Reklama
Jak przekazuje tradycja, św. Cecylia żyła na przełomie II i III wieku po Chrystusie. W swoim domu na Zatybrzu w Rzymie utworzyła oratorium, w którym zbierali się potajemnie chrześcijanie i gdzie nabożeństwa odprawiał papież Urban I. Pochodziła ze znakomitej rzymskiej rodziny. Była zagorzałą wyznawczynią Jezusa, tak zakochała się w Zbawicielu, że Jemu ślubowała wierność bez względu na konsekwencje. Rodzice mieli jednak w stosunku do Cecylii inne plany. Chcieli ją dobrze wydać za mąż, za bogatego poganina Waleriana. Dzień przed ślubem wyznała swoją tajemnicę miłości Chrystusa swojemu narzeczonemu. Ten, o dziwo, nie tylko, że uszanował jej ślub czystości, ale i sam się nawrócił ze swoim bratem, przyjmując chrzest z rąk papieża Urbana I. Jednak, kiedy w cesarstwie wybuchło krwawe prześladowanie chrześcijan, na skutek doniesienia Cecylia została aresztowana. Żołnierze, którzy zatrzymali Cecylię, byli pod takim wrażeniem jej urody, że błagali ją, by odstąpiła od wiary. Dziewczyna nie wyparła się Chrystusa i skazana została na śmierć przez uduszenie w łaźni własnego domu. Kiedy jednak gorąca para nie odebrała jej życia, skazano ją na publiczne ścięcie. Kat zadał mieczem kolejne dwa ciosy, które ku zdumieniu licznych świadków, nie odniosły skutku, pozostawiając jedynie na szyi dziewczyny dwie krwawe pręgi. Mimo że prawo rzymskie zabraniało zadawania skazańcowi trzeciego ciosu, kat uderzył po raz trzeci, jednak i tym razem miecz odskoczył od szyi. Darowano jej wówczas życie, jednak wyczerpana do kresu wytrzymałości, zmarła po kilku dniach. Pochowano ją w katakumbach św. Kaliksta, a w IX wieku przeniesiono do stojącego na gruzach jej domu kościoła.
Śpiąca Cecylia
W 1599 roku, podczas prac restauracyjnych, wydobyto spod ołtarza głównego trumnę z ciałem męczenniczki i otworzono ją w obecności wielu świadków. Obecny przy tym kardynał Boronio napisał we wspomnieniach: „Widać było... że to ciało nie znajdowało się w pozycji, w jakiej zwykle leżą w grobie zmarli, lecz jakby leżało w łóżku i jakby ta najczystsza dziewica przewróciła się na prawy bok, podkurczając skromnie nogi w ten sposób, że wydaje się rzeczywiście śpiącą dziewczynką”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wkrótce potem Stefano Maderno wyrzeźbił w białym marmurze posąg świętej, w takiej pozycji, w jakiej ją znaleziono. Obecnie posąg znajduje się w ołtarzu głównym kościoła, a jego replikę podziwiać można w Polsce, w pałacu Radziwiłłów w Nieborowie. Dlaczego św. Cecylia została uznana za patronkę muzyki kościelnej? Być może dlatego, że w aktach męczeństwa znaleziono zapis mówiący o tym, że gdy na weselu Cecylii grały instrumenty muzyczne, ona w swoim sercu śpiewała hymny tylko Bogu.
Śpiewać hymny
Reklama
– Chór „Gaude Mater” jest młody, powstał w parafii św. Stanisława BM w Kielcach w 2016 r., ale doświadczenie można powiedzieć ma „dużo większe” – mówi ks. Józef Majchrzyk, opiekun chóru – główne założenie istnienia chóru to śpiew podczas liturgii. Często chóry śpiewają tylko podczas uroczystości, mając niewielką ilość prób. A przez to tracą już zdobyte doświadczenie, natomiast chór „Gaude Mater” spotyka się na próbie raz w tygodniu na dwie godziny, posługuje śpiewem w parafii w każdą niedzielę, a czasem częściej. Jak mówi ks. Majchrzyk, w parafii „myślą kompleksowo o posłudze śpiewu”, dlatego istnieją też zespoły: dziecięcy i młodzieżowy. Każdy śpiewa na Mszy św. odpowiedniej dla siebie, młodzież na Eucharystii młodzieżowej, a dziecięcy na Mszy dla dzieci. Raz lub dwa razy w roku, wszystkie trzy zespoły śpiewają razem, dając na przykład koncert kolęd. Chór „Gaude Mater” może się poszczycić znaczącymi osiągnięciami. – Jeśli chodzi o konkursy, w ubiegłym roku uczestniczyliśmy w międzynarodowym konkursie kolęd i pastorałek i w pierwszym etapie na około 200 podmiotów, na poziomie chórów, zajęliśmy drugie miejsce, po roku prób śpiewania. W tym roku chcemy wystartować we wszystkich poziomach, czyli w kategoriach: dziecięcej, młodzieżowej i oczywiście chórów – mówi ks. Józef.
Od zespołu do chóru
Ks. Józef Majchrzyk, zanim wstąpił do Seminarium Duchownego, bardzo interesował się muzyką, miał dwa zespoły, osiągnął z nimi pewne sukcesy, miał nawet sesję nagraniową w profesjonalnym studio. To był początek jego pasji muzycznych. W seminarium odkrył, czym jest muzyka chórowa. Po jakimś czasie odważył się samodzielnie tworzyć i prowadzić takie chóry. Pierwszy chór założył podczas studiów we Włoszech, złożony był z kapłanów. „Własny” chór powstał w Domu Polskim w Rzymie, gdzie mieszkali studiujący w Wiecznym Mieście kapłani z całej Polski. Drugim chórem był chór młodzieżowy w LO Tadeusza Kościuszki w Busku-Zdroju, do zespołu należało ok. 20 osób. – Sporo koncertowaliśmy, zespół uświetniał swoimi występami wszystkie wydarzenia szkolne, występowaliśmy w kilku miejscach w diecezji – mówi ks. Józef. Zespół opracował takie perły muzyki renesansowej, jak Miserere, Gregorio Allegriego, a każdy koneser muzyki renesansowej zna ten wybitny utwór i rozumie jego skalę trudności. Od października 2016 r. z tym doświadczeniem ks. Józef zaczął pracę, w parafii św. Stanisława BM w Kielcach, gdzie natychmiast na jego apel zgłosiło się prawie 30 osób. Zespół, który zaczynał właściwie od zera, zrobił ogromne postępy. Dziś dysponuje materiałem ok. 25 wyuczonych utworów.
Chór, nasza wspólnota
Reklama
– Śpiew i muzyka są obecne w życiu moim i całej rodziny od zawsze – mówi Anna Pierzak, wicedyrektor Zespołu Szkół Katolickich Diecezji Kieleckiej. Będąc dzieckiem, śpiewałam w chórze szkolnym oraz scholi parafialnej, potem w zespole młodzieżowym. Braliśmy udział w wielu konkursach piosenki religijnej, czasem zdobywaliśmy nagrody. To były piękne czasy... Nauczyłam się grać na gitarze i śpiewałam... Na rekolekcjach oazowych, pielgrzymkach, spotkaniach modlitewnych pełniłam rolę animatora muzycznego. Jako studentka zaczęłam śpiewać w chórze akademickim stworzonym przez ks. prof. Julisława Łukomskiego, a prowadzonym przez już śp. prof. Jerzego Rosińskiego. Chór funkcjonuje nadal. Każdego roku przygotowujemy m.in. oprawę muzyczną Drogi Krzyżowej, którą w Wielki Piątek transmituje Radio EM Kielce.
Miłość do śpiewu i muzyki przekazała również swoim synom. Obaj ukończyli szkołę muzyczną i służą swoimi muzycznymi talentami przy różnych uroczystościach szkolnych i kościelnych. Grają też w domu. Pani Anna bardzo lubi wieczory, kiedy któryś z nich (albo obaj razem) zasiadają do pianina i przelewają na klawisze to, co im w duszy gra... – Czasem muzykujemy wszyscy – gramy na pianinie, gitarze, kachonie i śpiewamy. Podziwiam wtedy sąsiadów za ich cierpliwość – mówi śmiejąc się. Dwa lata temu do śpiewania nie tylko w domu dał się również przekonać mąż pani Anny. – Gdy w naszej parafii ks. Józef Majchrzyk założył chór, zaczęliśmy w nim śpiewać razem z mężem. Daje nam to wiele radości, choć nie jest łatwe. Każdy środowy wieczór spędzamy na próbie. Gdy uczymy się głosów, bywa różnie. Czasem wydaje nam się, że utwór jest absolutnie nie do nauczenia, po czym, gdy połączymy 4 głosy i usłyszymy, jak brzmią, zdziwienie miesza się z radością i satysfakcją. Przez te dwa lata dzięki ks. Józefowi chór stał się wspólnotą ludzi, którzy dbają o swoją duchowość, uczestniczą w rekolekcjach, jeżdżą na pielgrzymki, są zaangażowani w życie parafii i bardzo lubią ze sobą przebywać. I jak tu nie dziękować Panu Bogu za talenty, którymi nas obdarza? Nie wolno ich zakopywać, lecz z odwagą służyć nimi innym – mówi.
Rodzina Józefowach Kwiatków
Piętnaście lat temu w parafii św. Józefa Robotnika w Kielcach powstała złożona z dzieci 20-osobowa schola. Zespół nazwano „Józefowe Kwiatki”. Od momentu powstania do października 2014 r. zespół prowadził śp. ks. Piotr Klimczyk. To z nim schola zdobyła większość nagród na przeglądach i konkursach. Szybko zespół stał się wizytówką Kielc. W ciągu tych kilkunastu lat w zespole śpiewało kilkadziesiąt dzieci. Schola była i jest dla nich nie tylko luźną grupą, w której można pośpiewać, ale jak to potwierdzają rodzice dzieci, „Józefowe Kwiatki” są dla nich drugą rodziną. – Tak, „Józefowe Kwiatki” są dla mnie rodziną – mówi Agnieszka Sołtys, tego zawsze pragnął ich założyciel, mój przyjaciel, śp. ks. Piotr Klimczyk i tak jest. Łączy nas jeden cel: głoszenie miłości Boga poprzez śpiew. My rodzice spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, czy to przy organizacji strojów czy przy rozkładaniu sprzętu muzycznego, na rowerach, na łyżwach, w górach i nad morzem. Ten czas daje nam oddech od codziennej rutyny, ale również ładuje „akumulatory”. Poczucie, że mogę zawsze na innych liczyć, że mnie lubią, że im na mnie po ludzku zależy, jest bezcenne – mówi. Rodzina „Józefowych Kwiatków” pragnie przyprowadzić ludzi do Jezusa. Księża, którzy są opiekunami duchowymi scholi, w tym pomagają. „Kwiatki” śpiewają w dolnym kościele na Eucharystiach dla dzieci, ale jak mówi pani Agnieszka, byliby bardziej szczęśliwi, gdyby inne dzieci z parafii, umiejące i chcące śpiewać, zasiliły scholę. Starają się integrować z innymi grupami, działającymi przy Sanktuarium św. Józefa Opiekuna Rodziny poprzez organizację koncertów kolędowych i patriotycznych. Udało im się zaprosić do współpracy chór parafialny i teatr. – Poza parafią też pragniemy świadczyć o Jezusie. Wiosną śpiewaliśmy na rzecz dziewczynki chorej na nowotwór, a obecnie przygotowujemy się do koncertu charytatywnego dla osób niewidomych – mówi pani Sołtys.
Rozśpiewajmy parafie
– Często się słyszy pytanie, czy warto dublować organistę, stawiając na Mszy chór, jednak każdy, kto przeżyje Mszę św. z chórem, powie, że jest to istotne zróżnicowanie, ponieważ chór nie zastępuje wszystkich śpiewów, najwyżej dwie, trzy pieśni i pieśń po zakończeniu Eucharystii – mówi ks. Majchrzyk. Zawsze taka Msza wydaje się szczególnie uroczysta. Dodatkową funkcją chóru jest „rozśpiewywanie parafii”, a poza tym chór jest miejscem do zaangażowania się parafian w aktywne życie parafii. Należy się cieszyć, że wielu duszpasterzy na nowo zrozumiało, jak ważną funkcję w duszpasterstwie i liturgii pełnią chóry oraz scholki dziecięce i młodzieżowe – mówi ks. Józef.