Po ostatnich wydarzeniach w Brukseli i reakcjach na świetne wystąpienie naszego premiera Mateusza Morawieckiego nikt myślący nie ma złudzeń, kto rządzi tym konglomeratem zwanym Unią Europejską. Z jednej strony można się cieszyć, że mamy intelektualną przewagę nad tym wyśnionym Zachodem, bo jego przedstawiciele wyraźnie pokazali swój dyletantyzm, brak wiedzy historycznej, a nawet brak znajomości bieżących wydarzeń w państwach, o których losach chcą decydować. Kompromitują się swoimi wypowiedziami, pełnymi nieprawdy, powtarzają za doniesieniami rodzimej targowicy, byle tylko utrzymać własne układy i wielkie interesy. Pouczają, żądają, chcą nam narzucać styl rządzenia w naszym państwie, ustanawiania praw, reformowania gospodarki, sądownictwa, mediów, „by było, jak było”, czyli wygodnie dla frakcji Tuskowej, liberalno-lewicowej, bo takie są ich korzenie i wspólne interesy, a reszta się nie liczy.
Premier Mateusz Morawiecki wszystkie napady, impertynencje, durne, nieprawdziwe zarzuty przetrzymał z godnością; odpowiadał spokojnie, merytorycznie, opierając się na faktach, czytelnie argumentował każdą swoją tezę. Gdy słuchało się polskiego premiera, patrzyło, z jaką klasą zaprezentował nasz kraj, to czuło się dumę i radość, ale jednocześnie smutek, że prawdziwe oblicze Europy, tej wymarzonej, do niedawna odgrodzonej żelazną kurtyną, nieosiągalnej dla nas, trzymanych pod butem Kremla, tak bardzo rozczarowuje i źle prognozuje na przyszłość. Przeraża wizja Europy zarządzanej przez ludzi, którzy polskich patriotów nazywają faszystami i mylą Warszawę z Moskwą! Przychodzi zwątpienie, czy cokolwiek zrozumieli ze słów premiera Morawieckiego, który mówił o wizji przyszłości Unii opartej na trzech aspektach: „Unii jako forpoczty czwartej rewolucji przemysłowej, charakteryzującej się pogłębiającym się rynkiem wspólnym, Unii bezpiecznej, zdającej sobie sprawę ze wspólnych wyzwań, i Unii obywatelskiej, społecznie wrażliwej. Jedność w różnorodności – to dewiza Unii. Uszanowanie narodowych tożsamości to fundament zaufania w Unii”. I nie są to tylko puste słowa – polski premier odwołał się do naszej historii, udowodnił faktami historycznymi, jak głęboko w naszej kulturze zakorzeniona jest idea parlamentaryzmu, demokracji i rządów prawa.
Warto na spokojnie przesłuchać wystąpienie premiera w Parlamencie Europejskim z 4 lipca br. – historyczne, doskonałe merytorycznie i z wielką kulturą zaprezentowane przez młodego, wykształconego Polaka. Wszystkie słowa, zdania – przemyślane, ważne, ale niestety trafiły na grunt niewiedzy, oportunizmu, partykularnych interesów i cynizmu. Taki smutny obraz Unii zaprezentowali swoimi wypowiedziami różni adwersarze, którzy zabierali głos po świetnym wystąpieniu naszego premiera, jakby nic nie zrozumieli; atakowali nie na temat, bez związku z treścią jego wystąpienia. Zadziwia i przeraża fakt, że taki poziom intelektualny prezentują ludzie będący przedstawicielami starej cywilizacji zachodnioeuropejskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu