Lucy Letby, po trwającym 9 miesięcy procesie, została skazana na dożywocie – bez prawa do wcześniejszego zwolnienia z więzienia – ze względu na „wyjątkową powagę” jej zbrodni, wzbudzającej odrazę społeczną. „W ciągu 13 miesięcy zabiłaś siedmioro kruchych dzieci i próbowałaś zabić sześcioro innych” – powiedział sędzia Sądu Koronnego w Manchesterze. „Zachowywałaś się w sposób całkowicie sprzeczny z normalnymi ludzkimi instynktami – pielęgnacyjnym i opiekuńczym nad dziećmi” – dodał. „To, że mogło do nich dojść w ramach naszej Narodowej Służby Zdrowia, musi budzić najgłębsze zaniepokojenie i prowadzić do trudnych pytań”– wtórowało mu British Medical Association. „Możemy spędzać godziny, dni i lata naszego życia, rozmawiając o środowisku, prawach transpłciowych, rasizmie, emancypacji kobiet i dowolnej liczbie «kwestii», podczas gdy sprawy Boże odchodzą do wtórnego świata, którego nikt nie potrzebuje” – komentował Catholic Herald.
Podczas gdy lekarze, politycy i komentatorzy prześcigali się w wyrażaniu swego oburzenia i domagali się najsurowszej kary dla czynu zbrodniarki, zaledwie kilka pokoi dalej w tym samym szpitalu inne pielęgniarki otrzymywały wynagrodzenie za przeprowadzanie aborcji nienarodzonych dzieci, czasem w podobnym stadium rozwoju jak te zamordowane przez Letby noworodki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wydaje się, że jedyna obiektywna różnica polega na tym, że podczas gdy maleńkie ofiary Letby były dziećmi „chcianymi”, dziesiątki tysięcy dzieci poddawanych aborcji każdego roku są tymi „niechcianymi”. Co gorsza, wydaje się, że większość Brytyjczyków nie przejmuje się sprzecznościami, które wynikają z takiego wyboru.
Prawny limit możliwości dokonania aborcji w Wielkiej Brytanii to 24. tydzień ciąży, a według danych Ministerstwa Zdrowia, spośród 217 tys. aborcji zarejestrowanych w 2021 r. tylko w Anglii i Walii znaczna większość była przeprowadzana w ciągu 24 tygodni ze względu na ryzyko pogorszenia się zdrowia psychicznego matek, z których prawie połowa miała już za sobą jedną aborcję lub więcej. Natomiast setki aborcji wykonywanych jest także po 24. tygodniu głównie z powodu budzących obawy „nieprawidłowości fizycznych i psychicznych”. I chociaż wskaźniki przerywania ciąży, już i tak najwyższe w historii, rosną corocznie o 17%, to niektóre grupy domagały się prawa do aborcji na żądanie aż do urodzenia dziecka! Jeśli jednak urodzi się „chciany” wcześniak, wszystko się zmienia. Wtedy można wydać nawet miliony funtów z publicznych pieniędzy na utrzymanie dziecka przy życiu – w szlachetnym geście ze strony hojnego społeczeństwa.
Jesteśmy więc zupełnie zdezorientowani w naszym sposobie myślenia. A powinniśmy być wdzięczni za racjonalne nauczanie Kościoła katolickiego w tym kluczowym obszarze, niezależnie od tego, jak bardzo entuzjaści aborcji chcieliby, aby jego głos był uciszony.
Autor jest korespondentem brytyjskiego tygodnika katolickiego The Tablet oraz współpracownikiem Catholic News Service w Waszyngtonie.