Samoa, Bora-Bora, Wyspy Cooka, Vanuatu, Nowa Zelandia... Dla wielu to nazwy miejsc, które często trudno nawet zlokalizować na mapie, a o których odwiedzeniu mogą tylko pomarzyć. Tomasz Gorazdowski też kiedyś tylko o nich marzył. Gdy pojechał, a potem opisał, doszedł do wniosku, że niełatwo tam wrócić, bo... w ogóle niełatwo się tam dostać. „Koniec świata. Jakie to pociągające. Może dlatego, że na koniec świata nie można wpaść ot, tak sobie, przy okazji czegoś innego” – pisze. Podtytuł książki mówi o niej prawie wszystko. W opisach i na zdjęciach otrzymujemy zapierającą dech przyrodę Nowej Zelandii, bajeczne tropikalne plaże wysp Pacyfiku i szczerze uśmiechnięte twarze ich mieszkańców. Za dużo w opisach wskazówek: co i za ile kupić, jaki autobus wybrać, ile jest kilometrów z A do Z, a w ogóle niepotrzebne są polityczne wtręty, które ujawniają, po której stronie autor ma serce. Tytułowa obietnica to zobowiązanie do dbania o zachowanie Nowej Zelandii w takiej kondycji, aby mogły się nią nacieszyć również przyszłe pokolenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu