Jeden z zarzutów opozycji brzmi: rząd i większość parlamentarna działają za szybko (a czasami – o, zgrozo! – nawet w nocy), co powoduje, że prawo jest stanowione pochopnie i bez należytej staranności ustawodawczej. Byłby to może zarzut wart rozważenia, gdyby nie fakt, że jakość polskiego prawodawstwa wcale nie zależy od czasu przeznaczonego w parlamencie na przygotowanie i przedyskutowanie projektów ustaw. Za poprzedniej koalicji mniej było pośpiechu, ale czy to oznaczało, że prawo było stanowione staranniej? Liczba nowelizacji ustaw, czasami wnoszonych zaraz po ich przyjęciu, a czasami podpisywanych przez prezydenta RP wręcz z zaleceniem ich nowelizacji, wcale nie świadczy o większej staranności. W wielu wypadkach można by się było doszukiwać celowych działań o charakterze obstrukcji parlamentarnej.
Nie ulegajmy złudzeniu, że obecnej opozycji nagle chodzi o jakość stanowionego prawa. Chodzi o to, „żeby było, tak jak było”, czyli o zablokowanie zmian ustawodawczych poważnie ograniczających wpływ na państwo ze strony dotychczasowych kręgów decyzyjnych III RP, czyli tzw. elit. Tyle że poprzez wybory prezydenckie (w maju 2015 r.) i parlamentarne (w październiku 2015 r.) naród dał tym elitom wyraźny sygnał: „Może i było, ale minęło i się nie wróci”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu