Trumna i stroje piłkarskie
Reklama
W kościele w Ostrówku dzieci nigdy się nie nudzą. Do świątyni idą bardzo chętnie, ciekawe, co ksiądz nowego wymyśli. A pomysłów duszpasterskich proboszczowi nie brakuje. W ostatnie Święta
Wielkanocne wypożyczył rzymskie stroje do inscenizacji przy grobie Pana Jezusa. Dzieci ubrane w te stroje trzymały straż przy grobie. Chętnych było tak wielu, że trzeba było zastosować restrykcyjne
limity czasowe. Z kolei w Wielkim Poście każde dziecko, które podjęło jakieś postanowienie, otrzymywało cebulkę kwiatu. Następnie hodowało kwiat w domu i kiedy ten już pięknie urósł,
przynosiło go z powrotem do kościoła. Wielką radością dla dzieci było morze kwiatów przy ołtarzu.
Innym razem ksiądz proboszcz przyniósł do kościoła... trumnę. Potem wrzucił do niej pudełko papierosów i zrobił im pogrzeb. Udając wielce zrozpaczonego pożegnał na zawsze papierosy. - To nie
są wcale jakieś niezwykłe pomysły, raczej drobiazgi, ale właśnie takich drobiazgów dzieci potrzebują - mówi ks. Kowalski.
Bardzo dużo jest w Ostrówku ministrantów. Proboszcz od czasu do czasu gra z nimi w piłkę nożną i często zabiera na mecze piłkarskie na Legii. Nic dziwnego, jest w końcu zagorzałym
kibicem tego klubu i członkiem reprezentacji piłkarskiej księży. Nie ukrywa, że zainteresowanie piłką bardzo pomaga w kontakcie z ministrantami, których jest już tak dużo, że nie mieszczą
się przy ołtarzu. - Kiedyś miałem trochę pamiątek klubowych, kilka koszulek znanych zawodników - wspomina ks. Bogusław. - Rozdałem to od razu ministrantom. Dla takiego chłopaka posiadanie koszulki gracza
"Legii" czy piłki z podpisami zawodników to szczyt marzeń, a dla mnie... ja już stary chłop jestem. Innym razem sam uszyłem dla nich piłkarskie stroje. Jedna z matek mówiła mi potem, że
syn nie mógł całą noc spać, tak był przejęty tym, że następnego dnia dostanie strój piłkarski.
Gadżety piłkarskie ks. Kowalski zabiera również ze sobą, kiedy wyjeżdża głosić dzieciom rekolekcje. Wtedy pamiątki klubowe służą jako nagrody w rozmaitych konkursach. - Pytam także, kto
jest kibicem "Legii", a kto "Polonii". A wiadomo, że kibice obu klubów, mówiąc delikatnie, nie darzą się sympatią. Zapraszam więc kibica "Legii" i kibica "Polonii" do siebie i wręczam
każdemu szalik wrogiego klubu. Potem związuję oba szaliki. Cały kościół śpiewa wtedy: "Przykazanie nowe daję wam, byście się wzajemnie miłowali" - opowiada ks. Kowalski.
Rodzinny różaniec
Reklama
Również do kościoła św. Józefa na Kole dzieci przychodzą chętnie. I chyba również tutaj decyduje osoba charyzmatycznego proboszcza. Ks. prał. Jan Sikorski nie ustaje w wymyślaniu wciąż nowych
inicjatyw duszpasterskich. - Dzieci są piękne, im młodsze, tym bliższe aktu stwórczego Boga, nie skażone jeszcze złem świata i trudno się nimi nie zachwycać - mówi.
Na Kole dzieci, szczególnie w święta, mają różne atrakcje. W Niedzielę Palmową w procesji bierze udział osiołek, na którym najmłodsi mogą sobie pojeździć. Odbywa się też konkurs na
najpiękniejszą i największą palmę. W Niedzielę Zmartwychwstania każde dziecko otrzymuje natomiast małego kurczaczka, którego potem składa w koszyczku na ołtarzu. Z kurczaczkami ksiądz
przeprowadza wywiad.
Przez cały rok odbywają się spotkania duszpasterskie z dziećmi, które mają okazję rozwijać przy parafii swoje zainteresowania. Organizowane są aukcje prac plastycznych dzieci, konkursy, przedstawienia,
wakacyjne wyjazdy. Dzieci uczestniczą regularnie w nabożeństwach okresowych. W domach, wraz z rodzinami, odmawiają wspólnie Różaniec. - Traktujemy dzieci jako pełnowartościowych parafian
- podkreśla ks. Sikorski.
Na ten aspekt zwraca uwagę również ks. Tadeusz Polak, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego i św. Faustyny na Żytniej. - Wszystkich parafian należy traktować równo - mówi. - Korczak powtarzał
często, że nie ma dziecka, jest człowiek. W duszpasterstwie dziecięcym nie można upraszczać czy infantylizować. Dzieci błyskawicznie wyczują, że nie są traktowane poważnie.
Dlatego ks. Polak bardzo oszczędnie używa tzw. gadżetów. - One mogą być, ale raczej w katechezie, a nie w liturgii. Nie ma u mnie także specjalnej Mszy dla dzieci. Jest po prostu
Msza rodzinna. Dzieci uczestniczą w niej wspólnie z rodzicami, stojąc z nimi, a nie osobno, przy ołtarzu. Mszę i homilię adresuję do wszystkich. Dzięki temu rodzice usłyszą to,
co mówię do dzieci, a dzieci to, co mówię do dorosłych - mówi ks. Polak. Dodaje, że dzieci oczekują od księdza nie infantylnych czy sztucznych zachowań, ale pragną, aby był autentyczny i głosił
prawdę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pieniądze nie na głupstwa
- Jaki powinien być ksiądz? - zapytał kiedyś dzieci ks. Kowalski. Padły bardzo różne odpowiedzi: pobożny, mądry, sprawiedliwy, dobry... A jedno dziecko powiedziało: żeby nie wydawał pieniędzy na
głupstwa.
- Od dzieci ciągle się czegoś uczę. Jestem wsłuchany w to, co mówią - twierdzi o. Tomasz Alexiewicz, dominikanin z klasztoru na Służewiu. Od kilku lat odprawia tam regularnie cieszące się
ogromną popularnością Msze dla dzieci. Podczas homilii wykorzystuje swoje talenty aktorskie. Zawsze główną bohaterką homilii jest pacynka kaczka - dziwaczka, która, ponieważ jest głupia, może zadawać
głupie pytania. Dzięki temu trudne sprawy wyjaśniane są dzieciom w bardzo prosty, przystępny i komiczny sposób. - Krótko, głupio i serdecznie - to jest mój pomysł na duszpasterstwo dziecięce
- wyjaśnia o. Alexiewicz.
Salezjańskie oratorium
Propozycją systematycznego działania na polu wychowawczo-duszpasterskim dzieci jest oratorium parafialne. Dzieło oratorium rozwinął w XIX w. we Włoszech św. Jan Bosko, nadając mu charakter ośrodka duszpasterskiego dla młodzieży. Oratorium przy Bazylice Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kawęczyńskiej istnieje już od 1932 r., odkąd przybyli tu salezjanie. - W zajęciach naszego oratorium uczestniczy już ponad 450 dzieci. Każdego dnia oczekują na nich nauczyciele, wychowawcy i animatorzy. Dzieci odrabiają lekcje, uczą się i bawią. Jest też wspólna modlitwa z salezjańskim "słówkiem", czyli dobrą myślą dla każdego. Codziennie przewidziany jest również posiłek.Oratorium czynne jest codziennie od 15.00 do 21.00 - informuje ks. Dariusz Husak SDB, kierownik oratorium.
Sami nie chodzą, dzieci nie puszczają
Pomimo tak różnorodnych działań właściwie wszyscy księża podkreślają, że frekwencja dzieci w kościele jest zbyt mała. - Jest to związane z weekendem. Bardzo dużo rodzin wtedy wyjeżdża. Niektóre
dzieci mówią natomiast, że nie przychodzą do kościoła, bo rodzice nie idą - wyjaśnia ks. Lucjan Łada MIC, proboszcz parafii Matki Bożej z Lourdes przy ul. Wileńskiej. Wtóruje mu ks. Sikorski: - Wiele
rodzin po prostu lekceważy sobie wiarę i nie praktykuje. Wiadomo, że cierpią na tym dzieci.
Z kolei u ks. Kowalskiego w Ostrówku są dzieci, które chciałyby bardzo przychodzić do kościoła, ale nie mogą, bo rodzice ich nie puszczają. - Kiedyś na kolędzie dziecko rozpłakało się, prosząc,
abym przekonał jego mamę, żeby pozwoliła mu przychodzić do kościoła. Tymczasem rodzice dzieci nie puszczają, bo sami nie chodzą - mówi ks. Kowalski.
Jak więc temu zaradzić? - Szansą na zakorzenienie na nowo rodziny przy parafii jest dobrze przeprowadzona katecheza przed chrztem oraz przed I Komunią - twierdzi ks. Polak. Podobnego zdania jest
ks. Sikorski. W jego parafii aż 2 lata trwa przygotowanie rodziców do I Komunii Świętej dzieci. Są nawet indeksy i egzaminy. Proboszcz skrupulatnie przestrzega obecności a rodzice
zasadniczo się nie buntują. Twierdzą nawet, że te spotkania są im bardzo potrzebne. Spotkania formacyjne mają również rodzice dzieci obchodzących rocznicę I Komunii św. i przygotowujących się
do bierzmowania.