Reklama

Wiadomości

Jak upokorzyć cara?

440 lat temu zakończyła się wojna z Moskwą, która zaważyła na losach tej części Europy.

Niedziela Ogólnopolska 12/2022, str. 42-43

[ TEMATY ]

historia

pl.wikipedia.org

Jan Matejko, Stefan Batory pod Pskowem

Jan Matejko,
Stefan
Batory pod
Pskowem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bodaj żaden z europejskich władców XVI wieku nie miał tak potężnej armii jak Iwan IV Groźny. Sprawne wojsko w połączeniu z wygórowanymi ambicjami cara i jego skłonnościami do tyranii, to mieszanka wybuchowa. Iwan, który pragnął uczynić z Moskwy imperium na wzór Bizancjum i Rzymu, już w 1558 r. zwrócił swój wzrok w kierunku Inflant. Tamtejsze porty dawały ich posiadaczowi strategiczną przewagę we wpływaniu na wydarzenia w basenie Morza Bałtyckiego, stanowiły więc łakomy kąsek dla władcy Moskwy.

Groźny atakuje

W lipcu 1577 r. główne wojska moskiewskie dowodzone przez samego Iwana Groźnego wtargnęły na polskie Inflanty. Car doskonale wybrał moment inwazji. Gdy Polska była pochłonięta wojną ze zbuntowanym Gdańskiem, carska armia z łatwością zajmowała kolejne miasta Inflant. W rękach polsko-litewskich pozostała Ryga. Mieszkańcy tego miasta słali alarmistyczne apele do gdańszczan, by ci przerwali spór z królem elektem Stefanem Batorym i tym samym pozwolili mu udać się z odsieczą na Inflanty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Brzemienne konsekwencje

Ruszyły przygotowania do wojny. Król potrzebował na nią pieniędzy, lecz skarbiec świecił pustkami. Szlachta niechętnie sięgała do swojej sakiewki, toteż Batory na wyprawę inflancką przeznaczył kontrybucje ściągnięte z Gdańska, a brakującą sumę uzyskał od Jerzego Fryderyka Hohenzollerna. Przebiegły Hohenzollern wyłożył pieniądze w zamian za zgodę na opiekę nad chorym psychicznie księciem Prus Albrechtem Fryderykiem. Decyzja ta okazała się brzemienna w skutkach – dała podstawę do połączenia się Brandenburgii z Prusami, a z czasem do powstania silnego państwa pruskiego, zajadłego wroga Rzeczypospolitej. Jednocześnie Batory przeprowadził głęboką reformę wojska, z której korzystali jego następcy. Królowi potrzebna była piechota, bez której nie mógł odzyskiwać inflanckich twierdz, zajętych przez Rosjan.

Więcej piechoty

Batory mógł liczyć na zaprawionych w bojach siedmiogrodzkich hajduków oraz na powołaną przez siebie piechotę wybraniecką. Siły te nadal były niewystarczające, więc król począł szukać dzielnych żołnierzy na Zaporożu. Już Zygmunt August podjął działania, aby kozaków zaporoskich użyć przeciwko Moskwie, ale z jego ambitnych planów nie wyszło wiele. Po serii narad z kozackimi dowódcami Batory stworzył rejestr bitnej piechoty kozackiej – 500-600 osób. Odtąd na stałe w armii polsko-litewskiej mieli służyć zaporoscy wojacy.

Reklama

Kozacka dusza

Kozacy tworzyli związek o charakterze wojskowym i wieloetnicznym substracie, w którym dominował pierwiastek ruski. Grupowali się na różnych terenach, ale przez stulecia dominowały dwie ich formacje militarne: wojsko zaporoskie i wojsko dońskie. To pierwsze związane było z Rzecząpospolitą Obojga Narodów i odcisnęło wyraźne piętno w historii. Do dziś Ukraińcy swoje pochodzenie wywodzą od Rusi Kijowskiej i właśnie Kozaczyzny. Kozakiem nazywano wolnego człowieka, awanturnika i poszukiwacza przygód, który przemierzał stepy. Pierwsze wzmianki o nich pojawiły się w Kronice polskiej Marcina Bielskiego. Już w połowie XVI wieku Kozacy służyli w nadwornych chorągwiach książęcych, a później – w ramach rejestru w armii Rzeczypospolitej. Był to sprzymierzeniec trudny, bo kozacka dusza, choć bitna, to skora była do buntu. Trzeba jednak przyznać, że bez Kozaków wiele bitew, a nawet całych kampanii wojennych mogło przybrać zupełnie inny, wręcz tragiczny dla Rzeczypospolitej obrót – wsławili się oni choćby pod Chocimiem czy Smoleńskiem i w Inflantach.

Pogróżki cara

Gdy Batory sposobił się do wojny, Litwini mozolnie odbijali z moskiewskich rąk kolejne twierdze. Zdołali odzyskać nadmorską i środkową część tego terytorium, jednak do całkowitego zwycięstwa droga była daleka, a bez wsparcia Batorego utknęli w martwym punkcie. Wraz z działaniami wojennymi toczyły się potyczki na płaszczyźnie dyplomatycznej i psychologicznej. Batory pozyskał dla swoich planów Szwecję i krymskich Tatarów. Ci ostatni, atakując południowe tereny państwa moskiewskiego, wiązali znaczne siły Iwana Groźnego. Car wysłał okazałe poselstwo do Krakowa. Przed Batorym stanęli butni przedstawiciele Iwana i na samym początku audiencji postawili warunek, którego król absolutnie nie mógł przyjąć: zażądali, by z odkrytą głową i na stojąco spytał o zdrowie cara Wszechrusi. Była to wyraźna obelga rzucona w stronę polskiego władcy. Batory ani myślał wstawać z tronu i z nakrytą głową czekał na zgodny z dyplomatyczną etykietą hołd ze strony posłów. Po chwili dramatycznego wyczekiwania z hardymi posłami Iwana postąpiono w jedyny słuszny sposób: wyrzucono ich z królewskich komnat. Za poselstwem car słał do polskiego króla kwieciste listy, pełne figur retorycznych, których nie powstydziłby się Horacy. Ciskał w nich w stronę Batorego raz wyrafinowanymi obelgami, raz pochlebstwami; to groził, to składał prośby. Węgier na te dyplomatyczne wysiłki władcy Moskwy odpowiadał sucho i lakonicznie.

Reklama

Toć wielkiego coś...

Dalsze rozmowy z Iwanem traciły jakikolwiek sens. Wiosną 1579 r. Batory na czele z trudem zebranej armii, złożonej z polskich, kozackich, węgierskich, niemieckich i szkockich piechurów oraz licznej jazdy, ruszył na Połock, który Moskwa zajęła 16 lat wcześniej. Rosyjska załoga miasta, nie widząc znikąd ratunku, skapitulowała. Poddając twierdzę, Rosjanie bali się tylko jednego: późniejszego gniewu cara.

Do kulminacyjnego punktu kampanii inflanckich Batorego doszło pod Pskowem. 24 sierpnia 1581 r. wojska polskie podeszły pod tę ogromną warownię, uchodzącą za twierdzę nie do zdobycia. Na widok gargantuicznych murów Pskowa ks. Jan Piotrowski, świadek tamtych wydarzeń, miał wykrzyknąć: „O Jezu, toć wielkiego coś, by drugi Paryż!”. Armia Batorego okazała się zbyt szczupła, aby skutecznie oblegać 30-tysięczne miasto, którego załoga stanowiła dodatkowe 20 tys. wojaków. Oblężenie trwało niemal 5 miesięcy. Choć Psków bronił się zaciekle i nie poddał się wojskom Batorego, to Polska osiągnęła strategiczny sukces. Dzięki śmiałym planom militarnym króla car musiał się ugiąć i w 1582 r. w Jamie Zapolskim zawrzeć rozejm, na mocy którego zwrócił Polsce Inflanty. Oszczędny w słowach, ale wylewny w czynach Batory upokorzył w ten sposób dumnego cara.

2022-03-15 11:44

Ocena: +11 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

50 lat temu Polacy po raz pierwszy nie poszli do pracy w sobotę

50 lat temu, 21 lipca 1973 r., Polacy po raz pierwszy mieli „wolną sobotę”. Miał to być symbol sukcesu rządów Edwarda Gierka. „Jednak władze starały się organizować wolny czas tak, aby Polacy nie wykorzystywali go zbyt samodzielnie” – mówi PAP dr hab. Mirosław Szumiło, historyk z IPN.

Polacy z łatwością mogli przeoczyć, że ten dzień przejdzie do historii i po latach będzie uważany za jeden z istotniejszych w pierwszej połowie dekady rządów Gierka. W jednej z najważniejszych gazet codziennych – śląskiej „Trybunie Robotniczej” z 20 lipca 1973 r. – czytamy tylko suche wzmianki o godzinach otwarcia niektórych sklepów i rozkładach komunikacji miejskiej na 21 lipca. „W związku z uchwałą Rady Ministrów ustalającą sobotę 21 lipca dniem wolnym od pracy wszystkie sklepy i zakłady gastronomiczne czynne będą w tym dniu jak w każdą niedzielę. Godziny handlu sklepów otwartych w sobotę ustalą we własnym zakresie prezydia rad narodowych, w zależności od lokalnych potrzeb, z tym że placówki handlowe muszą być czynne co najmniej do godziny 12.00, natomiast stoiska i stragany warzywno-owocowe jak w normalnym dniu pracy” – informowano.

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: dojrzałość to mądrość życiowa

2024-05-06 07:53

[ TEMATY ]

maturzyści

Bp Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Znakiem piękna Kościoła są żywe parafie, wspólnoty, w których rodzą się inicjatywy duszpasterskie, gdzie ludzie się jednoczą, a nie dzielą – mówił bp Krzysztof Włodarczyk

Znakiem piękna Kościoła są żywe parafie, wspólnoty, w których rodzą się inicjatywy duszpasterskie, gdzie ludzie się jednoczą, a nie dzielą –
mówił bp Krzysztof Włodarczyk

„Dojrzałość to mądrość życiowa, dzięki której mogę dokonywać wyborów zgodnych z Bożym planem” - mówił bp Krzysztof Włodarczyk, błogosławiąc maturzystom z diecezji bydgoskiej.

Msza św. w Katedrze św. Marcina i Mikołaja w Bydgoszczy była miejscem modlitwy dla zdających w tym roku egzamin dojrzałości. - Matura z pewnością jest jednym z tych momentów, o których mówimy, że są najważniejszymi w naszym życiu, ale czy na pewno? Powiem przekornie: Pan Jezus nie mówi o tym egzaminie nic - mówił ks. Henryk Stippa, który przewodniczył modlitwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję