Reklama

Wiadomości

Wigilie po dziennikarsku

Jak będzie w tym roku? Co z ludźmi bez adresu, których nikt nie zaprosi do świątecznego stołu? Myślę o nich, bo pamiętam tamte wigilijne wieczory, gdy miałam reporterski dyżur i ruszyłam w miasto do przytulisk, ogrzewalni i na dworce...

Niedziela Ogólnopolska 52/2020, str. 46-47

[ TEMATY ]

wigilia

Margita Kotas

Wigilia 2008 r.

Wigilia 2008 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Od zmroku sypał śnieg. Jezdnie błyszczały, bieliły się jedynie skwery, parapety okien i gzymsy starych kamienic. Pachniało zimą, która jeszcze nie pokazała, co potrafi, jakby chciała w tę wigilijną noc być mniej surowa.

Szłam ul. Piłsudskiego w kierunku dworca PKP i zachwycałam się tańcem płatków śniegu pod latarniami. Ulice były puste, co nie dziwiło, skoro cała Polska właśnie kończyła wigilijną wieczerzę. Co jakiś czas przemknęło pojedyncze auto, pojawił się spóźniony przechodzień. Dopiero bliżej szklanego gmachu dworca zauważyłam, że idą za mną jacyś ludzie. Pojedynczo, czasami w dwóch lub trzech. Suną powoli i jakoś tak niezbornie. Sami mężczyźni, sądząc po pękatości sylwetek i wzroście. Czy się przestraszyłam? Raczej nie. W tę jedną noc w roku można się nie bać, bo skoro „ogień krzepnie, moc truchleje”...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jedyna taka Pasterka

W tamtym roku wypadło na mnie. Miałam świąteczny dyżur, co oznaczało, że nie spędzę Wigilii z najbliższymi. Oznaczało to też, że „obsługuję”, jak mawiają w redakcji, razem z moimi kolegami i koleżankami, wszystkie spotkania dla biednych, bezdomnych, porzuconych, samotnych i niechcianych. Mnie przypadła na zakończenie dnia Pasterka, którą sprawowano o godz. 21 w kaplicy dworcowej.

Reklama

Na dworcu paliły się światła, a zza drzwi dochodził gwar rozmów i ciepło pomieszane z zapachem... no właśnie – czego? Samotności? Tymczasowości? Czegoś, czego normalny człowiek nie chce doświadczyć.

Minęły lata, a ja do dziś pamiętam twarze tamtej Pasterki. Nastrój, jaki panował w małej dworcowej kaplicy, wypełnionej do cna przypadkowymi, najczęściej obcymi sobie ludźmi, których drogi na moment przecięły się tamtej nocy. Bo przyszli nie tylko bezdomni i samotni. Byli też podróżni, trochę ludzi z miasta i młodzi wolontariusze, którzy przyjechali samochodem wypełnionym reklamówkami z jedzeniem i świątecznym ciastem, ufundowanych najpewniej przez Caritas.

Trochę dziwna wspólnota, pomyślałam, przyglądając się ostatnim przygotowaniom do Mszy św. Pamiętam Józia, tak go nazywali, małego i zniszczonego wódką człowieka, który pytał tych lepiej ubranych od siebie, czy nie mógłby się u nich wykąpać. – Bo jutro przecież Boże Narodzenie i nie można być brudnym w takie święto – wyjaśniał uparcie kolejnym odmawiającym. – A duszę sobie wykąpałeś? – zapytał mężczyzna w kożuszku, co Józia najwyraźniej dotknęło, bo gniewnie odrzekł: – Pan mnie obraża. Ja człowiek wierzący jestem.

Reklama

Pamiętam kobietę – pewnie młodą, ale już bez przednich zębów, wychudzoną i szarą, która podczas Pasterki najgłośniej śpiewała, rzucała się księżom do rąk, by je ucałować, i żegnała się wielkim znakiem krzyża, teatralnie machając w powietrzu rękami. A potem wybiegła z rozwianymi włosami w ciemną noc, jakby ją coś goniło. Nie wzięła nawet reklamówki ze świątecznym podarunkiem.

Ciekawiło mnie, co czują ludzie, na których nikt nie czeka, wyrzuceni na margines, nieradzący sobie z życiem, którym wolontariusze próbują te święta „uczłowieczyć”, ocieplić. Czy dla nich te święta, podobnie jak dla nas, mogą się stać taką stop-klatką w codzienności? Momentem wytchnienia, zatrzymania się, nie tyle relaksem dla ciała, ile orzeźwieniem dla duszy.

O czym marzą ludzie bezdomni i samotni w taką noc? Przyszło mi do głowy, żeby ich o to zapytać, gdy już dostaną te reklamówki z jedzeniem i ciastem. Mam to zapisane na kilku kartkach. Znów mnie zdumiewa to, co czytam. W takich chwilach widać, na czym tak naprawdę nam zależy, i że tych próśb nie spełni żadna organizacja charytatywna świata. Czytam więc: „Mam syna, którego nie widziałem od lat. Teraz będzie miał ok. 20 lat. Chciałbym, żeby mnie odszukał i zabrał na święta”.

„Mnie niewiele potrzeba, ze mną Pan Bóg nie ma wiele zmartwień”.

„Jakby mi dali emeryturę, to bym wrócił do rodziny. Nie wezmą mnie bez gorsza”.

„Żeby ludzie nie zawodzili, żeby nie zdradzali. Tego bym chciał”.

„Podobno moja matka mieszka gdzieś na Stradomiu. Nie pamiętam jej, uwierzysz? Myślę, że by mnie nawet za próg nie wpuściła”.

Święta noc

Reklama

Znów jest Wigilia i znów mam dyżur. Na zewnątrz dla odmiany deszczowo i szaro. Mam przed sobą dwie wieczerze wigilijne w przytuliskach, co oznacza, że na swoją rodzinną znów nie zdążę.

Na ul. Krakowskiej, gdzie mieści się schronisko dla mężczyzn, prowadzone przez Caritas, pachnie jodłą i jedzeniem. Zapach jak w domu. Wszyscy witają mnie wylewnie, wymyci, ubrani w odświętne ciuchy, nieco stremowani, bo zaraz miał przyjechać metropolita częstochowski. – Taki gość, sama dostojność, a siada razem z nimi do stołu, jak równy z równym – zauważył z przejęciem starszy siwy mężczyzna w musztardowym swetrze. Okazuje się, że to niezwykle ważne dla bezdomnych i samotnych – żeby ich dostrzec, ale nie oceniać, nie wystawiać cenzurek. Biały opłatek w ręce kapłana był dla nich jak biała flaga, ogłaszająca pokój, rozejm, czas, gdy jesteśmy zdolni wyłącznie do pięknych rzeczy.

Reklama

W starych notatkach przeczytałam wypowiedź Stefana o tym, że życie najbardziej doskwiera mu w czasie świąt. Normalnie boli, bo robi wtedy rachunek sumienia za całe życie. Stefan pyta sam siebie, jak można było żyć tak, żeby po sześćdziesiątce zostać samemu jak palec. Chociaż miało się wcześniej żonę i dzieci? Co może im zostawić? Chyba tylko radę, żeby nie były jak on. W taką noc, opowiadał kiedyś Stefan, człowiekowi przechodzą przed oczami wszystkie niewykorzystane okazje, wszystkie wyciągnięte do pijaka ręce, które się odtrącało. – Ale przecież już nie pijesz – pocieszyłam go wtedy. – Ciało nie pije – odpowiadał mądrze Stefan. – Ale duszę mam nadal pijacką, zdolną do złych rzeczy. Nie chcę nikogo skrzywdzić. Tutaj ma mnie na oku Pan Jezus, a jak pójdę w miasto, to różnie może być. Czasem tylko trafiam wieczorami pod nasz dom i patrzę w zapalone okna. Jak mignie jakaś sylwetka, to myślę sobie: „To mój Dominik albo moja Ewa”.

Jeden sprawiedliwy

Pamiętam też człowieka, który opowiedział mi, jak kiedyś wędrował od drzwi do drzwi, chcąc „załapać się” – jak powiedział – na puste miejsce przy stole. Kobiety wynosiły mu reklamówki z ciepłym jeszcze jedzeniem, słoiki z zupą grzybową i makowce zapakowane w pergamin. Dawno nie widział takiej ilości domowego jedzenia. Mężczyźni wciskali mu w ręce kilka banknotów, niektórzy nawet poklepywali po ramieniu, życzyli dobrych świąt. Ale nikt nie zaproponował, że go weźmie do siebie, do mieszkania. Bo „podśmierdywał”, miał podbite oko i stare ciuchy na grzbiecie. Nie nalegał, mówiąc szczerze, wystarczyło mu to, co dawali. Jak człowiek żyje długo na ulicy, to przestaje spodziewać się zwyczajnego dobra. Aż do tego ciemnawego zaułka między Krakowską, Stawową i Ogrodową. Ulica miała jeszcze przedwojenne kocie łby i jedną, ledwo świecącą latarnię. Zapukał w okno, skąd dochodził głośny śpiew kolęd. Jakieś „Mazowsze” czy „Śląsk”. Zobaczył za szybą twarz niemłodego mężczyzny. Tamten gestem dał znak, że ma wejść w podwórko. Ledwo zajrzał w bramę i zobaczył tego gościa – nieduży, chudy, łysawy, takie chuchro. Potem poczuł ciepło bijące z mieszkania i zapach swojskości. Na stole zauważył tylko dwa nakrycia. Mężczyzna powiedział, że niedawno zmarła mu żona i nie wytrzyma dziś samotności. – No, to jest nas dwóch – pomyślał.

Teraz, gdy siadam do świątecznego stołu, nie potrafię zapomnieć tamtych ludzi i symbolicznie łamię się z nimi opłatkiem – żeby nie mieli więcej pustych, samotnych świąt.

2020-12-19 19:45

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Smaki przedwojennej katolickiej wigilii

Niedziela świdnicka 50/2019, str. VI

[ TEMATY ]

chór

wigilia

Zamek Książ

Ryszard Wyszyński

Chórzystki wystąpiły w oryginalnych ludowych strojach dolnośląskich. Śpiewały kolędy polskie i niemieckie

Chórzystki wystąpiły w oryginalnych ludowych strojach dolnośląskich. Śpiewały kolędy polskie i niemieckie
Z potraw wigilijnych z czasów mojego dzieciństwa pamiętam doskonale smak karpia w sosie polskim, który przygotowywała moja mama, biorąc przepis z niemieckiej książki kucharskiej, gdzie figurował pod taką właśnie nazwą – opowiada Dorota Stempowska, która urodziła się w Książu przed II wojną światową i której rodzina ze strony mamy od kilku pokoleń tam mieszkała i pracowała dla właścicieli ogromnych zamkowych dóbr. Jej ojcem był Polak – Franciszek Wawrzyczek z Cieszyna, a mamą Marta z domu Mendel urodzona w Książu. Tato p. Doroty Stempowskiej znał się doskonale na koniach. Odpowiadał za ich przygotowanie do jazdy, dlatego kiedy zachwycony przygotowanymi przez niego po mistrzowsku końmi przebywający w okolicach Cieszyna w pierwszych latach XX wieku książę Jan Henryk XV Hochberg von Pless zaproponował mu pracę u siebie, Franciszek Wawrzyczek zgodził się na to. W Książu poznał swoją żonę Martę, która była wyznania katolickiego. Został w Książu na zawsze. Warto dodać, że do wspólnoty religijnej tego wyznania w przedwojennym Wałbrzychu należało nie więcej, jak ok. 30 procent mieszkańców. – Mimo tego nasz katolicki kościół w dzisiejszym Szczawienku był zawsze wypełniony w niedziele i święta wiernymi po brzegi. Nie tak, jak zdarza się teraz, że jest pusto – wspomina p. Dorota Stempowska. – Pamiętam też jak z mamą jeździłam pociągiem do Wambierzyc, gdzie oglądałam ruchomą szopkę bożonarodzeniową. W kościele św. Anny zostałam ochrzczona i tu znajduje się wpis o nim, który pokazał mi przed laty w starej księdze dawny długoletni proboszcz parafii pw. św. Anny ks. Sieradzki. Przed wojną chodziłam z rodzicami do tego pięknego kościółka, a jak byłam trochę starsza, to również na Pasterkę po Wigilii. W kościele brałam udział w jasełkach, z którymi jeździliśmy również do kościoła w Szczawnie-Zdroju.
CZYTAJ DALEJ

Przewodnicząca Parlamentu Europejskiego: Jan Karski pozostaje światłem dla Europy

2025-11-21 17:08

[ TEMATY ]

Jan Karski

parlament europejski

Waldemar Piasecki

Jan Karski

Jan Karski

„Jan Karski pozostaje światłem dla Europy. Człowiekiem prawdy. Człowiekiem sumienia. Człowiekiem odwagi. Prawdziwym europejskim bohaterem” - napisała przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola. Wczoraj podczas uroczystości „Jan Karski. Dziedzictwo pamięci” w Teatrze Polskim w Warszawie Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem (Jad Waszem) otrzymał Nagrodę Orła Jana Karskiego. Została ona przyznana za: „Dawanie świadectwa, że dobro pamięci zawsze tryumfuje nad złem śmierci”. List odczytał Witold Naturski, dyrektor Biura Parlamentu Europejskiego w Polsce.

Przewodniczącej Parlamentu Europejskiego
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: Jezus wymaga, byśmy zajęli stanowisko

2025-11-22 10:41

[ TEMATY ]

Jezus

Papież Leon XIV

wymaga

zajęli stanowisko

Vatican Media

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

W obliczu niesprawiedliwości, nierówności, gdzie depcze się godność ludzką, gdzie pozbawia się głosu tych, którzy są słabi: trzeba zająć stanowisko – powiedział Papież w katechezie podczas sobotniej audiencji jubileuszowej.

Podziel się cytatem – te słowa z Ewangelii wg św. Łukasza były inspiracją do katechezy, którą wygłosił Leon XIV.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję