Reklama

Niedziela Wrocławska

Cud poczęcia z naprotechnologią

Przeżywając z Maryją radość narodzin Syna Bożego, kierujemy nasz wzrok w stronę małżeństw, które dotknęły tej tajemnicy w swoim życiu. Choć nie od razu, bo na poczęcie dziecka przyszło im czekać długie miesiące lub lata. I dzięki naprotechnologii są dzisiaj szczęśliwymi rodzicami, tak jak Anna i Marek Turowscy.
O latach oczekiwania na nowe życie i możliwościach, jakie daje naprotechnologia z Anną i Markiem Turowskimi rozmawia Aleksandra Wolska.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Aleksandra Wolska: – W tym roku rząd przyjął ustawę, która pozwala na częściową refundację procedury in vitro. Nie żałujecie, że nie skorzystaliście?

Marek Turowski: – Oczywiście, że nie. In vitro to metoda sprzeczna z naszym sumieniem. Wybór między naprotechnologią a in vitro to wybór między życiem i śmiercią.
Najgorsze jest zło, które ma pozory dobra. In vitro dlatego jest tak niebezpieczne, bo to zło w pięknym opakowaniu. Pokazuje się uśmiechniętych rodziców i ich spełnione pragnienia, ale nie mówi się o tym, co ludzie przeżywają w trakcie tej procedury i jakie są jej skutki.
In vitro to po pierwsze procedura aborcyjna, która powołuje do życia jedno dziecko kosztem innych, a po drugie to gwałt na naturze. W sztucznym środowisku, które nie było przewidziane przez Boga, na siłę doprowadza się do poczęcia.

– Dzisiaj wciąż mało się słyszy o naprotechnologii. A jak dowiedzieliście się o niej 4 lata temu, gdy staraliście się o Kamilkę?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

M.T.: – Wtedy w Polsce znajomość tej metody nawet wśród lekarzy była bardzo mała. Po roku bezskutecznych starań o dziecko przeczytałem w prasie katolickiej artykuł o naprotechnologii, metodzie opracowanej przez amerykańskiego lekarza, prof. Thomasa Hilgersa, i zacząłem szukać jej instruktorów w Polsce. Bo naprotechnologia zakłada najpierw spotkanie z instruktorem, a dopiero później z lekarzem. Tak trafiliśmy do pani Mirki w Puszczykówku k. Poznania, która nauczyła nas modelu Creightona, na którym opiera się naprotechnologia. Polega on na badaniu cyklu kobiety pod kątem obserwacji głównie śluzu szyjkowego.

– Badanie cyklu kobiety pod kątem obserwacji śluzu szyjkowego. Jest tu gdzieś miejsce dla mężczyzny?

Ania Turowska: – Wiadomo, że główna rola spoczywa na kobiecie – to ona prowadzi obserwacje. Mąż może ją wspierać, zachęcać do tego, pomagać jej w wypełnianiu karty czy przypominać, żeby zrobiła obserwacje.

M.T.: – Ale rola mężczyzny nie ogranicza się tylko do tego. W naprotechnologii piękne jest to, że traktuje ona pary całościowo: i wizyty u instruktora, i u lekarzy są zawsze z udziałem żony i męża.
Zdrowie mężczyzny jest tu również brane pod lupę. Ja sam byłem poddawany badaniom, a materiał do badań pobrany był w trakcie normalnego aktu małżeńskiego, a nie na drodze masturbacji, co jest powszechne w in vitro.

Reklama

– Jak długo czekaliście na efekty naprotechnologii?

A.T.: – Niecały rok: w grudniu 2009 r. byliśmy u instruktorki, a Kamilka poczęła się we wrześniu 2010 r. W naszym przypadku odbyły się tylko trzy wizyty u lekarza, czyli dużo mniej niż wynosi pełen cykl leczenia, jaki zakłada naprotechnologia. Terapia, którą nam lekarz zaproponował, szybciej przyniosła oczekiwane efekty.
Najlepszym dowodem na to, że naprotechnologia wyleczyła naszą niepłodność, jest Piotruś. Kamilka była następstwem całej terapii, natomiast Piotruś pojawił się bez żadnej ingerencji lekarza.

– Czy w trakcie leczenia mieliście chwile zwątpienia?

A.T.: – Był taki czas. Miałam bardzo rozregulowane cykle i z moich obserwacji nic nie wynikało. Dodatkowo, ciągłe podróże do Puszczykówka do instruktorki i do lekarza do Lublina bardzo nas męczyły i zastanawialiśmy się, czy jest sens to ciągnąć.

– Co Wam wtedy pomagało?

M.T.: – Modlitwa i trzymanie się obietnic Bożych. Zresztą sama naprotechnologia zaleca, by małżonkowie dbali o modlitwę, sferę duchową, fizyczną, intelektualną i emocjonalną. Nie jest to więc tylko prowadzenie obserwacji, ale także położenie nacisku na relacje między małżonkami.
W naprotechnologii najbardziej podoba mi się to, że jest ona symfonią wiary i wiedzy. Dr Hilgers, jako jedyny lekarz w latach 70. XX w., zachwycił się encykliką Pawła VI „Humanae vitae” i przełożył jej język na codzienną praktykę lekarską, co już wtedy oznaczało pójście pod prąd. Nie przejął się tym i okazało się, że to on miał rację, a nie jego krytycy.

– Których i dzisiaj nie brakuje, nawet wśród lekarzy.

A.T.: – Niektórzy lekarze ginekolodzy mają zerową wiedzę na temat naprotechnologii i zrównują ją np. z szamaństwem, są i tacy, którzy sprowadzają ją tylko do diagnostyki. Tymczasem diagnostyka w naprotechnologii to nie książkowe powielanie schematów, ale indywidualne podejście do każdego pacjenta. Naprotechnologia to gałąź medycyny, szczegółowo dopracowana i wystandaryzowana.

– W waszym przypadku naprotechnologia przyniosła szybko efekty. Ale co powiedzieć małżeństwom, które od lat się leczą bezskutecznie?

M.T.: – Phil Boyle, irlandzki ginekolog i specjalista leczenia niepłodności, powiedział: „Jak już wszystkie próby podejmiecie, to przez pewien czas przestańcie się starać, bo dziecko nie jest produktem pracy, ale owocem miłości”. Bo dziecka nie można wyprodukować, a w życiu trzeba nam się zdać na wolę Bożą.

– Jak zachęcilibyście małżeństwa do zainteresowania się naprotechnologią?

A.T.: – Naprotechnologia jest dla osób, które chcą być traktowane z szacunkiem i godnością, szanują swoje zdrowie i nie chcą być faszerowane zbędną chemią oraz oczekują od lekarza indywidualnego podejścia. Dzięki naprotechnologii człowiek ma szansę mocno wsłuchać się w swój organizm i dobrze go poznać.

M.T.: – Naprotechnologia jest nie tylko zgodna z nauką Kościoła, ale także pod każdym względem etyczna, naturalna i ekologiczna. Dlaczego chcemy jeść ekologiczne produkty, płacąc za to niemałe pieniądze, a w ciele kobiety i mężczyzny dopuszczamy taką ingerencję medycyny? I pozwalamy, by nasze dziecko było traktowane jako produkt linii produkcyjnej? In vitro nie leczy niepłodności, to metoda czysto reprodukcyjna, zaczerpnięta z weterynarii.
Tymczasem w naprotechnologii istnieje współzależność, że poprawiając zdrowie kobiety czy mężczyzny, ułatwia się parze poczęcie dziecka. Dzięki temu rzeczywiście leczy się niepłodność.

2013-12-18 09:21

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sympozjum „ŻYCIE – upragnione, niechciane, adoptowane”

[ TEMATY ]

naprotechnologia

obrona życia

rodzina adopcyjna

międzynarodowy dzień rodziny

Diakonia Życia Ruchu Światło-Życie Diecezji Toruńskiej

15 maja przypada Międzynarodowy Dzień Rodziny. Tego dnia Diakonia Życia Ruchu Światło-Życie Diecezji Toruńskiej zaprasza na szczególne wydarzenie.

Będzie nim sympozjum „ŻYCIE – upragnione, niechciane, adoptowane”, które będzie można śledzić online na profilu www.facebook.com/DKtorunska . W ramach spotkania prelekcje i świadectwa osób zaangażowanych w dzieło obrony życia poczętego.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

"Przysięga Ireny". Prawdziwa historia

2024-04-19 05:55

Paweł Wysoki

W Akademickim Centrum Kultury i Mediów UMCS „Chatka Żaka” w Lublinie miała miejsce polska premiera filmu „Przysięga Ireny”, opowiadającego prawdziwą historię kobiety ratującej Żydów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję