Reklama

Wiara

I zostałem przemieniony

Z aktorem Jimem Caviezelem – odtwórcą roli Jezusa w filmie „Pasja” – o życiu, o fascynacji św. Janem Pawłem II – rozmawia Maria Fortuna-Sudor

Niedziela Ogólnopolska 16/2017, str. 24-25

[ TEMATY ]

świadectwo

Jim Caviezel

Jim Caviezel

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sławny amerykański aktor, odtwórca roli Jezusa w „Pasji” Mela Gibsona – Jim Caviezel przybył do Polski na zaproszenie Rycerzy Kolumba, aby promować film pt. „Wyzwolenie kontynentu: Jan Paweł II i upadek komunizmu”. Dokument można było obejrzeć 2 kwietnia br., w rocznicę śmierci św. Jana Pawła II. Aktor pracuje z najlepszymi reżyserami z Hollywood, aktualnie można go oglądać w serialu „Impersonalni”. Wspólnie z żoną – nauczycielką języka angielskiego – adoptowali troje chorych na nowotwory dzieci, które wychowują, dbając o ich rozwój i powrót do zdrowia.

Przy okazji wizyty w Polsce Jim Caviezel odbył swoistą pielgrzymkę do miejsc związanych z naszą historią, w tym szczególnie z Janem Pawłem II. W Krakowie aktor odwiedził m.in. Dom Arcybiskupów Krakowskich oraz zwiedził katedrę na Wawelu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Był w sanktuarium w Łagiewnikach, gdzie modlił się i nawiedził celę, w której zmarła św. Faustyna. Potem udał się do sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach.

Odwiedził także były niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, a w Warszawie poznał historię w Muzeum Powstania Warszawskiego. Był gościem na XXIII Targach Wydawców Katolickich w Warszawie, podczas których spotkanie z nim cieszyło się wielkim zainteresowaniem czytelników.

* * *

MARIA FORTUNA-SUDOR: – Jim, jesteś po raz pierwszy w Krakowie. Jak postrzegasz miasto Jana Pawła II?

Reklama

JIM CAVIEZEL: – W pewnym sensie po raz kolejny spotkałem Papieża, bo nawiedziłem miejsca, gdzie znajdują się jego relikwie. To dla mnie niezwykłe, że mogę być w kraju Karola Wojtyły. On jest moim duchowym ojcem. Odwiedziłem też kard. Stanisława Dziwisza, którego znam z Watykanu, gdzie byłem najpierw na audiencji u Jana Pawła II, a potem na jego pogrzebie. Zobaczyłem tu interesujący świat. Poznałem krakowskich kapłanów, siostry zakonne. Widzę ludzi modlących się w kościołach. Podoba mi się wasza wiara w Matkę Bożą, która, jak czytam, bardzo kocha Polskę. To, co mnie uderzyło, to grób prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Mocno przeżyłem tragedię, w wyniku której oni zginęli. Macie wielu bohaterów! Oczywiście, mają ich także inne narody, ale to u was można poznać losy odważnych i równocześnie świętych ludzi, którzy wpłynęli na historię nie tylko Polski. To niezwykły panteon!

– Pytam o Twoje odczucia również dlatego, że masz słowiańskie korzenie, a u nas się mówi, iż słowiańska dusza jest romantyczna. Odnajdujesz cząstkę siebie w tej części Europy?

– Tak, jest to prawdopodobne. Jestem stworzony do przygód! Niebezpieczeństwo mnie prowokuje, zachęca, przywołuje. Ktoś mi powiedział, że zło jest bezsilne, jeśli się go nie boimy. Nie chcę żyć jak tchórz. Już jako mały chłopiec obawiałem się tej cechy.

– A czego potrzebuje człowiek, aby nie być tchórzem?

Reklama

Jan Paweł II, Ronald Reagan czy Matka Teresa mieli odwagę być sobą. Ich życie mi uświadomiło, że aby zmieniać świat, nie trzeba wielu ludzi. Bo to nie zależy od liczby osób, które się w to zaangażują, ale od stopnia ich wiary. Jeśli towarzyszy nam służenie prawdzie, jeśli mamy wytyczone dobre cele, to możemy wiele osiągnąć i nie musimy się bać. Pamiętam, jak Jan Paweł II przybył do Ameryki i powiedział młodym ludziom: „Oddzielcie się od tego skorumpowanego pokolenia! Bądźcie świętymi!”. Wtedy sobie uświadomiłem, że nie urodziłem się, aby się dopasowywać do innych, lecz aby się wyróżniać. A potem, gdy poznawałem Jana Pawła II, jego niezłomną postawę i naukę, zrozumiałem, że aby góry poruszyć, musisz mieć wiarę.
Ale w moim życiu nie zawsze tak było. W 1983 r. nie poszedłem na spotkanie z Papieżem. Tłumaczyłem się przygotowaniem do testu z hiszpańskiego, który i tak nie poszedł mi najlepiej. Myślę, że wtedy bałem się spojrzenia Jana Pawła II. To dotknięcie jakby piorunem (śmiech) miało nastąpić później. Stało się, gdy grałem Chrystusa, podczas kręcenia sceny Kazania na górze.

– Często podkreślasz, że Jan Paweł II odegrał ważną rolę w Twoim życiu...

– Najbardziej w nim kocham jego zapewnienie, że Bóg nas kocha. Postrzegam Jana Pawła II jako mojego papieża. On przyjechał do Ameryki, mówił także do młodych artystów, podnosił nam poprzeczkę. Gdy go usłyszałem, próbowałem znaleźć takie filmy, które mają przesłanie i pokazują przemianę człowieka, jego odkupienie, i właśnie w nich grać.
Chodzę teraz drogami, ulicami, które przemierzał Karol Wojtyła, i myślę sobie, jak musicie być dumni z tego, że on jest waszym rodakiem. Niektórzy Amerykanie polskiego pochodzenia tracą wiarę. Mam ochotę im powiedzieć: czy wy nie pamiętacie, że Jan Paweł II pochodził z waszego kraju?! To przecież ten papież powiedział: „Totus Tuus”, i nauczył mnie, dlaczego przez Maryję mogę kierować się do Jezusa. Powtarzał też: „Nie lękajcie się! Wypłyńcie na głębię, zarzućcie sieci!” (Aktor idealnie naśladuje głos Papieża, cytując jego słowa. Ta chwila jest dla mnie szczególna). Zrozumiałem, że nie mogę być usatysfakcjonowany bylejakością. I zostałem przemieniony, aby zagrać Jezusa w filmie „Pasja”.

– Czytałam, że ten film wywarł na Ciebie duży wpływ.

Reklama

– Kiedy przygotowywałem się do roli, zacząłem się głębiej zastanawiać nad wiarą, nad Jezusem. I doszedłem do wniosku, że On jest. Dostrzegałem Go w niektórych spotkanych ludziach. Na pewno był w Janie Pawle II. Suma tych różnych osób, przypominających mi Jezusa, dała obraz Chrystusa, którego zagrałem.

– Byłeś pewny, że podołasz, że sobie poradzisz?

– Słyszałem wewnętrzny głos, że nie powinienem grać Jezusa, że nie jestem wystarczająco dobry. To myślenie towarzyszyło mi cały czas. To były podszepty diabła, on próbował zasiać we mnie zwątpienie. Powtarzał: „Ty nie jesteś wystarczająco dobry do tej roli. Ja ciebie znam, chłopaku. Nie chcę cię widzieć!”. Nie było łatwo sprostać zwątpieniu...

– Jak sobie z nim radziłeś?

– W takich chwilach przypominała mi się historia Adama i Ewy, pytanie Stwórcy: „Kto wam powiedział, że jesteście nadzy?”. I zastanawiałem się, czyja to opinia, że nie jestem wystarczająco dobry. No i przede wszystkim się modliłem.

– W czasie kręcenia filmu doświadczyłeś także bólu, cierpienia.

Reklama

– Fizycznie ta rola prawie mnie zabiła. Codziennie przez wiele godzin przygotowywano mnie do niej, wykonując makijaż. Uderzył we mnie piorun, doświadczyłem autentycznych bolesnych ran w czasie biczowania, miałem operację na sercu, przeżyłem hipotermię. Na wzgórzu, podczas ostatniego ujęcia filmu, wyczuwałem obecność zła. Było to jakby nawiedzone miejsce. Może to był wiatr, który słyszałem? Jednak miałem świadomość, że ten towarzyszący mi lęk nie jest od Boga. Słyszałem wewnętrzny głos: „Jesteś martwym człowiekiem”. Gdy wychodziłem na tę górę, zobaczyłem, że chmury jakby się obniżały. Całym ciałem wyczuwałem strach. Byłem pełen obaw, ale jednocześnie w moim sercu była moc. I powiedziałem: „Diable, to jest najlepsza wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszałem. Mogę dzisiaj umrzeć, lecz nie umrę jak tchórz!”.
Ale to właśnie „Pasja” pozwoliła mi w pełni zrozumieć sens Przeistoczenia w czasie Eucharystii. Od czasu powstawania tego filmu wiem, że za każdym razem na ołtarzu to nie zwykły chleb, ale Ciało Jezusa jest łamane. On za każdym razem przemienia się na ołtarzach całego świata. I przychodzi do mnie jako dobry Pasterz.

– Wiele osób zarzucało twórcom filmu, że epatują cierpieniem, że obraz jest zbyt okrutny. Co sądzisz o cierpieniu?

– Lubimy ludzi odnoszących sukces. Takich idoli, którzy się wszystkim podobają. Tymczasem Pan Jezus cierpi. To była najtrudniejsza część roli do zagrania. Wręcz odczuwałem ból, którego On doświadczał. I uświadomiłem sobie wtedy, że Jezus umierający na krzyżu za nasze grzechy najbardziej cierpiał z powodu samotności, z powodu tego, że nie jest kochany. Na krzyżu odczuwałem cierpienie Jezusa, Jego samotność i ból. To my zadajemy Bogu cierpienie. Dlatego staram się tak żyć, aby Go nie ranić.
Wielu katolików do mnie przychodziło, aby mi powiedzieć: „Wiesz, nie lubię tego filmu, bo jest w nim za dużo cierpienia...”. Oni nie widzą, nie dostrzegają, że odkupienie dokonuje się przez cierpienie. A tymczasem ludzie starają się go unikać. Odwracają się, odchodzą od tych, którzy cierpią. Mówią, że to dla nich zbyt trudne do zniesienia. To smutne. Jan Paweł II nauczył mnie przyjmować cierpienie.

– Jesteś w środowisku hollywoodzkim jednym z nielicznych aktorów tak odważnie przyznających się do wiary w Chrystusa. To łatwe być sławnym, wierzącym aktorem?

– Kocham moją wiarę i Bogu za nią dziękuję! I to jest najważniejsze. A w życiu często jest tak, że jeśli odrzucamy świat, to ludzie się od nas odwracają. Bojaźliwość to grzech doczesności. Człowiek, chcąc być lubianym, potrafi się podporządkować. No właśnie, świat najwyżej może cię lubić, a miłość pochodzi od Boga. To co wybierasz? Bycie lubianym przez wielu sprawia, że zostajesz odsunięty od tego, co najważniejsze. Rezygnujesz z bycia sobą. Wtedy nie ma we mnie pasji ani odwagi. Odkładam je na bok. Uważam, że miłość do Boga jest zarezerwowana dla rycerzy, dla prawdziwych wojowników, takich jak Jan Paweł II. Znam mężczyzn w moim wieku i starszych. Oni mają duuużo pieniędzy, ale nadal są niedojrzałymi chłopcami, nastolatkami. To w filmie „Waleczne serce” Mel Gibson przekazuje nam przesłanie, że każdy mężczyzna umiera, ale niewielu tak naprawdę żyje. Chcę żyć odpowiedzialnie i w tym pomaga mi moja wiara. Czy to jest łatwe? Na pewno nie, ale trzeba się starać!

2017-04-11 09:43

Ocena: +4 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prawda rodzi wolność

Niedziela sosnowiecka 43/2015, str. 4-5

[ TEMATY ]

spotkanie

świadectwo

Piotrv Lorenc

S. Krzystyna Włodarska opowiadała o życiu ks. Jerzego Popiełuszki

S. Krzystyna Włodarska opowiadała o życiu ks. Jerzego Popiełuszki

Święci często inspirują nas do rozwoju duchowego, przemiany. Niewielu jednak ma przywilej spotkania świętego, dlatego tak ważni są świadkowie ich życia. Wierni diecezji sosnowieckiej mieli okazję spotkać s. Krystynę Włodarską – Służebniczkę Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, która współpracowała z bł. ks. Jerzym Popiełuszką. Przybyła ona do naszej diecezji 4 października br. i przez tydzień, każdego dnia w innym miejscu spotykała się z ludźmi dając wspaniałe świadectwo o błogosławionym męczenniku

Pierwsze spotkanie wiernych z naszej diecezji z s. Krystyną Włodarską odbyło się w kolegiacie św. Wojciecha i św. Katarzyny w Jaworznie, gdzie przed dwoma miesiącami zostały uroczyście wprowadzone relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki.
CZYTAJ DALEJ

Wolontariusz z wyrokiem sądu za "zakłócenie spokoju" dr Gizeli Jagielskiej

2025-04-30 10:21

[ TEMATY ]

aborcja

Oleśnica

Karol Porwich/Niedziela

Wolontariusz Fundacji Pro-Prawo do Życia usłyszał prawomocny wyrok sądu na ponad 1000 zł grzywny za "zakłócenie spokoju" Gizeli Jagielskiej poprzez organizację publicznej modlitwy różańcowej pod wejściem do szpitala w Oleśnicy. Wyrok dotyczy różańca, w trakcie którego wolontariusze Fundacji zostali napadnięci przez agresywnego mężczyznę i musieli się bronić z użyciem gazu. Wolontariusz został skazany, a w sprawie ataku bandyty sprawę umorzono - informuje Fundacja Pro-Prawo do Życia.

Sąd Okręgowy we Wrocławiu podtrzymał wyrok pierwszej instancji, zgodnie z którym Adam, koordynator akcji Fundacji Pro-Prawo do Życia w Oleśnicy, musi zapłacić ponad 1000 zł grzywny za "zakłócenie spokoju" Gizeli Jagielskiej poprzez organizację publicznej modlitwy różańcowej pod jej szpitalem.
CZYTAJ DALEJ

Salus Populi Romani – ikona ukochana przez Franciszka

2025-05-03 20:10

[ TEMATY ]

Franciszek

VATICAN NEWS

Agata Kowalska

Matka Boża Śnieżna

Matka Boża Śnieżna

Papież Franciszek w swoim testamencie poprosił, aby został pochowany w ziemi obok ukochanej przez niego ikony maryjnej Salus Populi Romani. Przechowywana w Kaplicy Paolińskiej bazyliki Santa Maria Maggiore (Matki Bożej Większej), otoczona wystawnym marmurem i pozłacanym brązem ikona od pierwszych wieków splata się z dziejami Rzymu.

Od czasu założenia za pontyfikatu papieża Liberiusza między 352 a 366 rokiem bazylika papieska Santa Maria Maggiore z biegiem wieków była coraz bardziej wzbogacana. Wchodząc do tej wielkiej świątyni i przechodząc przez nawy, odczuwa się złote światło, które skupia się w mozaikach apsydy i łuku triumfalnego. Wszystko tchnie imieniem Maryi, Jej boskim macierzyństwem, płaczem Dzieciątka, którego życie opowiadane jest tu od Narodzenia po dzieciństwo.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję