Świątecznie przybrane stoły, choinki, dwanaście potraw, opłatek, kolędy i życzenia w gronie rodzinnym – tak wygląda Wigilia w większości naszych domów. Są jednak miejsca, w których ten dzień przebiega zupełnie inaczej, a ich mieszkańcy nie czują świątecznej atmosfery.
Co w kantynie, to na stole
Na pytanie, co znajduje się na wigilijnym stole w więzieniu, pan Zbyszek, który spędził kilka razy Boże Narodzenie za murami więziennymi, odpowiada: – „W najlepszym przypadku to, co akurat ma do zaproponowania kantyna; zwykle jednak to, co przygotuje kuchnia. Raz tylko był czerwony barszcz, poza tym chleb, ser, kilka plasterków wędliny”. Jeszcze kilka lat temu więźniowie mogli otrzymywać paczki żywnościowe od rodziny, a w nich były śledzie, szynka, a nawet ciasta. Ponieważ w paczkach przemycano narkotyki, wprowadzono zakaz przesyłania paczek. Obecnie można jedynie na specjalne konto przelać pieniądze i wtedy skazany zakupuje towary w kantynie. Przeważnie konserwy, kawę i tytoń. – Zakłady karne nie mają specjalnego funduszu świątecznego. W Wigilię kuchnia stara się przygotować lepszy obiad, na przykład schabowy z surówką, dodatkowo łazanki – mówi Tomasz Suseł, wieloletni pracownik Służby Więziennej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W lubelskim Areszcie Śledczym wychowawcy dbają, aby na każdym oddziale była choinka, bardziej przystrojone są te w pawilonach kobiecych. Mężczyźni tworzą ozdoby z puszek po konserwach i opakowań po kawie. – Najgorzej przeżywają święta „petki” (odbywający karę po raz pierwszy), rozklejają się i po cichu płaczą. W Wigilię wspominają, jak świętowali na wolności. Skazani z „erki” (recydywiści) gapią się w telewizory albo grają w karty – wspomina pan Zbyszek. Kolędy można usłyszeć tylko w celach kobiecych. Jednak w każdej celi jest opłatek – zadbał o to kapelan ks. Grzegorz Draus. Dla wszystkich najważniejszym świętem jest dzień opuszczenia zakładu karnego.
Najbardziej brakuje ludzi
W Wigilię tuż przed zapadnięciem zmroku pan Sławomir rozsypuje żółty ser w rogu komórki, w której żyje już od 15 lat. To smakołyk dla szczura, zaprzyjaźnionego z bezdomnym. Z czasów, kiedy pan Sławomir pracował w kopalni, zapamiętał, że szczury wyczuwają gaz i pierwsze ewakuują się z zagrożonego miejsca. W rogu komórki stoi butla gazowa, jakby ulatywał gaz, szczur z piskiem ucieknie, a po nim pan Sławomir. Z wigilijnych tradycji pan Sławomir zachował jedynie opłatek; podzieli się nim przy wizycie kolegów, zamieszkujących dwie pobliskie komórki. Rano idą na Wigilię Miłosierdzia do lubelskiej Caritas, stamtąd przynoszą bogato wypełnione paczki – wystarczą na całe święta. Wczesnym wieczorem dołączają do grupy bezdomnych i samotnych, spotykających się w kościele Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski; tam modlą się wspólnie i śpiewają kolędy. – Najbardziej brakuje mi ludzi. Nie marzę o dwunastu potrawach, chciałbym jednak rozmawiać z ludźmi. W Wigilię gadam do mojego szczura, ale nawet wtedy on nie przemówi ludzkim głosem – dzieli się mężczyzna.
W podobny sposób Wigilię i święta spędzi blisko tysiąc osób bezdomnych w lubelskich miastach; w pustostanach, altankach w ogródkach działkowych i zawaliskach. Liczba osób biednych, samotnych i bezdomnych wciąż rośnie w całej Polsce, szczególnie na Lubelszczyźnie.
Misja przygarniania
W ewangelicznych opisach Narodzenia Chrystusa znajdziemy wokół Niego ludzi prostych i ubogich; to oni byli świadkami przyjścia Bożego Syna na ziemię. Znakiem bliskości Pana Boga jest obecność innych ludzi przy nich; to my, chrześcijanie, mamy misję zauważenia opuszczonych i odsuniętych na margines, zauważenia i przygarnięcia. Możemy innym zanieść Boże Narodzenie.