Typowy zimowy wieczór w Kłobucku k. Częstochowy, 13 lutego. Każdy trzynasty dzień miesiąca jest uroczysty szczególnie w parafii Najświętszej Maryi Panny Fatimskiej, bo tego dnia obchodzi się uroczysty dzień fatimski. Po Mszy św. i nabożeństwie proboszcz ks. Grzegorz Dymek wjeżdża samochodem do garażu na plebanii. Gdy tylko wysiada z samochodu, zostaje brutalnie zaatakowany, jest duszony, traci życie.
Kapłana opłakują jego parafianie, ok. 2 tys. osób, rodzina, w tym niepełnosprawna mama, która tego feralnego dnia czekała w mieszkaniu na plebanii. Proboszcz z Kłobucka cieszył się bardzo dużą sympatią w całym mieście. To on od 1997 r. był twórcą parafii w wymiarze zarówno duchowym, jak i materialnym, był bowiem budowniczym kościoła i całego parafialnego zaplecza. Nic dziwnego, że wierni byli bardzo zżyci ze swoim księdzem proboszczem, a gdy mówią o tragedii, mają łzy w oczach. „Pozostawił po sobie nie tylko wspomnienia, ale i ślady swojej dobroci – te zwykłe, codzienne, jak piątki przybijane na przerwach, i te większe, które budowały wspólnotę: wyjścia na pizzę, lody, pielgrzymki do Wadowic, na Jasną Górę, w Beskid Śląski. Każdy gest, każde słowo, każda chwila spędzona z młodzieżą była przesiąknięta modlitwą, wiarą i niegasnącą miłością do Matki Bożej Fatimskiej i św. Jana Pawła II” – napisali nauczyciele szkoły podstawowej w Kłobucku, w której uczył zamordowany ks. Grzegorz Dymek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu