Wiadomość, że rząd nie zostawi samym sobie osób spłacających kredyty we frankach szwajcarskich – w które uderzyło zniesienie sztywnego kursu szwajcarskiej waluty do euro i skok notowań – wywołuje mieszane uczucia.
Ujawnienie przez wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego, że prowadzone są rozmowy z bankami, a „jeśli będzie taka potrzeba, rząd w większym stopniu wesprze takie osoby” (choć zastrzega, że podjęcie dalszych kroków, według niego, uzależnione jest od rozwoju sytuacji na rynkach), sprawia, że może on liczyć na sympatię 530 tys. osób, które podpisały umowy na takie kredyty, i kilka razy więcej członków ich rodzin, ale także na krytykę tych pozostałych obywateli, którzy mogliby zostać obciążeni za domy i wille posiadaczy kredytów we frankach ze swoich kieszeni.
Ciekawy pomysł pomocy dla „frankowiczów” zgłosił PiS. Chodzi o ustawowe uznanie, że zaszła opisana w polskim prawie „nadzwyczajna zmiana okoliczności”, którą była nieoczekiwana decyzja obcego banku – banku centralnego Szwajcarii. Osobom zadłużonym we frankach szwajcarskich ustawa dawałaby możliwość spłaty kredytu po kursie sprzed uwolnienia tej waluty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu