Reklama

Wiadomości

Piękna i zdrowa po nowotworze

Choroba nowotworowa to cierpienie, to przeszkoda, która niszczy wszystko, nasze plany, marzenia, cele. Ale choroba zaczyna też uczyć, jak mamy się w życiu odnaleźć i co mamy z nim dalej zrobić

Niedziela Ogólnopolska 23/2019, str. 46-47

Archiwum amazonek w Łodzi

Pielgrzymka na Jasną Górę i przekazanie Złotego Łuku Amazonek ojcom paulinom jako wotum

Pielgrzymka na Jasną Górę i przekazanie
Złotego Łuku Amazonek ojcom paulinom jako wotum

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Spotykamy się w łódzkim szpitalu onkologicznym. Impulsem do tego jest publiczne wyznanie Janiny Ochojskiej: – Jestem chora na raka piersi.

Już z daleka słychać dobiegającą z sali muzykę. Wśród pań tańczących zumbę dostrzegam Ewę. Drobna, zadbana, uśmiechnięta. Nigdy bym nie pomyślała, że przeszła tak dużo; że każda z tych tańczących kobiet ma tyle za sobą. Teraz tryskają energią i z tego, na ile zdążyłam je poznać, robią mnóstwo niesamowitych rzeczy. Zarażają zachłannością na życie, choć onkologiczna czujność nadal w nich jest. Dlatego każdą kobietę przekonują, że samobadanie to ratunek, i dodają: – Badamy się nie po to, by coś znaleźć, ale po to, by być pewne, że jesteśmy zdrowe, piękne i fantastyczne!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Choroba, czyli ludzka twarz cierpienia

Reklama

Ewa Maciejewska, szefowa łódzkich amazonek, jest osobą spokojną, wyważoną, z poczuciem humoru i sporym dystansem do siebie. Siadamy na ławeczce i ta ładna pielęgniarka w średnim wieku zaczyna swoją opowieść. O raku, którego musiała ujarzmić, chwycić niczym byka za rogi. O latach, gdy przychodziły wznowy choroby. O strachu, bólu, trudnościach... – Kiedy dowiedziałam się o nowotworze piersi, miałam 27 lat i 3-letnie dziecko – mówi. – W tamtych czasach rak kojarzył się z wykluczeniem społecznym i nieuchronnie prowadził do śmierci – dodaje. Jednak ona nie mogła sobie na takie roztkliwianie pozwolić. Chorowanie wtedy było trudniejsze, bo osoby zmagające się z rakiem nie miały znikąd pomocy: nie było grup wsparcia, terapii psychologicznych ani empatii otoczenia. Zostawały same w czterech ścianach. Ewie pomogła rodzina – zwłaszcza mąż, który stał się dla niej opoką, i malutkie dziecko, dla którego musiała żyć. Jej walka z chorobą trwała kilkadziesiąt lat, z czego najgorszych było 7 pierwszych. To wtedy było kilka wznów, remisje i odnajdywanie się na nowo, a potem powroty do życia. Dziś uśmiecha się tylko, choć wie, że tamta walka była czymś heroicznym dla młodej kobiety. – Gdy człowiek po raz pierwszy słyszy „rak”, przeżywa traumę, ale gdy słyszy to po raz kolejny, wtedy pyta: Dlaczego?... I mówi: Mam tego dosyć, ile razy można przechodzić kolejne doświadczenie? – opowiada Ewa i trochę szklą jej się oczy, choć żadna łza z nich nie spada. – Choroba nowotworowa to cierpienie, to przeszkoda, która niszczy wszystko, nasze plany, marzenia, cele – podkreśla. – Ale choroba zaczyna też uczyć, jak mamy się w życiu odnaleźć i co mamy z nim zrobić, uczy podnoszenia się, wiary, pokory, miłości do drugiego człowieka i całkowicie zmienia system wartości – wylicza. – Zaczynamy doceniać ludzi, bliskich, mówimy nawet o ludzkiej twarzy cierpienia.

Amazonki, czyli te waleczne

W 1994 r. Ewa wstąpiła do stowarzyszenia Łódzki Klub „Amazonka”. I rozpoczęła swoistą krucjatę po życie. – Jest łatwiej, bo mamy całe grupy ludzi, którzy wspierają się wzajemnie.

Według niej, takie grupy mają ten plus, że tworzą je osoby, które przeszły przez chorobę. Takie, które wiedzą, czym ona jest i jak boli. – Gdy spotykamy kobietę, która przeszła przez cały cykl leczenia, a potem rehabilitacji, i widzimy, że żyje, funkcjonuje, jest uśmiechnięta, tańczy, śpiewa, to nas to podbudowuje. Bo jeśli ona może, to i my możemy! – dodaje. Takie osoby – zwłaszcza wtedy, gdy kobieta znajdzie się przy samej ścianie, gdy nic nie może zrobić, gdy chce się jej tylko wyć z bezradności i bólu, tego wewnętrznego – są prawdziwym darem.

W stowarzyszeniu amazonek jest cała sekcja wolontariuszek – kobiet, które przeszły przez chorobę nowotworową, zakończyły co najmniej 2 lata temu proces leczenia i odbyły szkolenia. To one idą na najtrudniejsze po ludzku oddziały – chirurgii onkologicznej i prowadzą tzw. wolontariat przyłóżkowy. – Gdy jesteśmy w szpitalu, zagubione, bardzo często wielu naszych problemów nie wyartykułujemy, nie opowiemy o tym bliskim, lekarzom, ale kiedy pojawi się kobieta – amazonka, która przeszła to, co my, wtedy łatwiej jest się otworzyć i dać sobie pomóc – wyjaśnia prezes łódzkich amazonek.

Profilaktyka, czyli samobadanie

Reklama

Jednak wcześniej, zanim już spotka nas to najgorsze – jest jeszcze profilaktyka. I ta, jak przyznaje Ewa Maciejewska, w naszym kraju, niestety, kuleje. A przecież wszelkie akcje profilaktyczne powinny być bronią na choroby cywilizacyjne. Że rak piersi taką jest, pokazują statystyki. W 1963 r., gdy przeprowadzono pierwsze badania epidemiologiczne, było 2460 zachorowań rocznie, obecnie jest ich ok. 18 tys. Rak piersi jest najczęściej występującym nowotworem złośliwym u kobiet – stanowi ok. 20 proc. wszystkich nowotworów. Stąd taka walka o profilaktykę. Jednym z najprostszych działań jest samobadanie piersi. To nieinwazyjne badanie, wykonywane za pomocą własnych dłoni, na które kobiety przeznaczają niewiele czasu, ok. 10 minut, może uratować życie. – Każdą ze zmian wykryłam przez samobadanie i dzięki temu żyję – mówi Ewa. Amazonki przy każdej okazji uczą tego, jak je wykonywać. – Samobadanie piersi wprowadzamy już od 20. roku życia. Kobiety, które miesiączkują, wykonują je w 7.-10. dniu cyklu, a kobiety, które nie miesiączkują – jeden raz w miesiącu – informuje amazonka. – Według statystyk, to badanie może uratować od 800 do 1000 kobiet rocznie – dodaje.

Co wtedy, gdy coś nas zaniepokoi? Gdy wybadamy guzek, musimy udać się do lekarza POZ, ginekologa lub chirurga onkologa. Od lekarza pierwszego kontaktu dostajemy skierowanie do poradni chirurgii piersi ośrodka onkologicznego – to miejsce, gdzie powinno się zdiagnozować zmianę. Cały proces – według informacji nie tylko poradni, ale też stowarzyszenia – nie powinien trwać długo. Istnieją tzw. karty DiLO – karty pakietu onkologicznego, które wypisuje lekarz POZ. Jeśli nie otrzymamy takowej, to dostaniemy skierowanie do chirurga onkologa – tu także nie powinno być problemów. – Wiele organizacji pacjentów walczyło o to, by skrócić czas oczekiwania na pierwszą wizytę, i wydaje się, że to się udało – mówi Ewa i dodaje, że wszystko zależy także od wrażliwości lekarza. Zapytana, czy często używany slogan: „rak to nie wyrok”, jest prawdziwy, podkreśla, że zdrowie każdego z nas jest w naszych rękach, a nowotwory wcześnie wykryte są wyleczalne. – Zobacz, tu jest wiele kobiet, które zachorowały 20, 30 czy 10 lat temu i funkcjonują, wracają do życia, pracy zawodowej, odgrywają swoje role społeczne jako żony, matki, babcie – przekonuje łódzka amazonka. I podkreśla, że obecnie świadomość dbania o własne zdrowie i wiedza o tym, co może nam grozić, są bardzo duże. – Kobiety, które zachorowały na raka piersi, mówią o tym głośno, mówią o tym osoby medialne. Mówią o tym po to, by przypominać o profilaktyce i samobadaniu – dodaje Ewa. Bo teraz rak piersi to nie temat tabu.

Życie, czyli drugi człowiek

Wracam do chorowania Ewy i pytam, co było najtrudniejsze. – Wszystko wtedy było trudne: kiedy człowiek jest młody, ma przed sobą całe życie, poukładane niczym klocki Lego, i nagle słyszy taką diagnozę, to świat się zawala. Nieważne, czy jesteś dyrektorem, pielęgniarką, sprzątaczką czy prządką – mówi łamiącym się głosem. – Potem działają te wszystkie mechanizmy obronne: szok, zaprzeczenie, targowanie się z Bogiem... To wszystko odbywa się prawie książkowo – opowiada. I mówi, że sama pytała: Jak mogłam zachorować? Przecież jestem pielęgniarką, wykształconą medycznie, jak to w ogóle może być, że mnie dotknęła choroba nowotworowa, przecież wykonywałam samobadanie, byłam wyedukowana, miałam świadomość medyczną... – Potem zaczęłam myśleć, że to moje wyedukowanie spowodowało, iż szybko zgłosiłam się do lekarza, zostałam zdiagnozowana, skierowana na operację – przyznaje. Jednak to, że kobieta przechorowała raka, nie oznacza, że już się nie bada, nie jest pod kontrolą i nie zachowuje czujności, bo podobnie jak inne panie po raku piersi wie, ile warte jest życie. I jak pięknie można je przeżyć, będąc zdrowym.

www.amazonki.pl

telefon nadziei – czynny codziennie – 502 563 736

2019-06-04 13:08

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Musioł przy grobie św. Jana Pawła II: Jezus ratunkiem w światowych i osobistych kataklizmach

2024-11-28 12:46

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

grób JPII

Bp Waldemar Musioł

ks. Marek Weresa/VaticaNewsPL

Zanim Pan przyjdzie na końcu czasów, jest gotów wejść w każdą kartę historii świata i w każdy jego dramat, także w nasz osobisty kataklizm, aby nas podnieść, umocnić i uzdrowić swoją łaską - powiedział bp Waldemar Musioł. Biskup pomocniczy diecezji opolskiej w czwartek rano przewodniczył Mszy św. przy grobie św. Jana Pawła II w watykańskiej Bazylice św. Piotra.

Jak wskazał na początku homilii bp Waldemar Musioł, liturgia słowa ostatnich dni roku liturgicznego konsekwentnie prowokuje do myślenia o czasach i rzeczach ostatecznych.
CZYTAJ DALEJ

Częstochowa: Kolejne dziecko w Oknie Życia

2024-11-28 21:12

[ TEMATY ]

okno życia

Karol Porwich/Niedziela

W Oknie Życia zostało uratowane dziecko - chłopiec - informuje rzecznik archidiecezji częstochowskiej ks. dr. Mariusz Bakalarz. O dalszym losie dziecka zadecyduje sąd, zgodnie z procedurami przyjętymi dla „Okien Życia”

W godzinach wieczornych w dniu 28.11.2024 r w Interwencyjnym Ośrodku Proadopcyjnym „Dom Życia” im. S. Leonii Nastał w Częstochowie już poraz ósmy w znajdującym się tam Oknie Życia znaleziono dziecko.
CZYTAJ DALEJ

Kielce: uczniowie napiszą świąteczne listy do mieszkańców hospicjum

2024-11-28 18:01

[ TEMATY ]

hospicjum

uczniowie

listy

laciatek/Fotolia Fotolia

Już została ogłoszona akcja pisania listów ze świątecznymi życzeniami do mieszkańców Hospicjum im. św. Matki Teresy z Kalkuty Caritas kieleckiej, a pierwsze szkoły już deklarują swój udział.

Akcja została nazwana „Idą Święta, więc piszę…”. - Zachęcamy uczniów do napisania listów do naszych pacjentów, ale wcale nie jest to łatwe - uważa Dominika Borkowska, koordynatorka wolontariatu hospicyjnego. - Po pierwsze, zwyczaj i umiejętność pisania listów są w zaniku, po drugie pisze się do osoby nieznajomej i w dodatku ciężko chorej. Niełatwo znaleźć odpowiednie słowa - mówi w rozmowie z KAI.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję