Są to dwaj ojcowie duchowni wrocławskiego seminarium: Arkadiusz Kruk i Mariusz Wyrostkiewicz oraz ks. Aleksander Radecki, penitencjarz katedralny. Posługę misjonarzy miłosierdzia ustanowił papież Franciszek w 2016 r. Ma ona ścisły związek z trwającym Rokiem Jubileuszowym, choć może zostać przedłużona.
Spowiedź u misjonarza miłosierdzia to sakrament, który składa się z tych samych elementów i kończy rozgrzeszeniem. Różni się tym, że ten spowiednik może rozgrzeszyć z grzechów zarezerwowanych Stolicy Apostolskiej – oto ich lista:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- profanacja Najświętszego Sakramentu poprzez zabranie lub przechowywanie postaci konsekrowanych w celach świętokradczych,
- przemoc fizyczna wobec Ojca Świętego,
- rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciwko VI przykazaniu Dekalogu,
- bezpośrednia zdrada tajemnicy spowiedzi przez spowiednika,
- nagrywanie i/lub rozpowszechnianie za pośrednictwem środków komunikacji treści Sakramentu Spowiedzi, tak rzeczywistego, jak i pozorowanego.
Należy pamiętać, że posługa misjonarzy miłosierdzia ograniczona jest tylko do „forum wewnętrznego”; spowiednik nie jest upoważniony do wchodzenia w kwestie i zagadnienia prawne, które są w kompetencji „forum zewnętrznego”.
Reklama
Misjonarze pozostają do dyspozycji księży proboszczów, rektorów sanktuariów oraz biskupów diecezjalnych, głosząc rekolekcje, wspierając inicjatywy związane z celebracją sakramentu pokuty i pojednania, a także przepowiadając tajemnicę miłosierdzia Bożego.
Zauważmy przy tej okazji sprawę z pozoru oczywistą: każdy nasz spowiednik jest także… penitentem! Gdyby sam nie umiał dobrze i owocnie korzystać z sakramentu pojednania – nie byłby dobrym spowiednikiem dla innych! Czy to nie „pachnie” nadzieją? Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabości. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron (Hbr 5,1-4).
Jakąś analogię w relacji penitent-kapłan warto zobaczyć w relacji pacjent-lekarz. Gdyby sami lekarze nie chorowali i nie umierali – chyba balibyśmy się korzystać z ich posługi w naszych chorobach czy niepełnosprawnościach. Weźmy to pod rozwagę, gdy unikanie spowiedzi usiłujemy usprawiedliwić grzechami i niedoskonałościami księży.
To prawda, że niełatwo stanąć przed drugim człowiekiem – pomimo, że wiemy, iż reprezentuje Boga – i wyznać swój grzech. Doświadczamy wstydu zarówno z powodu tego, co popełniliśmy, jak i dlatego, że musimy to wyznać drugiemu człowiekowi. Wiara podpowiada jednak, że w konfesjonale Jezus „zasłania” się tylko kapłanem, a ów wstyd jest zbawienny.
Trzeba nam wszystkim przypomnieć, że w niebezpieczeństwie śmierci każdy ważnie wyświęcony kapłan – nawet ten, który nie pełni posługi kapłańskiej i nie posiada uprawnień spowiedniczych – jest uprawniony do zwalniania z wszelkich grzechów i kar, także tych zastrzeżonych Stolicy Apostolskiej (kan. 976 KPK). Tej szansy nie powinniśmy marnować, towarzysząc osobom chorym i umierającym.
Na koniec serdeczna zachęta: przed podejściem do konfesjonału warto pomodlić się dla siebie o łaskę dobrej spowiedzi, ale też o łaski potrzebne naszym spowiednikom, by ich posługa przynosiła błogosławione owoce.