Reklama

Wielkopostne dzieła pokutne

Obowiązek samozaparcia (II)

Niedziela włocławska 13/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pokutowanie wypływa nie tylko z Prawa Bożego. Jest ono również obowiązkiem dlatego, że stanowi środek do osiągnięcia pełni dojrzałości ludzkiej. Nie można bowiem bez pokuty przezwyciężyć własnej słabości i wewnętrznego nieporządku, który jest skutkiem grzechu. Chrześcijanin jest tym człowiekiem, który upodabnia się we wszystkim do Chrystusa, w szczególności zaś w zaparciu się samego siebie, w ofiarności, w mężnym znoszeniu cierpień. Sam Nauczyciel zachęca uczniów, aby zaparli się samych siebie, co dnia brali swój krzyż i naśladowali Go (por. Łk 9, 23). Możemy powiedzieć za papieżem Pawłem VI, że ten, kto uczestniczy w cierpieniach Chrystusa, zostaje przemieniony na podobieństwo Jego śmierci i może zasłużyć sobie na chwałę zmartwychwstania.
Opanowanie siebie należałoby zacząć od walki przeciw nasuwającym się okazjom i chwilowym niebezpieczeństwom grzechu, a także przejawiając zdecydowany sprzeciw wobec pokusy w jej początkowych stadiach, kiedy jest ona jeszcze słabo zakorzeniona w duszy człowieka. Należy zwrócić szczególną uwagę na opanowanie zmysłów zewnętrznych oraz postępujące ich umartwienie: przede wszystkim wzroku i słuchu, ale także dotyku i powonienia. Aktem pokutnym jest zdecydowane przezwyciężenie lenistwa i ospałości, zwłaszcza niedbałości w pracy, jak i marnowanie czasu na rzeczy czy sprawy niepotrzebne: "lenistwo bowiem nauczyło wiele złego" (Syr 33, 28).
Pokutować skutecznie można również przez ogólne akty umartwienia siebie i samozaparcia zewnętrznego i wewnętrznego. Takimi aktami może być np. ograniczenie ilości czy jakości jedzenia, okresowa czy całkowita abstynencja od alkoholu, opanowanie w zabawie czy urządzaniu przyjęć. Dotkliwe dla niektórych ludzi, ale dyscyplinujące są umartwienia w spaniu, opanowanie w paleniu papierosów, piciu kawy, powstrzymaniu się od tańców. Można też pohamować przesadną ciekawość oglądania telewizji czy korzystania z gier komputerowych. Ważne wydaje się również unikanie niepotrzebnych rozmów, do czego zachęca Liturgia Godzin okresu Wielkiego Postu: "Krótsze niech będą rozmowy, skromniejsze nasze posiłki, więcej czuwania nad sobą". Czas Wielkiego Postu to okres, w którym jest okazja do pohamowania chęci do słuchania rzeczy mało użytecznych, czytania niektórych książek i gazet, zwłaszcza tych moralnie ryzykownych.
Obowiązek samozaparcia znajdujemy we wszystkich Ewangeliach synoptycznych, co wskazuje na ważność tego zagadnienia. Być uczniem Jezusa i Jego przyjacielem może być tylko ten, kto idzie Jego drogą, a jest to droga zaparcia się samego siebie, wyniszczenia, droga krzyża. Iść za Jezusem - do czego wszyscy jesteśmy powołani - znaczy uznać i wykonać wolę Boga bez zastrzeżeń i stawiania warunków. Niczego nie czynić, ani nie wybierać wbrew jasno poznanej woli Bożej, być posłusznym Jego wezwaniu, które zawarte jest w przykazaniach czy obowiązkach stanu. To wszystko Jezus nazywa "zaparciem się siebie". Dla naszej słabej ludzkiej natury jest to bolesne. Czasami wydaje się nam, że Bóg prowadzi nas przez ogień. To jest właśnie chrześcijańskie umartwienie, czyli śmierć tego, co jest w nas przyziemne, złe i nie-Boże. Naszym krzyżem staje się nasze życie wraz z jego cierpieniami, chorobami, doświadczeniami, niewygodami. Naśladować znaczy tyle, co zakochać się w krzyżu, to tyle, co zaakceptować siebie takim, jakim jestem.
Podsumowując stwierdzamy, że zaparcie się siebie to rezygnacja z własnych przyjemności, to pójście wąską i trudną drogą Bożych przykazań. Wezwanie Jezusa do zaparcia się siebie było, jest i pozostanie na zawsze aktualne. Bo tylko droga krzyża jest najpewniejszą do osiągnięcia zbawienia, do którego wszyscy jesteśmy wezwani.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Jacku Odrowążu! Skąd czerpiesz ten swój życiowy dynamizm?

Dobre pytanie... Pewnie każdy ma w sobie wiele potencjału, lecz nie wszyscy umieją go wykorzystać. Akurat tak się złożyło, że mnie to się udało. Przyszedłem na świat na ziemi opolskiej pod koniec XII stulecia w bogatej i bardzo wpływowej rodzinie Odrowążów. Ukończyłem dobre szkoły, poczynając od szkoły katedralnej w Krakowie, gdzie miałem zaszczyt słuchać samego bł. Wincentego Kadłubka. Moja edukacja jednak nie ograniczyła się tylko do naszego kraju. Powszechnie wiadomo, że podróże kształcą. Dlatego też nie tylko z powodów naukowych byłem zarówno we Francji, jak i we Włoszech. W Wiecznym Mieście poznałem św. Dominika - założyciela Zakonu Kaznodziejskiego. W każdym razie za namową swojego krewnego Iwo, który był biskupem Krakowa, wraz ze swoim bratem bł. Czesławem zostałem dominikaninem. Razem organizowaliśmy pierwsze klasztory dominikańskie nie tylko na naszych ziemiach. Mieliśmy na to pełne poparcie władz zakonnych, a przede wszystkim przychylność Stolicy Apostolskiej. Najsłynniejsze z nich to klasztory w Krakowie, Gdańsku i Kijowie. Ten ostatni zakładałem osobiście. Próbowałem też ewangelizować Prusy, lecz moje relacje z Krzyżakami nie układały się najlepiej. Żyłem bowiem w trudnych czasach XIII wieku, w których chrześcijaństwo dopiero zaczynało odgrywać dominującą rolę na terenach Europy Wschodniej. Ja zaś pomagałem mu rozkwitać. Wskazuje już na to moje imię, które pochodzi z języka greckiego (hyakinthos) i oznacza po prostu nazwę kwiatu - hiacynta. Może właśnie dlatego jestem osobą niezwykle twórczą, którą cechuje duży indywidualizm. Zwykle bywam człowiekiem pewnym siebie. Cenię sobie niezależność. Jestem osobą emocjonalną i energiczną, lecz, niestety, również wybuchową i apodyktyczną. Miałem jednak na tyle pociągającą i godną naśladowania osobowość, że doczekałem się sporego grona uczniów, których nie orientowałem na siebie, lecz na osobę naszego Pana Jezusa Chrystusa. Moje relikwie spoczywają w Krakowie. Ogłoszono mnie świętym pod koniec XVI wieku. W sztuce przedstawia się mnie najczęściej w zakonnym habicie z monstrancją i figurą Maryi w dłoniach. Pięknie pozdrawiam nie tylko wszystkich moich imienników, lecz każdego chrześcijanina, który jest gotów poświęcić swoje życie dla Boga i bliźnich.
CZYTAJ DALEJ

Odnaleźć radość w Bogu

2025-08-16 10:24

ks. Łukasz Romańczuk

Ks. Aleksander Radecki

Ks. Aleksander Radecki

Archidiecezjalna Pielgrzymka Wspólnot Żywego Różańca rozpoczął się w Henrykowie od konferencji ks. Aleksandra Radeckiego, który poruszył ważne kwestie związane z modlitwą różańcową i wskazał na tajemnice różańcowe, jako te, które mają ożywić wiarę człowieka i są wskazaniem na drodze do szczęścia i radości.

Konferencja zbudowana była w formie drogi po życiu człowieka. Ksiądz Aleksander zachęcał do ożywienia wspólnot Żywego Różańca, wskazując, że wspólnoty te coraz bardziej się zmniejszają. W pierwszej części ukazane zostały tajemnice radosne różańca świętego. Kapłan podsumował ją piosenką, zachęcając obecnych do wspólnego śpiewu. Piosenka opowiadała o szczęściu ziemskim i pokazywała, co jest szczęściem zwierząt, a co ludzi. - Wniosek wydaje się jasny, ziemskie wymiary szczęścia człowieka nie zaspokoją. Tylko Bóg nas zaspokaja, więc warto zadbać o perspektywę, w której własny świat zobaczymy we właściwych proporcjach - mówił kapłan, opowiadając o sanktuarium Matki Bożej na Górze Iglicznej i przywołując słowa św. Jana Pawła II i pytając: - Skąd mamy czerpać prawdziwą radość? - Radość jako jeden z owoców Ducha Świętego jest pragnieniem każdego człowieka. A czy człowiek byłby w stanie zrobić zapis wszystkich osiągnięć, w każdej kategorii życia? Czy zauważamy, że każdy z nas ma powody do dumy i satysfakcji oraz nadziei na lepszy los? Okazuje się, że nie potrafimy dziękować i radować się, a wolimy zazdrościć, a wtedy człowiek nikczemnieje - stwierdzał ze smutkiem ks. Aleksander, dodając: - Nie umiemy wykorzystywać tego, co mamy i dzielić się z tym innymi.
CZYTAJ DALEJ

Żyjmy Bożą obecnością

2025-08-16 19:07

[ TEMATY ]

pielgrzymka

Łukasz Krzysztofka

- Jesteśmy za mało ludźmi paschalnymi, wielkanocnymi. Za słabo żyjemy zwycięstwem Chrystusa. Jesteśmy nieraz sparaliżowani, pełni lęku, a przecież to Chrystus zwyciężył świat, a nie świat Chrystusa – powiedział w homilii w czasie Mszy św. kończącej 49. Pieszą Pielgrzymkę Opolską na Jasną Górę bp Andrzej Czaja.

Ordynariusz opolski przewodniczył koncelebrowanej Eucharystii dla opolskich pątników na Jasnogórskim Szczycie. Mszę św. koncelebrowali m.in. ks. Daniel Leśniak, obecny kierownik pielgrzymki opolskiej, oraz ks. Marcin Ogiolda, wieloletni przewodnik kompanii na opolskim szlaku na Jasną Górę, a także liczne grono kapłanów diecezjalnych i zakonnych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję