Gdy spoglądamy na listę laureatów literackiej Nagrody Nobla, widzimy, jak wiele figuruje na niej nazwisk, które nie mówią dziś nic nawet zawodowym literaturoznawcom. Jak wielu autorów zostało zapomnianych, jak wiele dzieł nie przetrwało próby czasu. Jednym z tych, do których się powraca nawet po latach, jest szwedzki pisarz Pär Lagerkvist. Najbardziej znanym jego utworem jest powieść „Barabasz”, za którą w 1951 r. otrzymał Nagrodę Nobla i która 10 lat później została zekranizowana w Hollywood (w rolę tytułowego bohatera wcielił się wówczas Anthony Quinn).
„Co się stało z Barabaszem? Pytałem nikt nie wie”. Tymi słowami Zbigniew Herbert rozpoczął swój wiersz, w którym snuł domysły na temat losów biblijnego zbója. Nic dziwnego, że postać niedoszłego skazańca, uratowanego od śmierci w ostatnim momencie, przez całe stulecia fascynowała twórców. Jest on w Ewangeliach postacią marginalną, a jednocześnie – podobnie jak Judasz czy Piłat – odgrywa niepowtarzalną rolę w wydarzeniach związanych z ukrzyżowaniem Jezusa. Okryty mgłą tajemnicy pozostawia autorom nieograniczone niemal możliwości w konstruowaniu apokryfów. Wśród tego rodzaju dzieł poczesne miejsce zajmuje właśnie powieść Lagerkvista.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Nikt w historii bardziej niż tytułowy bohater nie miał prawa powiedzieć, że Chrystus oddał życie na krzyżu właśnie za niego. Jezus umarł za Barabasza niejako podwójnie: raz – jako skazaniec zamieniony na innego, drugi raz – jako Syn Boży odkupujący całą ludzkość w kosmicznym misterium pasyjnym.
Barabasz w powieści Lagerkvista odrzuca jednak tę prawdę: zgadza się, owszem, że Nazarejczyk zginął zamiast niego jako człowiek, ale nie może pogodzić się z tym, że złożył z siebie ofiarę jako Mesjasz. Odrzuca więc krzyż Chrystusa.
Po latach, aresztowany z grupą chrześcijan, otrzymuje szansę przyjęcia krzyża. O ile jednak oni czują, że oddają życie jako świadkowie miłości, o tyle on wie, że staje przed sądem jako nosiciel nienawiści. Bohater Lagerkvista, poczęty z matki prostytutki i ojca mordercy (którego sam zepchnie po latach ze skały), nigdy w swym życiu nie zaznał miłości. Napędzany resentymentem nienawidzi świata. Przyłączył się do chrześcijan, gdy uwierzył, że to oni podpalili Rzym. Rzucił się więc do wzniecania pożaru i ciskając płonące głownie na znienawidzone miasto, głosił chwałę Chrystusa.
Jego osoba znów znalazła się w centrum głośnego procesu – chrześcijan oskarżonych przez Nerona o podpalenie Rzymu. Tym samym Barabasz po raz kolejny stał się narzędziem przeznaczenia, od którego – jak się okazało – nie ma ucieczki. Zginął taką samą śmiercią męczeńską jak Ten, który oddał za niego życie. Zupełnie jak w wierszu ks. Jana Twardowskiego o jedenastu apostołach: „Kto ucieka od Krzyża – krzyż cięższy dostanie” (tylko św. Jan, który wytrwał pod krzyżem, zmarł śmiercią naturalną).
Reklama
Powieść Lagerkvista jest książką o predestynacji. Nad losem głównego bohatera ciąży fatum przeznaczenia. Skandynawscy krytycy rozpisywali się o determinantach społecznych i psychologicznych, które uwarunkowały życie Barabasza. Ten determinizm to jednak zsekularyzowana wersja predestynacji. Sam pisarz miotał się zresztą między jednym a drugim, raz oddając się luterańskiej religijności, którą wyniósł z rodzinnego domu, a innym razem głosząc teorie darwinizmu społecznego (podobne napięcie widać w jego innej głośnej powieści – „Karzeł”).
Ciężka i duszna atmosfera, która przenika karty książki, wynika z przeświadczenia o daremności wolnej woli człowieka. Barabasz wydaje się bezwolnym korkiem miotanym na różne strony przez wzburzone fale. Wolna wola daje o sobie znać jedynie w finale powieści, gdy bohater przyłącza się do podpalania Rzymu, ale nawet wówczas okazuje się ona jedynie kolejną twarzą przeznaczenia.
W utworze Lagerkvista, inaczej niż u pisarzy katolickich (np. Henryka Sienkiewicza w „Quo vadis”), nawet męczeńska śmierć nie daje gwarancji zbawienia. Gdy Barabasz kona na krzyżu, czytelnik nie ma pewności, za co tak naprawdę umiera bohater.
* * *
Grzegorz Górny
Reporter, eseista, autor wielu książek i filmów dokumentalnych, stały publicysta tygodnika „wSieci”