Reklama

Zdrowie

Jak nie dać się jesiennej chandrze?

Problem tkwi nie w braku światła słonecznego i elektrycznego, lecz w niedostatku Światła, a ściślej mówiąc – braku naszej otwartości na nie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W klimat rozważań niech nas wprowadzi Edward Stachura i jego Piosenka dla robotnika rannej zmiany: „Godzinna słynna piąta pięć/ Naciska budzik dźwiga się/ Do kuchni drogę zna na pamięć/ Prowadzą go tam nogi same/ Pod kran pakuje śpiący łeb/ Przez chwilę jeszcze śpi jak w łóżku/ Dopóki nie posłyszy plusku/ I wtedy wreszcie budzi się!”.

Oj, jak bolesna jest taka pobudka! Na zewnątrz ciemno, gwiżdże wiatr, krople deszczu tłuką o szyby, a łóżko takie ciepłe, takie rozkosznie miękkie... Tymczasem za chwilę trzeba będzie wyjść i zanurzyć się w tę ciemność, pluchę, wilgoć, mgłę. Brrrr!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jesienne szarugi – jak z wami żyć, by nie popaść w spleen, chandrę, dołek, deprechę, zmułę, weltszmerc, smętek, melancholię, beznadzieję, drętwotę, tęsknicę? No jak?!

Mydło i powidło, czyli... kolekcjonerstwo

Odpowiedź, której udzieli nam pierwszy lepszy człowiek obdarzony zdrowym rozsądkiem jest bardzo prosta: zajmij się czymś, co da ci poczucie sensu, sprawi przyjemność, wypełni czas. Uporządkuj albumy z fotografiami, a przy okazji wyjaśnij dzieciom lub wnukom, kto jest kto, lub przywołaj z żoną/mężem wspomnienia z dawnych lat. Wróć do zaniedbanych pasji: zajrzyj do dawno nieotwieranych klaserów ze znaczkami pocztowymi, odkurz i wypoleruj na błysk kolekcję minerałów, przywróć do łask gramofon i zgromadzone przed laty płyty winylowe (właśnie trwa winylowy renesans i możesz bez trudu dorzucić coś do zbiorów).

Cooltura i sztuka

Reklama

Zauważ, że masz w domu rozkosznie wygodny fotel, który aż się prosi, by w nim zasiąść i przeczytać wreszcie książkę, na którą „od wieków” nie masz czasu. Zanim jednak zapadniesz się w niego wieczorem, nie zapomnij „dla zdrowotności” zaparzyć herbatki, np. z pomarańczą, imbirem, goździkami i cynamonem. Zaplanuj cykl wieczorów filmowych z jakąś myślą przewodnią (z żoną swego czasu urządziliśmy sobie np. przegląd filmów z Leonardem DiCaprio) albo po prostu idź do kina i sprawdź, czy tegoroczne Złote Lwy podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni trafiły w godne ręce. A kiedy byłeś w muzeum? Może nawet nie wiesz, że placówki te od pewnego czasu oferują coś więcej niż tylko kapcie filcowe, nudną narrację przewodnika i napomnienia typu: „proszę nie dotykać eksponatów”? Warto nadrobić zaległości, przeprowadzić internetowy rekonesans, zarezerwować bilety i wybrać się na wycieczkę – rzucam na chybił trafił – do Warszawy (Muzeum Powstania Warszawskiego), Gdańska (Muzeum II Wojny Światowej), Będomina (Muzeum Hymnu Narodowego), Markowej (Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej) czy Bydgoszczy (Muzeum Mydła i Historii Brudu). Nie dość, że dowiesz się czegoś nowego, to jeszcze ubogacisz lodówkę magnesem z kolejnego miasta. A może by tak zwiedzić jakiś pałac lub zamek? Łańcut, Książ, Rogalin, Kórnik, Baranów Sandomierski czy Moszna wprost nie mogą się doczekać, aby zachwycić cię bogactwem architektury, wystrojem wnętrz i świadectwem życia minionych pokoleń.

Złote rączki – do dzieła!

Długie jesienne popołudnia i wieczory to najlepszy czas na wykonanie zaległych domowych prac i napraw. Można uporządkować zagraconą piwnicę, naoliwić skrzypiące drzwi, połatać podarte spodnie i koszule, podkleić filcem krzesła, żeby nie rysowały podłogi, a nawet sprawdzić, czy lampki na choinkę na pewno działają, co oszczędzi sporo niepotrzebnego stresu w wigilijny wieczór. Można też zamienić kuchnię w domowe laboratorium, wypróbować nowe przepisy i przyrządzić smakołyki, po których konieczne staną się – w kontekście wskazań na wadze – sportowe treningi.

W zdrowym ciele...

Reklama

No właśnie. Jesień, nawet ta późna, to idealny moment, aby na przekór wszystkiemu zejść z kanapy i ruszyć w plener. Regularne spacery, nordic walking, truchtanie czy bieganie (najlepiej w pobliskim parku lub lesie) zagwarantują niezbędny łyk świeżego powietrza, a przy tym zapewnią „tabletkę” zdrowia w postaci 3 x 30 x 130 (wysiłek trzy razy w tygodniu, trwający minimum 30 minut, doprowadzający tętno do 130 uderzeń na minutę). Basen raz w tygodniu dobrze zrobi kręgosłupowi wygiętemu w kabłąk przy komputerze. Dla tych, którzy lubią się porządnie zmęczyć – piłka nożna lub siatkówka na hali. Rewelacyjnym pomysłem może się też okazać kurs tańca, gdzie wysiłek fizyczny łączy się z okazją do wspólnego wychodzenia na randki małżeńskie. A jeśli ktoś potrzebuje bardziej ekstremalnych wrażeń, to może zorganizować wypad na ściankę wspinaczkową lub... kajak.

...zdrowy duch

Powyższe podpowiedzi, bazujące na zdrowym rozsądku, nie wnoszą nic odkrywczego. Gdyby tylko takie dobre rady wystarczały, od jesiennego popadania w psychiczne dołki wolni byliby wszyscy kolekcjonerzy, melomani, biegacze, bibliofile i majsterkowicze, a przecież tak nie jest. Dlaczego?

Moim zdaniem, problem tkwi nie w braku światła słonecznego i elektrycznego (oby nadciągający kryzys energetyczny nie przypomniał nam wkrótce, co to jest „dwudziesty stopień zasilania”), lecz w niedostatku Światła, a ściślej mówiąc – braku naszej otwartości na nie. Aby uodpornić się na życiowe szarugi – nie tylko te jesienne – trzeba zdecydowanie czegoś więcej niż ciekawe hobby, wyjście do kina, teatru lub opery czy mozolny trening. Ludzkiej natury nie da się oszukać, zaspokoić namiastkami – do syta może ją nakarmić wyłącznie sam Bóg.

Nie ma jak dobry Przyjaciel

Jeśli pozostajemy w przyjaźni z Chrystusem, jeśli wierzymy w Jego obecność w naszym życiu, wszelkie zawirowania życiowe (nie mówiąc już o jesiennych zawirowaniach pogodowych) nabierają zupełnie innego sensu, tracą swoją destrukcyjną moc. Co z tego, że – dosłownie lub w przenośni – z nieba leje, że wiatr smaga boleśnie twarz, jeśli mam w sobie pewność, że Bóg mnie kocha, że jestem przez Niego chciany, że obdarzył mnie godnością, której nikt i nic nie jest w stanie naruszyć ani zniszczyć?

Dlatego też na czele wszystkich rad, które miałyby złagodzić jesienne rozterki, zdecydowanie postawiłbym tę: bądź blisko Boga. Uchwyć się Go ze wszystkich sił. Zawrzyj z Nim przyjaźń. Rozmawiaj z Nim; mów Mu o wszystkim, co dla Ciebie ważne, i wsłuchuj się w to, co On mówi do Ciebie. Trwaj w łasce uświęcającej, spowiadaj się regularnie, przyjmuj Komunię św., czytaj i rozważaj słowo Boże.

Żyj dla innych

Od spotkania z Bogiem, który jest Miłością, już tylko krok do kochania ludzi, którzy są wokół nas. Niech jesień stanie się czasem małżeńskiego i rodzicielskiego remanentu. A nuż wystarczą szczera rozmowa, częstszy niż zwykle uśmiech, więcej pogody ducha, życzliwości, zrozumienia, a mniej narzekania – i wokół nas zaczną się dziać cuda? A idąc dalej – może w ten sam sposób naprawią się rozmaite „dąsy” i „zgryzy” w pracy, w sąsiedztwie? Można też zaangażować się w jakiś wolontariat, w prace parafialnego zespołu Caritas lub w doroczną edycję Szlachetnej Paczki, która już niedługo – w listopadzie zmierzać będzie właśnie ku swemu finałowi. „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35). Może właśnie teraz przyszedł czas na taki duchowy przewrót kopernikański?

2022-10-18 13:27

Oceń: +12 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jesienna „deprecha”

Jesienią spada motywacja do działania, część osób ma gorszy humor, problemy ze snem, brakuje im cierpliwości i nie mogą się skupić na zadaniach.

Wiele osób obawia się okresu jesienno-zimowego. Czują się znacznie gorzej o tej porze roku niż latem, przede wszystkim w sferze psychiki. Jesienią spada motywacja do działania, część osób ma gorszy humor, problemy ze snem (krótki sen albo wręcz przeciwnie – nieustanną chęć na spanie), brakuje im cierpliwości i nie mogą się skupić na zadaniach, niektórzy mają ogromną chęć na niezdrowe jedzenie, w tym słodycze, produkty zawierające tłuszcze trans (chipsy, popcorn, frytki itp.). Nie chce się nam nigdzie wychodzić z domu, warunki pogodowe za oknem nie sprzyjają aktywności fizycznej na zewnątrz, jest ciemno i zimno. Znacznie więcej czasu spędzamy więc przed ekranami smartfonów, tabletów, komputerów i telewizorów, a po tym czujemy się jeszcze gorzej. Jesteśmy bowiem zmęczeni, sfrustrowani, przebodźcowani, niecierpliwi, marudni i coraz częściej także agresywni.
CZYTAJ DALEJ

Wspomnienie męczeństwa Pierwszych Męczenników Polskich

Niedziela szczecińsko-kamieńska 24/2003

[ TEMATY ]

święty

męczennicy

Albertus teolog/pl.wikipedia.org

W 1001 r. przebywał w Pereum cesarski krewny Bruno z Kwerfurtu. Pełen zapału, żył Bruno myślą o pracy misyjnej w Polsce i jej krajach ościennych, o czym musiała być mowa w czasie niedawnej wizyty cesarza u Bolesława Chrobrego. Niewątpliwie Bruno skłonił św. Romualda, który myśl misyjną podejmował kilkakrotnie w życiu, do wysłania na północ małej ekipy misjonarskiej. Wybrani zostali do niej Benedykt i Jan, cesarz zaś wyposażył ich w księgi i naczynia liturgiczne, może także w inne środki na drogę. Gdy w początkach 1002 r. przybyli do Polski, na dworze Bolesława Chrobrego zdziwienia nie wywołali, bo rzecz omówiona musiała być już wcześniej, być może w czasie zjazdu gnieźnieńskiego. Jakkolwiek by było, książę dał im miejsce na erem, a zapewne i środki utrzymania oraz jakieś świadczenia w naturze. Spierano się później, gdzie to miejsce było, ale dziś przyjmuje się powszechnie, iż osiedlili się na terenie obecnego Wojciechowa pod Międzyrzeczem. Na to wskazywałaby analiza nielicznych źródeł pisanych. Tam to nowo przybyli mnisi-pustelnicy podjęli swój zwyczajny tryb życia, dzielony pomiędzy pracę, modlitwę i studium. Ponieważ przybyli do Polski w celach misyjnych, rozpoczęli także przygotowania do tej akcji, przede wszystkim zaś zaczęli przyjmować do swego nielicznego grona młodzieńców z kraju, do którego przybyli. Na początku zjawiło się kilku: Izaak, Mateusz i Barnaba. Dwaj pierwsi byli rodzonymi braćmi, a pochodzić musieli z rodziny dobrze już schrystianizowanej, skoro także dwie ich siostry zostały mniszkami. Niektórzy przypuszczają, że wywodzili się z jakiegoś możnego rodu, albo nawet ze środowiska dworskiego, nic jednak dokładniejszego na ten temat nie wiemy. W obejściu klasztornym była również jakaś służba dodana im przez księcia, zapewne jakiś włodarz, samą jednak społeczność eremicką uzupełniał młody chłopiec Krystyn (Chrystian), pochodzący z tej okolicy. Pełnił obowiązki kucharza, może nawet był bratem-laikiem, w każdym razie był serdecznie oddany sprawie, której służył. W świecie tymczasem dokonały się niemałe zmiany. Ze śmiercią Ottona III (1002 r.) inny obrót przybrały nie tylko sprawy polityczne; zahamowaniu ulec musiała także realizacja planów misyjnych. Bruno, którego eremici spodziewali się w związku z tymi planami, nie przybywał, Bolesław Chrobry wyprawił się do Pragi, między nim a nowym cesarzem narastał konflikt. W takim stanie rzeczy Benedykt postanowił pojechać po instrukcje do Rzymu, ale w Pradze Chrobry zawrócił go z drogi i zezwolił tylko na to, aby do Włoch wysłać Barnabę. Wrócił wtedy Benedykt do eremu, a pieniądze (10 funtów srebra), które książę wręczył mu uprzednio, chcąc go użyć do spełnienia misji politycznej, oddał do książęcej kasy. Z początkiem listopada 1003 r. eremici spodziewali się powrotu Barnaby, a wraz z nim wieści, a może nawet decyzji co do podjęcia zamierzonych prac misyjnych. Tymczasem wysłannik nie wracał i oczekiwania się przeciągały. 10 listopada 1003 r., przed północą, podchmieleni chłopi, bodaj z samym włodarzem książęcym na czele, dokonali na nich rabunkowego napadu, spodziewając się znaleźć u ubogich eremitów darowane im przez księcia srebro. Jan, Benedykt, Izaak, Mateusz i Krystyn zginęli od miecza 11 listopada 1003 r. Papież Jan XVIII, któremu ocalały Barnaba w jakiś czas później zdał sprawę z wszystkiego, kanonizował ich niejako viva voce: "bez wahania kazał ich zaliczyć w poczet świętych męczenników i cześć im oddawać".
CZYTAJ DALEJ

Wkrótce zebranie Episkopatu, poprzedzone rekolekcjami dla biskupów. Kto je poprowadzi?

2025-11-12 19:03

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

rekolekcje dla biskupów

Być prorokiem nadziei

Karol Porwich/Niedziela

Pod hasłem „Być prorokiem nadziei” w dniach 19-22 listopada odbędą się na Jasnej Górze doroczne rekolekcje biskupów. Poprowadzi je ks. dr Jan Jędraszek SAC, filozof, rekolekcjonista i spowiednik z Domu Rekolekcyjnego Księży Pallotynów w Otwocku.

Tegoroczny rekolekcjonista biskupów, ks. dr Jan Jędraszek SAC, przez 18 lat wykładał filozofię w Wyższym Seminarium Duchownym Księży Pallotynów w Ołtarzewie, a w latach 2005-2008 był radcą prowincjalnym w Zarządzie Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie. Wcześniej, w 2000 r., uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie filozofii klasycznej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję