Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Rodzinnie u świętego Jana Pawła II

W 5. rocznicę konsekracji świątyni i 4. rocznicę erygowania parafii pw. św. Jana Pawła II w Biłgoraju odbył się tradycyjny już piknik rodzinny, integrujący całą wspólnotę parafialną

Niedziela zamojsko-lubaczowska 27/2018, str. II-III

[ TEMATY ]

parafia

piknik

Zdjęcia: Joanna Ferens

Przedstawienie o Janie Pawle II w wykonaniu dzieci

Przedstawienie o Janie Pawle II w wykonaniu dzieci

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wydarzenie rozpoczęła Msza św., podczas której dziękowano Panu Bogu za dar nowej parafii, jednocześnie prosząc o Boże błogosławieństwo na dalsze lata coraz to nowych działań i przedsięwzięć.

Dalsza część imprezy miała miejsce na placu przykościelnym, gdzie dzieci z Katolickiego Przedszkola im. św. Jana Pawła II w Biłgoraju przedstawiły spektakl o drogach swojego patrona do świętości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

<

Z bajką o Calineczce wystąpili natomiast rodzice przedszkolaków, prezentując przygotowane przez siebie stroje i własną interpretację znanej bajki.

Podziękować Bogu

Jak wyjaśnia jedna z organizatorek s. Agnes Miklusz, wydarzenie to ma przede wszystkim zintegrować rodziny i zapewnić im możliwość wspólnego spędzania wolnego czasu. – Zależy nam przede wszystkim na współpracy parafii i rodzin mieszkających na jej terenie, żeby dzieci i młodzież mogły przyjść razem z rodzicami, by wspólnie spędzić tutaj czas i przy okazji zobaczyć, jak działa parafia. Chcemy także podziękować Panu Bogu za to, że powstała tutaj parafia, że skupiają się tutaj ludzie, którzy działają i chcą pokazać, że Pan Bóg jest głównym celem, a niebo jest możliwe do osiągnięcia przez każdego z nas. Że świętość nie jest wyimaginowana, ani wygórowana, tylko może być prosta, codzienna, zwyczajna, domowa. Chcemy uświadomić mieszkańcom całego miasta, że nie tylko kapłani i siostry zakonne mogą się zbawić, ale przede wszystkim mogą się zbawić rodziny, i to oni mają przygotowywać dzieci i młodzież, by kochali Boga, bliźniego i szanowali wszystko to, co Bóg nam dał.

Razem rozsiewać radość

Katechetka Grażyna Skakuj podkreśla, że impreza jest ważnym elementem łączącym parafię: – Nasz festyn jest już tradycją i wielką radością dla całej parafii i rodzin. Szczytne cele wydarzenia motywują ponadto parafian, aby tutaj się zgromadzić, wspólnie się radować i ofiarować dar swojego serca. Ten piknik służy integracji całej naszej wspólnoty parafialnej, ale integruje również rodziny, gdyż mają one czas, aby razem pobyć, wspólnie się bawić i śmiać. Daje on dużo radości i wiele działań wspólnototwórczych, które są bardzo potrzebne w świecie zapełnionym smartfonami, portalami społecznościowymi i ogólnie techniką i cyfryzacją. Ten festyn inspiruje nasze serca, aby rozsiewać radość wszędzie tam, gdzie się znajdujemy – dodała katechetka.

Reklama

Wartość rodziny

W organizację pikniku zaangażowany jest również parafialny KSM, zaś jego przedstawicielka, Aleksandra Chutkowska, tłumaczy nam, dlaczego cieszy ją udział w tym przedsięwzięciu. – My, jako Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, zawsze się angażujemy we wszystkie sprawy parafii, bo chcemy pokazać ludziom, że można wiele zrobić nawet na najmniejszych wydarzeniach. A takie imprezy przybliżają nas do Jezusa, który jest naszym Panem i sensem naszego życia. Chcemy pokazać, że każdy z nas może dać kawałek swojego serca i poświęcić swój czas dla drugiego człowieka. Ponadto jest to festyn rodzinny, a dziś wiele osób nie dostrzega, jak ważna jest rodzina w dzisiejszym świecie. Bez rodziny nie byłoby niczego, nie byłoby nikogo z nas, bo wszystko właśnie od niej się zaczyna. I właśnie tutaj przychodzą całe rodziny, jest wiele atrakcji dla każdego, od najmłodszych do najstarszych. Każdy może spędzić miło czas w gronie rodziny. Takie wydarzenia zbliżają nas też do Boga, dają wiele radości i wspaniałych wspomnień, poza tym jest tutaj wiele moich przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć – wskazała.

Mama jednego z przedszkolaków Maria Zych nie ukrywa, że ta impreza jest bardzo ważna dla jej rodziny. – Myślę, że ten piknik bardzo dobrze jednoczy wspólnotę parafialną, ukazując taką integracyjną, rozrywkową i towarzyską, pełną ciepła, radości i życzliwości stronę Kościoła. Jest to również bardzo dobry sposób ewangelizacji i ciekawe wydarzenie artystyczne, gdyż rodzice długo się przygotowują, aby wystawić dla dzieci przedstawienie. Integruje to również moją rodzinę, gdyż zarówno ja, mój mąż i dzieci bierzemy udział w tym przedstawieniu. Dzięki temu spędzamy również czas razem. Przychodzimy, dzieci się cieszą, że rodzice poświęcają im swój czas i wspólnie przeżywamy te wszystkie proponowane przez organizatorów atrakcje – wskazała Maria Zych.

Reklama

Bogu, bliźniemu i Ojczyźnie

Na wszystkich przybyłych czekało wiele atrakcji m.in. grill, kiermasz ciast, loteria fantowa, konkurencje sportowe, malowanie twarzy i wiele innych. Można się było również zapoznać ze specyfiką parafii i porozmawiać z przedstawicielami różnorodnych grup modlitewnych. Cały dochód z pikniku zostanie przeznaczony na figurę Najświętszego Serca Pana Jezusa, która będzie również wotum wdzięczności w setną rocznicę odzyskania niepodległości.

Za wszelkie zaangażowanie dziękował proboszcz parafii ks. prał. Józef Flis. – Nasze świętowanie przynosi wspaniałe i błogosławione owoce, gdyż tutaj przychodzą całe rodziny, aby pięknie i radośnie spędzać czas. Wszyscy wspólnie to przygotowują, dzielą się obowiązkami i z radością je wypełniają, pokazując, że jesteśmy jedną rodziną, wspólnotą parafialną, że wzajemnie odpowiadamy za siebie na tej drodze do zbawienia. I dlatego dziękujemy przede wszystkim za dar Maryi i przez Jej Niepokalane Serce dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tego wydarzenia. Wspólnie się cieszymy, modlimy się we wszystkich naszych intencjach i mamy nadzieję, że to dziękczynienie będzie zaskarbieniem sobie Bożego błogosławieństwa w tej dalszej pracy duszpasterskiej i życiu naszych rodzin – spuentował Proboszcz parafii.

2018-07-04 11:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

P jak parafia

Niedziela warszawska 43/2012, str. 7

[ TEMATY ]

parafia

samorząd

Artur Stelmasiak

Tadeusz Chudecki

Tadeusz Chudecki

Znany aktor Tadeusz Chudecki gra nie tylko w popularnym serialu „M jak miłość”. Często można go także zobaczyć na scenie „P jak parafia” w podwarszawskim Lipkowie
Chudeckiego można podziwiać na deskach warszawskich teatrów, w filmach i w popularnych serialach, ale także na zwykłym odpuście w małej podwarszawskiej parafii. - Kiedyś próbowałem pomagać w pracach budowlanych przy kościele, ale marnie mi to wychodziło. Pomyślałem więc, że lepiej nie będę się kompromitował. Najwyraźniej Pan Bóg dał mi inny talent, którym mogę służyć w Kościele - podkreśla Tadeusz Chudecki, którego miliony telewidzów kojarzą z roli Henia Wojciechowskiego z „M jak miłość” albo ks. Walentego z serialu „Siostry”. Mieszkańcy Lipkowa znają go zaś jako przyjaznego, zwykłego i życzliwego sąsiada.
Aktor nie widzi niczego nadzwyczajnego w tym, że angażuje się w życie Kościoła. Mówi, że został tak wychowany, a jego obowiązkiem jest zarówno wspieranie finansowe parafii, jak i służenie swoim aktorskim talentem. - On pełni rolę animatora życia kulturalnego w naszym kościele- podkreśla ks. Tomasz Sobiecki, proboszcz parafii św. Rocha w Lipkowie. Dzięki jego znajomościom ta niewielka parafia gościła wielu znanych aktorów i muzyków. Na kościelnym afiszu były już takie sławy jak Krzysztof Kolberger, Maja Komorowska, czy piosenkarka Antonina Krzysztoń.
Kilka miesięcy temu z okazji 60-lecia istnienia parafii przygotowano wielki festyn. Artystycznym odkryciem roku okazała się spuścizna pierwszego proboszcza Lipkowa śp. ks. Wacława Kurowskiego. - Jego wiersze, piosenki i parafialne satyry są fantastycznym kabaretowym repertuarem. Ten humor rozbawiał ludzi do łez - wspomina artysta. - Teraz do mojego scenicznego repertuaru oprócz Herbetra, Szymborskiej czy Miłosza mogę dołączyć niezwykle dowcipne i mądre teksty ks. Kurowskiego. Razem z organistą Zbyszkiem nie możemy się doczekać kiedy ktoś nas zaprosi np. na parafialny odpust. Dobra zabawa gwarantowana.
Tadeusz Chudecki angażuje się nie tylko od święta. Czytania mszalne były niegdyś jego specjalnością. Teraz, gdy w parafii postawiono na służbę liturgiczną, został pozbawiony tej profesji. - Nie dość, że gram w teatrze i filmach, to jeszcze ludzie pomyślą, że pcham się na ambonę - żartuje. Pałeczkę przejęli lektorzy, dla których organizuje zajęcia z retoryki i dykcji. - Trzeba uczyć młodzież. Doskonalenie aktywnego i żywego słowa przyda im się nie tylko podczas Mszy św., ale także w dorosłym życiu - podkreśla aktor.

CZYTAJ DALEJ

Bóg pragnie naszego zbawienia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 12, 44-50.

Środa, 24 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję