Reklama
Powoli dobiega końca czas wielkanocny. Dziś niedziela Wniebowstąpienia Pańskiego, po niej – niedziela Zesłania Ducha Świętego i zaczynamy tzw. czas zwykły w Kościele. Choć nazywamy go zwykłym, to jednak każdorazowo po świętowaniu Zmartwychwstania Pańskiego musi się coś zmieniać w naszym życiu, coś musi „drgnąć” w naszej duchowości i religijności. Zapewne jesteśmy z zasady wierzący tak jak owi uczniowie zgromadzeni na górze, gdzie ukazał się Jezus przed swoim wniebowstąpieniem. Choć byli z Apostołami i pewnie wiele słyszeli, a nawet widzieli, to ich serca w żaden sposób nie pałały wiarą... To, niestety, także obraz wielu z nas, będących dziś uczestnikami Eucharystii. I choć może na sygnał dzwonka w czasie Liturgii przyklękamy na moment Przeistoczenia, gdy słyszymy słowa: „To jest moje Ciało”, „To jest moja Krew”, to nie próbujemy oczyma wiary i serca dostrzec obecnego Chrystusa. Musimy jednak, przynagleni głosem Kościoła, udać się do naszej duchowej Galilei, by tam Go zobaczyć. Wyjść z niskości naszej codzienności duchowej i udać się ku górze, którą z natury wybrał Pan na miejsce spotkania z nami. Momentem kulminacyjnym przełamania niewiary uczniów jest wypowiedziane przez Jezusa słowo. Słowo usłyszane musi wydać w nas owoc. Zwycięski Chrystus obdarowuje nas swoim zwycięstwem nad grzechem i śmiercią. Jasno pokazuje i wytycza nam cel. Nie możemy stać w miejscu, ale musimy ciągle iść, będąc świadkami i jednocześnie nauczycielami. Sprawdzianem skuteczności naszego posłannictwa jest pozyskiwanie nowych uczniów potwierdzonych udzielonym chrztem św. Autentyczność naszego posłannictwa przejawia się w Jezusie obecnym z nami aż do skończenia świata. I gdy pytamy, czym przede wszystkim powinien się zajmować Kościół, to odpowiedź jest banalnie prosta: powinien głosić Ewangelię. Gdy chodzi o miejsce i rolę Kościoła w naszym życiu, to jego zadaniem jest świadczyć o Zmartwychwstałym. I choć nie jest to łatwe w zamęcie współczesnego świata, który robi wszystko, by Kościół zagubił swą misję i posłannictwo – cel jest niezwykle przejrzysty.
Święty Paweł w Liście do Efezjan przypomina nam także o nieustannej pracy nad sobą. Wybór, powołanie, posłannictwo i autentyczność naszego przepowiadania muszą być ściśle zjednoczone z relacją do Jezusa Chrystusa. Tekst, który czytamy, jest właściwie modlitwą nad każdym z nas o dar ducha mądrości w głębszym poznaniu Chrystusa, abyśmy nigdy nie utracili nadziei, do której nas wzywa, do świętości, do której jesteśmy powołani.
Zakończeniem naszego dzisiejszego pochylenia się nad słowem Bożym jest wezwanie do wyczekiwania daru Ducha Świętego. Jego obecność zaspokoi głód naszej wiedzy i niepewność, zabierze obawy i strach przed niepewnością jutra. Przyszłość przestanie być wyczekiwana, gdy teraźniejszością zostanie wypełniona obecność Ducha Świętego. Jak w Ewangelii Ewangelista przypomina nam o potrzebie głoszenia Słowa, tak Dzieje Apostolskie mówią o byciu świadkami po całej ziemi. I choć Jezus wstępuje do nieba i uczniowie się w nie wpatrują, to mężowie w białych szatach niejako upominają Apostołów, by nie wpatrywać się w niebo, nie stać bezczynnie, lecz „wziąć się do roboty”, do ewangelizacji, a On, który wstępuje do nieba, tak samo przybędzie w czasie sobie właściwym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu