Reklama

Temat tygodnia

Spowiedź: spotkanie czy rytuał?

Okres Wielkiego Postu to czas pokuty. Czynimy wielkopostne postanowienia, wyrzeczenia, uczestniczymy w związanych z tym okresem nabożeństwach: Gorzkich Żalach, Drodze Krzyżowej. W przeżywaniu tego czasu pomagają nam rekolekcje wielkopostne. Jest to też czas, w którym wielu ochrzczonych przypomina sobie o istnieniu sakramentu pokuty. Przy okazji rekolekcji lub w ostatnie dni przed Wielkanocą przy konfesjonałach ustawiają się kolejki, choć często też w dyskusjach pojawiają się wątpliwości co do sensu przystępowania do tego sakramentu, skoro "ja żadnych poważnych grzechów nie mam" i przecież "co roku przychodzę z tymi samymi grzechami, więc po co?". Może warto więc w tym czasie zastanowić się nad tym, dlaczego jest nam on potrzebny i co możemy zrobić, by był dla nas bardziej owocny.

Niedziela płocka 13/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dlaczego nie lubimy się spowiadać?

Obiekcje, jakie u wielu ludzi pojawiają się w związku z sakramentem pokuty, dostrzegł jasno Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Reconciliatio et Paenitentia. Mówi w niej: "Sakrament Pokuty bowiem jest z jednej strony zagrożony przez zaciemnienie zmysłu moralnego i religijnego, osłabienie poczucia grzechu, wypaczenie pojęcia skruchy, znikome dążenie do życia prawdziwie chrześcijańskiego; z drugiej zaś strony przez taki sposób myślenia, czasem dość rozpowszechniony, wedle którego przebaczenie można otrzymać bezpośrednio od Boga także w sposób zwyczajny, bez przystępowania do Sakramentu pojednania, czy też przez pozbawioną nieraz żaru i prawdziwej spontaniczności rutynę w praktykowaniu Sakramentu, która, być może, została wywołana błędnymi i wypaczonymi poglądami na skutki Sakramentu" (ReP 28). Widzimy więc, że nasza niechęć do spowiedzi może wynikać albo z tego, że trudno nam przyznać się do naszego grzechu (znajomy proboszcz mówił w takich przypadkach: "jeśli jesteś bezgrzeszny, to stań na ołtarzu i przyczep sobie aureolę - sąsiedzi szybko pokażą ci twoje grzechy, oni widzą je lepiej"); albo z tego, że traktujemy go jak rutynową czynność, coś w rodzaju "automatycznej pralki do sumienia", nie myśląc nawet o tym, że jest to spotkanie nie tyle z czymś, co z Kimś: kochającym, przebaczającym Ojcem.
Nasza niechęć do tego sakramentu może wynikać z naszych zranień. Spotkałem kiedyś człowieka, który - nie wiem, słusznie czy niesłusznie - podejrzewał spowiednika o zdradę tajemnicy spowiedzi. To niesprawdzone podejrzenie zam-knęło go na ten sakrament przez długie lata. To uświadamia, jak ogromna odpowiedzialność spoczywa na kapłanach. Jak mówi Papież "jest to niewątpliwie najtrudniejsza i najbardziej delikatna, męcząca i wyczerpująca, ale też najpiękniejsza i przynosząca radość posługa kapłańska. (...) Aby skutecznie wypełniać tę posługę, spowiednik winien koniecznie posiadać ludzkie przymioty: roztropność, dyskrecję, umiejętność rozeznania, stanowczość miarkowaną łagodnością i dobrocią. Winien on posiadać także przygotowanie (...) w różnych gałęziach teologii, pedagogii i psychologii, metodologii dialogu (...). Jeszcze ważniejsze jest jednak, by sam prowadził głębokie i prawdziwe życie duchowe" (ReP 29).
Można zapytać: dobrze, ale jak ja, zwykły człowiek, udający się do spowiedzi, mogę na to wpłynąć? Przecież nie ja kieruję księdza do mojej parafii... To on siada w konfesjonale, to on powinien być uważny, wyrozumiały, mądry, pobożny... Kiedyś jednak jeden z rekolekcjonistów zapytał: czy ty modlisz się za swojego spowiednika, żeby właśnie taki był? Skąd ma wziąć tę siłę, jeśli Bóg mu jej nie da? Narzekasz, że spowiednik cię nie zna, że nie zna twoich problemów. Czy starasz się wobec tego znaleźć stałego spowiednika, który cię zna, i u niego się regularnie spowiadać? Czy przychodzisz w takim czasie, w którym wiesz, że nie będzie się spieszył? Każda spowiedź, jeśli spełnię warunki sakramentu pokuty, jest ważna, otrzymuję rozgrzeszenie. Ale jeśli chcę, by spowiednik mógł bardziej mi pomóc, muszę pomóc jemu w zrozumieniu mnie.

Leczący wymiar sakramentu

Często kojarzymy sakrament pokuty z obrazem sali sądowej, a że nikt nie lubi być sądzony, nie podchodzimy do kratek konfesjonału zbyt często. Ten obraz ma zakorzenienie w tradycji chrześcijańskiej, ale jak pisze Jan Paweł II "postępowanie to jednak toczy się bardziej przed trybunałem miłosierdzia niż ścisłej i surowej sprawiedliwości, tak że tylko przez analogię można go porównać do ludzkich trybunałów. (...) Rozważając działanie tego Sakramentu, świadomość Kościoła dostrzega w nim jednak, poza charakterem sądowniczym w powyższym znaczeniu, również charakter terapeutyczny czyli leczniczy. Wiąże się to z faktem, że Ewangelia często ukazuje Chrystusa jako lekarza, a Jego dzieło odkupieńcze bywa często od czasów starożytności chrześcijańskiej nazywane medicina salutis. «Pragnę leczyć, a nie oskarżać», mówi św. Augustyn, odwołując się do praktyki duszpasterstwa pokutnego" (ReP 31). Może więc warto pomyśleć o wizycie przy kratkach konfesjonału bardziej jak o wizycie u lekarza - najlepszego lekarza, który ma lekarstwo na każdą naszą ranę?
Z takiego traktowania sakramentu wynika nasze podejście do tego, co w Katechizmie nazywamy warunkami sakramentu pokuty. Stają się one nie tyle warunkami niezrozumiałej i abstrakcyjnej procedury sądowej, co okolicznościami, które pomogą lekarzowi zastosować skuteczniejsze lekarstwo. Tak widziany jest rachunek sumienia, czyli "akt, który powinien być zawsze nie tylko trwożliwą introspekcją psychologiczną, ale szczerą i spokojną konfrontacją z wewnętrznym prawem moralnym, z normami ewangelicznymi podanymi przez Kościół, z samym Jezusem Chrystusem, który jest naszym nauczycielem i wzorem życia, oraz z Ojcem Niebieskim, który powołuje nas do dobra i doskonałości", tak widzimy też żal za grzechy, czyli "jasne i zdecydowane odrzucenie popełnionego grzechu i postanowienie niegrzeszenia na przyszłość, z miłości do Boga, która odradza się przez skruchę" (ReP 31).
Warunkiem sakramentu pojednania jest też oskarżenie się z grzechów. Jak pisze Papież, "Jest ono tak ważne, że od wieków aż po dzień dzisiejszy zwykło się nazywać ten Sakrament spowiedzią. Oskarżenie się z własnych grzechów jest konieczne przede wszystkim po to, by grzesznik mógł być poznany przez tego, kto pełni w Sakramencie rolę sędziego, i by spowiednik mógł ocenić zarówno ciężar grzechów, jak i skruchę penitenta, a jako lekarz poznać stan chorego, aby go leczyć i uzdrowić. (...) Jest to akt marnotrawnego syna, który wraca do Ojca i zostaje przez niego powitany pocałunkiem pokoju; akt lojalności i odwagi; akt zawierzenia siebie samego, pomimo grzechu, miłosierdziu, które przebacza. Zrozumiałe jest więc, dlaczego wyznanie grzechów winno być zwyczajnie indywidualne, a nie zbiorowe, tak jak grzech jest faktem głęboko osobistym" (ReP 31).
Pośród warunków sakramentu pojednania ostatnim, ale wcale nie najmniej ważnym, jest zadośćuczynienie, które "wieńczy sakramentalny znak Pokuty". Czym jest to zadośćuczynienie, czy - jak je często nazywamy - pokuta? "Z pewnością nie jest to cena, którą płaci się za odpuszczony grzech i za otrzymane przebaczenie: żadna ludzka cena nie może wyrównać tego, co się otrzymało, owocu przenajdroższej Krwi Chrystusowej" - pisze Papież. "Akty zadośćuczynienia (...) są znakiem osobistego zaangażowania, które chrześcijanin podejmuje w Sakramencie wobec Boga, aby rozpocząć nowe życie; (...) przypominają, że także po rozgrzeszeniu pozostaje w duszy chrześcijanina pewien obszar mroku, będący skutkiem ran grzechowych, niedoskonałości skruchy, osłabienia władz duchowych, w których tkwi jeszcze pozostałe zakaźne ognisko grzechu, wciąż wymagające walki z nim poprzez umartwienie i pokutę" (ReP 31). Widzimy więc, że także zadośćuczynienie widziane jest nie tyle jako próba "zapłacenia" za swoje grzechy, ale pewien rodzaj "rekonwalescencji" potrzebnej człowiekowi, którego siły zostały nadwątlone przez chorobę grzechu.
Nie ma człowieka, który byłby odporny na chorobę grzechu. Każdy, również ksiądz, zakonnik, nawet papież, korzystają więc z sakramentu, w którym Chrystus - najlepszy lekarz - leczy nasze rany i umacnia nasze siły do walki z grzechem. Spróbujmy w okresie Wielkiego Postu na nowo przyjrzeć się swojemu stosunkowi do sakramentu pokuty i zapytać: co mogę zrobić, by był on w moim życiu bardziej owocny, by był spotkaniem z przebaczającym Ojcem, a nie tylko powtarzanym mniej lub bardziej bezmyślnie rytuałem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poznaj kardynała protodiakona – to on wypowie "Habemus Papam"

2025-04-24 13:08

[ TEMATY ]

konklawe

Kaplica Sykstyńska

biały dym

Habemus papam

protodiakon

PAP/EPA

Kardynałowie modlą się przy trumnie z ciałem papieża Franciszka

Kardynałowie modlą się przy trumnie z ciałem papieża Franciszka

Choć nie wiemy, kiedy pojawi się biały dym nad Kaplicą Sykstyńską, jedno póki co jest pewne: to kardynał protodiakon jako pierwszy ogłosi światu imię nowego papieża słowami „Habemus papam”. Obecnie tę funkcję pełni kard. Dominique Mamberti - kim jest ten duchowny? Co wydarzy się zanim padną te historyczne słowa?

„Habemus papam” - kto wypowiada te słowa?
CZYTAJ DALEJ

Najdłuższe w dziejach wybory papieża, czyli dlaczego powstała instytucja konklawe?

2025-04-24 10:29

[ TEMATY ]

konklawe

książki

śmierć Franciszka

Adam Bujak, Arturo Mari/Biały Kruk

„Przełom kardynalski” zrewolucjonizował wybory papieskie w kwestii tego, kto wybiera biskupa Rzymu. Jednak zreformowane przepisy wciąż nie nadążały za rzeczywistością. Nawet zawężone do kardynałów grono elektorskie nie było do końca odporne na ingerencje władzy świeckiej oraz na zabiegi wielkich rzymskich rodów. I jedni, i drudzy szybko odnaleźli się w nowej rzeczywistości. Ich reprezentantów było coraz więcej w gronie kardynałów i prawdę mówiąc, na tę chorobę jeszcze przez wieki będzie szukane lekarstwo.

Nie brakowało także podwójnych elekcji, a więc i antypapieży. Czas sede vacante wciąż się przedłużał, zanim po śmierci papieża zdołano wybrać nowego. Ale źródło tych problemów było już inne: o ile w pierwszym tysiącleciu był to raczej brak stałych reguł, o tyle później błędy wynikały z nieprzestrzegania przyjętych zasad. Potrzebne było coś jeszcze, co miało temu zaradzić. Tym pomysłem było cum clave, klauzura, zamknięcie na klucz. Z biegiem lat pomysł ten nadał wyborom papieskim niepowtarzalną nazwę: konklawe.
CZYTAJ DALEJ

Gniezno: młodzież z Liceum im. Bolesława Chrobrego uczciła swojego patrona

2025-04-24 20:13

[ TEMATY ]

patron

Gniezno

młodzież

Bolesław Chrobry

commons.wikimedia.org

Jan Bogumił Jacobi, Bolesław Chrobry król Polski, 1828 r.

Jan Bogumił Jacobi, Bolesław Chrobry król Polski, 1828 r.

Msza św. pod przewodnictwem Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka, a później inscenizacja koronacji według Pontyfikały Rzymskogermańskiego - uczniowie I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego w Gnieźnie uczcili pierwszego króla Polski i swojego patrona. W przedstawienie zaangażowało się ponad stu młodych.

Okazją do szkolnego świętowania była przypadająca w tym roku 1000. rocznica koronacji Bolesława Chrobrego, której ogólnopolskie obchody państwowe i kościelne odbędą się w Gnieźnie w najbliższy weekend. Szkolna społeczność spotkała się najpierw na Mszy św. w katedrze gnieźnieńskiej, której przewodniczył Prymas Polski abp Wojciech Polak. W homilii przypomniał słowa, które w liście podpisanym przed miesiącem na jubileuszowe uroczystości papież Franciszek wskazał, że: „koronacja Bolesława na króla Polski stała się również dzięki niebiańskiemu wstawiennictwu świętego Wojciecha, biskupa i męczennika, który oddał swoje życie za Chrystusa, oświecił ten naród światłem Ewangelii, świadcząc przemożnie również wobec przyszłych pokoleń uczniów Chrystusa, że krew męczenników jest posiewem nowych chrześcijan”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję