Reklama

Z Jasnej Góry

Niedziela Ogólnopolska 50/2015, str. 8

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ostatnia droga o. Zachariasza Jabłońskiego

Pożegnanie stróża i powiernika Bożych tajemnic

Metropolita częstochowski abp Wacław Depo 30 listopada br. w Bazylice Jasnogórskiej przewodniczył Mszy św. pogrzebowej śp. o. Zachariasza Jabłońskiego OSPPE. Koncelebrowało 220 kapłanów przybyłych z całej Polski, wśród nich o. Tadeusz Rydzyk CSsR. Obecni byli m.in.: biskup świdnicki Ignacy Dec, biskup włocławski Wiesław Mering, abp Stanisław Nowak z Częstochowy, bp Józef Zawitkowski z Łowicza, bp Jan Zając z Krakowa. W uroczystościach pogrzebowych wziął udział generał Zakonu Paulinów o. Arnold Chrapkowski, a także współbracia z konwentu jasnogórskiego na czele z przeorem Jasnej Góry o. Marianem Waligórą.

W homilii abp Wacław Depo przywołał, jak w „Rozmowach niedokończonych”, słowa wypowiedziane przez śp. o. Zachariasza: „Zawsze miałem świadomość, że moje kapłaństwo rodzi się z Bożego powołania, że jest łaską i że na siebie do końca nie mogę liczyć. Ufałem więc Panu Bogu i to zaufanie przez całe życie starałem się podtrzymywać. (...) Boleję nad tym, że społeczeństwo nie potrafi w pełni korzystać z wolności, którą (...) wywalczyliśmy. Staram się zawsze odnosić do wydarzeń, które aktualnie mają miejsce. Wiem, że ludzie tego oczekują. Uważam, że Kościół musi to robić, bo zawsze ma służyć narodowi w tych momentach, w których coś się dzieje, a które są trudne. Dlatego kiedy wiem, że będę prowadził rozważanie przed Apelem Jasnogórskim, oglądam bieżące wiadomości, by zareagować na to, co się dzieje. Nie bawię się w polemikę, ale staram się pokazać inny wymiar wydarzenia...”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W dalszej części homilii abp Depo wyraził wielką wdzięczność śp. o. Zachariaszowi Jabłońskiemu za jego wiarę i miłość. Nazwał go stróżem i powiernikiem Bożych tajemnic. Zauważył: – Bolałeś bardzo, że po śmierci i kanonizacji św. Jana Pawła II próbowano uczynić Polskę i Kościół w Polsce swoistym poligonem antyewangelizacji, mieszając wolność z bezpardonową swobodą wypowiadanych kłamstw i ze zwykłym brakiem kultury...

Reklama

W imieniu Zakonu Paulinów przemówił o. Arnold Chrapkowski: – W osobie o. Zachariasza żegnamy dziś wielkiego czciciela Bożej Matki, Maryi Jasnogórskiej, teologa i duszpasterza, patriotę zatroskanego o losy naszej Ojczyzny. Jako zakonni współbracia dziękujemy Ci, drogi Ojcze, za Twój twórczy niepokój, którym inspirowałeś do podejmowania konkretnych działań, za apostolską gorliwość i za świeżość myśli. Żyłeś bardzo dynamicznie, w nieustannym pośpiechu i w pośpiechu odszedłeś po nagrodę życia wiecznego.

Bp Ignacy Dec w pożegnalnych słowach przypomniał: – Ojca Profesora Zachariasza w ostatnich latach można było najczęściej zobaczyć na Apelu Jasnogórskim, zapatrzonego w Ikonę Jasnogórską. Maryja bowiem była Matką i Przewodniczką jego życia, a Jasna Góra była dla niego drugim domem rodzinnym. Żegnając go dzisiaj, możemy powiedzieć, że o. Zachariasz żył treścią Apelu Jasnogórskiego, tryptykiem: „jestem, pamiętam, czuwam”.

Ks. prał. Marian Janus w imieniu bp. Krzysztofa Zadarko przekazał słowa współczucia z powodu odejścia o. Zachariasza, „jednego z wielkich czcicieli Matki Bożej Częstochowskiej, niezmordowanego pielgrzyma i znawcy pielgrzymstwa polskiego na Jasną Górę”.

O. Grzegorz Bartosik OFMConv podziękował za posługę profesorską, wygłoszone wykłady, zorganizowane sympozja i konferencje, za publikacje i wystąpienia w mediach, w których o. Zachariasz głosił cześć Matki Bożej.

Pielgrzymka Górników

Jubileuszowa, 25. Pielgrzymka Górników 22 listopada br. zgromadziła na Jasnej Górze ok. 3 tys. osób. Górnicy przyjeżdżają co roku do Maryi Częstochowskiej przed tradycyjną Barbórką, czyli świętem górniczym. Spotkanie rozpoczęło się nieopodal Jasnej Góry, przy kościele pw. św. Barbary, patronki górników, a następnie pielgrzymi wyruszyli do Sanktuarium Jasnogórskiego. Przy pomniku Prymasa Tysiąclecia delegacje górników złożyły kwiaty. Później pielgrzymi wzięli udział w Drodze Krzyżowej na wałach jasnogórskich. Mszy św. w Kaplicy Matki Bożej przewodniczył biskup diecezji opolskiej Andrzej Czaja. O. Jan Zinówko, paulin, który przed wstąpieniem do zakonu pracował w kopalni, powiedział: „Szczęść Boże”, na co zgromadzeni w Kaplicy trzykrotnie odpowiedzieli: „Szczęść Boże”. – Maryjo i Matko nasza, Królowo Polski, wznoszą się dziś do Ciebie ręce górników, którzy wołają: „Pod Twoją obronę”. Rozpaczliwe jest to nasze wołanie, polskie górnictwo zostało bowiem położone na stół operacyjny. Czy wróci do pełni sił? Czy będzie zdrowe? A przecież śpiewamy w górniczym hymnie: „toć dla Ojczyzny trud ten jest nam dan”.

Reklama

– Służyć Bogu i żyć na większą chwałę Boga – oto sens życia każdego człowieka: górnika, rolnika, lekarza, nauczyciela, księdza, każdego – mówił w homilii bp Czaja. – Czyż możemy znaleźć piękniejszy sens naszego pielgrzymowania przez tę ziemię?

www.jasnagora.com

Jasnogórski telefon zaufania (34) 365-22-55 czynny codziennie od 20.00 do 24.00

Radio Jasna Góra UKF FM 100,6 MHz

2015-12-09 08:38

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję