Najstarszy mieszkaniec Jasnej Góry przekonuje nas, że światem rządzi Bóg. Te słowa o. dr. Jerzego Tomzińskiego słyszymy na ścieżce dźwiękowej do filmu w reżyserii Krzysztofa Tadeja pod takim właśnie tytułem. Stuletni paulin miał dosyć czasu, aby się o tym przekonać, a teraz przekonuje nas. 24 listopada 2018 r. obchodzi urodziny i rozpoczyna drugi wiek swojego pięknego, aktywnego życia. Urodził się w roku odzyskania przez Polskę niepodległości. Wzrastał więc wraz z naszą Niepodległą i może być uważany za żywą historię XX wieku. Dostrzegł to prezydent Andrzej Duda, który odwiedził stulatka i podziękował mu „za jego posługę dla Boga i Kościoła, kraju i narodu, za piękną postawę i miłość do Ojczyzny”, za służbę w „ocalaniu narodowej dumy i tożsamości”. Zaliczył Ojca Jerzego do grona niezłomnych kapłanów, przekazujących „wolną i demokratyczną Polskę następnym pokoleniom”.
Wiele symbolicznych zdarzeń zauważamy podczas analizowania życia o. Tomzińskiego. Taką wymowę ma np. fakt, że wspomniane spotkanie Ojca Jerzego z obecnie urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą miało miejsce w tym samym pomieszczeniu za furtą klasztoru jasnogórskiego, w którym jako chłopak spotkał się z prezydentem Ignacym Mościckim. W jednym z wywiadów dla „Niedzieli” tak to opisywał: „Postawiono mnie wtedy przy klasztornej furcie. Musiałem dobrze prezentować się w mundurku juwenisty, czyli ucznia paulińskiego gimnazjum, bo prezydent, wchodząc, powiedział: «Witam, Panie Kawalerze!». Potem dostałem dzbanek gorącej wody z poleceniem zaniesienia do apartamentu prezydenta. Kiedy wchodziłem z tą wodą, dwaj pułkownicy stojący przy drzwiach zasalutowali mi, a prezydent znów: «Dziękuję, Panie Kawalerze!». Ten szacunek dał mi do myślenia i nauczył okazywać szacunek innym” – podsumował. Wśród wielu rodzinnych wspomnień jest też to, w którym przypomina, jak mama poleciła małemu Jerzykowi ucałować rękę ubogiego, który przyszedł do ich domu, i przeprosić za to, że nazwał go żebrakiem. To była surowa lekcja kindersztuby.
Stulatek z Jasnej Góry to świadek historii, ale zarazem człowiek, który tworzył i tworzy historię. Bez jego udziału dzisiaj życie w Polsce wyglądałoby inaczej. To on zainicjował tradycję odmawiania codziennego Apelu Jasnogórskiego. Peregrynacja kopii Obrazu Jasnogórskiego to też zasługa naszego Jubilata. Uczestniczył w Soborze Watykańskim II. Wspaniały, radosny gawędziarz w barwnych opowieściach podkreśla swoją szczególną sytuację, gdyż nie tylko on znał kilku papieży, ale papieże jego znali i przyjmowali na prywatnych audiencjach. Przez życie Ojca Jerzego możemy patrzeć na miniony wiek. Przeżył Hitlera, Stalina i doczekał upadku komuny. Jest postrzegany jako wyjątkowo medialny człowiek. Przez wiele dekad pełnił funkcję rzecznika Jasnej Góry. W 1981 r. wszedł w skład zespołu redakcyjnego „Niedzieli”. Nasz stuletni redaktor to wzór wierności. Wciąż dopytuje, co się dzieje w redakcji, czyta i opiniuje każdy nowy numer „Niedzieli”, w dalszym ciągu pisze naszymi firmowymi długopisami. A przede wszystkim modli się za nas. Kochany Ojcze Jerzy, dziękujemy i modlitwę odwzajemniamy. Jak dobrze mieć takiego redakcyjnego Ojca na Jasnej Górze, przy Sercu Matki Bożej...
Co zrobić, gdy nasze dzieci przestają chodzić do kościoła? Zapytaliśmy o radę rodziny, które przeżyły podobne sytuacje.
Ponoć coraz mniej ludzi garnie się do zawodu nauczyciela. Studenci w połowie studiów zmieniają kierunek, a ci, którzy dołączają do gron nauczycielskich, szybko myślą o zmianie profesji. Tak mówią statystyki, medialne doniesienia i tak wieść gminna niesie. A kiedyś – wspomni ktoś nie tak dawno minioną przeszłość – bycie nauczycielem nobilitowało, oznaczało szacunek uczniów i rodziców, spokojną i w miarę pewną przyszłość... Nauczyciel był przewodnikiem, opowiadaczem świata, mistrzem, mentorem i niezaprzeczalnym autorytetem. Gdy się szło do rodziców ze skargą, „bo pani się na mnie uwzięła”, dostawało się najczęściej w ucho. Wielu ludzi sukcesu wspomina dziś swojego belfra jako tego, który obudził w nich pasję, dojrzał diament wart szlifowania, wspierał w zwątpieniach, ocierał łzy, „sklejał połamane skrzydła”. Zapewne i dziś zdarzają się takie historie, mam nadzieję, że nie incydentalnie, ale chyba wszyscy widzą, iż z oświatą w Polsce dzieje się coś złego. I to od dekad.
Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych
(obraz tablicowy z XV wieku)
17 listopada Kościół wspomina św. Elżbietę Węgierską, patronkę dzieł miłosierdzia oraz bractw, stowarzyszeń i wielu zgromadzeń zakonnych. Jest świętą dwóch narodów: węgierskiego i niemieckiego.
Elżbieta urodziła się 7 lipca 1207 r. na zamku Sárospatak na Węgrzech. Jej ojcem był król węgierski Andrzej II, a matką Gertruda von Andechts-Meranien, siostra św. Jadwigi Śląskiej. Ze strony ojca Elżbieta była potomkinią węgierskiej rodziny panującej Arpadów, a ze strony matki - Meranów. Dziewczynka otrzymała staranne wychowanie na zamku Wartburg (koło Eisenach), gdzie przebywała od czwartego roku życia, gdyż była narzeczoną starszego od niej o siedem lat przyszłego landgrafa Ludwika IV. Ich ślub odbył się w 1221 r. Mała księżniczka została przywieziona na Wartburg z honorami należnymi jej królewskiej godności. Mieszkańców Turyngii dziwił kosztowny posag i dokładnie notowali skarby: złote i srebrne puchary, dzbany, naszyjniki, diademy, pierścienie i łańcuchy, brokaty i baldachimy. Elżbieta wiozła w posagu nawet wannę ze szczerego srebra. Małżeństwo młodej córki królewskiej stało się swego rodzaju politycznym środkiem, mającym pogłębić i wzmocnić związki między oboma krajami. Elżbieta prowadziła zawsze ascetyczny tryb życia pod kierunkiem franciszkanina Rüdigera, a następnie Konrada z Marburga. Rozwijając działalność charytatywną założyła szpital w pobliżu zamku Wartburg, a w późniejszym okresie również w Marburgu (szpital św. Franciszka z Asyżu). Konrad z Marburga pisał do papieża Grzegorza IX o swojej penitentce, że dwa razy dziennie, rano i wieczorem, osobiście odwiedzała swoich chorych, troszcząc się szczególnie o najbardziej odrażających, poprawiała im posłanie i karmiła. Życie wewnętrzne Elżbiety było pełną realizacją ewangelicznej miłości Boga i człowieka. Wytrwałość czerpała we Mszy św., na modlitwie była niezmiernie skupiona. Wiele pracowała nad cnotą pokory, zwalczając odruchy dumy, stosowała ostrą ascezę pokuty.
Walka z hejtem będzie pierwszym obszarem działania fundacji „Blisko Ludzkich Spraw” – poinformowała w poniedziałek pierwsza dama Marta Nawrocka w Wiśle podczas panelu dyskusyjnego „Hejt? Nie, dziękuję!”. Zapowiedziała, że fundacja, która niebawem rozpocznie działalność, zajmie się czterema sprawami.
Z inicjatywy pierwszej damy w poniedziałek w Wiśle odbywają się panele dyskusyjne dotyczące hejtu i warsztaty dla dzieci mające uświadomić im, jak hejt potrafi ranić i jak ważne jest okazywanie sobie życzliwości oraz reagowanie, gdy ktoś potrzebuje wsparcia.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.