze później.
Jest to związane z dojrzewaniem mózgu człowieka... Na pewno jest parę ofert internetowych, które powinny być reglamentowane. Na przykład dostęp do treści erotycznych, seksualnych, pornograficznych. Nie jest żadnym odkryciem nazywanie pornografii heroiną dla mózgu, szczególnie w przypadku młodych ludzi. Zostawia ona – czego dowodzą konkretne badania naukowe – spustoszenie zwłaszcza w umysłach młodych mężczyzn. Z mężczyzn wychowanych na pornografii czyni przyszłych impotentów.
Pokus, ofert sprzyjających uzależnieniom jest coraz więcej. Czy nie jest tak, że ludzie uzależniają się coraz częściej i łatwiej?
To chyba skutek zmęczenia materiału. Jesteśmy bombardowani miliardami różnych bodźców. Dziennie przyjmujemy więcej megabajtów danych niż człowiek średniowiecza przyjął przez całe życie. Sami natomiast za bardzo się nie zmieniliśmy. Nasze mózgi mają podobne pojemności. Bycie przez cały czas w gotowości musi jednak generować reakcje obronne. Stąd też taka liczba obsesji. Zaburzeń psychicznych jest tak wiele, jak jeszcze nigdy w historii ludzkości. Oczywiście, jest pokusa rozpostarcia wielkiego parasola ochronnego nad naszymi dziećmi, odcinania ich od złych bodźców, tylko co możemy uzyskać? Staniemy się śmieszni. Nie uchronimy swoich dzieci, odcinając je od zła tego świata.
Skutek może być odwrotny?
Jest inny, jedyny skuteczny sposób: czynić młodych ludzi bardziej kompetentnymi. Dziecko, które uprawia sport, rozwija swoje zainteresowania, pasjonuje się czymś, uczestniczy w jakichś kołach naukowych, ma możliwość uzyskania tego, co nazywamy wysokimi kompetencjami osobniczymi. Powstaje struktura chroniąca nawykowo, kształtująca osobowość dziecka. Takie dziecko nie jest przyspawane do ekranu smartfona czy komputera, bo doświadczyło trochę innych aktywności. W każdym mieście, dużym czy małym, mamy wiele możliwości, żeby dziecko kształtowało swoje zdolności, zainteresowania, umiejętności osobnicze, które pozwolą mu w przyszłości radzić sobie z obsesjami.
Dr Robert Rutkowski specjalista psychoterapii uzależnień. Wykładowca – na stałe współpracuje z Akademią Psychologii Przywództwa przy Politechnice Warszawskiej. Prowadzi wykłady i szkolenia w Polsce, Anglii, Szwecji i Norwegii. Były reprezentant Polski w koszykówce.