Reklama

Polska

Zrozumieć Prymasa Tysiąclecia

„Mając przed oczyma kapłańskie posłannictwo «z ludu wzięci i dla ludu postanowieni w tym, co do Boga należy» (por. Hbr 5, 1), musimy uczyć się umiejętności przekraczania siebie” – mówił kard. Stefan Wyszyński 17 listopada 1970 r. do alumnów Seminarium w Gnieźnie

Niedziela Ogólnopolska 21/2016, str. 14-15

[ TEMATY ]

kardynał

kard. Stefan Wyszyński

Archiwum Instytutu Prymasa Wyszyńskiego

Stefan Wyszyński z rodzicami i rodzeństwem

Stefan Wyszyński z rodzicami i rodzeństwem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Późniejszy Prymas Polski uczył się tej postawy sam, przygotowując się do kapłaństwa i angażując się w różne formy działalności chrześcijańsko-społecznej już jako kapłan. Środowisko robotnicze Włocławka było mu szczególnie bliskie. O swoim zaangażowaniu w okresie międzywojennym tak mówił do przedstawicieli NSZZ „Solidarność” 10 listopada 1980 r.: „Od roku 1924, jako młody kapłan, już byłem wprowadzony we Włocławku w pracę Chrześcijańskich Związków Zawodowych i prowadziłem ją do wybuchu II wojny światowej. W jakim charakterze pracowałem? (...). Zajmowałem się oświatą robotniczą. Jednakże, jako wykładowca nauk społecznych w Seminarium Duchownym we Włocławku, prowadziłem młodzież, najstarszy rocznik seminaryjny, na zebrania Chrześcijańskich Uniwersytetów Robotniczych, aby oswajać młodzież duchowną z działalnością związkową i ze światem pracy”. Dodać należy, że gdy 13 grudnia 1931 r. Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy uzyskał status samodzielnej organizacji, na prezesa zarządu uniwersytetu wybrano ks. Wyszyńskiego, którą to funkcję pełnił do wybuchu wojny.

Módl się i pracuj!

Działalność uniwersytetu obejmowała okręg pomorsko-kujawski: Włocławek, Kutno, Toruń, Bydgoszcz. O swoim zaangażowaniu kard. Wyszyński mówił także w Ursusie 6 marca 1966 r.: „Po całotygodniowej pracy każdą sobotę spędzałem w tym uniwersytecie, wśród pracowników i przedstawicieli Chrześcijańskich Związków Zawodowych. Pracowałem tam, jak umiałem, pokornie i bezinteresownie, bo grosza za to od nikogo nie wziąłem. Ludziom, którzy garnęli się do Kościoła, służyłem przez wiele lat w przekonaniu, że na pewno pomogę im rozwiązać niejedną trudność ku pokojowi i przekażę im ducha sprawiedliwości społecznej, jak tego uczył Chrystus”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wiele razy wspominał też Prymas Tysiąclecia, jak członkowie Związków Zawodowych pozdrawiali się. 10 listopada 1980 r. wyznał przedstawicielom NSZZ „Solidarność”: „Przez dłuższy nawet czas nosiłem odznakę związkową. We Włocławku, mijając się na ulicy, witaliśmy się hasłem: «Cześć pracy!». Odpowiadało się: «Pracy cześć!». To znaczy: Cześć człowiekowi pracującemu!”. Było wiele okazji do indywidualnych spotkań i rozmów. Ks. Wyszyński starał się rozwiązywać różne dylematy moralne robotników. Nawiązując do benedyktyńskiego hasła: „Ora et labora” (Módl się i pracuj), 19 października 1980 r. wspominał: „A my nieraz w naszej pracy w Chrześcijańskich Związkach Zawodowych mówiliśmy i tak: «Módl się pracą!». Często bowiem moi bracia z tych związków, zwłaszcza garbarze, mówili mi: «Proszę księdza, jakże ja, garbarz, od którego wszyscy się odsuwają, bo nie mogę nigdy po pracy domyć się, będę szedł do kościoła? Przecież wszyscy uciekną ode mnie». Odpowiedziałem: «Bracie, to módl się tą pracą, którą wykonujesz. Ona też jest współdziałaniem z Bogiem, jest wykonaniem przykazania Bożego: ’Czyńcie sobie ziemię poddaną’. Już ta twoja praca, ofiarowana Bogu, może być i jest modlitwą, bo jest wypełnieniem planu Bożego, myśli Bożej». I mój kochany garbarz, chłopisko wielkie – jego nazwisko do dziś dnia pamiętam, chociaż już nie żyje, bo Niemcy zniszczyli go w obozie – pocieszył się. Mówił: «Teraz jak garbuję skórę w garbarni – rzeczywiście warsztat był urządzony pod psem – już się nie smucę, bo wiem, że i moja praca jest modlitwą»”.

Reklama

Godność człowieka jako dziecka Bożego przenika nauczanie Prymasa Tysiąclecia. „Całe dzieło Jezusa Chrystusa jest znakiem miłości Ojca Niebieskiego ku człowiekowi” – mówił kard. Stefan Wyszyński 7 września 1980 r. i przypominał słowa z Ewangelii wg św. Jana: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Prawdę tę głosił i robotnikom, i pracodawcom. Upominał się o właściwy stosunek do człowieka. Jedno z jego wspomnień odnosiło się do zdarzenia z 1933 r. We włocławskim starostwie odbywała się konferencja z udziałem właścicieli fabryk, pracodawców i robotników. Jeden z akcjonariuszy olbrzymiej fabryki celulozy obawiał się, że robotnicy będą żądali podwyżek, i nie zamierzał brać udziału w spotkaniu. Usłyszał od ks. Wyszyńskiego: „Niech pan przyjdzie, posłucha ich i przekona się. Pan nie zna robotników”. Jak wspominał Prymas Polski 19 października 1980 r.: „Po konferencji powiedział: «Proszę księdza, rzeczywiście, oni ani słowa nie mówili o podwyżkach, tylko: szanujcie nas, nie przeklinajcie, nie poniewierajcie, chcemy być uszanowani przez was. To jest dla mnie odkrycie!». – Widzi pan, to jest odkrycie – powiedziałem – bo trzeba naprzód dostrzec w nich ludzi, a nie wartości ekonomiczne»”.

Reklama

Jest jeden Chrystusowy Kościół

Spotykał się też z inną grupą ludzi. Tak o tym mówił 2 kwietnia 1981 r. do Solidarności wiejskiej rolników indywidualnych: „Z rolnictwem miałem kontakt nie tylko jako wnuk rolnika, ale do samej wojny prowadziłem tzw. Sodalicje Mariańskie Ziemian Kujawsko-Dobrzyńskich. Miałem kilkuset ziemian – ludzi starszych i młodych, którym starałem się w ramach wykształcenia religijnego podawać zasady katolickiego myślenia społecznego, m.in. w sprawie uwłaszczenia chłopów”. Od stycznia 1935 r. ks. Wyszyński pełnił funkcję kapelana tego środowiska. Po latach – 4 lutego 1981 r. mówił o owocach tej pracy: „Na rekolekcjach dla członków Sodalicji tłumaczyłem podstawowe założenia i zasady pracy rolnej, pracy zależnej. Zrozumieli mnie wtedy dobrze, bo osiągnęliśmy pewną poprawę sytuacji pracowników rolnych w licznych dworach na Kujawach”.

Pewnym przeżyciem wojennym dzielił się kard. Wyszyński z różnymi grupami, m.in. z kombatantami 24 stycznia 1981 r. Zdarzenie miało miejsce we wrześniu 1939 r. pod Dęblinem: „Spowiadałem żołnierza w okopach i obserwowałem, jak rolnik prowadził konia i orząc, wsiewał w ziemię ziarno. Gdy wyspowiadałem żołnierza, podszedłem do rolnika i pytam go: «Co pan robi, przecież jest wojna». Odpowiedział mi spokojnie: «Bo to, widzi ksiądz, jak ziarno zostanie w spichlerzu, spłonie. A jak je wrzucę w ziemię, to zawsze ktoś będzie z tego jadł chleb». To była strategia polskiego rolnika, wieśniaka. Nikt go tej strategii nie uczył, tylko jego zdrowy rozum”.

Reklama

Wojenna tułaczka zbliżyła ks. Stefana Wyszyńskiego do świata kobiet z różnych środowisk. Z inicjatywy ks. Władysława Korniłowicza został kapelanem Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Był z nimi w Kozłówce koło Lubartowa, w Żułowie, a od lata 1942 r. w Laskach. W „Zapiskach więziennych” 26 marca 1956 r. można znaleźć taką refleksję Prymasa Polski, odnoszącą się do przeszłości: „Szczyciłem się ongiś przed ojcem Korniłowiczem, że prowadzę pracę wśród mężczyzn: uczę alumnów w Seminarium, prowadzę Sodalicję Kujawsko-Dobrzyńską Ziemian, pracuję wśród Związków Zawodowych. Może Ojciec przyjął to jako przyganę sobie, dość, że mi powiedział: «Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma». Było to w Dratowie, w domu pani Kleniewskiej, podczas rekolekcji dla grupy zw. «Bratek», prowadzonej przez panią Halinę Dernałowicz. Dziś to rozumiem może jeszcze lepiej, gdy w moim najbliższym otoczeniu umilkli wszyscy mężczyźni”. Pamiętał też inne zdanie ks. Władysława Korniłowicza: „Nie ma Kościoła mężczyzn i nie ma Kościoła kobiet. Jest tylko jeden Kościół Chrystusowy”.

Nigdy tego nie zapomnę

W Laskach miało miejsce pierwsze spotkanie ks. Stefana Wyszyńskiego z grupą dziewcząt, stanowiącą zaczątek dzisiejszego Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Było to 1 listopada 1942 r. Zaowocowało ono objęciem tej grupy kierownictwem duchowym.

Reklama

Wiele czasu i uwagi poświęcał Ksiądz Profesor – jak go nazywano w Laskach – katechizacji niewidomych dzieci i młodzieży oraz działalności formacyjnej i wychowawczej różnych grup apostolskich w Warszawie. Był blisko ludzi chorych, cierpiących i umierających, zwłaszcza w czasie Powstania Warszawskiego, gdy pełnił funkcję kapelana Grupy Kampinos. Tak wspominał w marcu 1968 r. jedno z wydarzeń wojennych: „W okresie Powstania byłem kapelanem Armii Krajowej i miałem dużo kontaktu z cierpieniem, niedolą i męką ludzką. Pamiętam operację bardzo dzielnego żołnierza, któremu trzeba było odjąć nogę. Powiedział, że zgodzi się na operację pod tym warunkiem, że przez cały czas będę przy nim stał. Złapał mnie za rękę i trzymał ją, dopóki nie zaczął działać środek usypiający. Byłem wtedy strasznie nieuczciwy, bo gdy poczułem, że jego ręka opadła, pobiegłem do innych, których trzeba było spowiadać lub przygotowywać do następnych operacji. Aby zdążyć na czas, umówiłem się tylko z lekarzem, że mnie natychmiast wezwie, gdy mój żołnierz zacznie się budzić. W tym wypadku nie było innego wyjścia. Przyszedłem w samą porę, gdy on budził się już po operacji”.

W pamięci miał Prymas Polski także inny obraz – jeszcze z czasów pobytu w Żułowie. Mówił o tym m.in. lekarzom na Jasnej Górze 2 grudnia 1956 r.: „W czasie wojny znalazłem się przypadkiem we wsi, gdzie panował tyfus. Pojechałem tam z pasterską posługą. Znalazłem się w izbie, gdzie rodziła kobieta. Nikogo przy niej nie było. Leżała na wyrze bez prześcieradła, na zmielonej słomie, a za poduszkę miała kapocinę. Nie było przy niej nic i nikogo, tylko ja! Było to dla mnie straszne przeżycie! Nie mogłem jej nic pomóc, bo nie umiałem. Zdołałem tylko zorganizować pomoc. Ale gdy to ujrzałem i wróciłem później do siebie, wyobraziłem sobie, jak ogromny procent Polaków przychodzi na świat w takiej, stokroć gorszej niż betlejemska, atmosferze. Zapamiętałem to sobie dobrze i nie zapomnę nigdy!”.

2016-05-18 08:29

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rodzina kard. Wyszyńskiego modliła się w Świątyni Opatrzności Bożej

Bliscy kard. Stefana Wyszyńskiego dziękowali Bogu za swojego krewnego, który wkrótce zostanie ogłoszony błogosławionym.

Niektórzy z członków rodziny dobrze pamiętają postać niezłomnego Prymasa. Ewa Parzuchowska, której dziadek był bratem mamy kard. Wyszyńskiego, pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku, na rodzinnym spotkaniu u Prymasa, jako mała dziewczynka miałam powiedzieć wierszyk. Było to jeszcze w siedzibie Prymasa mieszczącej się wtedy na al. Szucha. - Pamiętam tamten salon z pięknymi stylowymi mebelkami. Oczywiście zbuntowałam się, nie chciałam tego wierszyka mówić i ostatecznie go nie powiedziałam. Rodzina się strasznie zdenerwowała, a Ksiądz Prymas miał dobrą zabawę. Ale błyskawicznie jego wielki majestat ustąpił miejsca ciepłu i bezpośredniości. Później na przyjęciu siedziałam obok niego i byłam bardzo dumna, będąc hołubiona przez Prymasa – wspomina „Niedzieli” pani Parzuchowska.

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Upamiętnienie Melchiora Teschnera

2024-04-28 20:58

[ TEMATY ]

koncert

Zielona Góra

Wschowa

Przyczyna Górna

Teschner

Krystyna Pruchniewska

koncert Cantus

koncert Cantus

Koncert odbył się w świątyni, w której przez ponad 20 lat pełnił posługę jako pastor Melchior Teschner, urodzony we Wschowie kompozytor i kaznodzieja.

Koncert poprzedziła wspólna modlitwa ekumeniczna. Wydarzenie zostało zorganizowane przez Muzeum Ziemi Wschowskiej we współpracy z Parafią Rzymskokatolicką pw. św. Jadwigi Królowej. W kościele pw. św. Jerzego w Przyczynie Górnej należącym do parafii pw. św. Jadwigi Królowej we Wschowie można było wysłuchać utworów skomponowanych przez Melchiora Teschnera.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję