Reklama

Kościół

Drzewo, które długo rośnie

Czym byłaby cywilizacja Zachodu bez fundamentów, które dał jej Kościół katolicki? W dobie ataków na wszystko, co z Kościołem się kojarzy, chcemy przypomnieć, jak głębokie są chrześcijańskie korzenie europejskiej kultury, sztuki, nauki, etyki, medycyny, dobroczynności i europejskiego prawodawstwa.

Niedziela Ogólnopolska 34/2023, str. 12-14

[ TEMATY ]

wiara

Grażyna Kołek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Łukasz Krzysztofka: Panie Profesorze, niewielu współczesnych Europejczyków zna łacinę. A czym byłby nasz kontynent bez tego języka?

Prof. Jerzy Wojtczak-Szyszkowski: Byłby stadem dzikich ludów, które pewnie byłyby na tym samym poziomie co nomadowie w Mongolii czy na Kamczatce. Główny impuls do rozwoju cywilizacji dała właśnie cywilizacja łacińska, bo ona była nośnikiem cywilizacji greckiej i rzymskiej – tzw. śródziemnomorskiej. Załóżmy, że wymażemy tę cywilizację, to zostaną nam hordy Gotów, Wizygotów, Burgundów i innych ludów, które przelewały się przez Europę. Ale i oni nie byli do końca niemądrzy, bo jak przyszło co do czego i już się osadzili w Europie, to bardzo faworyzowali kulturę europejską.

Bo uważali ją za nobilitującą?

Tak. To było dla nich dowodem pewnej osobistej promocji, że są kulturowo związani z Europą. Przecież królowie wizygoccy uważali, że są Galorzymianami. Goci podkreślali, że choć z pochodzenia byli Gotami, to stali się Rzymianami. W czasach spadkobierców Karola Wielkiego był np. słynny Got – Benedykt z Anianu, wybitny uczony i intelektualista. Wówczas była inna rozmowa. Bycie Rzymianinem oznaczało: jestem tym cywilizowanym. Nie jestem barbarzyńcą, ale czerpię ze wszystkiego, co przynosi ze sobą Europa Romana.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

To jest ogromnie kulturotwórcze. Łacina stała się fundamentem naszej europejskiej tożsamości...

Gdy się rozmawia z ludźmi, którzy kiedyś uczyli się łaciny, to widać, że oni mają inny pogląd na wiele spraw – na prawo, stosunki społeczne, funkcjonowanie pewnych urzędów i struktur. To jest zupełnie co innego. Łacina to jest drzewo, które długo rośnie. Katedrę Notre Dame w Paryżu budowano 300 lat, a katedrę w Kolonii – 500 lat. Albo chcemy mieć wartościową sztukę, albo zadowolimy się prymitywną „budą dla psa”. Język łaciński to piękny język, tylko trzeba go znać. Tworzą się nowe terminy, np. w medycynie. Kto znał pojęcie rezonansu magnetycznego jeszcze kilkadziesiąt lat temu? Nie było tego w ogóle. A dzisiaj wiadomo, skąd to słowo pochodzi.

Reklama

Łacina jest także językiem Kościoła...

...i nośnikiem piękna oraz bogactwa znaczeń. Kocham liturgię łacińską. Mówię nie tylko o Mszy św., ale w ogóle o brewiarzu, oficjach itd. Liturgia jest piękna, tylko trzeba znać język „do końca”. W każdym razie prawie „do końca”, bo języka człowiek musi się uczyć do śmierci. To jest cały klucz do sprawy. Wiele osób często powołuje się na Sobór Watykański II, a sobór ten w konstytucji Sacrosanctum Concilium (O Liturgii świętej) mówi wyraźnie, że językiem liturgii jest język łaciński, choć dopuszcza się też inne języki. Dopuszcza się, ale nie nakazuje. To jest dozwolone, lecz zasadniczym językiem jest język łaciński.

W jaki sposób najlepiej uczyć się łaciny?

Jeśli ktoś powie: dwa lata się uczyłem – to on w zasadzie nie ma pojęcia o języku, zna najwyżej niektóre wyrazy, i to też często niezupełnie. Całe lata trzeba czytać teksty, dużo różnych tekstów. Zaczynać od tekstów najdawniejszych, najprostszych, a potem przechodzić do tych trudniejszych. Teraz czytam dużo tekstów średniowiecznych, kościelnych, ale wychowałem się na tekstach Cycerona, Tacyta, Seneki i wielu innych. Z tego zaczerpnąłem fundament wiedzy. Potem to się nadbudowuje, ale nie może nic „wisieć w powietrzu”. Nie zaczyna się budowy od dachu, tylko od fundamentów. Jeśliby ktoś zaczynał naukę łaciny od łaciny średniowiecznej, to w ogóle nie będzie wiedział, o co chodzi. Będzie robił błąd za błędem.

Jakie korzyści daje człowiekowi XXI wieku znajomość łaciny?

Przeogromne. Wielu ludzi jednak tego nie widzi i nie docenia. Jeśli weźmiemy prasę, radio, telewizję – media, to co drugie, trzecie słowo jest pochodzenia łacińskiego albo greckiego. Uważam, że w ogóle władzy by nie było, bo jak np. prezydent mógłby rządzić bez sekretarza. Świadczy o tym choćby amerykański Secretary of State (sekretarz stanu) – przecież i jedno, i drugie słowo jest łacińskie. Oblicza się, że w języku polskim jest ok. 30% słów pochodzenia łacińskiego lub greckiego. W językach angielskim, niemieckim, nie mówiąc już o włoskim, francuskim czy hiszpańskim, jest podobnie.

Reklama

Oczywiście również w innych językach...

Zgadza się. Ponadto ogromna część twórczości kulturowej – jak architektura, malarstwo czy nawet inżynieria – ma swoje korzenie w łacinie lub grece. A skoro przechodzimy do kultury europejskiej, to przecież jej nośnikiem było chrześcijaństwo. Nie przyszło ono do nas od Irokezów czy od Papuasów z Nowej Gwinei, tylko dotarło z południa Europy, z Rzymu. Nasza kultura jest kulturą wybitnie chrześcijańską. Także rzymskie prawo, ale również prawo kanoniczne, różnego typu obyczajowość, a nawet zawody techniczne, wynalazki, nazwy najprostszych rzeczy, np. radio, audycja, uniwersytet, politechnika – to wszystko wywodzi się z łaciny lub greki.

Ludzie, którzy o tym mówią, nie zdają sobie jednak często sprawy z etymologii wypowiadanych słów...

Smucą mnie, powiem szczerze, sytuacje, kiedy np. inżynier mówi: „ja w swoich pracach przyjmuję optymalnie najlepsze rozwiązanie”. Świadczy to o tym, że on nie wie, co oznacza słowo „optymalnie”.

Czyli najlepsze z możliwych w danych warunkach... Przyjęło się powiedzenie, że łacina jest językiem martwym. Czy słusznie?

Niesłusznie. Trzeba rozdzielić dwie rzeczy. Łacina była i nadal jest językiem żywym chociażby ze względu na dziedziny takie jak medycyna, farmacja i prawo, gdzie ciągle pojawiają się nowe pojęcia i nowe działy tej wiedzy. Pamiętam, że w latach 60. XX wieku prawo miało 4 czy 5 działów, a teraz ma ich ponad 10. Kto wtedy słyszał o prawie celnym, dewizowym, ekologicznym! Tego w ogóle nie było, a pojawiło się w ostatnich dziesięcioleciach. A to wszystko dzieje się na gruncie prawa rzymskiego.

Reklama

Nasz dzisiejszy świat, nazywany światem cywilizowanym, jeśli odcina się od swoich korzeni, sam siebie zubaża?

Oczywiście, że tak. Kardynał Robert Sarah z Kamerunu, który kształcił się w Europie, w swojej książce Wieczór się zbliża i dzień już się chyli, na stronach 187 i kolejnych, pisze, że Europejczycy nie cenią swojej kultury, która opiera się na kulturze łacińskiej, i wypowiada się stanowczo za liturgią łacińską. Osoba, która wydawałoby się, że ma najmniej wspólnego z naszą kulturą, lepiej rozumie wartość kultury europejskiej, opartej na kulturze łacińskiej, niż sami Europejczycy. Dzisiaj media, które powinny być instrumentami informacji, są narzędziami dezinformacji na całym świecie. Jak coś jest białe, to powiedzą, że czarne, a potem to się powtarza.

A jaka jest historia języka łacińskiego? W której epoce miał on swój największy rozkwit?

To był okres od I wieku przed Chr. do II wieku po Chr. Najdawniejszy napis po łacinie, który zachował się na ozdobnej sprzączce, pochodzi z VII wieku przed Chr. Jest na niej napisane, po przetłumaczeniu na język polski: „Mariusz zrobił mnie w Rzymie dla Numeriusza” – czyli: Mariusz wykonał tę sprzączkę dla kolegi o imieniu Numeriusz. Sprzączka została znaleziona w Rzymie. Takich zabytków jest jednak bardzo mało, a znajdują się one w Muzeach Watykańskich. Jest także trochę późniejszej literatury, ale to już jest III – II wiek przed Chr. Słynne Prawo Dwunastu Tablic z 451 r. przed Chr. można częściowo zrekonstruować z późniejszych przekazów. Kiedy potem kształtowały inne dziedziny – szczególnie prawo, które rozwijało się wspaniale – to obrastały one w różne nowe sformułowania, terminy itd. Prawo rzymskie jest nie do przebicia.

Reklama

Co prawo zawdzięcza łacinie?

Zdecydowanie najwięcej, wszystkie najważniejsze terminy, takie jak: sprawa – causa, sędzia – iudex, wyrok – sententia itd. To są słowa, które funkcjonują również w języku współczesnym. Znajomość języka to znajomość języka w całym jego bogactwie. Egzamin np. to jest łaciński wyraz examen. Pierwsze znaczenie tego słowa to „rój pszczół”. Najbardziej popularne wyrazy, właśnie takie jak ratio, causa itd., mają bardzo wiele znaczeń. Trzeba językiem żyć, kochać go. Tak jest we wszystkim – jeśli się czegoś nie polubi, to się w tym nie odnajdzie. Najlepszy przykład to muzyka, malarstwo, rzeźba. Twórcy to ludzie, którzy kochają to, co robią.

Jaki był wpływ łaciny na filozofię i teologię?

Ogromny. Przykładowo słowo „Bóg” – Deus to jest bardzo stare łacińskie określenie. Jednym z głównych twórców pojęć chrześcijańskich był Tertulian, który żył mniej więcej w latach 160-220. Był to człowiek o trudnym charakterze, który skończył jako heretyk, ale jemu się przypisuje – i słusznie – utworzenie ok. 500 pojęć chrześcijańskich, łacińskich. Inne bardzo stare słowo to np. „sakrament”. Oznaczało przysięgę, którą żołnierz składał swojemu wodzowi, że go nie opuści. I tak to funkcjonowało do końca starożytności. Jeżeli żołnierz bez specjalnego zwolnienia z przysięgi opuścił wodza, to była dezercja. I to zostało w języku do dzisiaj.

Czy i retoryka czerpie dużo z łaciny?

Tak, ale to już późniejsze lata. Wielu pisarzy, np. św. Augustyn, korzystało stale z dorobku łaciny. Wtedy podstawową szkołą była szkoła starożytna, która jeszcze długo potem miała jakby swoje podstawowe stopnie. Pierwszym stopniem był ludus, co oznaczało szkołę, zabawę; tę zasadniczą, podstawową. Drugim stopniem szkoły, wyższym, była gramatyka, która oznaczała gimnazjum. A trzecim stopniem była właśnie szkoła retora. Tych szkół było mało i były drogie, ale gdy ktoś doszedł do tego stopnia, to już miał zapewniony byt i znaczenie. Oczywiście, mało było takich osób. Najważniejsi robili kariery, dochodzili do stanowisk i oni najlepiej pisali. Nie wszyscy spośród retorów byli wybitymi pisarzami, ale wybitni pisarze najczęściej byli retorami.

Reklama

Znaków łączności starożytności z łaciną nie musimy daleko szukać. Na klawiaturach naszych komputerów mamy przecież dzisiaj te same litery, które starożytni Rzymianie umieszczali na swoich świątyniach.

To prawda. Zasadniczo alfabet łaciński liczył 24 litery, ale potem dołączało się z greki dużo wyrazów. Kościół katolicki wtedy był jeden – przed 1054 r. Na Wschodzie była tradycja wschodnia i tam liturgia była grecka, a na Zachodzie – łacińska. One się tam w pewnym momencie spotykały, nakładały na siebie, były spory. To stanowiło też jeden z powodów rozłamu w 1054 r.

Czy z tekstów łacińskich możemy się uczyć także kodeksów etycznych, norm zachowań?

Jak najbardziej. Pozytywnymi i pożytecznymi tekstami są tu pisma Seneki. Jest ich dużo. Seneka był bardzo poczytny. Jeden z pisarzy chrześcijańskich powiedział nawet, że Seneka jest prawie nasz, czyli chrześcijański, bo w jego twórczości jest bardzo dużo elementów, które chrześcijaństwo zaakceptowało. Łacina nie tylko uczy, ale też wychowuje.

Jak łacina wpływała na kształt chrześcijańskiej Europy?

Nie był to jednolity proces. Najbardziej rozwijał się na zachodzie Europy, oddziaływał na terenach, gdzie kultura rzymska była najpowszechniejsza – Italia, potem Galia, dalej już na zachód – Frankowie, na południu – Hiszpania i Luzytania (dziś Portugalia). I potem Wschód. Ale już w IV wieku jeden z poetów bardzo narzekał, że wtedy, generalnie rzecz biorąc, kultura rzymska podupadała. Mieszała się z kulturami miejscowymi i przenikało do niej bardzo dużo wyrazów etnicznych. Czytam np. kapitularze Karola Wielkiego – są tam terminy i wyrazy wzięte z germańskiego, pewnie także z języków innych ludów. One już były niezrozumiałe dla Rzymian. Trzeba było być w tym środowisku, żeby wiedzieć, co oznaczają.

Zatem – nie tylko łacina wpływała na inne języki, ale także inne języki oddziaływały na łacinę...

Tak, zwłaszcza od V-VI wieku, choć daty nie mówią tu wszystkiego. Uważa się, że szerokim wejściem chrześcijaństwa do Europy był chrzest Franków, czyli króla Chlodwiga (496 r.). W 1996 r. papież Jan Paweł II odwiedził Francję, ponieważ przypadała wtedy rocznica tamtego chrztu. Papież wypowiedział wtedy słynne zdanie: „Francjo, co uczyniłaś ze swoim chrztem?”. Wówczas prezydent Francji Jacques Chirac powitał papieża, a następnie podkreślił, że Francja jest teraz krajem laickim. Sprawiło to wielką przykrość Ojcu Świętemu. Dam pewien przykład i zarazem przestrogę. Przecież podboje Karola Wielkiego sięgały aż wschodnich terenów Marchii Brandenburskiej. Tam były plemiona Obodrytów, Wieletów i jeszcze innych. One wszystkie zniknęły. Dlaczego? Bo nie chciały przyjąć chrześcijaństwa. W Gliwicach do dziś jest ulica Lutycka. Być może jest to jedyna pamiątka po tym plemieniu, która została do dzisiejszych czasów. Tam, gdzie usytuowane są Szczecin, Wolin, Uznam, Zielona Góra, żyły dzikie plemiona pogańskie, które cały czas ze sobą walczyły. Polska szczęśliwie, dzięki mądrej decyzji Mieszka I, znalazła się na mapach chrześcijańskiego świata. To są nasze korzenie. Dzięki nim możemy żyć oraz rozwijać się duchowo i materialnie.

Prof. Jerzy Wojtczak-Szyszkowski filolog klasyczny, latynista; przez 3 kadencje był kierownikiem Zakładu Literatur i Języków Klasycznych Instytutu Filologii Klasycznej UW. Napisał ponad 120 prac naukowych i popularnonaukowych. Jego teksty – tłumaczone i oryginalne – w języku łacińskim obejmują ponad 4 tys. stron. Komandor Orderu Świętego Grzegorza Wielkiego. Konfrater Zakonu św. Pawła Pierwszego Pustelnika. Przez 13 lat pełnił funkcję polskiego zwierzchnika Zakonu Rycerskiego Świętego Grobu Bożego w Jerozolimie, którego obecnie jest zwierzchnikiem honorowym.

2023-08-14 14:22

Ocena: +3 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Andrzej i Credo

Święty Andrzej apostoł to młodszy brat św. Piotra. To on pokazał Piotrowi Chrystusa. Jak wielu uczniów, oddał życie za Chrystusa. Św. Andrzej jest szczególnie czczony i kochany w Kościele wschodnim, jest patronem Kościoła prawosławnego. Ma także wielki mir w Kościele łacińskim, patronuje wielu instytucjom kościelnym, parafiom, kwestorom. Narosły wokół św. Andrzeja przeróżne legendy i zwyczaje, które często mają postać ludowych praktyk. Wiemy o tzw. andrzejkach, po których zawsze następuje Adwent z postem i wzmocnioną dyscypliną kościelną. W związku z tym zaczęto wymyślać różne rzeczy, żeby uczcić św. Andrzeja, ostatnią przed Adwentem zabawą i wesołą „wróżbą”. Zwyczaje te niejednokrotnie nawiązują jeszcze do czasów pogańskich i graniczą z zabobonem, dość groźnym dla człowieka. Niekiedy nawet poważni ludzie powołują się na zabobony, co powoduje jakieś rozchwianie mentalne w życiu społecznym i prowadzi donikąd. Wiemy jak wielkie kłopoty mają misjonarze na misjach, kiedy miejscowy czarownik odprawia jakieś gusła i ma w wiosce duże poparcie, ludzie korzystają z jego magicznych „usług”, a ignorują działania duchownego katolickiego. To niewłaściwe i groźne dla wiary. Czasem jest to tylko zwyczaj, rytuał zabawowy, ale mocno wpływa na świadomość danej społeczności. W wielu wypadkach nie można sobie z tym poradzić. Ale nie tylko w Afryce czy Ameryce Południowej jest taka podatność na tzw. czary i gusła, bo i w światłej Europie wiara w jakieś dziwne rzeczy dochodzi niejednokrotnie do głosu i odgrywa duże znaczenie.

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

2024-04-29 12:13

Materiały kurialne

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Odszedł do wieczności ks. kan. Zbigniew Nidecki, kapłan diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.

W piątek 26 kwietnia 2024 r., w 72. roku życia i 43. roku kapłaństwa, zakończył swoją ziemską pielgrzymkę śp. ks. kan. Zbigniew Nidecki, emerytowany kapłan naszej diecezji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję