Reklama

Sport

Drugie życie w świecie sportu

Z Rafałem Wilkiem – złotym medalistą Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie w 2012 r. i w Rio de Janeiro w 2016 r., Honorowym Obywatelem Rzeszowa, sportowcem uprawiającym kilka dyscyplin – rozmawia Irena Markowicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

IRENA MARKOWICZ: – Z Pańskiego pierwszego sportowego życia, tego żużlowego, znam tylko szczegół z lat 90. ub. wieku, związany z radosnym powrotem ze zwycięskich zawodów w Gdańsku i rondem obok ówczesnego Hotelu Rzeszów...

RAFAŁ WILK: – Niewiele mam teraz wspólnego z żużlem. W Internecie coś tam prześledzę, a na żywo, jeżeli już, to najwyżej 1-2 razy w roku bywam na zawodach. A wracając do obyczajów sportowych – sukcesy zawsze cieszą, to normalne. Porażki powinny nas motywować do ciężkiej pracy, do wyciągania jakichś wniosków, ale nie zawsze tak jest. Sukcesami łatwo można się zachłysnąć i to ma krótkie nogi. Te wszystkie sukcesy trzeba przyjmować z pewnym dystansem, nawet z pokorą, i zawsze być człowiekiem – niezależnie od sytuacji. Jedna księga mojego życia została zamknięta. Musiałem się na nowo narodzić 3 maja 11 lat temu (w wyniku wypadku na torze żużlowym Rafał Wilk doznał urazu kręgosłupa i stracił władzę w nogach – przyp. red.). Przez niepełnosprawność zyskałem jako człowiek drugie życie i jest ono bardziej kolorowe. Równie dobrze mogłoby mnie nie być, gdyby pomoc medyczna przyszła za późno. Niejednokrotnie udowadniam, że jak się nasze życie zawali czy wywróci do góry nogami, to nawet z tych gruzów można odbudować coś pięknego, coś bardzo wartościowego.

– Jest Pan bardzo aktywny, nawet zimą, kiedy nie odbywają się zawody.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– To czas regeneracji, treningów przed zgrupowaniami, praca w gronie specjalistów, gale, imprezy. Mam zajęcia ze studentami wychowania fizycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego. Staram się im przekazać, jak wygląda życie z mojej perspektywy. Niepełnosprawność to nie jest coś, czym można się zarazić jak katarem – nagle kichnę na sali i jutro wszyscy będą siedzieć na wózkach. Staram się zmieniać stereotypy o niepełnosprawnych. Daję studentom pojeździć na wózku, niech spróbują, że to nie jest takie łatwe. Dostają mój rower, aby przejechać 2 minuty z mocą, z jaką ja jeżdżę 1,5 godziny na zawodach. Raczej im się to nie udaje. Może wtedy nabierają szacunku, o co nie jest tak łatwo. O turystyce niepełnosprawnych mówię, żeby wszystko planować z głową, żeby taka wycieczka nie skończyła się porażką czy tragedią, żeby się nie wystraszyć. Założyłem fundację „Sport Jest Jeden” na rzecz pomocy dla niepełnosprawnych sportowców. Uważam, że w sporcie nie jest ważne, skąd jesteśmy i jak wyglądamy, czy jesteśmy zamożni, czy nie. Sport jest wtedy, gdy stajemy na starcie, podejmujemy wyzwanie i chcemy wygrać. Czasami nie jest to wygrana w zawodach, ale zwycięstwo nad samym sobą. I to jest bardzo ważne – tylko sobie mogę udowodnić, że coś mogę zrobić. Wiele osób rezygnuje, bo nie wierzy w siebie. Generalnie jest tak, że to musi wyjść od nas.

– Na zdjęciach uwieczniających sytuacje sportowe można zobaczyć Pańskich przyjaciół, znajomych, mamę, dzieci... Rodzina jest ważna?

– Tak, to moje zaplecze, paliwo, to dodaje mi sił. Cieszę się, kiedy mogę z nimi spędzać czas. Po wypadku oni uczyli się wszystkiego razem ze mną. Nagle cała rodzina dostała osobę niepełnosprawną do opieki, osobę, która generalnie była bezradna jak małe dziecko i nie potrafiła nic ze sobą zrobić. Najbliżsi musieli się tego wszystkiego ze mną uczyć i też do tego przywyknąć. To na pewno było duże wyzwanie nie tylko dla mnie – dla nich może nawet większe – i chyba nauczyło dzieci takiego normalnego podejścia do osób niepełnosprawnych, bo w tym wszystkim chodzi o normalność, a nie o specjalne traktowanie. Ja się nie czuję osobą specjalnej troski, żeby trzeba było mi jakoś szczególnie poświęcać czas, chodzi właśnie o tę normalność. Nie pokazywać palcem, że ktoś jeździ na wózku, tylko wiedzieć, że to normalny człowiek. Życie potoczyło się tak, a nie inaczej, wylądowałem na wózku – żartuję, że nogi oszczędzam na starość. Zawsze jest nadzieja na postęp w medycynie. Wypadki, kontuzje – dla żużlowców to nic nadzwyczajnego. Można powiedzieć, że jest to chleb powszedni. Przed złamaniem kręgosłupa zaliczyłem chyba 27 innych złamań. Trochę tych części miałem reperowanych, ale jeszcze się jakoś trzymam cały i nie narzekam. Jest dobrze i cieszę się tym wszystkim, co mam.

Reklama

– Co zadecydowało na początku tego drugiego życia, że to się udało?

– Nie jestem wyjątkiem. Mnie się udało i każdemu może się udać. Do tego potrzeba determinacji i ciężkiej pracy. Nic nie przychodzi łatwo, a generalnie poddajemy się szybko, jak coś raz nie wyjdzie. Zdarzało się, że musiałem zaciskać zęby, ale dążyłem do celu i osiągnąłem to, co planowałem, a nawet więcej. Wszystko wygląda ładnie w telewizji, ale to jest wierzchołek góry lodowej. Nie widać tego, co pod spodem, tego potu, tych rozczarowań, bólu i ciężkiej pracy. To są setki godzin spędzanych na rowerze, tysiące przejechanych kilometrów. Nie zawsze jest pięknie i nie zawsze z górki, czasami pod wiatr. To jest normalne, na początku bywa ciężko.

– Te pierwsze wielkie sukcesy na igrzyskach w Londynie były motywacją do dalszych wysiłków...

– Pierwsze złote medale zdobyte w kolarstwie ręcznym w Londynie były sukcesem. Wcześniej startowałem w mistrzostwach świata, byłem 5., 6. w 2011 r. To był początek moich liczących się wyników. Po 2012 r. – po Londynie, jak wspiąłem się na ten szczyt, to jakoś, dzięki Bogu, utrzymuję się wysoko i nie jest łatwo z tego szczytu mnie strącić. Bywają lepsze i gorsze starty, ale zawsze na jakichś pozycjach medalowych. To jest ważne, bo można coś osiągnąć i później sobie odpuścić. Mnie zależy na tym, żeby trwać.

– Sukcesem są złote medale na olimpiadzie, a srebrny?

– On też się liczy. Może ten srebrny medal z Rio jest ważniejszy, bo wiem, ile mnie to kosztowało. 10 km przed metą, na ostatnim okrążeniu, byłem przekonany, że nie zdobędę żadnego medalu. W 8-osobowej czołówce byli mocni rywale. Na finiszu podjąłem ostatnią próbę. Dołączył Niemiec, który cały czas był z tyłu, dopiero przed metą wyskoczył i zwyciężył, ale ja się cieszę ze srebra, jakby to było złoto. Nie jest łatwo zdobyć medal na igrzyskach. Najpierw trzeba się zakwalifikować, a dopiero potem myśleć o medalu. Zawsze jadę, żeby wygrać, ale jak to się w końcu ułoży, to trudno przewidzieć. Gdyby wszystko było przewidywalne, to nie byłoby tego piękna sportu.

– W Londynie pierwszy medal dedykowany był ojcu...

– Tak, nieżyjącemu. Wypadek miałem 6 lat po śmierci taty. Kiedyś mu obiecałem, że będę najlepszy. Nie myślałem, że będzie to aż medal olimpijski. Z kolei 3. medal, który zdobyłem – w Rio, też złoty, poświęciłem mamie. Ona nadal mi pomaga, dba o odpowiednią dietę. To, jakim jestem człowiekiem, zawdzięczam swoim rodzicom, temu, jak mnie wychowali. Za to mogę im podziękować i powiedzieć, że ich kocham. Tato nie wychowywał nas lekką ręką. Niejednokrotnie nie był pobłażliwy, a nie byłem grzecznym dzieckiem. Teraz ze zrozumieniem to wspominam. Po wypadku nie doceniałem tego, że mam sprawne ręce; obecnie mówię, że to złote ręce, bo pozwoliły mi się z tego wszystkiego podnieść.

– Jakie są Pańskie relacje z Bogiem po takich doświadczeniach?

– Jestem religijny, wierzący, nie wstydzę się tego. Wiara to dla mnie coś normalnego. Teraz wielu ludzi odwraca się od Kościoła albo się do tego nie przyznaje. Codzienna modlitwa, znak krzyża przed zawodami, wiara i ta bliskość są mi potrzebne.

2017-03-29 10:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Lato odchodzi z PZPN

Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej - Grzegorz Lato - nie zebrał wymaganego poparcia i wycofał się z październikowych wyborów. Oficjalnie wiadomo, że wymagane rekomendacje zdobyło pięciu kandydatów: Zbigniew Boniek, Roman Kosecki, Stefan Antkowiak, Edward Potok i Zdzisław Kręcina

Brak kandydatury Grzegorza Laty to duża sensacja, bo jeszcze niedawno uważano go za faworyta. Powodów rezygnacji obecny prezes nie podał, ale było wiadomo, że ma ogromne problemy z zebraniem poparcia klubów Ekstraklasy i I ligi, wojewódzkich związków, środowiska sędziów, futbolu kobiecego, futsalu i trenerów. Do startu potrzeba bowiem 15 rekomendacji.
Tak przedstawia się liczba uzyskanych głosów przez kandydatów na prezesa PZPN: Roman Kosecki (30 rekomendacji), Zbigniew Boniek (25), Edward Potok (22), Zdzisław Kręcina (17) i Stefan Antkowiak (15). Obecny prezes miał wsparcie klubów z Górnego Śląska, Miedzi Legnica, Termaliki Niecieczy, ale wymaganych rekomendacji nie zebrał. Za jego kadencji popełniono mnóstwo błędów. Stracił zaufanie w środowisku. PZPN i polska piłka mają fatalny wizerunek, do czego przyczyniło się wiele zdarzeń. Brak meczów reprezentacji w telewizji, skandal z koszulkami bez orzełka, karty kibica reprezentacji, taśmy Grzegorza Kulikowskiego (próba przekupstwa) czy kontrowersje związane z miejscem rozgrywania meczów kadry to główne błędy kadencji Grzegorza Laty, niegdyś znakomitego piłkarza, a jeszcze dziś prezesa PZPN.
Wybory odbędą się 26 października. Z pewnością odpowiednim kandydatem na prezesa jest Zbigniew Boniek (ur. 1956). To jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy w historii, medalista mistrzostw świata w Hiszpanii w 1982 r., 80-krotny reprezentant Polski (strzelił 24 gole), zdobywca mistrzostwa Włoch, a także Pucharu i Superpucharu Europy z Juventusem Turyn. W 2002 r. przez kilka miesięcy był także trenerem reprezentacji Polski, ale nie odniósł z nią większych sukcesów. Jako działacz pracował na stanowisku wiceprezesa PZPN. Boniek startował w wyborach na prezesa PZPN w 2008 r., ale wtedy musiał uznać wyższość swojego kolegi z boiska - Grzegorza Laty. W przypadku wygrania wyborów zobowiązał się do rezygnacji z pensji.
Jego poważnym rywalem w walce o fotel prezesa jest Roman Kosecki (ur. 1966). To, podobnie jak Boniek, były wielokrotny reprezentant Polski. W swojej piłkarskiej karierze wystąpił 69 razy w biało-czerwonych barwach (19 bramek) i grał w takich europejskich klubach, jak: Galatasaray Stambuł, Osasuna Pampeluna czy Atletico Madryt. Jest założycielem szkółki piłkarskiej w Konstancinie-Jeziornie pod nazwą M.U.K.S. Kosa Konstancin. Dziś pełni funkcję posła.
Kolejnym kandydatem jest Zdzisław Kręcina (ur. 1954). To jedna z najbardziej barwnych postaci w PZPN. Jako piłkarz nie odniósł żadnych sukcesów, ale w PZPN pracuje od 1983 r. W latach 1999-2011, za kadencji Michała Listkiewicza oraz Grzegorza Laty, był sekretarzem generalnym. Fani futbolu znają go jednak przede wszystkim z wyczynów pozasportowych, czyli „niewylewania za kołnierz” oraz prokuratorskich zarzutów o niegospodarność.
Edward Potok (ur. 1951) to prezes Łódzkiego Związku Piłki Nożnej oraz członek zarządu PZPN. W przeszłości pracował jako trener i dyrektor Zawiszy Bydgoszcz, a także jako zawodowy żołnierz. Jest absolwentem AWF-u w Warszawie, a także Wyższej Szkoły Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu.
Ostatnim kandydatem jest Stefan Antkowiak (ur. 1948). To osoba przez wiele lat związana z piłką nożną w Wielkopolsce. Od 12 lat jest prezesem Wielkopolskiego ZPN. W przeszłości był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz posłem z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Niemniej jednak faworytami są byli piłkarze - Boniek i Kosecki. Na razie nieco lepsze notowania i większe szanse daje się temu drugiemu.

CZYTAJ DALEJ

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

[ TEMATY ]

Ludwik de Montfort

wikipedia.org

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort jako człowiek oddany Duchowi Świętemu wzrastał w osobistej świętości, „od dobrego ku lepszemu”. Wiemy jednakże, że do tej przygody zaprasza każdego.

Oto o jakich misjonarzy prosi Pana w ekstatycznej Modlitwie płomiennej: „o kapłanów wolnych Twoją wolnością, oderwanych od wszystkiego, bez ojca i matki, bez braci i sióstr, bez krewnych według ciała, przyjaciół według świata, dóbr doczesnych, bez więzów i trosk, a nawet własnej woli. (...), o niewolników Twojej miłości i Twojej woli, o ludzi według Serca Twego, którzy oderwani od własnej woli, która ich zagłusza i hamuje, aby spełniali wyłącznie Twoją wolę i pokonali wszystkich Twoich nieprzyjaciół, jako nowi Dawidowie z laską Krzyża i procą Różańca świętego w rękach (...), o ludzi podobnych do obłoków wzniesionych ponad ziemię, nasyconych niebiańską rosą, którzy bez przeszkód będą pędzić na wszystkie strony świata przynagleni tchnieniem Ducha Świętego.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję