Reklama

Wiadomości

W centrum wielkiej gry

4 listopada br. premier Libanu – sunnita Saad Hariri w stolicy Arabii Saudyjskiej – Rijadzie ogłosił swoją dymisję z pełnionej funkcji. Mówiono o Haririm „przetrzymywanym” przez Saudyjczyków, gdy dwa tygodnie później niespodziewanie wylądował on w Paryżu, gdzie dziękował prezydentowi Emmanuelowi Macronowi za jego wsparcie i mediację. 22 listopada Hariri wrócił do Bejrutu i uczestniczył w paradzie wojskowej z okazji 74. rocznicy niepodległości Libanu. W Bejrucie, po spotkaniu z prezydentem Michelem Aounem (chrześcijaninem) i przewodniczącym parlamentu Nabihem Berrim (szyitą), Hariri powiedział, że jest gotów „zawiesić” rezygnację. Ta niesamowita historia ukazuje, jak bardzo skomplikowana jest dziś sytuacja na Bliskim Wschodzie, również w Libanie
Aby wyjaśnić to, co się zdarzyło w kraju cedrów, przeprowadziłem rozmowę z Camille Eidem – mieszkającym we Włoszech libańskim dziennikarzem i pisarzem, specjalistą od świata arabskiego

Niedziela Ogólnopolska 51/2017, str. 12-13

[ TEMATY ]

Wschód

Archiwum Camille Eida

Camill Eid

Camill Eid

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Co się dzieje w Libanie?

CAMILLE EID: – Libanowi groził nowy konflikt zbrojny, i to bynajmniej nie z jego powodu, a za przyczyną Arabii Saudyjskiej i jej sojuszników w Zatoce Perskiej, którzy chcieli uczynić z mojego kraju arenę konfrontacji z Iranem. Arabia Saudyjska, zmuszając premiera Haririego do rezygnacji, myślała, że w ten sposób postawi libańskich sunnitów, a także sunnickich uchodźców z Syrii w pozycji przeciwko powiązanej z Iranem społeczności szyickiej i Hezbollahowi (libańska partia polityczna szyitów, która dysponuje również własnymi oddziałami zbrojnymi; przez niektóre państwa uznawana jest za organizację terrorystyczną – przyp. W. R.).

– Jednym słowem – chcieli wywołać następną wojnę domową w Waszym kraju. Jak Libanowi udało się uniknąć tego strasznego scenariusza?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Dzięki mądrości naszych polityków, przede wszystkim prezydenta Aouna, który zrobił wszystko, co możliwe, aby uspokoić obywateli, ale także przewodniczącego parlamentu Berriego i samego premiera Haririego. Libańscy sunnici zdali sobie sprawę, że coś jest nie w porządku, że premier został zmuszony do rezygnacji przez Saudyjczyków, którzy go szantażowali (rodzina Hariri ma silne związki finansowe z Arabią Saudyjską). W tej sytuacji również libański przywódca Hezbollahu Hassan Nasrallah starał się nie zabierać głosu.
Konfliktu uniknięto także dzięki „ochronie” państw europejskich, przede wszystkim Francji i, w mniejszym stopniu, Niemiec, które wywierały presję na Arabię Saudyjską. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, aby premier jakiegoś państwa zrezygnował z urzędu podczas pobytu w stolicy innego. Nie wiem, jakie naciski zostały poczynione, ale faktem jest, że Macron odbył niespodziewaną podróż do Rijadu, a później wysłał tam także swojego ministra spraw zagranicznych.

– Gdy Hariri wrócił do Libanu (wracał przez Paryż), zmienił zdanie i wycofał swoją rezygnację, wymuszoną na nim przez Saudyjczyków...

– To prawda. Po powrocie w przemówieniu do swoich zwolenników czynił aluzje do braku wolności słowa i działania, czego doświadczył podczas pobytu w Arabii Saudyjskiej, i podkreślił, że „liczy się przede wszystkim Liban”. Tak jakby chciał wyrazić życznie, by uwolnić kraj od „protekcji” Saudyjczyków.

– Ale czy w ten sposób uda się ochronić Liban od konfliktu, na którym zależy Waszym sąsiadom?

Reklama

– Na razie tak, ale nie uniknęliśmy niebezpieczeństwa całkowicie, ponieważ młody następca tronu Arabii Saudyjskiej cały czas mówi o Iranie, Hezbollahu i Alim Chameneim, najwyższym przywódcy religijnym Iranu, którego nazywa nowym Hitlerem, tak jakby dążył do konfliktu. W tej sytuacji Liban może jednak liczyć na pomoc ze strony Europy, ponieważ w naszym kraju przebywa 1,5 mln syryjskich uchodźców, którzy w przypadku wojny chcieliby uciec w większości do Europy. Nowy konflikt na pewno wiązałby się z masowym exodusem ludności.
Hariri powiedział niedawno, że Liban powinien pozostać neutralny i że wszystkie siły w kraju powinny się dostosować do tej linii. Była to „prośba” skierowana do Hezbollahu, aby nie wysyłał bojowników do Syrii i Iraku i nie mieszał się w sprawy zagraniczne. Mamy nadzieję, że premier przekona wszystkie siły polityczne, by dla dobra Libanu podążały tą linią neutralności.

– Większość konfliktów i wojen na Bliskim Wschodzie to skutek konfrontacji świata sunnickiego z Arabią Saudyjską na czele z szyickim Iranem i jego sojusznikami w różnych krajach regionu. Czy teraz, kiedy wydaje się, że wojna w Syrii dobiega końca, nie ma ryzyka jakiegoś nowego konfliktu między sunnitami a szyitami?

– To jest nasza obawa. Wraz z klęską militarną ISIS w Syrii i Iraku i po spotkaniu w Soczi między Rosją, Turcją i Iranem, na którym decydowano o losach regionu, wydaje się, że wszystko wskazuje na to, iż jesteśmy blisko zakończenia wojny i rozpoczęcia fazy przejściowej.

– Dlaczego więc w takim momencie Arabia Saudyjska dopuściła się prowokacji z „dymisją” premiera Haririego?

Reklama

– Saudyjczycy uważają, że sytuacja zmienia się na ich niekorzyść, ponieważ wygrała oś: Syria – Iran – Rosja. Wiedzą, że stracili wpływy w Iraku i Syrii, a więc pozostał im Liban, by zamanifestować tutaj swoje wpływy. Ale prowokacja z Haririm była bardzo złym posunięciem – w ten sposób uderzyli w swoich sunnickich sprzymierzeńców w Libanie, którzy już im nie ufają.
Nie chcielibyśmy być pod wpływami ani Iranu, ani Arabii Saudyjskiej, chociaż nie jest to łatwe. Ale nie chcemy popełniać błędów z przeszłości – wspomnienia tragicznych wojen domowych są wciąż żywe. Na wojnie wszyscy byśmy stracili. Liban jest krajem kompromisów, w którym nikt nie może „narzucić się” innym siłą.

– Ostatnio minister spraw zagranicznych Izraela Awigdor Lieberman powiedział otwarcie, że obecność irańskich bojowników i armii Hezbollahu w Syrii jest równoznaczna z wypowiedzeniem wojny Izraelowi. Ale Hezbollah jest również w Libanie. Czy może to być przyczyną nowego konfliktu Izraela i krajów sunnickich z Syrią, jak również z Libanem?

– Na Bliskim Wschodzie zawiązał się nowy sojusz między Arabią Saudyjską i Izraelem – ich wspólnym wrogiem jest Iran. Ale ta polityka mogłaby doprowadzić do „wybuchu” całego regionu.

– A jak reagują na to Stany Zjednoczone?

– Wydaje się, że administracja Donalda Trumpa dała wolną rękę młodemu następcy saudyjskiego tronu, a jednocześnie pcha Izrael przeciwko Hezbollahowi w Syrii i prawdopodobnie także w Libanie. Ale w ten sposób rozpętałoby się tutaj piekło.

– Ostatnio przebywał w Rijadzie maronicki patriarcha Antiochii, kard. Béchara Boutros Rai. Było to wydarzenie do tej pory nie do pomyślenia, dlatego wszyscy mówią o „historycznej wizycie”. Co libański patriarcha robił w Arabii Saudyjskiej w czasie, gdy przetrzymywany był tam premier Libanu?

Reklama

– Kard. Rai pojechał tam, ponieważ chce promować bezpośredni dialog z Saudyjczykami. Patriarcha został zaproszony jeszcze przed „aferą” z premierem Haririm, ale po rozmowie z prezydentem Aounem postanowił pojechać mimo wszystko, pod warunkiem, że mógłby się spotkać z Haririm w Rijadzie. Wizyta jest historyczna, ponieważ jest pierwszą oficjalną wizytą chrześcijańskiego hierarchy tej rangi w Arabii Saudyjskiej. Patriarcha wszedł do pałacu królewskiego z krzyżem na piersi bez ukrywania go.

– Wiele się mówi o otwartej postawie księcia Muhammada ibn Salmana...

– Prawdę mówiąc, mam pewne wątpliwości co do rzekomego otwarcia Muhammada ibn Salmana, tego 32-letniego następcy saudyjskiego tronu, ponieważ z jednej strony otwiera się on na kobiety i dialog z innymi religiami (mówi się o remoncie jakiegoś starożytnego kościoła lub otwarciu kościoła w Rijadzie lub Dżuddzie), ale z drugiej – widzimy koncentrację władzy w rękach jednego człowieka, walkę ze „skorumpowanymi”, którzy faktycznie są jego przeciwnikami w walce o władzę (ci sami ludzie rządzili z jego ojcem), i bardzo agresywną politykę zagraniczną. Obawiam się, że to otwarcie się to tylko „makijaż”, aby zadowolić Zachód.

2017-12-13 11:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Dydycz: nie zapominajmy o Kościele katolickim na Wschodzie

[ TEMATY ]

Kościół

pomoc

Wschód

BOŻENA SZTAJNER

O wsparcie Kościoła katolickiego na Wschodzie i mieszkających tam katolików zaapelował bp Antoni Dydycz podczas Mszy św. w kościele kapucynów pw. Przemienienia Pańskiego w Warszawie. Przewodniczący Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie prosił też o pamięć dla wszystkich prześladowanych i dyskryminowanych ze względu na wiarę w Chrystusa.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Ks. Chun Yean Choong: św. Jan Paweł II był dla Kościoła „jak Anioł Stróż”

2025-10-02 10:50

[ TEMATY ]

Anioł Stróż

św. Jan Paweł II

dla Kościoła

Vatican Media

Tak jak Aniołowie Stróżowie stoją dyskretnie obok nas, tak Jan Paweł II - poprzez swoje nauczanie, świadectwo i cierpienie - towarzyszył Ludowi Bożemu, ukazując obecność Boga w historii - wskazał w homilii watykański dyplomata ks. Jan Maria Chun Yean Choong przewodniczący czwartkowej Mszy św. przy grobie św. Jana Pawła II.

Kościół katolicki 2 października obchodzi wspomnienie św. Aniołów Stróżów. „Choć ich nie widzimy, są zawsze przy nas, czuwają, chronią przed złem, prowadzą ku dobru i przypominają, że w każdej chwili jesteśmy w ręku Boga” - mówił ks. Chun Yean Choong, podkreślając tajemnicę obecności Aniołów Stróżów w naszym życiu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję