Reklama

Gospodarka

Polska pod pełnymi żaglami

Ile jest prawdy w twierdzeniu, że Polska wyrasta na prawdziwego lidera regionu i staje się największym gwarantem bezpieczeństwa krajów Europy Środkowo-Wschodniej?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rozbudowa przemysłu stoczniowego, przekop Mierzei Wiślanej, dalszy rozwój polskich portów morskich, budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego i gigantyczne inwestycje w infrastrukturę kolejową i drogową – to tylko niektóre rządowe projekty gospodarcze, których kontynuację zapowiedział w kampanii wyborczej prezydent Andrzej Duda. Między innymi dzięki tym inwestycjom głos Polski w Europie staje się coraz donośniejszy, a nasi sąsiedzi i najbliżsi partnerzy widzą w nas reprezentanta także ich interesów narodowych.

Litwa, Ukraina, Czechy i Węgry – to pierwsze państwa, których przywódcy oficjalnie złożyli gratulacje Andrzejowi Dudzie. Nie ma w tym przypadku, bo m.in. te kraje najwięcej zyskują na coraz silniejszej pozycji Polski na arenie międzynarodowej i na naszym rozwoju gospodarczym.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Postkolonialna postkomuna

Reklama

Liderzy państw Europy Środkowo-Wschodniej rozumieją, że przez ostatnie lata ich kraje były dla swoich zachodnioeuropejskich partnerów rezerwuarem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu dla wytworzonych przez tamtejsze firmy dóbr. Jednym z podstawowych czynników, które konserwowały taki układ, była kwestia bezpieczeństwa. Europa Środkowo-Wschodnia zrezygnowała z części swojej suwerenności gospodarczej, by w zamian za to znaleźć się w „zachodniej strefie wpływów”, co było tożsame z roztoczeniem nad tym obszarem swoistego parasola ochronnego. Dużo mówiło się wówczas o wspólnocie wartości i poglądów, a zdecydowanie mniej o tym, że zachodnie korporacje i państwa budowały swoje PKB w oparciu o zasoby i rynki „europejskich pretendentów”. Było to o tyle proste, że we wszystkich krajach, które na początku lat 90. wyzwoliły się z objęć „bratniej przyjaźni” ze Związkiem Sowieckim, praktycznie zdemontowano firmy mogące być konkurentem dla naszych zachodnich partnerów. Niespecjalnie przeszkadzało to ówczesnym elitom politycznym, które za sute apanaże robiły wszystko, by obywatele przyjmowali rosnące uzależnienie się od zachodnich przyjaciół jako naturalną konsekwencję bycia ową „biedną panną na wydaniu”. Zmiany w nastrojach zaczęły się pojawiać stopniowo, a punktem zwrotnym był kryzys lat 2007-09, który uzmysłowił wszystkim, że kapitał jednak ma narodowość. Dodatkowo rosyjska agresja na Gruzję w 2008 r. udowodniła, że dla „starej Europy” bezpieczeństwo „państw aspirujących”, które przecież było wpisane niejako w „kontrakt uzależnienia”, jednak nie jest tak ważne jak ich własne interesy narodowe. Na Zachodzie nikt wówczas nie zamierzał nie tylko umierać za Tbilisi, ale nawet za Tbilisi tracić.

To wówczas Europa Środkowo-Wschodnia, dzięki bezkompromisowej postawie Lecha Kaczyńskiego, obudziła się z marazmu i zrozumiała, że jeżeli sama nie zatroszczy się o własne bezpieczeństwo, to nikt tego za nią nie zrobi.

Międzymorze korzyści

Prawdziwym przełomem w budowie nowego środkowo-europejskiego ładu stało się zwycięstwo PiS w 2015 r. Nie ulega wątpliwości, że spośród wszystkich krajów regionu Polska ma szczególne predyspozycje, żeby być ich liderem. Znacznie większa od większości państw, silniejsza gospodarczo, dysponująca potencjałem ludzkim i zasobami strategicznymi, a także kluczowym położeniem, do tego budująca szczególne relacje z USA – znowu stała się głosem wszystkich państw regionu. Liderzy obozu dobrej zmiany od początku wiedzieli, że utrzymanie tej pozycji jest możliwe tylko dzięki powiększaniu potencjału gospodarczego kraju. Co więcej, przytomnie zrozumiano, że nie może to mieć miejsca kosztem naszych partnerów z regionu, ale musi mieć przełożenie na ich realne korzyści – jakże to odmienne od zaciekłej rywalizacji o zagraniczne inwestycje, którymi jeszcze 10 lat wcześniej żyły media. Tak wykształciła się koncepcja Międzymorza, formowana kiedyś przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a podjęta przez jego politycznego następcę – Andrzeja Dudę.

Reklama

Międzymorze to szeroki projekt, który jest odpowiedzią na zacieśniającą się współpracę rosyjsko-niemiecką i alternatywą dla niej. Choć polityczni fantaści krótkowzrocznie próbują w tym widzieć neoimperialny twór, który sprawi, że Polska znów będzie „od morza do morza”, jego autorzy nigdy nie mieli tego na myśli. Międzymorze to układ wzajemnego sprzężenia gospodarczo-energetycznego, tworzący środkowoeuropejski system bezpieczeństwa. To połączona sieć portów, dróg, kolei, środków przesyłu energii i towarów zapewniająca uczestniczącym w projekcie państwom suwerenność energetyczną i ogromne zyski z wymiany handlowej.

Polskie okno na świat

Stąd nieustanna rozbudowa portów w Gdyni i Gdańsku (o układzie energetycznym wspominałem w ostatnim artykule – nr 28/12 VII, s. 28), a także nowe możliwości, które stawia przed portem w Elblągu przekop Mierzei Wiślanej. W polskich portach rok po roku realizowane są inwestycje, które zwiększają ich wydajność i konkurencyjność. To pogłębianie kanałów portowych, rozbudowa głębokowodnych baz przeładunkowych, przebudowa nabrzeży, budowanie obrotnic oraz nowych torów i połączeń kolejowych umożliwiających transport towarów w głąb lądu. To także spółki powstałe przy portowych terenach – magazyny i terminale. Warte setki milionów złotych inwestycje przekładają się na konkretne zyski. Porty stają się hubami zapewniającymi synergię całej gospodarki. Towary wyładowywane w Gdyni czy w Gdańsku trafiają na rynki Czech, Węgier, Słowacji czy Austrii. I na odwrót. Polskie, czeskie czy węgierskie produkty płyną do Brazylii, Japonii, Kanady.

O tym, jak wielki jest to potencjał, niech świadczy fakt, że pomimo ogólnoświatowego spadku aktywności w portach i na szlakach morskich w dobie pandemii COVID-19 Port Gdynia utrzymał ubiegłoroczny poziom przeładunków w pierwszym półroczu bieżącego roku – do końca czerwca w Gdyni przeładowano ponad 12 mln ton (w analogicznym okresie 2019 r. – 12,1 mln ton). – Musimy pamiętać o tym, że polskie porty to realne wpływy do naszego budżetu. I to pieniądze niebagatelne – mówimy tu o 60 mld zł rocznie! Do tego pamiętajmy, że są one ogromnym aktywatorem, jeśli chodzi o miejsca pracy. Nie dość, że same zatrudniają mnóstwo osób, to jeszcze sprawiają, że inne firmy mogą te miejsca pracy tworzyć. Mówimy o gigantycznych, innowacyjnych przedsiębiorstwach, które są kołem zamachowym naszej gospodarki. Niestety, przez lata ta sfera była zaniedbywana, czego najlepszym przykładem jest spółka Port Gdańsk Eksploatacja. Choć jeszcze nie tak dawno przynosiła straty, to dzięki nowym władzom i nowej polityce udało jej się wyjść na prostą. – To bardzo przyszłościowa i niezmiernie ważna gałąź naszej gospodarki – mówi w rozmowie z Niedzielą Kacper Płażyński, gdański poseł Prawa i Sprawiedliwości.

A ambicje są ogromne. W Gdańsku mówi się otwarcie, że ma to być najważniejszy port nad Bałtykiem. Już dziś zajmuje on trzecie miejsce pod względem przeładunku. Swoich aspiracji nie ukrywa również Gdynia, a przecież to niejedyne polskie porty. Są jeszcze duże ośrodki w Szczecinie i Świnoujściu, a wraz z przekopem Mierzei Wiślanej zyska Elbląg. Polska ma szanse wpłynąć w przyszłość pod pełnymi żaglami.

2020-07-21 12:05

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stawiamy na to, co polskie

Kupując w sklepie wędliny czy karkówkę na grilla, rzadko zastanawiamy się nad tym, jaki skomplikowany model biznesowy musi stać za tym, by takich produktów nie zabrakło na sklepowych półkach. Ktoś musi przecież zasiać i zebrać zboże, przerobić je na paszę, ktoś musi rozmnażać prosiaki i później się o nie troszczyć, by urosły.

Agri Plus jest jedną z największych firm prowadzących chów kontraktowy, która stawia na polskie prosiaki, polskie zboża, a przede wszystkim na polskich rolników. Tak skonstruowany model biznesowy zapewnia rolnikom stabilność finansową, firmie – dochody, a także miejsca pracy i bezpieczeństwo żywnościowe w Polsce.
CZYTAJ DALEJ

Misja św. Andrzeja Boboli w niebie

2025-03-28 21:12

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

"Niedziela. Magazyn"

Archiwum parafii

Skąd tak ogromne zainteresowanie św. Andrzejem Bobolą w ostatnich latach? Jak doszło do pojawienia się owego, znaczącego sanktuarium tego świętego w Strachocinie k. Sanoka?

To prawda, że nie zdarzyło się dotąd, aby papież ogłosił encyklikę poświęconą postaci pojedynczego świętego. A tak uczynił Pius XII w 1957 r. z okazji 300. rocznicy śmierci św. Andrzeja Boboli. W encyklice Invicti athletae Christi (Niezwyciężony bohater Chrystusa) papież opisał ze szczegółami, jak Bobola zginął w Janowie Poleskim 16 maja 1657 r., bestialsko zamordowany przez Kozaków. Gdyby wyparł się wiary w Chrystusa, uszedłby z życiem. Jego kapłańska wierność wprawiła zbrodniarzy w taką wściekłość, że z niesłychanym okrucieństwem bili go biczami, wyrwali mu prawe oko, w różnych miejscach zdarli mu skórę, okrutnie przypiekali rany ogniem i nacierali je szorstką plecionką. Nad jego kapłaństwem znęcali się, obcinając mu uszy, nos i wargi, a język wyrwali przez otwór zrobiony w karku, ostrym szydłem ugodzili go w serce. Aż wreszcie, ok. godz. 3 po południu, dobili go cięciem miecza. Pius XII zakończył wstrząsający opis słowami: „Odziany w purpurowy ornat własnej krwi złożył Bogu swą ostatnią i najdoskonalszą ofiarę – samego siebie”. Jak z tego widać, męczeństwo Andrzeja Boboli było podobne do drogi krzyżowej Jezusa. Taką też drogę krzyżową Andrzeja Boboli zbudował w Strachocinie ks. Józef Niżnik.
CZYTAJ DALEJ

Misja św. Andrzeja Boboli w niebie

2025-03-28 21:12

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

"Niedziela. Magazyn"

Archiwum parafii

Skąd tak ogromne zainteresowanie św. Andrzejem Bobolą w ostatnich latach? Jak doszło do pojawienia się owego, znaczącego sanktuarium tego świętego w Strachocinie k. Sanoka?

To prawda, że nie zdarzyło się dotąd, aby papież ogłosił encyklikę poświęconą postaci pojedynczego świętego. A tak uczynił Pius XII w 1957 r. z okazji 300. rocznicy śmierci św. Andrzeja Boboli. W encyklice Invicti athletae Christi (Niezwyciężony bohater Chrystusa) papież opisał ze szczegółami, jak Bobola zginął w Janowie Poleskim 16 maja 1657 r., bestialsko zamordowany przez Kozaków. Gdyby wyparł się wiary w Chrystusa, uszedłby z życiem. Jego kapłańska wierność wprawiła zbrodniarzy w taką wściekłość, że z niesłychanym okrucieństwem bili go biczami, wyrwali mu prawe oko, w różnych miejscach zdarli mu skórę, okrutnie przypiekali rany ogniem i nacierali je szorstką plecionką. Nad jego kapłaństwem znęcali się, obcinając mu uszy, nos i wargi, a język wyrwali przez otwór zrobiony w karku, ostrym szydłem ugodzili go w serce. Aż wreszcie, ok. godz. 3 po południu, dobili go cięciem miecza. Pius XII zakończył wstrząsający opis słowami: „Odziany w purpurowy ornat własnej krwi złożył Bogu swą ostatnią i najdoskonalszą ofiarę – samego siebie”. Jak z tego widać, męczeństwo Andrzeja Boboli było podobne do drogi krzyżowej Jezusa. Taką też drogę krzyżową Andrzeja Boboli zbudował w Strachocinie ks. Józef Niżnik.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję