Ministranci i lektorzy, bo o nich mowa, to jedna z najbardziej podstawowych wspólnot w każdej parafii. A swoją historią sięgają czasów biblijnych. Pierwszym ministrantem mógł być chłopiec, który miał pięć chlebów i dwie ryby rozmnożone potem cudownie przez Jezusa. – Posługa ministranta jest zakorzeniona w pierwotnych posługach, jakie rodziły się w Kościele. Był już wtedy lektor, a czasie prześladowań ostriariusz, który stał u drzwi i pilnował, czy nikt nie nadchodzi. Jednak nie należy posługi tej wiązać z dziećmi, ale z dorosłymi – wyjaśnia ks. dr Piotr Waleńdzik, liturgista oraz diecezjalny duszpasterz Liturgicznej Służby Ołtarza archidiecezji warszawskiej.
Milowy krok
Dla Roberta Leksego, który miesiąc temu został lektorem w parafii św. Jana Kantego na Żoliborzu, służba przy ołtarzu jest wyjątkową okazją do osobistego spotkania z Bogiem. – Klęcząc przy samym ołtarzu, kiedy widzę z bliska Hostię, którą kapłan unosi do góry, to uświadamiam sobie, że przez swoją posługę jestem fizycznie bardzo blisko Boga – mówi Niedzieli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Czytanie w czasie liturgii Słowa Bożego sprawia mu wielką radość. – Odczytałem to jako Boże wezwanie, że mam służyć, że Bóg mnie do służby zaprasza. A długo się przed tym wzbraniałem – przyznaje i dodaje, że jeszcze kilka lat temu, gdy przychodził na Msze św. do ławki, nigdy nie przypuszczał, że kiedyś będzie czytał Słowo Boże. – Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że był to dla mnie milowy krok do przodu w rozwoju duchowym. Widzę przez to, jak Bóg działa w moim życiu i jak mnie prowadzi – podkreśla.
Wielkim przeżyciem był dla Roberta moment, kiedy w czasie promocji lektorskiej po ukończeniu kursu lektorskiego otrzymał z rąk swojego proboszcza ks. dr. Grzegorza Ostrowskiego księgę Pisma Świętego oraz krzyż. – Wtedy jakby we mnie coś tąpnęło. Zmotywowało mnie to do jeszcze częstszego sięgania po Słowo Boże. Wiem, że Bóg do mnie mówi właśnie przez swoje Słowo. Zwracam się do Niego z prośbą, potem otwieram Biblię i znajduję odpowiedź. Tam jest wszystko. Trzeba tylko się zagłębić i czytać, bo w nim jest zawarta Prawda – stwierdza Robert.
Gdzie dwaj lub trzej…
Nie zniechęciła go do służenia nawet pandemia. W okresie najcięższych obostrzeń, kiedy w kościele mogło być tylko pięć osób, był codziennie na Mszy św. – Wiedziałem, że mam być. Nie myślałem w ogóle o tym, czy się zarażę, choć oczywiście przestrzegałem reżimu sanitarnego. Słowo Boże i Eucharystia mobilizowały mnie do pójścia do kościoła i tak jest także teraz – opowiada.
Reklama
Podobnie jest w przypadku dr. Edgara Sukiennika, lektora z piętnastoletnim stażem z parafii św. Józefa na Kole. Czytanie Słowa Bożego i wykonywanie pieśni mszalnych tylko dla pięciu osób podczas Triduum Paschalnego było dla niego jednak trudnym doświadczeniem. Mimo to umocniło go w wierze i jeszcze bardziej zafascynowało Słowem Bożym. – Trudno wyobrazić sobie lektora bez obecności Pisma Świętego w jego życiu. Posługa lektora umożliwia mi częstszy kontakt z żywym Słowem Bożym. Wierni muszą rozumieć to, co czytam, żeby coś w nich z tego zostało, dlatego staram się przez każdą Mszą św. przygotować i wyciszyć – przyznaje w rozmowie z Niedzielą Edgar.
Słowo, które prowadzi
Pismo Święte jest obecne także w jego codzienności. Stara się czytać jakiś fragment i potem go rozważać. Ma na to swój sposób. – Lubię otworzyć lekcjonarz na chybił trafił i zobaczyć, jakie Słowo na dziś, na konkretną sytuację w moim życiu przygotował dla mnie Bóg. I to się często sprawdza – mówi Edgar i podkreśla, że do każdej sytuacji Bóg daje słowo adekwatne do rzeczywistości, w której się znajduje. To Słowo pomaga mu w podjęciu właściwej decyzji i zachowaniu roztropności oraz spojrzeniu na świat z większym dystansem.
Powinno się dojrzewać w formacji, aby podejmować te funkcje, które wymagają odpowiedzialności i świadomego zaangażowania. Służba przy ołtarzu nie ma ograniczeń wiekowych – zaznacza ks. Waleńdzik.
A dystans ten ułatwia tworzenie wspólnoty także poza liturgią. – Gramy w piłkę, organizujemy długie wycieczki rowerowe, jeździmy do Puszczy Kampinoskiej lub nad Narew, organizujemy ogniska i wspólne oglądanie meczy Ligi Mistrzów u kogoś w domu – wylicza Edgar i wspomina, jak w czasie jednego z wyjazdów w niemieckim Goerlitz jako lektorzy pomagali miejscowemu proboszczowi zorganizować uroczystą Mszę św. w języku niemieckim w tamtejszej katedrze. – Ksiądz tak się ucieszył, że lektorzy z Polski przyjechali i chcą pomóc słabnącemu Kościołowi niemieckiemu, że poświęcił temu zagadnieniu niemal całe kazanie i zachęcał parafian, żeby angażowali się w życie kościelne, stawiając nas za wzór – zaznacza Edgar.
Mniej posługujących
Okazję do integracji członkowie Służby Liturgicznej mają nie tylko podczas kursu lektorskiego, który odbywa się w obu warszawskich diecezjach. W Adwencie i Wielkim Poście w diecezji warszawsko-praskiej mają miejsce dni skupienia organizowane w seminarium, a w archidiecezji warszawskiej niepisaną tradycją jest dzień jedności LSO. Niestety w tym roku z powodu pandemii wszystkie wydarzenia zostały odwołane lub przeniesione do Internetu. – Pandemia w niektórych parafiach wpłynęła także na liczbę posługujących przy ołtarzu – przyznaje ks. Konrad Biskup, diecezjalny duszpasterz lektorów diecezji warszawsko-praskiej.
Służba przy ołtarzu nie ma ograniczeń wiekowych. – Powinno się dojrzewać w formacji, aby podejmować te funkcje, które wymagają pewnej odpowiedzialności i świadomego zaangażowania – podkreśla ks. Waleńdzik i dodaje, że do służenia się dorasta, ale nigdy z niego nie wyrasta.