Reklama

Głos z Torunia

Wspaniała przygoda

Niedziela toruńska 42/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

misje

Archiwum ks. Dariusza Kajzera

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JOANNA KRUCZYŃSKA: – Papua-Nowa Gwinea to państwo leżące głównie na wyspie na północ od Australii. Dla Polaka to skraj świata. Na czym polega praca misjonarza w Papui-Nowej Gwinei?

KS. DARIUSZ KAJZER: – Wstaję ok. godz. 6 rano, o godz. 7 sprawuję Mszę św. w głównym kościele w wiosce, gdzie mieszkam. W całej mojej parafii jest łącznie 460 katolików, w głównej wiosce 100. Codziennie na Mszę św. przychodzi około 20-30 katolików, w niedzielę jest prawie komplet. Obecnie w mojej parafii mam 7 wiosek, do których wybieram się 6 razy w miesiącu i wówczas jestem tam cały dzień. Najpierw udzielam sakramentu spowiedzi świętej, z której korzysta dużo ludzi, następnie sprawuję Mszę św. Dużo też rozmawiam z moimi parafianami: o ich problemach, o tym wszystkim, co mogłoby ich zainteresować, co chcieliby zmienić. Jak jestem w stanie, to pomagam. Wieczorem modlitwa, następnie trochę czasu wolnego. Mój dzień kończy się ok. godz. 21, gdyż są problemy z prądem i po prostu już jest ciemno.

– Co Księdza najbardziej zaskoczyło w egzotycznej jak dla nas mentalności Papuasów?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Najbardziej chyba zaskoczyło mnie to, że mieszkańcy Papui-Nowej Gwinei nie potrafią przewidzieć, co może zdarzyć się w przyszłości. Posadzą na części swojego pola ziemniaki, a kiedy im się kończą, to mieszkaniec Papui nie pomyśli, że w tym czasie powinien posadzić nowe i w ten sposób na bieżąco będzie miał następne. Dopiero jak jedne mu się skończą, to zastanawia się, dlaczego już ma koniec. Jeżeli zdobędą jakąś sumę pieniędzy, to wydają je w ciągu najwyżej dwóch dni i wtedy się zastanawiają, dlaczego już nie mają pieniędzy. Pracuję w Papui-Nowej Gwinei już 6 lat, ale do dzisiaj jest to dla mnie niezrozumiałe. Poza tym w mentalności tych ludzi jest duża zazdrość. Wydaje mi się więc, że na chwilę obecną są małe szanse na wewnętrzny rozwój tych ludzi, trzeba jeszcze z tym poczekać.

– Początki pracy misyjnej na pewno nie były łatwe. Co dzisiaj, po tych 6 latach posługi, stanowi dla Księdza największy problem?

– W wymiarze duchowym to brak poczucia wspólnoty kapłańskiej. Jestem księdzem diecezjalnym. W Polsce, w parafiach, zawsze jest większy kontakt z księżmi, można wspólnie rozwiązywać pewne sprawy, wspólnie modlić się. W Papui są zbyt trudne warunki terenowe, żeby często się spotykać. Do centrum naszego dekanatu, gdzie też jest polski ksiądz, mam 70 km i jadę 5 godzin samochodem. W dziedzinie rozwijania kontaktu z Panem Bogiem jestem więc zdany sam na siebie.
W kwestii życia codziennego wydaje mi się, że bardzo często ci ludzie nie rozumieją, że ja chcę im pomóc, że chcę, by dany problem był rozwiązany. Rozmawiam z nimi po kilka godzin, ktoś już jest bliski rozwiązania problemu i z jakiegoś błahego powodu znowu powstaje kolejny problem, a na końcu okazuje się, że wszystko na marne. To tak, jakby kopało się dół i ten dół nieustannie zasypywany był nową ziemią. Jest to czasami trudne, bo każdy człowiek lubi widzieć efekty swojej pracy, a tam często tak nie ma. Wymaga to ogromnej cierpliwości.

– Taki stan rzeczy wynika z różnic kulturowych i tej odmiennej, specyficznej mentalności.

Reklama

– Tak, tak, na pewno wynika to z różnic mentalnych i kulturowych. Dopiero w 1950 r. tamtejsi ludzie mieli pierwszy kontakt z białym człowiekiem. Nasza diecezja rozpoczęła prace misyjne w Papui w 1952 r. Wszystko jest bardzo świeże. Pracujemy z młodymi ludźmi, są bardziej otwarci. Jak ludziom z Papui-Nowej Gwinei pokazuję zdjęcia z naszego kraju, to są tym zachwyceni. Czasami jest im jakby żal tego, że oni mieszkają w Papui, mówią, że też chcieliby tak mieszkać, ale wiedzą, że na razie tak nie mogą.

– Jak wygląda życie kobiet w Papui?

– Sytuacja kobiet jest nie do pozazdroszczenia. Kobieta jest od tego, by rodzić dzieci i pracować w polu. W pracy na górskiej roli kobiety zakładają specjalne torby i ciągną je głową. Taka torba załadowana ziemniakami może ważyć ok. 50-60 kg. Często na niej jest jeszcze mała torba z dzieckiem. Kobieta potrafi iść 5-7 godzin w górach, żeby dotrzeć do domu. A jak wróci, to musi ugotować obiad, posprzątać.

– Mężczyźni zajmują się jakąś pracą?

– Mężczyźni pracy nie mają, bo nie ma przemysłu. Chodzą do buszu, ścinają drzewa, handlują drewnem opałowym. Jak któryś ma tartak, to należy on do całego klanu. Wówczas robią deski, sprzedają je. Czasami zdarza się, że mają pracę w kompaniach wydobywających ropę naftową, gaz czy złoto. Niestety pracują za marne pieniądze i bywają oszukiwani. Mieszkają w obozach dla robotników, do domu przyjeżdżają raz na kilka miesięcy, co jest też powodem zostawiania rodziny. Zdarzają się silni katolicy, tacy mężczyźni, którzy już żyją inaczej, są ze swoimi rodzinami, ale nie jest ich wielu. Większość mężczyzn siedzi na rynku i rozmawia z kolegami o pieniądzach i kobietach.

– Jakie słowa skierowałby Ksiądz do kogoś, kto zastanawia się nad pełnieniem posługi misyjnej?

Reklama

– Pracować na misjach nie muszą tylko księża czy siostry zakonne. Świeccy ludzie, jeżeli mają takie pragnienie, a przy tym kwalifikacje, które wykorzystają na misjach, powinni zgłosić się do księdza biskupa. Jeżeli otrzymają zgodę, to mogą wyjeżdżać na misje jako świeccy. Zachęcam młodych mężczyzn, by wstępowali do seminariów duchownych. Coraz mniej młodych ludzi interesuje życie duchowe i służba dla drugiego człowieka. A bycie misjonarzem to wspaniała przygoda z Panem Bogiem i ogromna satysfakcja z tego, co się robi.

* * *

Redakcja jest w stałym kontakcie z ks. Dariuszem. W liście z początku października ks. Dariusz napisał m. in.:

„Serdecznie pozdrawiam z Papui!
U mnie wszystko w porządku. Tylko deszcze zmyły mi drogi w parafii. Ostatnio szedłem do wioski w buszu w sumie 8 godzin. Jest to morderczy wysiłek, ale parafianie już drogi naprawiają. W Polsce pewnie już jesień, a u mnie pogoda deszczowa i słoneczna na przemian. Wkrótce wybieram się na długą wędrówkę w buszu, a raczej przedzieranie się przez góry i błoto. Tam czekają na mnie moi parafianie. Ostatnio wpadłem nogami do mostu. Na mojej głównej drodze mam kilka mostków. Niestety często są rozbierane, pewnie tak z nudów. Wyszedłem z samochodu, żeby na konstrukcji mostu, która tylko pozostała, ułożyć drewno na koła samochodu. Drewno się pode mną zarwało i wpadłem, na szczęście tylko podrapałem nogę, ale mogło być znacznie gorzej, bo mostek jest 4 metry nad dużą, górską rzeką”.

Dzisiejszą niedzielą rozpoczynamy w Kościele Tydzień Misyjny. Polecamy misjonarzy, a zwłaszcza ks. Dariusza, naszym modlitwom. Jeśli ktoś zechciałby wesprzeć dzieło misyjne ks. Dariusza Kajzera, proszony jest o kontakt z redakcją.

2013-10-18 11:01

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W niedzielę 24 lutego zbiórka na rzecz polskich misjonarzy

[ TEMATY ]

misje

Kościół

Archiwum s. Doroty Mostowskiej

W wiosce niedaleko granicy z Etiopią

W wiosce niedaleko granicy z Etiopią
Na świecie – w 97 krajach – pracuje 2170 misjonarzy i misjonarek – kapłanów, osób zakonnych i świeckich. Ich posługa wymaga duchowego, ale i materialnego wsparcia. Stąd ogólnopolska zbiórka do puszek, organizowana w II niedzielę Wielkiego Postu przypadającą w tym roku 24 lutego przez Dzieło Pomocy „Ad gentes”. W ubiegłym roku zebrano w ten sposób ponad 1,8 mln zł, dzięki czemu m.in. wsparto finansowo 134 projekty ewangelizacyjne, charytatywne, edukacyjne i kulturalne.
CZYTAJ DALEJ

Etsurō Sotoo – w kamieniu odkrył oblicze Jezusa

2024-11-26 20:50

[ TEMATY ]

wywiad

Watykan

Nagroda Ratzingera 2024

Włodzimierz Rędzioch

Nagroda Ratzingera jest główną inicjatywą watykańskiej Fundacji Josepha Ratzingera-Benedykta XVI. Przyznawana jest, jak głosi Statut, „uczonym, którzy wyróżniają się szczególnymi zasługami w publikacjach i/lub badaniach naukowych”. Nagroda przyznawana jest corocznie, począwszy od 2011 roku, każdorazowo dwóm (wyjątkowo trzem) osobom. W ostatnich latach jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury i sztuki zainspirowanych chrześcijaństwem.

Tegorocznymi laureatami Nagrody Ratzingera został irlandzko-amerykański teolog prof. Cyril O’Regan oraz japoński rzeźbiarz, konwertyta Etsurō Sotoo. 22 listopada nagrody wręczył w Watykanie kard. Pietro Parolin.
CZYTAJ DALEJ

Etsurō Sotoo – w kamieniu odkrył oblicze Jezusa

2024-11-26 20:50

[ TEMATY ]

wywiad

Watykan

Nagroda Ratzingera 2024

Włodzimierz Rędzioch

Nagroda Ratzingera jest główną inicjatywą watykańskiej Fundacji Josepha Ratzingera-Benedykta XVI. Przyznawana jest, jak głosi Statut, „uczonym, którzy wyróżniają się szczególnymi zasługami w publikacjach i/lub badaniach naukowych”. Nagroda przyznawana jest corocznie, począwszy od 2011 roku, każdorazowo dwóm (wyjątkowo trzem) osobom. W ostatnich latach jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury i sztuki zainspirowanych chrześcijaństwem.

Tegorocznymi laureatami Nagrody Ratzingera został irlandzko-amerykański teolog prof. Cyril O’Regan oraz japoński rzeźbiarz, konwertyta Etsurō Sotoo. 22 listopada nagrody wręczył w Watykanie kard. Pietro Parolin.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję