WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – W swej niedawno wydanej książce „Energia i niepodległość” przedstawia Pan „krwawą” historię starań o zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Polsce, które po 1989 r. stało się jednym z najważniejszych elementów bezpieczeństwa państwa; desperackie próby uniezależnienia Polski od rosyjskich surowców energetycznych określa Pan jako polityczny, gospodarczy i ludzki thriller. Czy dziś już ma Pan nadzieję na dopisanie wkrótce bardziej optymistycznego rozdziału tej historii?
PIOTR NAIMSKI: – Mam taką nadzieję. Wydaje się, że tym razem strategia zapewnienia bezpieczeństwa dostaw surowców i energii powiedzie się przynajmniej w niektórych aspektach. Najbliżej dobrego rozwiązania jest to, co wiąże się z dostawami gazu. Po długiej zwłoce, niekoniecznie potrzebnej i uzasadnionej, wiosną 2016 r. będzie wreszcie uruchomiony gazoport w Świnoujściu. Wtedy otworzy się możliwość rzeczywistego zróżnicowania kierunków dostaw gazu do Polski.
– I to będzie ostatecznie pomyślne rozwiązanie problemu dotychczasowego uzależnienia od dostaw rosyjskich?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Ten problem zostanie w pełni rozwiązany dopiero wtedy, kiedy będziemy mogli mieć pewność stabilnych dostaw tego surowca po cenie możliwej do zaakceptowania. W 2022 r.wygasa wieloletnia tzw. umowa jamalska z Gazpromem, pozostaje więc niewiele czasu na to, aby otworzyć dla Polski możliwości importu i przesyłu gazu z innych złóż niż rosyjskie, przede wszystkim z Norwegii. PGNiG z mocnym wsparciem rządu rozpoczęło już odpowiednie działania.
– Tego rodzaju działania były podejmowane już 10 lat temu, za „pierwszych” rządów PiS...
– A nawet wcześniej, w 2001 r. przez rząd AWS, niestety, potem unicestwili je nasi następcy z SLD. Rzeczywiście, próbowaliśmy wrócić do tego projektu w latach 2006-2007, lecz ze względu na różne uwarunkowania obiektywne, także zewnętrzne, nie udało się go doprowadzić do końca. Dzisiaj będziemy więc próbowali po raz trzeci.
– I tym razem szansa na pomyślną realizację jest już znacznie większa?
– Tak, mam nadzieję, że tym razem możliwość sprowadzania gazu z Morza Północnego w sposób trwały – dobrze umocowany kontraktowo i zabezpieczony infrastrukturalnie poprzez odpowiednie gazociągi – poprawi bezpieczeństwo energetyczne Polski, czyli że po 2022 r. będziemy mogli liczyć na to, iż gaz będzie do Polski sprowadzany z różnych stron, od różnych dostawców, różnymi drogami, z różnych źródeł pierwotnych.
– Także z Rosji?
– Tego nie wykluczamy. Ważne jest, żeby mieć możliwość swobodnego decydowania, od kogo i za jaką cenę. Byłaby to optymalna sytuacja, gdy chodzi o spokojne funkcjonowanie z dnia na dzień w spokojnych, niekryzysowych czasach.
Reklama
– Do tej pory baliśmy się jedynie „zakręcenia kurka” przez Rosję, obecnie kryzys dostaw surowców energetycznych może mieć całkiem nowe oblicza. Czy możemy naprawdę skutecznie zabezpieczyć się przed ewentualną nieciągłością dopływu gazu do Polski?
– Na wypadek sytuacji kryzysowej teoretycznie mamy już od pewnego czasu – dzięki możliwości zawrócenia kierunku przepływu w gazociągu jamalskim – możliwość sprowadzenia gazu z Zachodu. Bardzo utrudniają to jednak działania niemieckiego regulatora. Niemcy w trosce o swój interes chcą stworzyć sytuację, która w przypadku kryzysu narzuci bardzo niekorzystną dla Polski kolejność dostaw gazu. Najpierw będzie zapełniany wielki niemiecki magazyn położony niedaleko polskiej granicy, a dopiero później ewentualna nadwyżka będzie mogła być przesyłana do Polski. To może oznaczać, że ten interwencyjny, kryzysowy sposób zaopatrzenia będzie dla nas niedostępny.
– Jaka dziś jest polska odpowiedź na to ograniczenie?
– Prowadzimy w tej chwili na różnych szczeblach rozmowy ze stroną niemiecką, także z Komisją Europejską, która ze zrozumieniem podchodzi do tej sytuacji, gdyż w istocie mamy tu przecież do czynienia z próbą zanegowania przez Niemcy solidarności europejskiej w czasie kryzysu.
– To pokazuje, jak bardzo bezpieczeństwo energetyczne wiąże się z bezpieczeństwem państwa.
Reklama
– Zdecydowanie tak. Dlatego w tej sprawie potrzeba rozmów na najwyższym szczeblu. 3 lutego br. premier Beata Szydło udała się do Oslo, a wcześniej zostały podjęte dwustronne rozmowy na poziomie spółek gazowych. Trzeba przekonywać norweskich partnerów, że tym razem Polsce nie zabraknie determinacji i konsekwencji. Jest ogromna szansa, że norweski gaz dotrze do Polski.
– Za to, zwłaszcza po ostatnim lecie, zaczęliśmy bardzo obawiać się, że zabraknie prądu... Czy uda się Polsce uniknąć możliwego kryzysu w dostawach energii elektrycznej?
– Jako pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej muszę dziś, niestety, powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że system energetyczny kraju jest obecnie na granicy wydolności. Spadek po rządach PO-PSL jest gorszy, niż oczekiwaliśmy.
– Dlaczego jest tak źle i co to może znaczyć dla konsumentów elektryczności?
– Dlatego, że margines pomiędzy zapotrzebowaniem na energię elektryczną a możliwością jej dostarczenia do odbiorców jest zbyt wąski, nie można elastycznie reagować w przypadku niesprzyjających dla energetyki warunków atmosferycznych. Stąd bardzo realna możliwość zakłóceń w dostawach prądu z powodu niedoboru wody do chłodzenia bloków energetycznych w elektrowniach, z czym mamy w Polsce do czynienia zarówno w czasie suchego lata, jak i mroźnej zimy. Może zatem dochodzić do konieczności ograniczania mocy generowanej w elektrowniach.
– A więc w najbliższych latach musimy się nieuchronnie liczyć z ograniczeniami dostaw energii elektrycznej? Zdaje sobie Pan Minister sprawę z tego, że będzie to przypisane „nieudolności” rządu PiS?
Reklama
– Przy dużej determinacji i zręczności energetyków słowo „nieuchronnie” może okazać się niepotrzebne. Jednak musimy naprawić to, co zostało zaniedbane w ciągu ostatnich 8 lat przez rząd PO-PSL, i podejmować radykalne działania, choć ich efekty mogą być widoczne dopiero po kolejnych wyborach do Sejmu... Z powodu zastanej sytuacji mamy przed sobą kilka lat praktycznego zarządzania stanem przedkryzysowym w energetyce. Będziemy starali się robić wszystko, aby w perspektywie kilku lat ta sytuacja uległa radykalnej poprawie. Trzeba w Polsce zbudować kilka dodatkowych elektrowni. Powinniśmy jak najszybciej wznowić zaniechany przez PO projekt budowy elektrowni w Ostrołęce oraz jak najpilniej zaplanować następne inwestycje.
– Czy da się cokolwiek poprawić już teraz, w bliskiej perspektywie?
– Należy zacząć od usprawnienia sposobu zarządzania siecią energetyczną. I tu muszę powiedzieć, że energetycy polscy są naprawdę dobrymi specjalistami. Poza tym – potrzeba ustaleń i funkcjonalnych porozumień z operatorami sieci w krajach sąsiednich.
– A takich dotąd nie było?
– Można powiedzieć, że były nieprecyzyjne, niekorzystne dla Polski. Jednym z zagrożeń dla naszego systemu energetycznego są niekontrolowane przepływy energii z północnych Niemiec przez granicę i polski system energetyczny na południe Europy – przez Czechy do Bawarii, na Węgry, na Bałkany.
– Dlaczego tak się dzieje?
– Dlatego, że do niemieckiej sieci energetycznej w pewnych warunkach pogodowych wpływa zbyt dużo energii ze źródeł odnawialnych, z farm wiatrowych i fotowoltaicznych, wyjątkowo rozwiniętych właśnie na północy Niemiec. A nadmiar energii w sieci jest równie groźny dla jej stabilności jak deficyt. Ten właśnie nadmiar jest przepychany w sposób niekontrolowany i w dużej ilości do polskiego systemu, co powoduje jego destabilizację. Musimy to „ucywilizować”, aby ten prąd nie płynął bez należytej kontroli.
– Jakie „zapory” należałoby zbudować?
Reklama
– Między Polską a Niemcami mamy dwa interkonektory energetyczne, ale tylko na jednym z nich, na południu, zgodnie z ustaleniami, strona polska zbudowała urządzenie kontrolujące przepływ. Na północy miała je zbudować strona niemiecka, która jednakowoż ma wciąż przedłużające się kłopoty z tą inwestycją. To dziwne, że Niemcy do tej pory nie mają własnej odpowiedniej sieci przesyłowej łączącej północ kraju z południem, skoro na północy produkują dużo niestabilnej energii z tzw. alternatywnych źródeł...
– Jest przecież polska sieć... Dlaczego godzimy się na przepływ niemieckiego prądu, nic z tego nie mając?
– Często ta energia wpływa do nas zupełnie „na dziko”.
– I zupełnie o tym nie wiemy?
– W tej chwili na poziomie informacyjnym już wiemy, ale wciąż są to przepływy pozahandlowe.
– W ramach przyjacielskiej pomocy?
– Bardzo delikatnie mówiąc, można by to tak nazwać. Polski system energetyczny świadczy niemieckiemu systemowi nieodpłatną usługę, która pomaga mu osiągnąć stabilizację. Powinniśmy za to pobierać opłatę. Trzeba to wreszcie unormować, spokojnie argumentując, pokazując liczby. To jest zadanie do szybkiego wykonania.
– Czy to dodatkowe „niemieckie” obciążenie nie jest groźne dla naszych mało wydolnych sieci?
– Jest groźnie, ponieważ w niektórych przypadkach właśnie z tego powodu musimy redukować moc naszych elektrowni. A to przecież kosztuje...
– W jakim stanie są dziś polskie sieci energetyczne?
Reklama
– Polskie sieci przesyłowe nie są w najgorszym stanie, ale trzeba budować nowe. Konieczna jest np. nowa linia wysokiego napięcia, która połączyłaby nową elektrownię w Kozienicach z okolicami Warszawy. Ta inwestycja jest już zaplanowana i trzeba ją bezzwłocznie zrealizować; chodzi o zabezpieczenie ciągłości dostaw prądu dla stolicy. Podobnych linii przesyłowych potrzebujemy jeszcze w kilku miejscach kraju. Dzięki zbudowaniu linii energetycznej na Litwę mamy już dobrze wzmocniony system przesyłu energii w północno-wschodniej Polsce. A teraz czas najwyższy, by zapadły konkretne postanowienia w sprawie budowy nowych elektrowni. Myśląc poważnie o bezpieczeństwie energetycznym Polski, już dziś należałoby podejmować ostateczne decyzje.
– Co je wstrzymuje?
– To, że trzeba ustalić warunki uczestnictwa Polski w polityce klimatycznej UE. PiS od dawna stoi na stanowisku – a po przejęciu rządu nadal je twardo podtrzymuje – że polska energetyka przez najbliższe 30-40 lat będzie oparta głównie na węglu. Węgiel daje nam suwerenność nie tylko energetyczną, ale także gospodarczą i państwową. Poza tym energia produkowana z węgla jest wciąż najtańsza. Oczywiście, problemem pozostaje ten swoisty, bardzo obciążający podatek od użycia węgla, wiążący się z reżimami emisji CO2.
– Czy można liczyć na to, że jednak klimat w UE wokół polskiego węgla pod naciskiem nie tylko polskich argumentów nieco złagodnieje?
Reklama
– Ten europejski klimat polityczny w sprawie polityki klimatycznej rzeczywiście ewoluuje. UE narzuca sobie samej bardzo wysokie standardy ograniczeń emisyjnych, ale bezskutecznie stara się narzucić je reszcie świata, czego dowodem jest brak ściśle wiążących ustaleń na szczycie klimatycznym w Paryżu. Niepodporządkowanie się wielu wielkich krajów świata idei unijnej sprawia, że UE traci konkurencyjność swej gospodarki. I to najwyraźniej staje się powodem ewolucji myślenia o polityce klimatycznej w instytucjach unijnych oraz w krajach członkowskich. Ideologia ideologią, a praktyka praktyką! Nadszedł więc czas, że Polska, która bardzo potrzebuje rozmowy na ten temat na poziomie UE, może mieć więcej nadziei na lepsze wysłuchanie swoich argumentów.
– W grudniu ub.r. Polska złożyła w Brukseli skargę w sprawie utworzenia na poziomie Unii mechanizmu pozwalającego regulować cenę emisji CO2. Na co można liczyć?
– Powodem złożenia skargi było nasze przekonanie, że mamy tu do czynienia z przyznaniem Komisji Europejskiej zbyt daleko idących uprawnień, wykraczających poza delegację traktatów unijnych i ograniczających suwerenność Polski, a ponadto działających antyrynkowo, gdyż ta procedura daje Komisji możliwość administracyjnej ingerencji na rynku. Nie spodziewamy się jednak szybkiej odpowiedzi...
– Z zapowiedzi rządu wynika, że rok 2016 będzie czasem intensywnych prac legislacyjnych właśnie w sektorze energetycznym. Jakich konkretnie?
– Trzeba pilnie przygotować m.in. ustawę dotyczącą rynku mocy i nowelizację ustawy o odnawialnych źródłach energii. Ale jest też wiele do zrobienia na poziomie Unii Europejskiej; w Parlamencie Europejskim zaczęły się prace nad zmianą dyrektywy ETS (dotyczącej handlu emisjami), co jest bardzo ważne dla Polski. Mamy zatem w tym roku bardzo dużo otwartej przestrzeni do negocjacji, także konieczność rozmów na ten temat na szczeblu politycznym.
– I możliwość licznych kompromisów?
– Jesteśmy otwarci, chcemy w sposób racjonalny rozmawiać, w niektórych kwestiach będą potrzebne kompromisy. Z całą pewnością rząd będzie bronił polskiego interesu.
* * *
Piotr Naimski
Polityk, biochemik, nauczyciel akademicki, działacz opozycji w okresie PRL, publicysta, były wiceminister gospodarki, poseł na Sejm VII i VIII kadencji, od 2015 r. sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej