Ireneusz Korpyś: W ostatnią niedzielę września przypada Światowy Dzień Serca. Choroby sercowo-naczyniowe od lat są jedną z głównych przyczyn zgonów wśród Polaków – to aż 46% wszystkich notowanych zgonów. Jakie są główne czynniki ryzyka rozwoju tych chorób i jak im zapobiegać?
Prof. dr hab. n. med. Krzysztof J. Filipiak: Cztery główne czynniki ryzyka rozwoju chorób serca znane są od lat. To: cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, podwyższone stężenie cholesterolu i palenie papierosów. Na pierwsze trzy czynniki mamy nowoczesne leki: kontrolujące cukrzycę, obniżające ciśnienie tętnicze, wyrównujące stężenie cholesterolu. Wystarczy zatem wykryć te choroby, skonsultować się z lekarzem i leczyć je – z reguły do końca życia. Niewątpliwie wielu naszym pacjentom najtrudniej pozbyć się jednak palenia tytoniu...
No właśnie... Odsetek Polek i Polaków palących tytoń utrzymuje się od lat na podobnym poziomie – pali 26% społeczeństwa. Mamy też, niestety, jeden z najniższych w całej Unii Europejskiej odsetek ludzi rzucających palenie. Dlaczego tak się dzieje?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Na świecie pali 1,3 mld osób. To prawdziwa pandemia. W Europie pali ponad 200 mln osób. W Polsce szacujemy, że pali 8 mln rodaków. Mamy związane z tym nałogiem specyficzne polskie problemy: pali u nas wiele kobiet, pali bardzo dużo młodych osób – niektóre z badań wskazują, że co drugi polski nastolatek zapalił już papierosa. No i w końcu problem, o którym Pan wspomniał: Polska, Węgry i Rumunia to trzy europejskie kraje z najniższym odsetkiem palaczy, którzy chcą rzucić palenie i podejmują to wyzwanie.
Mamy w Polsce blisko 8 mln palaczy czynnych i nawet 14 mln tzw. palaczy biernych. Wśród tych drugich notuje się znaczący udział dzieci, młodzieży i kobiet. Jaka jest różnica między czynnym a biernym paleniem tytoniu?
Reklama
O wpływie „palenia aktywnego” na zdrowie wiemy bardzo dużo. „Palenie bierne” czyli przebywanie w towarzystwie palacza, mieszkanie z nim pod wspólnym dachem, wdychanie powietrza z toksycznym dymem papierosowym, przykuwa naszą uwagę od niedawna. Ono też zwiększa ryzyko chorób serca, przewlekłych chorób płuc, nowotworów – i to nie tylko płuca. To dlatego w wielu krajach świata wprowadzono politykę obszarów i obiektów wolnych od dymu papierosowego, czyli bezwzględne zakazy palenia papierosów w placówkach zdrowia, szkołach, urzędach, na przystankach komunikacji miejskiej, w większości restauracji czy sklepów. Pojawiły się nawet prace sugerujące, że stężenie niektórych kancerogennych (wywołujących raka) substancji może być wyższe w dymie wydychanym, który wdychają osoby postronne, tak więc paradoksalnie palenie tradycyjnych papierosów może być nawet bardziej niebezpieczne dla osób przebywających w towarzystwie palacza, a niepalących. Ogólnie szacuje się, że na 8 mln corocznych zgonów związanych z paleniem papierosów, 7 mln dotyczy palaczy, a milion – osób, które nigdy same nie paliły. One też umierają z powodu raka płuc, zawału serca, udaru mózgu czy zaawansowanych chorób płucnych.
.. Jak wygląda w Polsce profilaktyka chorób odtytoniowych? Jakimi możliwościami leczenia palaczy z tego nałogu dzisiaj dysponujemy?
Sytuacja wygląda bardzo słabo i jest odzwierciedleniem ogólnej, słabej kondycji systemu ochrony zdrowia w naszym kraju. Wskutek rozwoju chorób związanych z paleniem papierosów co roku w Polsce umiera około 67 tys. mieszkańców – czyli mniej więcej tyle, ile zmarło osób zakażonych wirusem SARS-CoV-2 według oficjalnych statystyk. Polscy palacze mają do dyspozycji zaledwie dwie specjalistyczne poradnie rzucania palenia w Warszawie i w Gdańsku. Na każdą przypada więc 4 mln palaczy. To absurd. Trudno zatem mówić o skutecznym poradnictwie, monitorowaniu postępów w rzucaniu palenia. Trudno też wyobrazić sobie tę mozolną pracę: poradnictwo psychologiczne, modyfikację stylu życia, monitorowanie stosowania nikotynowej terapii zastępczej, próby wypisywania leków na rzucenie palenia papierosów w medycynie rodzinnej czy specjalistyce ambulatoryjnej, zwłaszcza teraz, gdy nadrabiamy „dług zdrowotny”, jaki pojawił się po czasach paraliżu ochrony zdrowia w erze pandemii COVID-19. Profilaktyka chorób odtytoniowych powinna zatem rozpoczynać się bardzo wcześnie – w szkole, w systemie edukacji, w propagowaniu wiedzy o paleniu i jego skutkach.
Reklama
W powszechnej świadomości zarówno samych palaczy, jak i osób niepalących, zakorzenił się pogląd, że to nikotyna jest główną przyczyną rozwoju chorób wśród osób palących tytoń. Jak ten pogląd wypada w konfrontacji z badaniami naukowymi o szkodliwości palenia tytoniu?
Badania naukowe wskazują aktualnie jednoznacznie, że nikotyna jest przede wszystkim substancją o charakterze uzależniającym, a nie toksycznym. Szkodzą natomiast tysiące substancji, związków smolistych, uwalnianych w dymie papierosów w trakcie spalania tytoniu. Ich liczbę określa się na około 7000. To one odpowiadają za wywoływanie nowotworów, przyspieszanie miażdżycy naczyń (a więc chorobę wieńcową, zawały serca, udary mózgu w przyszłości), przebudowę dróg oddechowych prowadzącą do tzw. przewlekłej obturacyjnej choroby płuc. Powtarzane przez nas argumenty: „będziesz miał raka, zawał serca, udar mózgu, chorobę płuc” nie przemawiają często do młodych osób rozpoczynających palenie. To dla nich jakieś abstrakcyjne, odległe powikłania starszych osób. Może warto więc mówić także o argumentach „estetycznych” – w końcu te same związki pochodzące ze spalania tytoniu odpowiadają za „żółte palce, zniszczone zęby, śmierdzący oddech, źle wyglądające włosy” – może te argumenty przemówią do młodych palaczy, zwłaszcza młodych kobiet?
A co mogę zrobić, jeśli chcę rzucić palenie, ale kolejny raz mi się nie udaje? Czy lekarz może jakoś pomóc?
Reklama
Każdy pacjent, który sięgnął już po pomoc psychologiczną oraz farmakologiczną, ale nadal pali, może spróbować zamienić zwykłe papierosy, spalające tytoń, na produkty o zmniejszonym ryzyku, oparte na technologii podgrzewania tytoniu. Wiążą się one z o wiele mniejszym narażeniem na substancje szkodliwe, związki wywołujące raka, przyspieszające miażdżycę. W Polsce dostępne są już technologie typu heat-not-burn – podgrzewaj, ale nie spalaj, np. systemy IQOS. Wielu z nas, medyków, uważa, że w wybranych przypadkach lepiej jest zastosować taki wybór „mniejszego zła”. Substancji szkodliwych w przypadku tych produktów mamy ponad 90% mniej niż w przypadku palenia tradycyjnych papierosów. O tyle też mniej ciał smolistych w dymie z podgrzewania. Osobiście uważam, że może to być również pomost do całkowitego rzucenia palenia.
Ministerstwo Zdrowia zadeklarowało, że do 2030 r. Polska będzie „krajem wolnym od tytoniu”. Jak Pan Profesor ocenia szansę powodzenia tej deklaracji?
Mając na uwadze, że na realizację tej zapowiedzi zostało nam praktycznie 8 lat, oznaczałoby to, że nikt nowy nie rozpocznie już od dzisiaj palenia papierosów w Polsce, a z obecnych palaczy – co roku milion osób będzie rzucało palenie. Bądźmy realistami: może tak się stać tylko w przypadku skutecznej profilaktyki i edukacji oraz olbrzymiej kampanii mającej na celu rzucenie papierosów. Ta druga powinna przede wszystkim dotyczyć walki z najgroźniejszymi, tanimi papierosami.
Tanie papierosy pali głównie młodzież. Czy wyższe ich opodatkowanie przyniosłoby efekt w postaci spadku palaczy wśród nieletnich?
Tak stało się w wielu krajach. O konieczności podwyżki akcyzy na papierosy – zwłaszcza na te najtańsze – mówią od lat lekarskie towarzystwa naukowe, izby lekarskie i autorytety medyczne. Jednocześnie załatwiłoby to kilka problemów: zmniejszyło liczbę osób sięgających w ogóle po papierosy, zmniejszyło liczbę osób młodych sięgających po papierosy inicjacyjne, najtańsze, i zwiększyło środki finansowe w budżecie, które można by przeznaczyć na edukację antynikotynową.
Reklama
Rekomendacje dotyczące nowego prawa akcyzowego mają przedstawić Ministerstwu Finansów grupy robocze powołanego przez resort Forum Akcyzowego. Są w nich jednak głównie eksperci związani z firmami tytoniowymi, a nie ma żadnego przedstawiciela świata medycznego. Dlaczego? Co zrobić by, w tej dyskusji o zdrowiu Polaków resortowi nie umknął głos ekspertów medycznych?
Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Mogę jedynie jeszcze raz zaapelować, żeby głos ekspertów medycznych był tam uwzględniany. Chodzi o ekspertów izb lekarskich, towarzystw naukowych, a jako Prezes jednego z nich – Polskiego Towarzystwa Postępów Medycyny – Medycyna XXI – również pozostaję do dyspozycji decydentów z Ministerstwa Zdrowia.
Wspomniał Pan Profesor, że środowiska lekarskie i medyczne zwracają uwagę na to, że polityka fiskalna powinna realizować też cele prozdrowotne. Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? W niektórych państwach stosuje się dzisiaj np. zróżnicowane stawki opodatkowania używek, w zależności od stopnia ich szkodliwości i toksyczności. To dobra droga?
To na pewno droga optymalna. Tak jak różnicując stawki akcyzy można by zwiększać atrakcyjność konsumencką produktów mniej szkodliwych, można wyobrazić sobie jeszcze większe różnicowanie stawek akcyzowych np. na różne alkohole, wymuszając niejako przejście od alkoholi wysokoprocentowych do preferowania przez Polaków np. win czy produkowanych z polskich jabłek – cydrów. To już nie mój obszar ekspertyzy i doświadczeń zawodowych, ale zwraca, w ten sposób uwagę, że polityka fiskalna państwa może wspomóc różne cele: prozdrowtone, jak i chroniące interesy polskich producentów.
Prof. Krzysztof J. Filipiak rektor Uczelni Medycznej im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, kardiolog, internista, farmakolog kliniczny, były prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego