Pielgrzymkę odbyłam, wróciłam szczęśliwa, umocniona i zadowolona. Już w czasie podróży spotkałam wspaniałych ludzi. Starszej pani pomogłam uporać się z bagażem przy wysiadaniu w Częstochowie, a ona za to przyprowadziła mnie aż w aleje i pod klasztor. Druga pani, widząc mnie z plecakiem, wskazała autobus, co podwiózł mnie pod stację na pociąg. Miałam też wspaniałą młodą dziewczynę na noclegu w Domu Pielgrzyma. Ona sama przyjechała rowerem z Łodzi.
Dziś będzie trochę nietypowo. Posłuchajmy wspomnienia naszej Czytelniczki:
„Pragnę opisać moją samotną pielgrzymkę do Częstochowy. Podróż od nas trwa 4,5 godziny bez przesiadki. Znajomi mi odradzali, że zginę, zabłądzę lub gdzieś zasłabnę... Ja chciałam udowodnić sobie, że jestem zdolna sama poradzić sobie w życiu i wcale nie tak bardzo potrzebny mi jest ktoś z samochodem.
Pielgrzymkę odbyłam, wróciłam szczęśliwa, umocniona i zadowolona. Już w czasie podróży spotkałam wspaniałych ludzi. Starszej pani pomogłam uporać się z bagażem przy wysiadaniu w Częstochowie, a ona za to przyprowadziła mnie aż w aleje i pod klasztor. Druga pani, widząc mnie z plecakiem, wskazała autobus, co podwiózł mnie pod stację na pociąg. Miałam też wspaniałą młodą dziewczynę na noclegu w Domu Pielgrzyma. Ona sama przyjechała rowerem z Łodzi.
Aż trochę brakło mi czasu, bo do Częstochowy dotarłam ok. 14, a już o 9 rano na drugi dzień musiałam opuścić Dom Pielgrzyma. Udało mi się jednak przeżyć Apel Jasnogórski z modlitwą różańcową – po chińsku... Była wtedy pielgrzymka z Chin.
Byłam na Godzinkach, na odsłonięciu Obrazu, sama odprawiłam sobie Drogę Krzyżową, zwiedziłam kościoły.
Reklama
Tak więc pielgrzymkę odbyłam, wróciłam szczęśliwa, przeświadczona, że samotność też może być szczęśliwa, pełna wiary w ludzką miłość i zapału do nowej rzeczywistości. Z wielką radością podejmuję nowe wyzwania. Teraz już wiem, że sobie poradzę. Pan Bóg czuwa nade mną. Myślę o jeszcze jednym wyjeździe do Częstochowy, ale to już chyba jesienią...”.
Zacytowałam niemal cały list, bo chciałam trochę oddać jego klimat – za każdym niemal zdaniem kryje się jakaś głębsza myśl.
Ale najbardziej wzruszający jest ten fragment pod koniec, gdy w drodze powrotnej mojej bohaterce zabrakło 4 zł do opłacenia napoju. To właśnie jest ten konkret, który nam mówi o tym, jak czasem ludzie żyją oszczędnie, żeby nie powiedzieć: na granicy ubóstwa, ale traktują to jako coś naturalnego. Ot, po prostu zabrakło mi – zwierza się autorka listu. I dalej przechodzi nad tym do porządku dziennego, ale z uczuciem wdzięczności dla jakiejś drugiej osoby, też pewnie niezamożnej, która ją wspomogła tą, zdawałoby się, drobną sumą pieniędzy. Miły gest. Ale liczy się też zauważenie takiej sytuacji.
Darek Stemplewski doświadcza mocy modlitwy Koronką do Bożego Miłosierdzia
Darek Stemplewski jest twórcą Fundacji „Być znakiem”, tworzy odzież z przesłaniem. Kilka lat temu przeżył nawrócenie, co całkowicie odmieniło jego życie. Ostatnio podzielił się niezwykłym świadectwem mocy modlitwy za zmarłego tatę.
Darek dzieli się świadectwem wiary nie tylko w diecezji, ale również w Polsce. Jak mówi, w życiu doświadcza wielkiej mocy modlitwy różańcowej i Koronką do Bożego Miłosierdzia. Tej ostatniej doświadczył szczególnie wtedy, gdy umierał jego tata. – Generalnie uważam, że nie ma w życiu przypadków, są tylko znaki. Jakiś czas temu odszedł mój tata. Śmierć przyszła do niego jak złodziej. Zaskoczeni byli wszyscy, a najbardziej on – zaczyna Darek Stemplewski. Dodaje, że wcześniej, po jednej z pielgrzymek na Jasną Górę, postanowił, że będzie każdego dnia odmawiał za tatę Koronkę do Bożego Miłosierdzia, modląc się o jego nawrócenie. Jak mówi, modlił się o różnych godzinach: raz było to o 15, zdarzało się o 19, a było nawet tak, że musiał wychodzić z domu o północy, żeby nie zasnąć i być wiernym postanowieniu. – Modliłem się codziennie. Kiedy pewnego dnia zabrała go karetka, chwyciłem telefon i zacząłem rozsyłać prośby modlitewne w jego intencji do różnych wspólnot. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do kapłana, z którym byłem umówiony, abyśmy zdążyli do szpitala z ostatnim namaszczeniem. Kiedy weszliśmy do szpitala, wyszedł lekarz i powiedział, że mój tata zmarł, więc kapłan jeszcze szybko wbiegł i namaścił mojego tatę – mówi Darek. – Wracając do domu moje serce krwawiło, zastanawiałem się, co z duszą mojego taty. Kiedy wszedłem do domu, czekała na mnie żona z córkami. Przytuliły mnie bardzo mocno i raz jeszcze odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Gabrysia, moja żona, otworzyła Dzienniczek św. Faustyny na tzw. chybił trafił i przeczytała fragment, w którym s. Faustyna pewnego dnia poprosiła Pana Jezusa: – Jezu, proszę Cię przez niepojętą moc miłosierdzia Twego, aby wszystkie dusze, które dziś skonają, uszły ognia piekielnego, chociażby były największymi grzesznikami. Pan Jezus jej odpowiedział: Wiedz, że o wielką rzecz Mnie prosiłaś, ale widzę, że podyktowała ci to czysta miłość ku Mnie, dlatego czynię zadość żądaniom twoim”. Następnego dnia pojechaliśmy do szpitala odebrać kartę zgonu mojego taty. W rubryce „godzina zgonu” zapisane było 19.55. Chwilę później dostałem sms-a od różnych wspólnot: „Darek, modliliśmy się za Twojego ojca Koronką do Bożego Miłosierdzia o godzinie 19.55”. Dlaczego nie napisali, że o 20? Dlaczego nie napisali, że po prostu modlili się za mojego ojca? Jaka jest obietnica dla tych, którzy modlą się Koronką przy konających i za konających, dobrze o tym wiemy, dlatego wierzę głęboko, że mój tata doświadczył w tym czasie łaski miłosierdzia Bożego i zbawienia. Wierzę w to głęboko, że mój tata załapał się w ostatniej sekundzie, a Ty, póki masz czas dany tutaj na ziemi, czas miłosierdzia, nie zbagatelizuj tego i wykorzystaj to, bo po „tamtej stronie” będzie już na to za późno! – apeluje Darek Stemplewski.
Około 20 pacjentów zginęło w ataku terrorystycznym na szpital prowadzony przez siostry zakonne w wiosce Byambwe, w regionie Kiwu, w Demokratycznej Republice Konga. Misjonarze wyrażają sprzeciw wobec mordowaniu ludzi i milczeniu społeczności międzynarodowej. „Kiwu jest bogate w minerały. Konflikty służą interesom gospodarczym - a milczenie świata jest głęboko niepokojące” - informuje Vatican News włoski misjonarz, o. Giovanni Piumatti.
Do ataku terrorystycznego na diecezjalny ośrodek zdrowia prowadzony przez siostry prezentki doszło późnym wieczorem w miniony piątek, w regionie Północnego Kiwu w Kongu. Oprawcy - ADF (Allied Democratic Forces) - powiązani z tzw. Państwem Islamskim od 2009 roku, zamordowali chorych, a następnie spalili cały budynek, zabijając nawet kobiety na oddziale położniczym. Napastnicy splądrowali także wieś i uciekli do pobliskiego lasu.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.