Reklama

Wiadomości

Europejski „zakład Pascala”

Niedziela Ogólnopolska 43/2017, str. 39

[ TEMATY ]

felieton

o. Waldemar Gonczaruk CSsR

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ten problem dotyka wielu z nas, mówiąc językiem Stanisława Wyspiańskiego: „Tak by nam się serce śmiało do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy...”. Czujemy, że moglibyśmy wiele, ale ani rzeczywistość, ani warunki nam na to nie pozwalają.

Jesteśmy średni, mali i na tę swoją karłowatość się godzimy... bo czyż można teraz inaczej? No, kiedyś to bywały okazje, kiedyś to by się pokazało jak i co, ale teraz, tu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pokusa zwątpienia – acedia, zwana także „depresją ducha” – dopada każdego z nas, postępuje za nią smutek i poczucie beznadziei. Właśnie beznadzieja odbiera nam witalne siły, powoduje więdnięcie woli i ducha. Więźniowie obozów koncentracyjnych opowiadali, że ludzie potrafili wytrwać w najgorszych torturach i cierpieniach, jeśli w ich umysł ciągle wpływała smużka światła – nadzieja. W momencie, gdy tracili nadzieję, ginęli, wiotczeli. To ważne w kontekście rozważania, które dotknie współczesności i tego, co nas otacza. Zauważyłem bowiem taką prawidłowość, że zawsze jest nie w porę, aby walczyć, zawsze jest nie w porę, aby podrywać się do niezwyczajnego wysiłku. Teraźniejszość, zwłaszcza na naszym kontynencie, jest domeną sytej gnuśności, krótkowzrocznego zabiegania o rzeczy najbardziej prozaiczne, które oczywiście – przy tak ustawionej skali – przesłaniają wszystko inne.

Reklama

Europie – wbrew jej samobójczej woli – potrzeba dziś duchowego wysiłku, uświadomienia sobie, że takowy istnieje i nie jest jedynie domeną religijnego ględzenia. Dziesiątki lat wygodnego życia wprowadziły ducha naszego kontynentu w stan ospałości, letargu. Europejska rzeczywistość codziennie przekonuje nas, że bycie w zgodzie z samym sobą to stosowanie odpowiedniej diety, coraz bardziej wymyślne systemy fitness, jogi, cudowne praktyki przywleczone nie wiadomo skąd. Jeśli zarabiasz pieniądze i stać cię na wygodne życie, to znaczy, że jesteś OK, FIT, w porządku.

Europejska rzeczywistość nie przewiduje już śmierci, starości... te problemy zostały gdzieś wyparte z masowej kultury. Ot, ludzie zmieniają swój wygląd, używają chirurgii plastycznej, a w pewnym momencie gdzieś przepadają. Czasem dowiadujemy się jedynie o tym, że właśnie umarła jakaś „nieśmiertelna” gwiazda popkultury. Budzi to jeszcze w nas jakieś zastanowienie, ale jest ono duchowo nie większe niż lot ćmy w ciemnym pokoju.

Właśnie – 7 października – zdarzyło się w Polsce coś, co Europejczyków zaniepokoiło, ba, w wielu z nich wzbudziło agresję i gorliwe pukanie się w czoło. W Polsce milion ludzi naraz zebrało się przy granicach swojej ojczyzny i ... odmawiało Różaniec. Z punktu widzenia przeciętnego Europejczyka był to manifest kompletnego, aberracyjnie nieracjonalnego bezsensu.

Czemu to służyło? Kto na tym zarobił? Czy aby nie była to sprytnie ukryta akcja promocyjna jakiegoś produktu? – oto pewnie najczęstsze myśli, które rodziły się w ich głowach między chwilą, gdy po raz pierwszy usłyszeli o tym zdarzeniu, a momentem, w którym wzruszyli ramionami, dochodząc do wniosku, że takie „wariactwa” zupełnie nie są ich sprawą.

Reklama

Bo czy dzięki tej akcji wzrósł polski produkt narodowy per capita?! Czy zmniejszyło się oprocentowanie kredytów?! Czy rozstrzygnięto dylematy ubezpieczeń społecznych i służby zdrowia?! Czy wreszcie poprawiono konstytucję kraju?

Wyobraziłem sobie, że jednym z niewielu Europejczyków, którzy byliby taką akcją szczerze rozradowani, jest Blaise Pascal – gdyby, oczywiście, Dobry Pan opuścił go z powrotem na ziemski padół. Monsieur Pascal przyklasnąłby w swoje pulchne dłonie. – O proszę! Ilu ludzi poprawnie rozwiązało mój „zakład” – prychnąłby z nieukrywaną dumą.

Tym, którzy już nie pamiętają treści słynnego „zakładu Pascala”, przypomnę, że jest on oparty na rachunku prawdopodobieństwa, a więc formule, którą do dziś stosuje się z powodzeniem w naukach ścisłych. Prawdopodobieństwo tego, że istnieje Pan Bóg, może być bardzo nikłe, ale skoro nikt – poza Richardem Dawkinsem i krakowskim „myślicielem” Januszem Majcherkiem – nie dowiódł, że Pana Boga nie ma na pewno, to musimy założyć, że prawdopodobieństwo Jego istnienia jest – być może nieskończenie mikrą, ale jednak – wartością wyższą od zera.

Nagrodą za wiarę w Boga jest życie wieczne, a więc nieskończoność. Najmniejsza nawet wartość dodatnia pomnożona przez nieskończoność daje nam... nieskończony zysk. Podczas gdy niewiara w Boga przynosi jedynie skończoną liczbę dni, które wypełnimy aż do własnej śmierci. Tak więc mamy orzechy przeciwko brylantom: wieczność przeciwko urwanej linii życia.

Reklama

Zdaniem monsieur Blaise, rozsądny wybór narzuca się sam. Oczywiście, przez wieki podważano ten sposób wnioskowania na różne sposoby. Relatywizowano, mówiono, że nie wiadomo, za co Bóg nagradza, nie wiadomo, czego Bóg od nas chce. Dawkins twierdził nawet, że wyznawanie wiary w Boga z czystego wyrachowania jest podejrzane i na pewno nie potwierdza faktu istnienia Istoty Najwyższej. Furda jednak z tym – „zakład Pascala” istnieje i ma swoją wagę.

Dziś – posługując się rozumowaniem genialnego Blaise – można przeprowadzić nowy, rzec można: geopolityczny wywód. Oto podzielanie zachodnioeuropejskiego – skrajnie merkantylnego i w praktyce materialistycznego – punktu widzenia przynosi nam wzruszenie ramion na widok modlących się Polaków i pewien zasób dóbr materialnych. Takie myślenie nie niesie jednak w sobie żadnej większej nadziei. Europa się starzeje i markotnieje i nie zmienią tego neurotyczne orgie, którym coraz powszechniej się oddaje. Europa staje się kontynentem ludzi mrących bez nadziei, Europa za kilka pokoleń będzie wyznawała islam, życie bowiem nie znosi pustki i w dzisiejszą duchową pustkę Starego Kontynentu wleje się nowa treść.

Dziś Europa spogląda z politowaniem na Polaków – Europa ich już nie rozumie. Dla przeciętnego Europejczyka zyskiem z życia jest określony zbiór dóbr, z którego będzie korzystał bez żadnych zahamowań, aż w końcu biologia sprawi, że pozostawi ten zbiór zimny, bez dotyku, wydany na pastwę tych, którzy przyjdą.

Reklama

Polska akcja „Różaniec do granic” po raz kolejny udowodniła, że – jako naród – różnimy się od europejskiej pustki. U nas duchowy wysiłek ciągle przybiera realne wymiary, ciągle duch gna nas do rzeczy na pozór bezsensownych. Trwa w Polsce zbawienny irracjonalizm, który mówi, że pewne sprawy należy powierzyć Panu Bogu z wiarą i miłością. Ta polska miłość do Chrystusa przybiera realne, jakże inne niż na Zachodzie, formy. Budzimy dziś zdziwienie, kpiny, mówi się o naszej niepoczytalności. To jednak Bóg jest – dla człowieka – nieodgadniony i niepoczytalny (przynajmniej w ramach naszej, ludzkiej, logiki).

Czyż jednak zawierzenie Bogu, wydanie się na Jego nieskończoną naturę jest aż takim – jak myślą zachodni Europejczycy – szaleństwem? Jeśli będziemy kierować się jedynie rozsądnymi kalkulacjami, rozpowszechnionymi na Zachodzie naszego kontynentu, to historia naszej cywilizacji nieubłaganie dotrze do kresu. Inaczej być nie może. Zatem zysk z europejskiego rozsądku, umiaru i duchowego karlenia jest pewną wartością skończoną, zmierzającą do nieuniknionego finału.

Zysk z polskiego „szaleństwa” jest zaś taki, jak z pascalowej wiary w Boga – jest nim nieskończoność i wielka nadzieja. Ta nadzieja jest w stanie poruszyć miliony istnień.

Ta nadzieja wreszcie może obudzić serce Starego Kontynentu, może sprawić, że na powrót zacznie ono bić i tłoczyć życiowe siły w odradzającą się duchowość.

Fakt, „Różańcem do granic” nikogo fizycznie nie nakarmiono, czy jednak znajdzie się ktoś, kto potrafi przeprowadzić niepodważalny dowód na to, że ta akcja nie poruszyła ducha Polski i ducha Kontynentu?!

2017-10-18 11:03

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prawda w epoce cyfrowej

Prawda ma czyste intencje, opowiada ci o świecie, w którym żyjesz. To się nie zmieniło.

Pojęcie prawdy jest nam potrzebne do poczucia zakorzenienia się w świecie, znalezienia sensu życia i działania. Kiedy jednak klasyczne media skupiły się głównie na spełnianiu zachcianek swoich właścicieli, informację coraz częściej zastępują propaganda i marketing – swoiste siostry fałszu i manipulacji. Nic bowiem, co służy pomnażaniu zysku i manipulowaniu, nie może być kojarzone z czystym pojęciem prawdy. Prawda ma czyste intencje, opowiada ci o świecie, w którym żyjesz. To się nie zmieniło – także w epoce masowego klonowania źródeł przekazu. Demokracja epoki cyfrowej jest bowiem pozorna.
CZYTAJ DALEJ

Festiwal hipokryzji Tuska w Parlamencie Europejskim

2025-01-22 18:57

[ TEMATY ]

festiwal

parlament europejski

Jadwiga Wiśniewska

Donald Tusk

hipokryzja

PAP/EPA

Donald Tusk w Parlamencie Europejskim

Donald Tusk w Parlamencie Europejskim

Bełkotliwe i populistyczne. Takie było dzisiejsze wystąpienie Donalda Tuska w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Obserwowaliśmy swoistą „cudowną” przemianę Tuska. Gdyby ktoś go nie znał, to może by i uwierzył w te kłamstwa. Całe jego wystąpienie można określić, jako festiwal hipokryzji!

Usłyszeliśmy, że jako przewodniczący Rady Europejskiej Tusk przestrzegał przed nielegalną imigracją. Zapomniał chyba, że właśnie jako szef RE rugał rząd Prawa i Sprawiedliwości, że jeśli nie zgodzimy się na przymusową relokację migrantów to będzie się to wiązało z konsekwencjami, bo takie są zasady w Europie. Zapomniał chyba też, że 11 grudnia 2024 r. w ramach tzw. uzgodnień trzech najbliższych prezydencji UE wraz ze stroną duńską i cypryjską przyjął dokument, który nawołuje do przyjęcia Paktu Migracyjnego oraz szybkiej implementacji Zielonego Ładu. Nie wspomniał też o tym, że Europejska Partia Ludowa, polityczna rodzina Tuska, określa się partią Zielonego Ładu, a jego zapisy porównuje do swoistego przewrotu kopernikańskiego. Choć nie zrobił nic, żeby te dokumenty zatrzymać, dziś wychodzi i bezczelnie kłamie, że jest przeciwnikiem tych rozwiązań, prezentując postawę „za, a nawet przeciw”.
CZYTAJ DALEJ

Jubileusz 2025: peregrynacja relikwii Jana Pawła II po rzymskich parafiach

2025-01-23 17:44

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Jubileusz 2025

Vatican Media

Z okazji Roku Świętego 2025 po niektórych rzymskich parafiach peregrynują relikwie św. Jana Pawła II. To jakby przerzucenie wielkiego mostu do Wielkiego Jubileuszu 2000 - mówi ks. Roberto Cassano, proboszcz w dzielnicy Corviale. Podkreśla, że w jego parafii było to silne przeżycie dla wielu wiernych. Jego zdaniem Jan Paweł II nadal pozostaje papieżem, którego rzymianie pokochali najmocniej.

Rzymianie pamiętają papieża Polaka
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję