Reklama
Wojciech Dudkiewicz: Czy celibat nie jest wbrew naturze człowieka, mężczyzny powołanego do przekazywania życia?”Bądźcie płodni i rozmnażajcie się...” – czytamy w Księdze Rodzaju. Stąd argument, że kapłani po zniesieniu celibatu żyliby w zgodzie z ludzką naturą.
O. prof. dr hab. Jacek Salij: Na szczęście nigdy nie słyszałem zarzutu, że Tadeusz Kościuszko, Juliusz Słowacki i Cyprian Kamil Norwid żyli niezgodnie z ludzką naturą, bo nie założyli rodziny. Również o tych tysiącach mężczyzn i kobiet, którzy może nawet marzyli o znalezieniu współmałżonka, ale jakoś im się to nie udało, nie odważyłbym się powiedzieć, że ich życie nie ma sensu, a może nawet jest niezgodne z ludzką naturą. Tym bardziej nie powiem o pielęgniarce, jakoby deptała prawa swojej ludzkiej natury, kiedy nie wychodzi za mąż tylko dlatego, że naprawdę cała się poświęca usługiwaniu chorym. To spory błąd, że temat celibatu kojarzy się nam niemal wyłącznie z celibatem księży. Przecież dotyczy on nie tylko księży. Sam Pan Jezus swoje przesłanie o wielkiej wartości, jaką ma bezżenność podjęta „dla królestwa niebieskiego”, skierował do wszystkich odbiorców Dobrej Nowiny i zarazem zaznaczył, że „nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane” (Mt 19, 11-12). Toteż w Kościele od samego początku celibat, podjęty jako całkowite oddanie się Chrystusowi, cieszył się jednoznaczną aprobatą (por. 1 Kor 7, 8). W ogóle czymś nie do wyobrażenia jest, że w jakimś czasie nie byłoby już w Kościele tych wiernych, którzy wybrali celibat jako swoją drogę do Boga. Warto zauważyć, że błędem jest sprowadzanie celibatu do zasady, iż w Kościele rzymskokatolickim księżom nie wolno się żenić.
Celibat to nie do końca bezżenność.
W naszym Kościele obowiązuje inna zasada: u nas święceń kapłańskich udziela się tylko takim mężczyznom, którzy ślubowali życie w celibacie aż do śmierci. W Kościele prawosławnym oraz greckokatolickim również obowiązuje zasada, że księżom nie wolno się żenić. Różnica jest taka, że w tamtych Kościołach święceń kapłańskich wolno udzielać również mężczyznom żonatym i w rezultacie większość tamtych duchownych ma swoje rodziny. Ponieważ jednak i w tamtych Kościołach obowiązuje zasada, że księżom nie wolno się żenić, do celibatu są zobowiązani nie tylko ci księża, którzy zostali wyświęceni jako mężczyźni nieżonaci, ale również księża wdowcy, nawet jeśli któryś stracił żonę już w młodym wieku. A zatem także w Kościołach wschodnich istnieje realne powiązanie posługi kapłańskiej z celibatem. Co więcej, do biskupstwa powołuje się tam wyłącznie celibatariuszy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Arcybiskup Malty Charles Scicluna, który zachęcał niedawno do dyskusji na temat celibatu, podkreślił, że był on dobrowolny w pierwszym tysiącleciu istnienia Kościoła i być może znów powinien stać się dobrowolny.
Przesadą byłoby twierdzić, że dzisiaj kandydaci do kapłaństwa są przymuszani do ślubowania celibatu. Mam przed sobą deklarację, którą podpisują przed przyjęciem święceń. Znajdują się tam m.in. następujące słowa: „Do święceń przystępuję wyłącznie z własnej woli. Nie kierują mną żadne inne względy, jak tylko wielkie pragnienie służenia Bogu w Kościele. Rozumiem ustanowiony od wieków przez Kościół związek między kapłaństwem a celibatem. Dlatego zobowiązuję się żyć w celibacie i czystości przez wszystkie dni kapłańskiego życia”. Owszem, słyszy się głosy, jakoby w wieku dwudziestu kilku lat człowiek nie był jeszcze zdolny do podejmowania decyzji na całe życie. To poniekąd odprysk argumentów kierowanych dzisiaj przeciwko prawdzie o nierozerwalności małżeństwa. Niestety, zdarza się, że ktoś – mimo złożenia ślubów małżeńskich czy ślubów czystości – zapomni o Chrystusie i o mocy Jego krzyża. Wówczas wierność aż do śmierci może się wydawać człowiekowi czymś niemal nieosiągalnym. A jeśli chodzi o celibat duchownych w starożytności chrześcijańskiej, przypomnę podjętą na soborze w Nicei w 325 r. próbę zamachu na jego dobrowolność. Otóż przekonani o wielkiej wartości celibatu ojcowie soboru zastanawiali się nad zobowiązaniem duchownych żonatych do odizolowania się od swoich żon, a przynajmniej do zaniechania pożycia małżeńskiego. Wówczas bardzo ostro zaprotestował przeciw temu pomysłowi św. Pafnucy, który zresztą sam był celibatariuszem.
Próbowali działać przeciwko sakramentowi małżeństwa?
Tak właśnie argumentował św. Pafnucy – powołuję się teraz na Historię Kościoła Sokratesa Scholastyka. Po prostu przypomniał ojcom, że „pożycie małżeńskie jest rzeczą cenną i zaszczytną, podobnie jak i same nieskalane zaślubiny”.
Czy małżeństwo i celibat się uzupełniają?
Jeśli nie rozumie się wielkiej wartości małżeństwa, nie da się zrozumieć wartości celibatu. „Dziewictwo i celibat dla królestwa Bożego – cytuję teraz adhortację św. Jana Pawła II Familiaris consortio – nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażenia i przeżywania jedynej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem”.
Reklama
Czy można powiedzieć, że idea celibatu przetrwała w Kościele katolickim przez wieki w dobrej formie?
Nie wspomnieliśmy jeszcze o tym, że zarówno w Kościele katolickim, jak i w Kościołach wschodnich wysoko się ceni życie zakonne, którego fundamentem są trzy śluby: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Inne jest jednak usytuowanie celibatu w życiu zakonnym, a inne w posłudze kapłańskiej. Życia zakonnego w ogóle nie da się wyobrazić bez ślubu czystości, z kolei kapłaństwo, owszem – jak już powiedziałem – jest skierowane ku celibatowi, lecz nie jest z nim nierozerwalnie związane. Zasada, że do święceń kapłańskich dopuszczani są wyłącznie mężczyźni, którzy ślubowali życie w celibacie, nie stanowi dogmatu, jest czcigodną zachowywaną od wieków tradycją Kościoła rzymskokatolickiego. Nawet w naszym, rzymskokatolickim Kościele już papież Pius XII zgadzał się na udzielanie święceń żonatym konwertytom, którzy przed swoim nawróceniem byli pastorami we wspólnotach protestanckich. W naszych czasach takie rozwiązanie jest regułą w stosunku do żonatych anglikańskich pastorów, którzy złożyli wyznanie wiary katolickiej, jeśli chcą być w Kościele katolickim duszpasterzami.
Nie każe im się zostawiać żon i dzieci?
Przecież małżeństwo jest czcigodną drogą do świętości, a porzucenie żony i dzieci byłoby wielkim grzechem.
Czy młodzi mężczyźni, którzy pragną zostać kapłanami, mogą wierzyć jeszcze w sens celibatu przy tak ogromnej laicyzacji, seksualizacji życia?
Dzisiejszy świat bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje świadectwa osób, które podjęły życie w celibacie i rzetelnie go zachowują. Żyjemy w czasach wielkiego kryzysu zarówno życia małżeńskiego, jak i moralności seksualnej. Niestety, zdrady małżeńskie, rozwody, korzystanie z usług prostytutek, przygodne związki erotyczne już dawno przestały być zjawiskami marginalnymi. Liczba osób, w tym również małżonków, nałogowo uprawiających onanizm lub uzależnionych od nałogu oglądania pornografii jest prawdopodobnie bardzo wysoka. Słowem – rewolucja seksualna święci dziś swoje triumfy. Zresztą jednym z jej skutków jest także wzrost liczby osób, które łamią śluby celibatu. W tej sytuacji rezygnacja z celibatu księży byłaby usuwaniem jednego z objawów choroby, zamiast leczenia samej choroby.
Reklama
Według abp. Scicluny, argumentami za dobrowolnością celibatu mają być mała liczba powołań, brak księży, potajemne relacje z kobietami. „Dlaczego mielibyśmy stracić młodego człowieka, który byłby dobrym księdzem, tylko dlatego, że chce się ożenić?” – mówi. Co z powołaniami? Przecież jest ich coraz mniej...
Bardziej przekonuje mnie wielki katolicki myśliciel George Weigel, który w książce pt. Odwaga bycia katolikiem napisał, że nasze czasy szczególnie potrzebują świadectwa rzetelnie zachowywanego celibatu, bo „obietnice rewolucji seksualnej «wyzwolenia dla miłości» czekają na odkupienie ze swojego rozpasania”. Osobiście oburącz podpisuję się pod zawartymi w tej książce słowami: „Ksiądz ma oddawać siebie Kościołowi dobrowolnie, całkowicie, wiernie i aż do śmierci. I trzeba, by widziano, że tak właśnie czyni. Jego oddanie Oblubienicy musi być widzialne w sposobie życia, podobnie jak w jego sercu i duszy. Oto dlaczego Kościół katolicki tak wysoko ceni celibat. Czysta miłość celibatariusza do Kościoła jest kolejną «ikoną» obecności Chrystusa dla Jego ludu”. A jeśli chodzi o postulat abp. Scicluny, żeby zastanowić się nad dopuszczaniem do sakramentu kapłaństwa głęboko wierzących żonatych mężczyzn, to mało prawdopodobne, żeby na tej drodze dało się przezwyciężyć kryzys powołań. Przecież kryzys ten dotyka również te Kościoły, w których do sprawowania świętej liturgii dopuszcza się mężczyzn związanych sakramentem małżeństwa.
Dobrze, że dochodzi do dyskusji o celibacie?
W każdym razie serdecznie dziękuję Redakcji za zaproszenie mnie do rozmowy na ten temat. Jeśli chodzi o możliwość poluzowania zasady powoływania do kapłaństwa samych tylko celibatariuszy, mogę nie mieć racji, ale spróbuję w kilku słowach powiedzieć, jak sam ten problem widzę. Owszem, celibat duchownych nie jest dla Kościoła dogmatem i być może kiedyś Kościół zdecyduje się na to, żeby również w obrządku łacińskim – podobnie jak to jest w obrządku greckokatolickim – dopuszczać do kapłaństwa żonatych mężczyzn. Sądzę jednak, że byłoby wielkim błędem, gdyby tę zmianę zdecydowano się wprowadzić właśnie w naszych czasach.
Kardynał Grzegorz Ryś powiedział, że niektórym wydaje się, iż w celibacie najtrudniejsze jest to, że człowiek nie podejmuje życia erotycznego. Otóż nie – twierdzi kardynał – najtrudniejsze jest samotne życie. Ma rację?
Na ten temat nie chcę się wymądrzać, bo sam jestem zakonnikiem i jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że żyję w prawdziwej wspólnocie. Jan Paweł II miał powiedzieć w wywiadzie André Frossardowi, że „ksiądz jest człowiekiem żyjącym samotnie po to, by inni ludzie nie byli samotni”.
Reklama
Ładne słowa.
I bywają prawdą. Oby tylko nie przemienić ich w gładko brzmiącą formułę. Samotność bywa potężnym problemem księży. Niekiedy ksiądz ucieka przed nią w alkoholizm albo w jakieś związki erotyczne. Ciągle musimy sobie przypominać, że wierność celibatowi, zresztą podobnie jak wierność przysiędze małżeńskiej, jest darem łaski Bożej, a także że wymaga modlitwy, pracy nad sobą. Bo, niestety, nawet gdy żyje się w zakonie, w klasztorze, też można być pokonanym przez samotność.
Samotność nie jest odczuwana wtedy, gdy młody człowiek wstępuje do seminarium, do nowicjatu, lecz dużo później. Jest do tego przygotowany?
Samotność może być także szansą w życiu kapłana. Może być okazją do modlitwy. Pan Jezus często się oddalał, aby się modlić w samotności. A ponadto w samotności można przygotować dobre kazanie czy katechezę. Tu przychodzi mi do głowy następna gładko brzmiąca formuła, ale naprawdę można – i trzeba! – napełniać ją prawdą: kto nie umie dobrze przeżywać samotności, nie jest zdolny do prawdziwej i braterskiej więzi z innymi. Bo samotność bez miłości jest chyba rozpaczą.
Wielu mówi, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze, kwestie dziedziczenia, własności itd. Co Ojciec Profesor sądzi na ten temat w kontekście ewentualnego zniesienia celibatu?
To są argumenty, które przychodzą do nas spoza Kościoła, od ludzi Kościołowi raczej nieżyczliwych. Ludzi, którzy tak twierdzą, zostawiłbym z ich opiniami i wiele z nimi nie polemizował. Niech sobie mówią, co mówią.