Reklama

Kultura

Wysiedliśmy z pociągu, który pojechał dalej

Kiedy przeczytałem o działalności społecznej pani Joanny Majksner-Pińskiej, Polce zamieszkałej wraz z rodziną w RPA od ponad 25 lat, poczułem radość, że są tacy ludzie, Polacy, bezinteresowni, pełni pasji i miłości do Ojczyzny. Pani Joanna niechętnie mówi o sobie, bo nie uważa, żeby robiła coś nadzwyczajnego, że wśród Polonii jest więcej takich osób, ale to przecież ona kilkanaście lat uczyła polskie dzieci i prowadziła polską szkołę i amatorski teatr w Cape Town w Kapsztadzie. Również tam w 1995 zainicjowała i zorganizowała akcję uporządkowania zbiorów bibliotecznych, co zaowocowało działającą do dziś biblioteką. Dla lokalnej Polonii w Cape Town przez 20 lat przygotowywała patriotyczne akademie okolicznościowe, włączając w nie dzieci i młodzież, a w 2004 roku zorganizowała w Kapsztadzie, pod patronatem ambasady wystawę "Polska 2004". Jako zawodowy muzyk gra w orkiestrze, a przez 20 lat grała na organach w kaplicy na „polskich” Mszach św. Sama tworzy i kolportuje własną gazetę.

Niedziela Ogólnopolska 12/2014, str. 48-50

[ TEMATY ]

sztuka

muzyka

Archiwum prywatne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WITOLD IWAŃCZAK: – Do RPA przyjechała Pani wraz z rodziną trochę ze względu na kontrakt pani męża, a trochę ze względu na stan zdrowia córki. To chyba nie była łatwa decyzja?

Reklama

JOANNA MAJKSNER-PIŃSKA: – Dla mnie to była bardzo trudna decyzja. Mąż Marek będąc na kontrakcie w ówczesnym RFN, znalazł w jednym z pism ogłoszenie, że w Kapsztadzie szukają do orkiestry skrzypków. Odpisał na to ogłoszenie, ale bez jakichkolwiek nadziei na odzew z drugiej strony. Zamiast zwykłej odpowiedzi otrzymał od razu kontrakt. Ja miałam bardzo dobrą pracę w Polsce i absolutnie by mi do głowy nie przyszło, aby to wszystko tak nagle zostawić i wyjechać. Akurat wtedy córka Adrianna po raz kolejny (bodajże ósmy w ciągu roku) zachorowała na zapalenie płuc, a lekarze stwierdzili, że kolejna choroba zakaźna może być fatalna. Stwierdzili, że jedynym lekarstwem dla córki byłaby zmiana klimatu, ale nie na 2 tygodnie tylko na co najmniej pół roku. Na to nas zupełnie nie było stać – los jakby zadecydował za nas, tym bardziej, że Marek dostał w ramach kontraktu bilet nie tylko dla siebie, ale również dla rodziny. W pośpiechu załatwiałam wszystkie formalności paszportowe, wzięłam bezpłatny urlop w pracy i wyjechaliśmy na te 2 lata, po czym wróciliśmy do kraju, nie paląc jednak za sobą mostów. Już 2 dni po wylądowaniu na Okęciu córka znów zachorowała. W Polsce byliśmy raptem 2 miesiące, po czym zapadła decyzja o kolejnym wyjeździe na rok. Po tym roku Marek dostał propozycję bezterminowego kontraktu, a córka wygrała stypendium do bardzo dobrej szkoły. Postanowiliśmy wówczas, że Adrianna skończy szkołę podstawową w RPA, a do liceum pójdzie już w Polsce. Gdy córka ukończyła podstawówkę to wygrała ogólnokrajowe stypendium do szkoły średniej i znów powrót do kraju został odroczony. Maturę zdawała gdy miała 16 lat, a ponieważ jest dwujęzyczna to myśleliśmy, że jeszcze zdąży po powrocie zdać polską maturę. Tylko, że Adrianna zdała tam na studia i znów nie wróciliśmy.

– Czy myślicie z mężem jeszcze czasem o powrocie do Polski?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Cały czas myślimy o powrocie do Polski, ale nie bardzo mamy do czego wracać. Bardzo ciężko byłoby nam znaleźć pracę. Wysiedliśmy z pociągu, który pojechał dalej. To nie jest takie proste. Ja jednak nie bardzo wyobrażam sobie abym musiała tu zostać do końca życia.

– Jakie były początki waszego życia na obczyźnie? Jak Was przyjęli nowi sąsiedzi?

– Pojechaliśmy do RPA, nie mając nawet pojęcia, że są tu jacyś Polacy. Na początku bardzo serdecznie przyjęli nas Niemcy grający w kapsztadzkiej orkiestrze, a potem, chyba po tygodniu prób, okazało się, że jednym ze skrzypków jest Polak. On i jego żona zaopiekowali się nami, bo my przecież nie mieliśmy wówczas zupełnie pojęcia o realiach życia tu, na miejscu. Wydawało nam się, że Republika Południowej Afryki to taki kraj mlekiem i miodem płynący. Mieliśmy kompletnie mylne wyobrażenie co do zarobków i w ogóle poziomu życia mieszkańców. Muszę stwierdzić, że ci Polacy, których na początku naszego pobytu spotkaliśmy, czyli ten muzyk i jego rodzina oraz kilka osób z tzw. „starej Polonii”, którzy przyjechali tu zaraz po wojnie, bardzo nam pomogli i tylko w samych superlatywach się mogę o nich wypowiadać.

Reklama

– Tam chyba tylko czas jest zbliżony do naszego, bo gdy u nas jest czas letni to mamy dokładnie taką samą godzinę, a jakie warunki klimatyczne są w RPA? Tam chyba w ogóle nie występują ujemne temperatury? Czy rdzenni mieszkańcy RPA znają śnieg?

– Ujemne temperatury owszem bywają, ale raczej w centrum kraju. W lipcu ubiegłego roku mieliśmy nawet w Kapsztadzie coś podobnego do śniegu, taka kaszka, która natychmiast się topiła, ale było to prawdziwe wydarzenie i wyglądało rzeczywiście imponująco. Generalnie jednak temperatura nie spada tutaj poniżej 7 stopni Celsjusza. Zima jest tu jednak przykra, bo nie ma w budynkach centralnego ogrzewania i po prostu jest zimno. Na dworze jest czasami bardzo przyjemnie, można iść na spacer nad morze, bo temperatura osiąga nawet +20 stopni. Jednak wystarczy kilka dni chłodniejszych i w murach jest na prawdę zimno. Podgrzewamy wówczas piecykami elektrycznymi. Centralne jest chyba tylko w szpitalach, możliwe, że również w niektórych instytucjach, ale tego już nie jestem pewna. Ci, którzy budują teraz nowe domy to oczywiście uwzględniają fakt, że klimat się trochę zmienia i instalują centralne ogrzewanie (najczęściej podłogowe, elektryczne), ale w starym budownictwie nie ma. My mieszkamy w starym budynku z 1938 roku więc ogrzewania nie mamy i na prawdę ciężko jest te 3 miesiące zimowe wytrzymać.

– Większość życia pani córki jest związana z Afryką. Jak ona odbiera Polskę? Czy ciekawi ją nasz kraj?

Reklama

– Przyjechaliśmy tutaj w ostatnich dniach stycznia 1989 roku więc minęło już 25 lat naszego pobytu w Afryce. Adrianna skończyła już 32 lata, ale w sprawach Polski jest bardzo dobrze zorientowana, znacznie lepiej niż ja, może dlatego, że ja zawsze byłam apolityczna. Córka jak idzie na głosowanie to dokładnie wie, czego chce, bo na bieżąco interesuje się Polską.

– Fascynuje mnie pismo „Dwukropek”, które redaguje pani tam w języku polskim. Zawiera mnóstwo informacji o polskich tradycjach i zwyczajach; o muzyce, malarstwie, poezji. Są informacje o historycznych miejscach i zdarzeniach, życiorysy wielkich Polaków. Są też sprawy bieżące, humor i wiele innych. Czy może pani powiedzieć jak powstaje pismo i gdzie jest rozprowadzane? Czy dostępne jest tylko w RPA?

– Cel tworzenia tego pisemka był właśnie taki, aby pielęgnować tradycje i zwyczaje polskie, wspominać wielkich Polaków, trochę nawet po to aby samemu nie zapomnieć, bo to niestety z czasem się zapomina. Było też pragnienie obcowania z językiem polskim. Zaczęłam redagować pismo w 2000 r. jako rozszerzony i wzbogacony o stałe rubryki „Komunikat" – biuletyn informacyjny Zarządu Stowarzyszenia Polskiego w Cape Town („Komunikaty” były wydawane od momentu powstania Stowarzyszenia w 1949 roku, przez wszystkie kolejne Zarządy). W 2003 zmieniłam tytuł na „Dwukropek”, a od 2009 jest niezależnym miesięcznikiem. Redaguję go wprawdzie jednoosobowo, ale mam stałych współpracowników, którzy przysyłają mi artykuły. Głównie z Polski, ale również z Kanady i USA. Moja praca to przede wszystkim dobór materiałów, korekta, szata graficzna, skład, edycja, przygotowanie do druku, dystrybucja. Pismo jest 40 – 48-stronicowym miesięcznikiem z kolorową okładką. Najnowszy „Dwukropek”, na marzec, ma już 153. numer. Natomiast poprzedni był wyjątkowo na dwa miesiące, gdyż w grudniu spędziłam 3 tygodnie w Polsce. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia zmarł mój ojciec. Chorował od dawna, a ostatnie cztery lata właściwie otrzymał w prezencie od Stwórcy, ale i tak nie spodziewałam się, że we wrześniu widziałam go po raz ostatni.
Pismo w postaci prenumeraty jest rozprowadzane oczywiście w wersji drukowanej oraz przez Internet w wersji elektronicznej. Co ciekawe, przez Internet największą liczbę stanowią odbiorcy z Polski i Stanów Zjednoczonych, ale rozsyłam „Dwukropek” praktycznie po wszystkich kontynentach i wiem, że ci, którzy go otrzymują, przesyłają dalej do swoich znajomych. Trudno mi dlatego stwierdzić, jaki jest nakład, ale zdecydowanie więcej rozchodzi się przez Internet, bo druk kosztuje, a jeszcze większe są koszty wysyłki. Opłata za prenumeratę pokrywa tylko koszty druku i dystrybucji. Zainteresowanie drukowanym „Dwukropkiem” jest również w Polsce, ale problemy się zaczynają gdy ewentualny nabywca chce zapłacić za prenumeratę. Jak można wspomóc pismo z Polski? Na pewno dla dobra pisma interesujące byłyby ogłoszenia, które mogłyby zamieszczać organizacje bądź ośrodki turystyczne z Polski, zachęcające Polonię do odwiedzenia różnych interesujących miejsc w kraju ich przodków.

2014-03-17 15:16

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

I masz babo placek

Stoły wielkanocne posprzątane, wszystko, co w lany poniedziałek zostało zmoczone, już wyschło, a tu przychodzi pisać o takiej płycie. No bo niby kiedy?

Ryszard Wojciul to muzyczna niespokojna dusza. Trochę w nim jazzu, trochę muzyki świata, poezji, a nad wszystkim dominują umiłowanie piękna i wrażliwość. Kiedy ponad 10 lat temu wydał album O duszo wszelka. Pieśni wielkopostne, pokazał, że nie ma tematyki, która nie poddaje się twórczej translacji na współczesny język muzyki otwartej na nowe brzmienia, tak jak otwieramy okna, by wpuścić odrobinę świeżego, wiosennego powietrza. Ważne, że Wojciul zawsze – jak to mówią po prawej stronie nadwiślanej Warszawy i okolicach Powiśla – trzyma fason. Nie idzie na skróty, nie tworzy fraz wpisanych tak samo w kalendarz liturgiczny i komercyjny koniunkturalizm. On nadaje temu szlachetny rys sztuki, tej przez duże S. Nie inaczej jest teraz. I już spieszę wytłumaczyć się z pewnej rozterki. Kiedy przed 2 tygodniami pisałem tekst, siedząc okrakiem między fenomenem Wielkiego Tygodnia, gdzie z jednej strony Triduum Paschalne, judaszowa zdrada, śmierć Chrystusa, a z drugiej – radość z Jego zmartwychwstania, jednym słowem: pomieszanie nastrojów i emocji, trzymałem w ręku album Zorza prześliczna wynika. Pieśni wielkanocne. Zadawałem sobie wtedy pytanie: kiedy o nim napisać? Jak ma nas cieszyć w Wielki Piątek, kiedy czas skłania nas ku żałobie i smutkowi? No i wreszcie: kiedy faktycznie jest ten czas, w którym ta muzyka powinna gościć w naszych odtwarzaczach i sercach? Skąd ten dylemat? Otóż płyta zawiera pieśni wielkanocne. A jest to zasób tak samo imponujący, co jednocześnie mało znany. O ile kolędy żyją w porywach niecałe 2 miesiące, pieśni wielkopostne 40 dni, a muzyka pasyjna de facto kilka dni, o tyle te wykonywano tylko w Wielką Niedzielę i Poniedziałek Wielkanocny. A jest to wspaniały zabytek polskiej kultury. Mało kto wie, że utwory te leżą u początków piśmiennictwa w języku polskim, przyjmuje się wręcz, że najwcześniejszym zachowanym przekazem wielkanocnej pieśni religijnej w języku polskim jest żywotny do dnia dzisiejszego utwór Chrystus zmartwychwstał jest. Tu spieszę wyjaśnić, że pierwotna wersja brzmiała Krystus z martwych wstał je, a sama pieśń pochodzi sprzed 1365 r. i jest najstarszym znanym zapisem polskiego tekstu poetyckiego. Formalnie utwór został zapisany przez Świętosława z Wilkowa w Graduale płockim (Graduale plocense), a ile lat, dekad wcześniej powstał – nie wiemy. Jak żartuje się w muzycznej branży: nie zachowały się nagrania z tamtego czasu. Oczywiście, nie mogło go i tutaj zabraknąć. Do nagrania płyty Ryszard Wojciul zaprosił wybitne postaci polskiej muzyki, artystów wpisanych w nurt poszukujący, swobodnie poruszających się między stylami i gatunkami, jak choćby śpiewających: Grażynę Auguścik, Dorotę Miśkiewicz, Iwonę Loranc, Bartosza Szymoniaka, Jacka Hałasa plus kwartet wokalny Il Canto. Do tego grają nam mistrzowie tacy jak: Maria Pomianowska, Joachim Mencel, Wojciech Lubertowicz, Marcin Olak, Maciej Szczyciński oraz Krzysztof Szmańda. Szef przedsięwzięcia odpowiada za saksofony, klarnety, elektronikę, aranżacje i kompozycje. Uff!
CZYTAJ DALEJ

Nasze oczekiwania

2025-08-12 14:35

Niedziela Ogólnopolska 33/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Czego oczekujemy od Chrystusa? Gdy zwracamy się w naszych modlitwach do Boga, zazwyczaj oczekujemy czegoś korzystnego dla nas. Często modlimy się o zdrowie, bo jak bez zastanowienia powtarzamy – zdrowie jest najważniejsze.

Może i spokój, zwłaszcza ten święty spokój, chcielibyśmy mieć wszyscy, i żyć dostatnio i szczęśliwie. Zacząłem tę homilię nieco prowokacyjnie, bo dzisiejsza Liturgia Słowa nie pozostawia żadnych złudzeń, że pójście za Chrystusem to nie jest łatwa droga. To nie jakiś układ między mną a Bogiem, który ma mi zapewnić dostatnie i szczęśliwe życie. I jeśli Bóg spełni moje oczekiwania, to będę przestrzegał Jego przykazań, pamiętał o modlitwie i starał się żyć pobożnie. Tego rodzaju podejście do Boga jest błędne i pokazuje co najmniej naszą niedojrzałość. Pewnie znamy wielu takich, którzy niby są chrześcijanami, ale po bolesnych doświadczeniach odchodzą z Kościoła. Nieraz jest to drobnostka, a czasem poważne doświadczenie choroby, śmierci itp. Wydaje im się wtedy, że Bóg zawiódł albo że Go po prostu nie ma. Nasz „układ” z Bogiem się nie sprawdził.
CZYTAJ DALEJ

U stóp Wezuwiusza w sanktuarium rozwija się kult św. Józefa

2025-08-18 12:49

[ TEMATY ]

Włochy

Witold Dudziński

Obecność wiernych w ostatnich miesiącach świadczy o centralnym znaczeniu Sanktuarium św. Józefa w diecezji Nola, które wkrótce zostanie podniesione do rangi Bazyliki. „Wierni przybywają, aby celebrować Jubileusz i czcić świętego patrona” – wyjaśnia proboszcz, ojciec Rosario Avino.

Na szlaku jubileuszowym w diecezji Nola we Włoszech znajduje się wiele kościołów, które biorą udział w obchodach. Wśród nich Sanktuarium św. Józefa w San Giuseppe Vesuviano w prowincji Neapolu. Przyjmuje ono w Roku Jubileuszu licznych pielgrzymów. Oprócz wiernych z diecezji przybywają także pielgrzymi z południowych i centralnych Włoch, poruszeni kultem do ziemskiego ojca Jezusa, zakorzenionym na tym terenie od ponad czterech wieków.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję