JOANNA KATA: Od Pana tragicznego wypadku minęło 10 lat. Co zmieniło się od tamtej pory w Pana życiu?
RADOSŁAW PAZURA: Tak naprawdę niby nic się nie zmieniło, ale …zmieniło się wszystko. Nadal jestem z Dorotą, wtedy też byliśmy razem, kochaliśmy się, ale nie było w tym prawdziwej miłości. Miłość, którą teraz zgłębiamy, jest prawdziwą miłością, która pochodzi od samego Boga, dzięki sakramentowi małżeństwa odkrywamy właściwy sens i pełnię tej miłości, która ma wymiar tajemniczy i nieskończony, tak naprawdę można się nią napełniać w nieskończoność w imię Pana Jezusa.
Czym dla Pana jest wiara?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wiara jest dla mnie łaską. Na jednym z wykładów o. Salija, w którym miałem możliwość uczestniczyć, powiedział on, że „wiara to nasza zdolność duchowa do kontaktów z Panem Bogiem, do relacji z nim. Tak naprawdę to jest taka siła, która pozwala nam odnaleźć sens w życiu, poprzez co buduje miłość, prawdę, które są jej nieodłącznymi elementami”. Te elementy budują naszą wiarę i tylko z nimi można „góry przenosić”.
Skąd wziął się pomysł na założenie fundacji kapucyńskiej, której jest Pan prezesem, i czym się ona zajmuje?
Reklama
Pomysł wziął się z wiary i z moich częstych wizyt w kościele ojców Kapucynów, gdzie się spowiadałem i gdzie miałem przyjemność poznać kilku z nich. Któregoś dnia jeden z ojców poprosił mnie o to, bym został fundatorem fundacji, sądząc, że będę właściwą osobą. Kapucyni, jako osoby duchowne, nie mogli założyć fundacji, czyli instytucji, która miałaby pomagać biednym i bezdomnym. Zgodziłem się, ponieważ spodobała mi się ich formuła i myśl „mądrego pomagania” polega to na tym, że pomagamy tym bezdomnym na trzech płaszczyznach (duchowej, psychologicznej, a także na tej związanej z ciałem), gwarantujemy co najmniej jeden ciepły posiłek. Kapucyni robią to już od wielu lat, ale warunki, w których pracują nie spełniają standardów i w związku z tym potrzebna jest fundacja, która ma pomóc zdobyć środki na wybudowanie takiego kompleksu socjoterapeutycznego, który zapewni pomoc psychologiczną oraz jadłodajnię z prawdziwego zdarzenia, a pomoc duchowna będzie przy klasztorze.
Jest Pan ambasadorem akcji „Nie wstydzę się Jezusa”. Jak Pan realizuje to hasło w życiu codziennym?
Po prostu się Go nie wstydzę (śmiech). A dałem tego świadectwo w diecezji przemyskiej w kościele ojców Reformatów w Przemyślu. I tak naprawdę, nie tyle się nie wstydzę, co jestem dumny, że On jest naszym Panem, chce nas prowadzić i zbliżyć do Siebie, On jest gwarantem naszego zbawienia.