Reklama

Niedziela Kielecka

Wielkanoc w szlacheckim dworze

Bardzo wczesnym rankiem w Niedzielę Wielkanocną, a w niektórych okolicach już w Wielką Sobotę późnym wieczorem lub nocą – mieszkańcy dworów udawali się na rezurekcję. Po Mszy rozpoczynała się procesja

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak nakazywała tradycja, strzelano wówczas na wiwat Zmartwychwstałego Chrystusa – im głośniej, tym lepiej. Wiejscy chłopcy, którzy ustawiali się wokół kościoła na trasie procesji, używali do tego kalichlorku, czyli specjalnej mieszanki siarki, węgla drzewnego i saletry nawozowej. Nasączoną nim szmatkę obwiązywali ciasno nitką i kładli na jednym polnym kamieniu, by mocno uderzyć weń drugim, możliwie dużym i ciężkim. Efekt był oszałamiający – potężny huk i chmura niebieskiego dymu.

Na wielkanocnym śniadaniu we dworze spotykała się cała rodzina. Jak pisała Zofia Tańska, dziedziczka Chmielnika, „Wielkanoc bywała zawsze domową uroczystością wielkiej doniosłości. (...) Toteż w pierwszym dniu święta każda rodzina pozostawała sama ze sobą”. Święcone urządzał u siebie najstarszy członek rodu. On też inicjował ceremonię dzielenia się jajkiem, a potem zaczynały się wzajemne życzenia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Uczestników biesiady, trwającej zwykle wiele godzin, nie zawsze sadzano za stołem. Wszystkie potrawy, poprzedniego dnia poświęcone przez księdza, jedzono na zimno, wygodna była więc forma samoobsługowego bufetu. Jedynie czerwony barszcz lub bulion podawano gorące w odświętnych porcelanowych filiżankach. Kucharka szlachecka Marii Marciszewskiej przypominała, co koniecznie musiało znaleźć się na wielkanocnym stole, a więc: „Placki: mazurki, torty. Indyków dwa, jeden z żółtem nadzianiem, drugi z mięsnem. Szynek dwie: jedna ze skórą wędzoną i upieczona, druga z dzika albo wieprzna marynowana bez skóry. Kiełbasy wędzone rozmaite odgotowane i świeżo opiekane. Zwierzyna: zając, cietrzew, głuszce, słomki, kaczki, pieczeń sarnia. Prosięta ze słodkim i gorzkim nadzianiem. Pieczeń cielęca. Jaja czerwone odgotowane. Ser świeży ze śmietaną i kminem, masło świeże. Baranek pieczony, kto zechce”.

Święcone starczało na wszystkie świąteczne dni, podczas których wcale nie gotowano, a tylko kucharz ubrany w biały fartuch zjawiał się przed obiadem, aby, jak wspominała Zofia Humnicka, „dokroić wielkim, szalenie ostrym nożem szynek, kiełbas, mazurków czy babek. Do obiadu był też gorący barszcz odgrzewany w kuchni kredensowej, obok jadalnego (...), a rano kawa zbożowa dla dzieci i herbata dla dorosłych”.

Ale najlepsza zabawa czekała wszystkich nazajutrz. „Poniedziałek otwiera się powszechnie bardzo osobliwym zwyczajem, rozpowszechnionym i u ludu i u klas wyższych” – pisał Lucjan Siemieński. – Ledwo bowiem oczyś otworzył, a może jeszcze snem sklejone, kiedy budzi cię zimna kąpiel. Szklanka wody wylana na twoją głowę, zmusza cię zerwać się z łóżka; chciałbyś złorzeczyć, łajać psotnika albo psotnicę, darmo! Śmiech tylko wzbudzisz i musisz czoło schylić przed starym zwyczajem – bo to oblewany poniedziałek, a raczej Dyngus lub Śmigus”.

We dworze obowiązywały jednak pewne dyngusowe zasady. Nie wypadało oblewać wodą starszego pokolenia – tu musiało wystarczyć kilka kropli pachnącej wody kolońskiej. Oszczędzano też drewniane, pastowane i froterowane posadzki.

W Małej Wsi „woda płynęła strumieniem po korytarzach parterowej części domu. Wolno się było polewać tylko tam, gdzie podłogi były z płyt kamiennych”. Ale już w Pełkiniach, jak wspominała Joanna Krasińska, „woda kapała z sufitu, a służbę to nie gniewało, odwrotnie – podawała nam wiadra”. Nic dziwnego, skoro zabawę rozpoczęła sama księżna Jadwiga Czartoryska: „Babunia na samym początku, przed kataklizmem powodzi śmigusowej, wyszła w czepku i szlafroku ze swego pokoju ze szklaneczką wody. Zza balustrady na górze, nad telefonem, który był na parterze, prosiła wołać wuja Włodka do telefonu... Kiedy wyszedł ze swego pokoju, wylała mu szklankę wody na głowę. To był sygnał! Wszyscy runęli do swych zapasów wody! (...) Następnego roku śmigus był dozwolony tylko na dworze”.

Polewanie wodą należało zakończyć o określonej tradycją godzinie. U Humnickich w południe wszystkie podłogi we dworze musiały być ostatecznie wytarte do sucha, zwykle jednak zabawa kończyła się wcześniej. Tylko we wsi aż do późnego wieczora chłopcy lali całe wiadra wody na miejscowe panny. Te najładniejsze, jak przypominała Humnicka, „niesiono pod studnię i trzymano pod strumieniem wody aż do całkowitego przemoknięcia”.

Na podst. m. in. miesięcznika „Wieś i dwór” 1912 -1913 oraz „Pamiętników” Zofii i Ireny Tańskich

2014-04-16 15:58

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Klimat dawnych świąt

Okupacyjna Wielkanoc powitała Polaków kartkami żywnościowymi, powojenna - zaopatrzeniową mizerią. Ta z czasów stanu wojennego znów kartkami, a ta po zmianach ustrojowych z lat 90. wypełnionymi po brzegi półkami. Proponuję małą wycieczkę w czasy, w których to, co teraz powszednie, było luksusem, a to, co świąteczne, było okupione wielotygodniowym wyrzeczeniem i oszczędnością

Szynka, z której wystawała kość, to był świąteczny rarytas. Mój tata odpowiednio wcześnie ją peklował i na Wielkanoc była gotowa. Na stole wielkanocnym dumnie leżała na półmisku i każdy odkrawał z niej solidny kawałek. Innym świątecznym przysmakiem był domowej roboty chrzan. Nigdy się go nie kupowało. Chrzan pochodził z przydomowego ogródka i był ucierany specjalnie na Wielkanoc. Tak było przez całe lata 60. - mówi Michał Twardowski z Czechowic-Dziedzic.
CZYTAJ DALEJ

Multimedialna Droga Krzyżowa na Ślężę

2025-04-12 10:11

screen YT

Kilkaset osób uczestniczyło w nocnej Multimedialnej Drodze Krzyżowej na Górę Ślężę. W czasie drogi, na poszczególnym stacjach na projektorze wyświetlane były fragmenty filmu “Pasja” ukazujące Mękę Pańską. Na zakończenie nabożeństwa w kościele na Ślęży odprawiona została Msza św., której przewodniczył ks. Ryszard Staszak, proboszcz parafii pw. NSPJ w Sulistrowicach.

- Drogę Krzyżową prowadził ks. Adam Woźniak, proboszcz z Jaźwiny. Nabożeństwo to odbywa się już od wielu lat. Jest to dla nas ogromne wydarzenie, które pomaga nam przeżywać czas Wielkiego Postu. O godz. 19:00 w naszym kościele na Ślęży odprawiona była Msza święta na rozpoczęcie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, a w tym czasie my wyruszaliśmy z Przełęczy Tąpadła, aby po godz. 22:00 rozpocząć na szczycie Mszę świętą wieńczącą nasze nabożeństwo - mówi ks. Ryszard Staszak, proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sulistrowicach.
CZYTAJ DALEJ

Jozafat – święty od pojednania rodzin, łączy Watykan z Białą Podlaską

2025-04-12 15:23

Vatican News

Parafia Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Białej Podlaskiej jest szczególnie związana z Watykanem poprzez postać świętego Jozafata, patrona pojednania. „Za jego wstawiennictwem jednają się rozbite rodziny, małżonkowie, skłócone osoby” – mówi ks. Marian Daniluk, proboszcz parafii, który szerzy kult św. Jozafata.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję