Reklama

Niedziela Wrocławska

Trzymaliśmy w ramionach świętego

Aron miał się nie urodzić. Urodził się i żył godzinę, otoczony miłością i opieką rodziców, rodzeństwa i lekarzy. Jako dziecko z wadami letalnymi miał być zdeformowany. Jednak przyszedł na świat piękny. Miał spowodować traumę, a rozpalił miłość w sercach wielu ludzi.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie od początku było wiadomo, że jest chory. Pierwsza diagnoza, która się pojawiła, mówiła o nieprawidłowościach, ale nie do końca było wiadomo, o jakich. – Myślałam: pewnie nic poważnego, jakaś błahostka i na kolejnym badaniu okaże się, że wszystko jest w porządku. Nie było. Lekarze bardzo delikatnie przekazali mi diagnozę: iniencephalia. Pod tym hasłem w internecie można zobaczyć zdjęcia zniekształconych dzieci – mówi Nina Ważna, mama Arona.

Taką mieliśmy zasadę, że będziemy dbać tylko o jego dobro, żeby po porodzie czuł się komfortowo.

Podziel się cytatem

Dlaczego?

– Aborcja w tym wypadku była legalna i jak najbardziej wskazana, jednak z naszej strony nie było o tym mowy. Pojawiało się natomiast ludzkie pytanie: dlaczego? Człowiek rozważał to, co się wydarzyło, i nie rozumiał. Podobnie jak żona, myślałem, że wszystko będzie dobrze, że Pan Bóg może to jeszcze zmienić. Stopniowo docierało do mnie to, co mówił Pan Jezus, że nic się nie dzieje bez potrzeby – mówi Dariusz, tata Arona, i dodaje: – Czy miałem żal do Boga? Oczywiście, nie chciałem, by Aron odszedł. Chciałem, by przy nas został. Wyobrażałem sobie nawet, jakby to było spędzać z nim czas na zabawie, graniu w piłkę, tak jak z moimi dwoma synami. To był taki ludzki żal. Ale później, gdy już odszedł, ten żal minął, bo wiedziałem, że jest mu już dobrze, a nawet o wiele lepiej niż by miał tu za życia ziemskiego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Formuła Dobra

Reklama

Na początku był stres spowodowany niepewnością, jak to wszystko będzie wyglądać. Doszedł strach o poronienie, które było bardzo realne w diagnozach lekarzy. – Gdzieś tam z tyłu głowy powstawały myśli, że zaraz wydarzy się coś złego, ale gdy trafiłam do hospicjum perinatalnego, od razu zostałam uświadomiona, że mam się zachowywać tak, jakbym była w normalnej zdrowej ciąży. Nie panikować, a jak trzeba, to nawet gdzieś wyjechać. Tak więc się zachowywałam, zmieniłam nastawienie – razem z mężem i synami pojechaliśmy wtedy w ulubione góry. Lekarze z hospicjum to anioły, które nas wspaniale prowadziły i przygotowały na wszystko. Dzięki nim ta droga była o wiele łatwiejsza. My, owszem, mieliśmy wiarę i dzięki temu było łatwiej, ale bez hospicjum, tak po ludzku, byłoby ciężko. Każda rodzina, również niewierząca, która boryka się z takim problemem jak my, znajdzie tutaj oparcie – mówi Nina.

Mowa o wrocławskim hospicjum perinatalnym Formuła Dobra, które objęło rodzinę całodobową opieką lekarską, psychologiczną i duchową.

– Wiedzieliśmy, że gdyby coś niepokojącego zaczęło się dziać, to organizm kobiety zareaguje i da znać. Poza tym miałam numer telefonu do położnej i pani neonatolog i wiedziałam, że dzień i noc są do mojej dyspozycji – mówi Nina.

– Jeśli chodzi o obawy o życie żony, to byłem raczej spokojny, bo wierzyłem, że Bóg nad nią czuwa no i miała też dobrą opiekę lekarską. Bardziej bałem się o to, żeby nie doszło do poronienia. Chciałem, by nasze dziecko się urodziło, chciałem je zobaczyć. Moja żona walczyła jak lwica o jego życie. Takiej woli utrzymania ciąży jeszcze nie widziałem. Czułem się przy niej taki „malutki”. Postawa Ninki bardzo mnie mobilizowała i dodawała sił – mówi Dariusz. Ważna była również pomoc duchowa. Przyjaciele i znajomi podejmowali posty i modlitwy w intencji rodziny, a przez to również oni pogłębiali swoją wiarę.

Przyszedł cichutko

Reklama

Poród był bardzo dobrze przygotowany, omówiona każda minuta. Neonatolog opowiedział, jak wszystko będzie wyglądać. Zaplanowano datę cesarskiego cięcia. – Synowie, mąż i bratowa czekali w sali obok, gdzie mieliśmy czas na powitanie i pożegnanie Aronka. Mąż miał wodę święconą, żeby go ochrzcić, bo to było bardzo ważne, a zarazem wielki przywilej. Pani doktor cały czas czuwała, żeby nic go nie bolało. Taką mieliśmy zasadę, że będziemy dbać tylko o jego dobro, żeby po porodzie czuł się komfortowo – opowiada Nina.

I tak jak zakwitła laska proroka Aarona, tak narodziny naszego Aronka sprawiły, że wielu ludzi zakwitło wiarą i przybliżyło się do Pana Boga.

Podziel się cytatem

Aron urodził się 12 marca ub.r. – Przyszedł tak cichutko, że nawet ja nie wiedziałam kiedy. Miał niewykształcone płucka, dlatego nie płakał jak typowy noworodek. Na sali panowała cisza przerwana nagle odgłosami dziecka, więc zapytałam: To Aronek? Jakby miało być jeszcze inne dziecko – uśmiecha się Nina. – Po chwili mi go przynieśli. A on sobie tak słodko kwilił, jakby chciał mi powiedzieć: Witaj, mamusiu! Cieszę się, że mogę cię zobaczyć! Miód na serce – mówi wzruszona. – Aronek był najpierw chwilę ze mną, mieliśmy zrobione zdjęcia, mamy nawet odciśnięte jego nóżki i rączki na karteczce. Później został zabrany do rodzeństwa, synowie przywitali się z nim, trzymali go na rękach. Został ochrzczony przez męża i wrócił do mnie. To były ostatnie cenne minuty spędzone razem.

Po chwili mi go przynieśli. A on sobie tak słodko kwilił, jakby chciał mi powiedzieć: Witaj, mamusiu! Cieszę się, że mogę cię zobaczyć!

Podziel się cytatem

Dariusz dodaje: – Był mały, piękny, ale jaki waleczny! I tak jak zakwitła laska proroka Aarona, tak narodziny naszego Aronka sprawiły, że wielu ludzi zakwitło wiarą i przybliżyło się do Pana Boga. Ja wierzę, że ta sytuacja, w której się znaleźliśmy, była potrzebna, by Bóg mógł uczynić wielkie rzeczy w ludziach związanych w różny sposób z naszą rodziną i nie tylko. Pan Bóg ma plan na nas wszystkich i trzeba Mu zaufać.

Był piękny

Nina podkreśla, że zdjęcia z internetu mogą się diametralnie różnić od tego, co jest po porodzie. – Aronek miał poważną wadę, nie miał karku, mierzył zaledwie 30 cm. Lekarze z hospicjum widząc, że ma zdrowe rączki i nóżki, piękną twarzyczkę, poodsłaniali to wszystko, żeby rodzeństwo mogło zobaczyć go tak pięknego i takiego zapamiętać. Opatulili go w kocyk i wyjęli rączkę, żeby można było ją potrzymać. To wszystko było niesamowicie zorganizowane. Tyle się dziś mówi o traumie urodzenia chorego dziecka. Szkoda, że tak mało się mówi, że są takie miejsca, które pomagają ludziom i że ludzie nie są pozostawieni sami sobie – mówi Nina. Małżonkowie podkreślają też, że pomoc hospicjum jest świadczona również po porodzie. Niezależnie od tego, czy dziecko żyje, czy też nie. – Z jednej strony to Bóg pomaga, ale ci, którzy są niewierzący, mają dużą pomoc ludzką ze strony hospicjum – przyznają zgodnie.

Chwila na wagę złota

Darek ochrzcił swojego syna. – To było niesamowite, gdy wziąłem go w ramiona. W ramionach trzymali go też bracia. Później dotarło do mnie, że po chrzcie św. on od razu został dzieckiem Bożym. I jako że nigdy nie zgrzeszył, jest świętym, a więc trzymaliśmy w ramionach świętego. Od nas Aron poszedł prosto do Nieba – do domu nam przeznaczonego. Wyprzedził nas w drodze do wiecznej radości. Jestem żołnierzem, wydawać by się mogło, że facetem dosyć twardym, nieskorym do płaczu, gdy jednak wracałem ze szpitala do domu, łzy leciały mi jak grochy. Tak bardzo chciałem by nasze nowo narodzone dziecko zostało przy nas. Drugi dzień też płakałem, ale z błogością i pokojem w sercu, świadomy, że Aron jest już w Niebie. Te moje łzy były łzami trudnej radości.

2021-03-16 11:05

Oceń: +90 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Otworzyć ucho na dziecko

Jest to opowieść o tym, jak słuchać dziecko i jak je nauczyć słuchania, by potem spokojnie puścić je w świat i by umiało sobie poradzić, kiedy dorośnie
Dziecko, które było uważnie słuchane w dzieciństwie i zostało „wyposażone” w wyższe wartości, spokojnie można wypuścić w dorosły świat. Z pewnością sobie wtedy poradzi - mówi Anna Różewicz-Zabrodzka, psycholog

Zaczęło się prosto, zwyczajnie, jak w życiu: Paweł Mioduszewski, dziś wysoko kwalifikowany rehabilitant w jednej z najlepszych klinik w Warszawie, w domu rodzinnym zazwyczaj nie był słuchany. Do dziś pamięta, że jako siedmioletni chłopiec próbował opowiedzieć swej matce ciekawą historię ze szkoły, a ona za każdym razem, obierając włoszczyznę albo sprzątając, ucinała krótkim: „Tak, tak, synku, dobrze” - i nie przerywała nawet swoich zajęć. - Wtedy doszedłem do wniosku, że mama mnie wcale nie słucha i nie warto jej już nic opowiadać - wspomina. Dlatego teraz, gdy sam ma już dzieci, postanowił, że co jak co, ale umiejętność słuchania będzie wychowawczym priorytetem. - Zapisałem się na warsztaty wychowawcze dla rodziców, oparte w całości na bestsellerowej książce „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” - opowiada Mioduszewski. Potem na kurs poszła jego żona. Efekt? - Rewelacja! Dowiedzieliśmy się, że dzieci trzeba od małego traktować bardzo poważnie, wczuwając się w ich emocje, że należy określać uczucia, nie dawać rad, nie oceniać. Podstawą jednak jest słuchać, słuchać i jeszcze raz słuchać malucha. Uważnie, z empatią, jak dorosłego. Jakie to ma przełożenie na praktykę? Syn państwa Mioduszewskich, trzyletni Julek, wpadł kiedyś rozzłoszczony do kuchni i zaczął rzucać klockami w ścianę. - Pierwszą reakcją jest chęć powiedzenia dziecku: „Nie rzucaj klocków, bo zniszczysz ścianę” - mówi Paweł. - Na kursie jednak nauczyłem się, że lepiej jest powiedzieć: „Widzę, Julo, że czujesz złość, że jest ci ciężko”. I rzeczywiście po tych słowach chłopiec odruchowo przestał rzucać klockami i zaczął opowiadać, że zdenerwował się, gdyż nie może zbudować z nich samolotu. Wtedy ojciec pomógł mu pokonać ten problem. Inny przykład: Julo rysuje na ścianie. Słyszy wtedy od ojca: „Synku, rysuj na kartce”. - Dziecko czuje w ten sposób, że rodzic wskazuje mu drogę, że pomaga poruszać się po skomplikowanej jeszcze rzeczywistości, nie formułując zakazów - wyjaśnia Paweł Mioduszewski. I podkreśla, że bardzo ważne jest, by wypowiadać do dziecka zdania w formie pozytywnej, np. „Omijaj kałużę” (zamiast: „Nie wchodź w kałużę”) albo: „Jedz widelcem” (zamiast: „Nie jedz rękami”). Wtedy dziecko lepiej słyszy taki komunikat. I nie budzi się w nim poczucie winy.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Głos rodzi się z milczenia

2025-12-18 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Adobe Stock

• Sdz 13, 2-7. 24-25a • Łk 1, 5-25
CZYTAJ DALEJ

Sąd uchylił europejski nakaz aresztowania wobec posła Marcina Romanowskiego

2025-12-19 14:01

[ TEMATY ]

Marcin Romanowski

Karol Porwich/Niedziela

Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił europejski nakaz aresztowania wydany wobec posła Marcina Romanowskiego - poinformowała w piątek rzecznik do spraw karnych tego sądu sędzia Anna Ptaszek.

Wcześniej na platformie X poinformował o decyzji sądu pełnomocnik posła PiS mec. Bartosz Lewandowski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję