Reklama

Wiara

Religia ma się dobrze

Kiedy na polskich uniwersytetach rodziła się socjologia religii, hierarchowie Kościoła katolickiego podchodzili do tego faktu z nieufnością. Niektórzy obawiali się, że opisywanie słabości katolicyzmu posłuży komunistom jako argument w antychrześcijańskiej propagandzie. Jak się jednak okazało, dzisiaj ci sami socjologowie nie są już tak chętni do pisania czarnych scenariuszy. Być może nawet jesteśmy na fali wznoszącej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pesymistyczne prognozy pojawiły się głównie na niwie filozofii. Dziewiętnastowieczny myśliciel Fryderyk Nietzsche posłużył się zdaniem, że Bóg umarł, by wyrazić swą niechęć do chrześcijańskiej hierarchii wartości. Wydawało mu się, że „uśmiercając Boga”, uda mu się raz na zawsze pogrzebać chrześcijaństwo, a wraz z nim – każdy przejaw ludzkiej religijności. W literaturze od tamtych czasów można znaleźć mnóstwo autorów, którzy przepowiadali rychły koniec religii. Współcześnie wielką popularnością cieszy się chociażby angielski autor Richard Dawkins, dla którego Bóg jest jedynie bytem urojonym.

Liczby nie kłamią

Co wobec tego możemy powiedzieć o kondycji współczesnej religii? Niech przemówią fakty. Każdego roku w Watykanie publikowany jest rocznik statystyczny Kościoła powszechnego („Annuario Pontificio”). Jak wynika z twardych danych, liczba katolików wzrosła z 1,196 mld w 2010 r. do 1,214 mld w 2011 r., co oznacza wzrost o 1,5 proc. Warto podkreślić, że mamy tu do czynienia ze wzrostem nieco wyższym niż wzrost ogólnej liczby ludności ziemi (1,23 proc.). Największy wzrost liczby katolików zanotowano w Afryce – 4,5 proc. (podczas gdy liczba mieszkańców kontynentu wzrosła o 2,3 proc.). O 2 proc. zwiększyła się liczba katolików w Azji (liczba ludności wzrosła tam o 1,2 proc.). W Ameryce i Europie katolików przybyło procentowo tyle samo, ile ogółu mieszkańców (0,3 proc.).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W Polsce od lat badaniem religijności zajmuje się Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Jak wynika z najnowszego rocznika opublikowanego przez tę instytucję, pomimo obserwowanych zmian Kościół katolicki w Polsce w porównaniu z innymi krajami, również tymi tradycyjnie katolickimi, jest pod wieloma względami bardziej żywotny, o czym świadczą choćby takie kryteria, jak: dominicantes (praktyki niedzielne), communicantes (przyjmowanie Komunii św.), liczba kapłanów czy ciągle rozwijająca się sieć parafialna. Autorzy rocznika konstatują, że uzasadnienia takiego stanu rzeczy należy szukać w często nieuchwytnych statystycznie zjawiskach religijności, takich jak: żywa wiara, modlitwa świeckich i duchownych, pobożność ludowa, dziedzictwo Jana Pawła II, podejmowane liczne dzieła społeczne oraz codzienne świadectwo życia wiernych Kościoła katolickiego w naszej ojczyźnie.

– Mimo optymizmu niektórych mamy dziś do czynienia z pewnym kryzysem tradycyjnie rozwijających się Kościołów – mówi dr Andrzej Górny, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. – W dużej mierze wiąże się to z niewspółmierną dynamiką zmian. Rzeczywistość zmienia się niesamowicie szybko, a instytucje nie nadążają. Niektórzy zatem odchodzą od Kościoła, bo doświadczają pewnego skostnienia, dotychczasowe struktury jawią się w ich oczach jako archaiczne. Jednak im głębiej wchodzimy w tę tematykę, tym bardziej widzimy, że to wszystko nie jest takie oczywiste, gdyż możemy też spotkać ludzi zainteresowanych tradycyjnymi formami religijności, nie wyłączając także przedsoborowych rytów, w jakich coraz więcej ludzi chce odprawiania Mszy św.

Socjolog zwraca też uwagę na aspekty wizerunkowe religii. Kościół, jak nigdy dotąd, jest dzisiaj pod wyraźnym ostrzałem ze strony mediów. – Niewątpliwie mamy dziś do czynienia z większą transparentnością Kościoła – dodaje dr Górny. – Kiedyś mówiliśmy, że w odniesieniu do Kościoła panowało swoiste tabu. Dziś wyciąga się na światło dzienne wszystkie aspekty życia Kościoła, nie wyłączając tych grzesznych, które znamionują przecież wszystkie instytucje. Jeśli przy tym zauważymy, że niekiedy selekcjonuje się pewne sprawy i przez to stosuje manipulację, wówczas obraz Kościoła staje się karykaturą.

Szklanka pusta czy pełna?

Reklama

Również prof. Irena Borowik, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zgadza się z tezą, że generalnie religia ma się dobrze. – Dzieje się tak z różnych powodów – mówi prof. Borowik. – Różnie to też wygląda w odniesieniu do różnych religii. Obecnie w Polsce obserwujemy nieznaczny spadek parametrów wiary religijnej. Patrząc na te wskaźniki, moglibyśmy zaryzykować twierdzenie, że z wiarą jest jednak trochę gorzej. Z drugiej strony obserwujemy wyraźny wzrost liczby osób przyjmujących Komunię św. w czasie Mszy św. Ta obserwacja znów mogłaby przedstawicieli Kościoła skłonić do optymizmu. Kolejny przykład. W obyczajowości widzimy, że młodzi ludzie najpierw podejmują wspólne życie, a dopiero po kilku latach przychodzi refleksja, iż może byłoby dobrze uregulować swój związek, i czynią to, udzielając sobie nawzajem sakramentu małżeństwa. Sytuacja ta ma miejsce zwykle po kilku latach wzajemnego pożycia, więc rodzi się chęć skrytykowania takiego wyboru, ale przecież z drugiej strony, skoro jednak wracają na drogę kościelnych wzorców, to jednak następuje poprawa. Czasem jest więc tak, jak w anegdocie o optymiście i pesymiście. Ten pierwszy powie o szklance, że jest w połowie pełna, a drugi przeciwnie – że w połowie jest pusta.

Niektórzy socjologowie mówią, że to jezioro, któremu na imię Kościół w Polsce, jest wprawdzie coraz mniejsze, ale też zdecydowanie coraz głębsze. Prof. Borowik nie do końca jest przekonana co do zasadności takiego myślenia.

– Nie wiem, czy możemy powiedzieć, że to jezioro jest już głębsze – mówi. – Chyba że tendencje zarysowane na początku uzupełnimy w opisie katolicyzmu o ludzi z pogłębioną formacją wiary. Znajdziemy pośród nas katolików zaangażowanych, choć nie możemy jeszcze mówić o skali masowej.

Obserwatorzy życia duszpasterskiego zauważają jednak, że np. wzrasta w parafiach liczba osób uczestniczących w Triduum Paschalnym. Do niedawna kościoły wypełniały się głównie w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, a dziś coraz więcej ludzi przychodzi na liturgię także w Wielki Czwartek czy Wielki Piątek. Niektórzy nazywają to przejściem od masowości do wyboru.

– Jedynym z ważniejszych kierunków przemiany – mówi prof. Borowik – jest jednak większa indywidualizacja. Przejawia się ona wśród ludzi dystansujących się od Kościoła, którzy mówią: jestem wierzący, ale na swój sposób, albo idę do kościoła, jak jest pusty. Na pewno możliwy do zaobserwowania jest też drugi nurt – pogłębionej religijności w ramach Kościoła instytucjonalnego.

Reklama

Krakowska socjolog z perspektywy lat, w których prowadzi badania nad religijnością Polaków, używa takiej metafory. – Otóż mamy drogę – mówi. – Po prawej stronie jest chodnik i po lewej stronie jest chodnik. Na jednym chodniku są osoby o pogłębionej formacji religijnej. Na drugim chodniku są osoby niewierzące albo niereligijne. W środku jest katolicyzm kulturowy, wewnętrznie zresztą bardzo zróżnicowany.

Powrót religii?

Na nieco inne uwarunkowania religijności zwraca uwagę ks. prof. Janusz Mariański. Według niego, we współczesnej Europie, także w Polsce, ulegają zahamowaniu procesy sekularyzacyjne. Zdaniem lubelskiego socjologa, coraz częściej mówi się o powrocie religii. – Niektórzy twierdzili, że im bardziej społeczeństwo będzie nowoczesne, tym szybciej skończy się religia. Im bardziej społeczeństwo będzie żyło w dobrobycie, tym szybciej przestanie być religijne. Kiedyś doradzano Gomułce, by przestał prześladować Kościół. Wystarczyłoby, żeby doprowadził społeczeństwo polskie do dobrobytu materialnego, a ludzie przestaliby chodzić do Kościoła i dzięki temu religia umarłaby śmiercią naturalną. Niektórzy jednak twierdzą, że można być człowiekiem w pełni nowoczesnym i w pełni religijnym.

Taka teza, zdaniem wielu socjologów, na pewno jest do udowodnienia, jeśli weźmie się pod uwagę przykład Stanów Zjednoczonych czy Korei Południowej. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z dużą modernizacją społeczeństw, której towarzyszy bardzo dobra kondycja religii.

Reklama

Osobnym zagadnieniem jest obecność Kościoła katolickiego w przestrzeniach publicznej i prywatnej. – Ocena miejsca i roli Kościoła w życiu publicznym jest uwarunkowana procesami sekularyzacji instytucji kościelnych i prywatyzacją wiary – mówi prof. Maria Libiszowska-Żółtkowska, nestorka socjologii religii z Uniwersytetu Warszwskiego. – Oczekiwania wobec relacji państwo – Kościół się polaryzują. Od przekonania, że pozycja Kościoła jest dyskryminowana, nie taka, jak powinna być w państwie, gdzie gros obywateli to katolicy, po odczucie dyskryminacji niekatolików i określanie Polski jako państwa quasi-wyznaniowego.

Jak podkreśla prof. Maria Libiszowska-Żółtkowska, malejące poczucie związku z Kościołem nie jest równoznaczne z całkowitą negacją potrzeby obecności symboli religijnych, wartości chrześcijańskich i samego Kościoła w przestrzeni publicznej.

Jak jednak przekonuje większość socjologów, twarz katolicyzmu dla niemal wszystkich katolików to przede wszystkim twarz własnego proboszcza. Od osobistej świętości duszpasterza będzie zatem zależał wizerunek całego Kościoła. Bardzo ważna będzie więc formacja kapłanów.

2014-06-24 16:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Betlejemskie niewiniątka

Niedziela przemyska 51/2013

[ TEMATY ]

dzieci

wiara

Betlejem

Arkadiusz Bednarczyk

Rzeź niewiniątek - obraz z Ropczyc na Podkarpaciu

Rzeź niewiniątek - obraz z Ropczyc na Podkarpaciu

Św. Augustyn pisał o tym okrutnym wydarzeniu: „W jakiej mierze na błogosławione Niemowlęta rzuciło się zło, w takiej też obfitości spłynęło na nich błogosławieństwo. Są to pierwsze pąki Kościoła, rozwinięte wśród niewiary”

Zbrodnia ta opisana przez Ewangelię wg św. Mateusza, do dzisiaj porusza serca, mąci nieco trwającą jeszcze świąteczną atmosferę, ale i budzi zrozumiałą ciekawość. Chodzi o rozkaz znanego z okrucieństwa króla Judei Heroda, który w obawie przed pojawieniem się na Ziemi „nowego króla” nakazał wymordowanie wszystkich małych chłopców do lat dwóch w Betlejem i okolicy... Kiedy Mędrcy (Trzej Królowie) przybyli ze wschodu na dwór Heroda, zapytali go gdzie mają szukać nowo narodzonego króla żydowskiego... Herod wpadł w szał, gdy usłyszał, że jest jeszcze inny król... Ukuł więc sprytną intrygę: wysłał Mędrców do Betlejem, którzy mieli mu donieść gdzie jest ów nowo narodzony władca. Królowie jednak przejrzeli zamiary okrutnego tyrana i więcej nie pojawili się na jego dworze. Herod nakazał więc zamordować wszystkich chłopców do lat dwóch w Betlejem i okolicy (Mędrcy pojawili się w Betlejem około roku do półtora po narodzinach Jezusa). Podawano różne liczby ofiar tej okrutnej rzezi: od 14 tys. nawet do 144 tys. dzieci, co jest wyolbrzymioną wartością. Wedle naukowców populacja ówczesnego Betlejem wynosiła w owych czasach około trzystu mieszkańców, tak że gdyby do takiej rzezi doszło, pochłonęłaby ona nie więcej niż 6-7 chłopców (do lat 2). Choć wydarzenia, które dokonać się miało w zapadłej wsi Betlejem, nie odnotował znany żydowski historyk Józef Flawiusz (trudno się dziwić: wiele informacji czerpał on od Mikołaja z Damaszku, przyjaciela i kronikarza Heroda) to spotykamy o nich relację pochodzącą 150 lat później w tzw. Protoewangelii Jakuba, gdzie autor wspomina o ukrywaniu się nie tylko Jezusa, ale i jego kuzyna Jana Chrzciciela, dla którego Bóg przygotował cudowne schronienie w górskiej jaskini. Do dzisiaj nie wiemy dokładnie, kiedy do takiego wydarzenia mogło dojść (najprawdopodobniej przed śmiercią Heroda 4 r. p.n.e.). Powszechnie znane były okrutne morderstwa dokonane przez króla Heroda na własnych dzieciach – nakazał on zamordowanie trojga własnych dzieci: synów Aleksandra i Arystobulosa, których miał z żoną Mariamme (ją również nakazał zabić pod zarzutem wiarołomstwa), a także, zaledwie pięć dni przed własną śmiercią, nakazał zabić trzeciego syna, Antypatra, pochodzącego z żony o imieniu Doris. Dlatego też w pierwszej niechrześcijańskiej relacji o tym wydarzeniu – tzw. „Saturnaliach” swoistej encyklopedii dziejów Rzymu, napisanej przez rzymskiego pisarza Makrobiusza w piątym stuleciu, wspomina on, że cesarz rzymski „dowiedziawszy się, że pomiędzy chłopcami do lat dwóch, które nakazał zamordować Herod, król Judei, był również jego syn” odparł, że „lepiej być świnią na dworze Heroda niż jego własnym synem”. Skoro tak okrutny człowiek nakazał zabicie własnych dzieci, tym bardziej mógł posunąć się do wydania rozkazu zamordowania betlejemskich chłopców. Okrucieństwo Heroda wynikało – jak się dzisiaj przypuszcza – z choroby umysłowej i psychozy strachu o utratę własnej władzy. Papież Leon Wielki umieścił święto Niewiniątek (zwane później Świętem Młodzianków) w swoim sakramentarzu w piątym stuleciu. Relikwie Dzieciątek posiadało wiele kościołów, m.in. rzymska bazylika św. Pawła za Murami; także papież Sykstus V w XVI stuleciu przeniósł ich część do bazyliki Santa Maria Maggiore. A któż z nas nie zna słynnego paryskiego Cmentarza Niewiniątek założonego w dwunastym stuleciu. Chowano tu wiernych z dwudziestu trzech paryskich parafii. Na tym cmentarzu znajdował się słynny, a tak popularny pod koniec średniowiecza „Dance Macabre” – Taniec Śmierci, będący „lekcją równości społecznej”. To z Cmentarza Niewiniątek wyruszała w średniowieczu procesja z relikwiami świętego Młodzianka do katedry Notre Dame, w której uczestniczyło dwanaście tysięcy dzieci. Dzień Święta Niewiniątek uważano w przeszłości za niepomyślny; rycerze nie chcieli walczyć z innymi, a kiedy król angielski Edward IV został koronowany w tym dniu, lud nie uznał koronacji i nakazano obrzęd powtórzyć. Król francuski Ludwik XI ofiarował do jednego z paryskich kościołów relikwie całego Niewiniątka umieszczone w kryształowym relikwiarzu... Ważnym ośrodkiem kultu Niewiniątek Betlejemskich był kościół templariuszy w Małej Oleśnicy na Śląsku. Co roku dokonywano tam ostensji relikwii Niewiniątka Betlejemskiego i związane z tym były odpusty nadane przez papieży Honoriusza IV i Benedykta XI. Rzeź Niewiniątek była bardzo popularnym tematem w sztuce i literaturze. Temat ten zdobył dużą popularność w średniowieczu i w sztuce renesansowej. Okrucieństwo, jakim epatowali twórcy, powodowało nierzadko interwencje władców: np. cesarz Rudolf II nakazał choćby zamalować zbyt drastyczne sceny na obrazie Petera Bruegela Starszego; dzieci przemalowano na domowe zwierzęta, a zrozpaczone matki trzymały na swoich kolanach tobołki. Swoją drogą obraz nawiązywał do walki Niderlandczyków o niepodległość od Hiszpanii w XVI stuleciu, stąd żołnierze na obrazie występują w habsburskich zbrojach. Z kolei w trzeciej części „Dziadów” nasz narodowy wieszcz Adam Mickiewicz prześladowaną przez rosyjskich zaborców, pozbawioną swojego państwa polską młodzież, przyrównywał do zamordowanych Młodzianków biblijnych, a cara rosyjskiego do Heroda. W widzeniu księdza Piotra stosowny fragment mówi przecież: „Tyran wstał – Herod! Panie, cała Polska młoda wydana w ręce Heroda...”.
CZYTAJ DALEJ

Jadowniki Mokre pożegnały śp. abpa Józefa Kowalczyka

2025-08-23 13:35

[ TEMATY ]

abp Józef Kowalczyk

Archidiecezja Gnieżnieńska

- Śp. abp Józef Kowalczyk żył dla Pana, żył i pracował dla Jego Kościoła. Świadkowie jego codziennej pracy zaświadczają, że była gigantyczna - powiedział abp Wiktor Skworc o zmarłym byłym nuncjuszu apostolskim w Polsce i Prymasie. Były biskup tarnowski przewodniczył Mszy św. żałobnej w kościele w Jadownikach Mokrych - rodzinnej parafii abpa Kowalczyka.

Liturgię poprzedziła procesja z trumną byłego nuncjusza apostolskiego w Polsce z Ośrodka Opiekuńczo - Rehabilitacyjnego dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej Caritas Diecezji Tarnowskiej do kościoła parafialnego. Abp Kowalczyk był inicjatorem powstania ośrodka, a 24 lata temu otwierał go także ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Pielgrzymka dla tych, którzy zostali w mieście

2025-08-23 12:58

[ TEMATY ]

Archidieceja Łódzka

ks. Przemysław Szewczyk

Pielgrzymka dla tych, którzy zostali w mieście

Pielgrzymka dla tych, którzy zostali w mieście

Pielgrzymowanie to szczególny czas łaski. To droga, która nie prowadzi jedynie do konkretnego miejsca, ale przede wszystkim do Boga. Z takim właśnie doświadczeniem wychodzą łodzianie, którzy w dniach 21–24 sierpnia uczestniczą w „Pielgrzymce dla tych, którzy zostali w mieście”.

Inicjatywa narodziła się dzięki ks. Janowi Czekalskiemu, wieloletniemu pielgrzymowi pieszej łódzkiej pielgrzymki na Jasną Górę, który niedawno odszedł do Pana. Choć nie wszyscy mogą przejść setki kilometrów na własnych nogach, każdy może wyruszyć w drogę serca.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję