Choroba, nie tylko ta bardzo ciężka, która przykuwa do łóżka, zawsze łączy się z mniejszym lub większym cierpieniem i na różne sposoby ogranicza człowieka. Zwykle też, choć ludzie uczą się żyć z chorobą, cieszą się, gdy następuje powrót do zdrowia. Sam Jezus podczas swojego ziemskiego życia ze współczuciem pochylał się nad chorymi, nic więc dziwnego, że masowo przyprowadzano do niego chorych.
Już pierwsi chrześcijanie wierzyli, że w chorobie i cierpieniu warto oddać się miłosiernemu Bogu. Tak o tym pisał św. Jakub Apostoł: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5, 14-15).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie tylko w ciężkiej chorobie
Reklama
A jednak, gdy choroba pojawia się w życiu naszym lub bliskich nam osób, nie zawsze prosimy o sakrament namaszczenia. Dlaczego tak się dzieje? Powodów może być kilka. Na pewno wielu z nas wciąż błędnie utożsamia sakrament namaszczenia chorych z ostatnim namaszczeniem udzielanym umierającym. Zapominamy również, że sakrament namaszczenia chorych jest (obok sakramentów pokuty i Eucharystii) tym, który możemy przyjmować wielokrotnie. Poza tym bardzo często jesteśmy przekonani, że o ten sakrament można prosić tylko wtedy, kiedy choroba jest bardzo ciężka, albo gdy czeka nas poważna operacja. Myślimy, że kiedy nasz stan nie jest jeszcze naprawdę ciężki, to ksiądz odeśle nas z kwitkiem i odmówi udzielenia sakramentu. – Kapłan zdecydowanie nie powinien odmawiać udzielenia sakramentu namaszczenia chorych kierując się jedynie „ciężkością” choroby – podkreśla ks. Robert Patro, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego kurii diecezjalnej. – Co więcej, o sakrament prosić możemy również wtedy, kiedy nie wiemy jeszcze, na co chorujemy, ale czeka nas chociażby diagnostyka w szpitalu. Po prostu już czujemy, że coś się dzieje w organizmie, choć nie ma jeszcze postawionej diagnozy – wyjaśnia.
Trzeba zaufać
Do ufności w Bożą moc zachęca również bp Tadeusz Lityński. W ubiegłorocznym liście na Światowy Dzień Chorych napisał, że sakrament namaszczenia chorych może przyjąć nie tylko osoba chora lub w podeszłym wieku, czy czekająca na trudną operację. „Według Kodeksu Prawa Kanonicznego już samo niebezpieczeństwo uszczerbku na zdrowiu pozwala go przyjąć. Kiedy stan zdrowia na to pozwala, chory powinien najpierw skorzystać z sakramentu spowiedzi. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie może się wyspowiadać, wtedy taki chory może przyjąć sakrament namaszczenia i otrzymuje przebaczenie grzechów. Dlatego kapłan zawsze przed namaszczeniem powinien zachęcić chorego do żalu za grzechy, o ile jest przytomny i może to uczynić. Jeśli istnieje zagrożenie śmierci, kapłan udziela także odpustu zupełnego. Jest to ogromna łaska! Jeśli chory może przyjąć Komunię św., zaleca się, aby przyjął ten pokarm na życie wieczne” – podkreślił w liście pasterz diecezji.
Jak to działa?
Reklama
Z drugiej strony okazuje się, że wciąż wzrasta świadomość ludzi wierzących i że w ostatnim czasie zwiększyła się ilość udzielania sakramentu namaszczenia chorych. – Widzę to po swojej praktyce duszpasterskiej – mówi ks. Patro. – Wydaje mi się, że jest to spowodowane pewną głębszą świadomością, że jeżeli chorujemy, to potrzebujemy wsparcia łaski Bożej. Ludzie przychodzą i proszą o to nie tylko wtedy, gdy chodzimy w pierwsze piątki miesiąca do chorych. To naprawdę widać, że my jako ludzie wiary wierzymy też w moc tego sakramentu. Przez ten sakrament Opatrzność Boża chce nas podnieść na duchu, podnieść nasze ciało, nasze emocje, umocnić całe nasze życie, a także w wielu przypadkach uzdrowić duchowo i fizycznie.
Ważna jest na pewno świadomość, czemu ma służyć ten sakrament. Przede wszystkim otwiera on chorego na działanie Ducha Świętego, który przynosi umocnienie zarówno do walki z chorobą, jak i do przyjęcia woli Bożej. Kolejnym owocem może być ulga w cierpieniu. Może dokonać się również uzdrowienie fizyczne, choć nie zawsze tak się dzieje. Cierpienie jest Bożą tajemnicą i jeśli po przyjęciu sakramentu nie nastąpiło fizyczne uzdrowienie, nie znaczy to, że sakrament nie „zadziałał”, albo został niewłaściwie udzielony.
Na różnych płaszczyznach
– Wskazanie księdza biskupa, by korzystać z tego sakramentu nie tylko w ciężkich przypadkach, uważam za bardzo dobre – zauważa ks. Robert Patro. – Dzisiaj człowiek może chorować na wielu płaszczyznach. Chore nie musi być tylko nasze ciało. Mamy chore emocje, uczucia, relacje. Nękają nas choroby związane ze smutkiem duszy, które nazywamy depresją. Inne schorzenia są związane z samotnością, izolacją i takich przypadków jest naprawdę dużo. One realnie istnieją, nie możemy ich bagatelizować. I ludzie się ratują, nie tylko przez terapię, co jest na pewno ważne, ale również przez wsparcie duchowe – wyjaśnia kapłan.
Sakramentu namaszczenia chorych może udzielić wyłącznie ksiądz. Z pewnością łatwiej o to poprosić, gdy osoba chora jest odwiedzana regularnie, przy okazji comiesięcznej duszpasterskiej wizyty. Jak jednak „umówić się”, gdy po prostu czujemy, że coś jest z naszym zdrowiem nie w porządku? – Można po prostu przyjść – mówi ks. Robert. – W mojej praktyce duszpasterskiej wygląda to tak, że ktoś przychodzi np. przed Mszą św. i prosi o sakrament. Sprawdzam wtedy tylko, czy zdążymy przed Eucharystią, czy już po. Idziemy do kościoła, jest modlitwa, udzielam sakramentu. Naprawdę nie potrzeba jakiegoś specjalnego umawiania się. Zresztą, przecież kiedy sytuacja jest dramatyczna, bo ktoś umiera, to ksiądz od razu idzie, nie czeka, nie potrzebuje się szczególnie przygotowywać.
Poproś o modlitwę
Podsumowując, nie trzeba się bać prosić o sakrament namaszczenia chorych. – Zdecydowanie zachęcam każdego, kto zmaga się z jakąkolwiek chorobą, by podszedł do swoich duszpasterzy i poproił o sakrament, o modlitwę – mówi ks. Patro. – W ogóle myślę, że zbyt mało prosimy o modlitwę za nas. A wtedy przecież Bóg do nas przychodzi, żeby nas ukochać. Ja przychodzę ze swoją niedyspozycją, dysfunkcją, która się teraz objawiła, obojętnie czy chodzi o ciało, o duszę, czy o emocje. Prosząc o modlitwę, mówię Panu Bogu: Kochaj mnie, przyszedłem do Ciebie – dodaje duszpasterz.