Jak to się dzieje, że jedni wszędzie widzą demony, a drudzy anioły?
*
Przy jednej z bram starego miasta zwykle siadywał mnich w bardzo spłowiałym habicie, który dyskretnie, ale uważnie przypatrywał się zwłaszcza przybyszom. Nie prosił o jałmużnę, ale zdawał się modlić bezgłośnie za przechodzących przez bramę w jedną czy w drugą stronę. Dla miejscowych był jak statua. Tylko przybysze czasem go o coś pytali – jeden z nich podszedł do mnicha i zagadnął: „Ojczulku, powiedz, czy w tym mieście łatwo znaleźć nocleg i gościnę? Jacy tu ludzie mieszkają?”. Mnich spojrzał mu głęboko w oczy i, jakby nie słysząc pytania, sam zapytał: „Wyglądasz na zdrożonego. Z jakiego miasta przybywasz?”. Tamten odpowiedział: „Z dalekiego i niewielkiego. Zwidów się nazywa”. Na to mnich: „A jacy ludzie tam mieszkają?”. Zapytany machnął ręką z niechęcią i rzekł: „W Zwidowie mieszka samolub przy samolubie. Każdy myśli tylko o sobie. Lepiej nie pukać i nie prosić o cokolwiek. Nie znalazłbyś miejsca w żadnym domu, a tym bardziej w jakimś litościwym sercu. Wymówią się, wskażą złą drogę, a może i przepędzą”. Mnich słuchał uważnie i rzekł: „Niestety, w tym tu mieście ludzie są tacy sami jak ci, o których mówisz. Innych tu nie spotkasz”. Przybysz westchnął i odszedł od bramy. Za godzinę podszedł do mnicha inny wędrowiec z podobnym pytaniem, czyli o nocleg, gościnę i mieszkańców. Mnich zapytał go jak tamtego – o mieszkańców miasta, z którego idzie. Ten uśmiechnął się i rzekł: „O, w moim mieście, Zwidowie, ludzie są dobrzy, serdeczni, gościnni. Przyjmą cię, ugoszczą, na drogę obdarzą. Lubię ich za to”. Mnich także się uśmiechnął i rzekł: „To dobrze trafiłeś, bo mieszkańcy tego miasta są bardzo podobni do tych z twojego Zwidowa. Wchodź, brama otwarta”.
*
Wypełniamy chyba miejsca, do których przybywamy, obrazami lub widmami, jakie nosimy w sobie, a potem się ich spodziewamy. I częstokroć ludzie tak nas traktują, jakbyśmy przybyli tam z aniołami albo z demonami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu