Reklama

Kościół

Abp Galbas podczas ingresu

Do Warszawy przychodzę jako duszpasterz. Nie jestem politykiem czy cudotwórcą

Do Warszawy przychodzę jako duszpasterz. Nie jestem politykiem, biznesmenem, cudotwórcą i geniuszem. Jeśli takie pokładacie we mnie nadzieje, rozczarujecie się. Chcę być przede wszystkim duszpasterzem: umacniać w wierze wierzących, ale też przyjąć tych, którzy z Kościołem nie wiążą już żadnych nadziei, czują się skrzywdzeni i wykluczeni - powiedział w sobotę podczas swojego ingresu do archikatedry św. Jana Chrzciciela nowy metropolita warszawski abp Adrian Galbas.

[ TEMATY ]

ingres

homilia

Abp Adrian Galbas

ŁUKASZ KRZYSZTOFKA/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Abp Galbas najpierw przypomniał o trwającym Adwencie, który jest duchowym przygotowaniem na zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Podkreślił, że jesteśmy wezwani, by ciągle czuwać a "Kościół nie ma nic innego do roboty, jak czuwać i wyglądać przyjścia Pana".

W tym kontekście zaznaczył, że "przechodzenie przez most doczesnego życia powinno być jak najbardziej aktywne, uważne i ważne". Chrześcijaństwo jest bowiem zaangażowane w dzisiejszy świat i mocno w nim obecne. - Duchowość chrześcijańska, adwentowa duchowość, dotyka konkretnego życia ludzi, ich spraw osobistych i ich zaangażowań społecznych - mówił abp Galbas.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z kolei "chrześcijaństwo uwięzione jedynie w domowych pieleszach lub w tzw. kościelnej kruchcie, nieaktywne, 'odcielone' i bierne, byłoby chrześcijaństwem zdradzonym" - wskazywał. - Kościół nie może dać się całkowicie przeniknąć ziemskim sprawom, bo jego zadaniem jest czuwać, aż Pan powróci. Ale też Kościół nie może całkowicie uciec od ziemskich spraw, bo jego czuwanie odbywa się na ziemi - przypomniał metropolita.

Reklama

Następnie przyznał, że podjęcie posługi arcybiskupa warszawskiego to dla niego "sprawa zaskakująca i niespodziewana". - Tak dla mnie, jak i chyba dla nas wszystkich - dodał. - Czuję się trochę jak biblijny Abram (wtedy tak się jeszcze nazywał), który w ustabilizowanym już momencie swego życia usłyszał słowa: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci wskażę”. Oczywiście Abram był w sytuacji dużo trudniejszej niż moja. Po pierwsze, miał już 75 lat, a po drugie - i to było chyba trudniejsze - nie wiedział, dokąd ma iść. Bóg na początku jego drogi nie podał mu dokładnego adresu, wymagał zaufania absolutnego. Zostaw to, co masz i idź za tym, czego nie masz. Jedyne, co dostajesz, to moje Słowo i zawarta w nim obietnica - mówił arcybiskup.

Abraham udał się w drogę tak, jak mu Pan przykazał - przypomniał abp Galbas, dodając: "Ja mam dużo łatwiej: lat trochę mniej, a adres jest podany".

Jak zaznaczył, choć na tę chwilę jest w nim jeszcze dużo żalu i tęsknoty za Katowicami, "za - do dzisiejszego poranka - moją archidiecezją - za miejscem, a przede wszystkim za ludźmi, i choć myślałem, że Śląsk będzie ostatnią przystanią, w której zacumuję biedną łódź mojego życia, nim ostatecznie wpłynie ona do wiecznego portu zbawienia, to skoro Kościół chce inaczej, przyjmuję jego 'chcę'".

- Ono jest moim. Chcę odtąd z radością oddać Kościołowi w Warszawie wszystkie moje siły i całe serce, a Ojcu świętemu Franciszkowi, na ręce tu obecnego Arcybiskupa Nuncjusza, składam serdeczne podziękowanie za to wezwanie i za to zadanie - powiedział abp Galbas.

Przyznał przy tym, że Warszawa i stołeczna archidiecezja nie są mu nieznane. Wymienił m.in. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie bronił doktorat, Niepokalanów - miejsce duchowego wytchnienia czy wycieczki po Parku Kampinoskim. - Wiem, że Warszawa i diecezja nie tylko da się lubić, jak śpiewamy w popularnym hicie, ale z łatwością można je pokochać: Warszawę i „pod-Warszawę” - dodał.

Reklama

Z jednej strony - podkreślił - jest dla niego dziś obciążeniem świadomość tego, kto przede nim zasiadał na warszawskiej katedrze. - To wielcy ludzie Kościoła i Polski. Wśród nich kard. August Hlond, abp Zygmunt Szczęsny Feliński czy niezłomny Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński. Ludzie kanonizowani i beatyfikowani. Święci. Gdzież by mi przyszło kiedyś pomyśleć, że będę ich następcą - mówił.

"Z drugiej strony jestem przekonany, że oni są nie tylko mi bliscy, ale że teraz są blisko mnie" - dodał, przytaczając fragment modlitwy kard. Wyszyńskiego znaleziony na kartach jego „Zapisków więziennych”: "Daj pomoc, Ojcze, by w życiu moim już nic nie było tylko dla mnie, tylko dla mojego upodobania, tylko dla mojego zadowolenia, dla dogadzania sobie, dla zaspokojenia własnych pragnień (…). Spraw, abym oszczędzał czasu dla siebie, abym go miał zawsze dla Ciebie i dla Twoich spraw (…). Nie wiem, czy zdołam to uczynić, ale wiem, jak bardzo tego pragnę”.

Dalej z wdzięcznością wspomniał też posługę Prymasa Polski kard. Józefa Glempa oraz odchodzącego na emeryturę kard. Kazimierza Nycza. - Księdzu Kardynałowi dziękuję, razem z archidiecezją i metropolią, za minione prawie 18 lat, szczególnie zaś za wytrwałość, choć często była to wytrwałość w samotności. Dziękuję za skłonność do budowania mostów, a nie do wznoszenia obronnych murów i kopania fos. Chciałbym iść tą drogą. Dziękuję także za pełen kultury, życzliwości i spokoju sposób przekazywania rządów w diecezji - powiedział.

Reklama

Abp Galbas zaznaczył, że do Warszawy przychodzi przede wszystkim jako duszpasterz. - Nie jestem politykiem, biznesmenem czy graczem. Nie jestem też czarodziejem, cudotwórcą i geniuszem. Jeśli takie pokładacie we mnie nadzieje, rozczarujecie się. Chcę być przede wszystkim duszpasterzem i chcę - jak napisał to Ojciec święty Franciszek w skierowanej do mnie bulli - najpierw umacniać w wierze wierzących, dzielić się z nimi Słowem, przekazywać im Boski Chleb i iść razem przez adwent naszego życia. Czasem podtrzymać, czasem podnieść, czasem pokazać kierunek, czasem tylko po prostu iść. Nie za szybko, bo znużą się słabi, i nie za wolno, bo znudzą się silni - powiedział.

"Chciałbym iść razem, synodalnie, w najgłębszym rozumieniu tego słowa, mając nadzieję, że i wy, bracia i siostry, duchowni i świeccy, czasem mnie podniesiecie, czasem podtrzymacie, czasem pokażecie kierunek, czasem upomnicie, ale nigdy nie przekreślicie" - wyjaśnił nowy metropolita warszawski.

Podkreślił jednak, że choć pierwszym jego zadaniem jest umacnianie w wierze wierzących, to chciałby, by przyjęci przez Biskupa Warszawy poczuli się "także ci, którzy są niewierzący, niedowierzający czy wierzący inaczej".

- Także ci, którzy uciekają z Kościoła, niczym dwaj uczniowie idący do Emaus. Ludzie zawiedzeni Kościołem, rozczarowani nim; ludzie, którzy z Kościołem i w Kościele nie wiążą już żadnych nadziei, skrzywdzeni i wykluczeni. Ludzie, którzy się spodziewali i nie otrzymali. Ludzie, którzy odchodzą z Kościoła w poszukiwaniu Boga, bo jak mówią „w Kościele Boga już nie ma”. Nie jestem naiwny: wiem, że wielu takich ludzi mieszka w Warszawie i wokół niej - powiedział.

Reklama

Arcybiskup odwołał się też do encykliki św. Jana Pawła II "Redemptor hominis", stwierdzając, że papież nie napisał w niej bynajmniej, że drogą Kościoła jest jedynie człowiek wierzący i świątobliwy. - Nie! „Człowiek jest drogą Kościoła”. Po prostu! Każdy człowiek. I każdego człowieka Kościół ma odnaleźć, do każdego chcieć dotrzeć, z każdym się spotkać. Inaczej byłby jak dym, który pozostał po ogniu, nie zaś jak ogień - podkreślił abp Galbas.

- Chciałbym, aby taki był Kościół w Warszawie i wokół niej. Aby dla każdego miał jakąś propozycję: inną dla głęboko wierzących, inną dla wierzących mniej głęboko, inną dla poszukujących, inną dla niewierzących. By nie bał się być Kościołem „różnych prędkości”. Dla jednych będzie przede wszystkim matką, dla innych przyjacielem, dla innych wychowawcą i nauczycielem, dla innych ciekawym towarzyszem drogi, a dla jeszcze innych tylko sąsiadem. Dla nikogo jednak niech nie będzie wrogiem - zaznaczył metropolita warszawski.

- I oby nikt nie traktował Kościoła jak wroga, jak raka, złośliwą narośl na tkance organizmu współczesnego polskiego społeczeństwa, narośl którą trzeba zniszczyć, lub jak nic, które można zlekceważyć. Kościół nie jest też draniem, cwaniakiem, złodziejem, czy kłamcą - dodał abp Galbas.

Zwracając się do warszawskiego duchowieństwa, powiedział, że nie będzie wymagał od niego "chłodnego posłuszeństwa opartego na lęku", ale posłuszeństwa opartego na "relacji ojcowsko-synowskiej". - Chciałbym być dla was ojcem. Nie ojcem niemowląt, których trzeba zastępować w codziennych czynnościach i nie ojcem małych dzieci, którym trzeba tłumaczyć sprawy oczywiste, ale ojcem dorosłych mężczyzn. Kimś, kto daje wsparcie, lecz nie wyręcza w myśleniu i działaniu. Kimś, z kim można porozmawiać i pobyć - powiedział.

Reklama

"Jeśli chcemy, by Kościół był jak ogień, bądźmy nim my sami. Płońmy, Bracia! Żyjmy prawo, porządnie, prostolinijnie i pobożnie" - powiedział abp Galbas, choć zaznaczył, że wie, iż "wielu z was nie ma dziś siły być jak ogień, że czujecie się wypaleni, że potrzebujecie rozpalenia na nowo charyzmatu, który został wam dany przez włożenie rąk". - Nie straćcie wiary, że to jest możliwe - dodał.

Jak zaznaczył, liczy także na to, że "płonącymi ogniskami będą w naszej archidiecezji wspólnoty zakonne i osoby konsekrowane".

Abp Galbas "zaprosił do wspólnej drogi" wszystkich mieszkańców Warszawy i „pod-Warszawy" oraz "mieszkańców i pracowników domów w Alejach Ujazdowskich, na Krakowskim Przedmieściu, przy Wiejskiej czy placu Bankowym". - Albo jest wspólna droga, albo wspólne stanie w miejscu, albo każdy idzie w swoją stronę, czasem nawet przeciwną. Wspólna droga jest lepsza. Lepiej być pielgrzymem nadziei, idącym pośród innych pielgrzymów nadziei, niż iść samotnie - przyznał.

"A najgorzej jest być włóczęgą rozpaczy" - powiedział arcybiskup.

Na zakończenie zwrócił się w modlitwie do Matki Bożej Łaskawej, Patronki Warszawy. - Jej powierzajmy siebie i naszą przyszłość oraz przyszłość świata, szczególnie zaś tych jego części, gdzie toczy się teraz wojna - powiedział abp Adrian Galbas.

2024-12-14 12:24

Oceń: +28 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przyjdźcie do Mnie wszyscy!

Niedziela Ogólnopolska 28/2023, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Karol Porwich/Niedziela

Latem chętnie ruszamy w świat, by poznać nowe krajobrazy lub powrócić do tych, które już znamy. Odzyskujemy siły, gdy na różne sposoby pozostajemy w dialogu z otaczającą nas rzeczywistością. Czyż nie „dialogujemy” z tym, co poza nami, gdy oddychamy, jemy, pijemy, odkrywamy piękno przyrody albo użyteczność produktów ludzkiej myśli technicznej? Dialogujemy, gdy otwieramy się na spotkanych bliźnich – w relacjach rodzinnych, społecznych, narodowych i innych. Tak, każda osoba jest otwarta na zewnątrz i nieustannie podejmuje pewien rodzaj dialogu z tym wszystkim, co jest poza nią. I nikogo to nie dziwi ani nie „boli”. Pokornie i z pasją poddajemy się prawu życiodajnych zależności i obdarowań.
CZYTAJ DALEJ

Św. Elżbieta Węgierska - patronka dzieł miłosierdzia

[ TEMATY ]

św. Elżbieta Węgierska

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych (obraz tablicowy z XV wieku)

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych
(obraz tablicowy z XV wieku)

17 listopada Kościół wspomina św. Elżbietę Węgierską, patronkę dzieł miłosierdzia oraz bractw, stowarzyszeń i wielu zgromadzeń zakonnych. Jest świętą dwóch narodów: węgierskiego i niemieckiego.

Elżbieta urodziła się 7 lipca 1207 r. na zamku Sárospatak na Węgrzech. Jej ojcem był król węgierski Andrzej II, a matką Gertruda von Andechts-Meranien, siostra św. Jadwigi Śląskiej. Ze strony ojca Elżbieta była potomkinią węgierskiej rodziny panującej Arpadów, a ze strony matki - Meranów. Dziewczynka otrzymała staranne wychowanie na zamku Wartburg (koło Eisenach), gdzie przebywała od czwartego roku życia, gdyż była narzeczoną starszego od niej o siedem lat przyszłego landgrafa Ludwika IV. Ich ślub odbył się w 1221 r. Mała księżniczka została przywieziona na Wartburg z honorami należnymi jej królewskiej godności. Mieszkańców Turyngii dziwił kosztowny posag i dokładnie notowali skarby: złote i srebrne puchary, dzbany, naszyjniki, diademy, pierścienie i łańcuchy, brokaty i baldachimy. Elżbieta wiozła w posagu nawet wannę ze szczerego srebra. Małżeństwo młodej córki królewskiej stało się swego rodzaju politycznym środkiem, mającym pogłębić i wzmocnić związki między oboma krajami. Elżbieta prowadziła zawsze ascetyczny tryb życia pod kierunkiem franciszkanina Rüdigera, a następnie Konrada z Marburga. Rozwijając działalność charytatywną założyła szpital w pobliżu zamku Wartburg, a w późniejszym okresie również w Marburgu (szpital św. Franciszka z Asyżu). Konrad z Marburga pisał do papieża Grzegorza IX o swojej penitentce, że dwa razy dziennie, rano i wieczorem, osobiście odwiedzała swoich chorych, troszcząc się szczególnie o najbardziej odrażających, poprawiała im posłanie i karmiła. Życie wewnętrzne Elżbiety było pełną realizacją ewangelicznej miłości Boga i człowieka. Wytrwałość czerpała we Mszy św., na modlitwie była niezmiernie skupiona. Wiele pracowała nad cnotą pokory, zwalczając odruchy dumy, stosowała ostrą ascezę pokuty.
CZYTAJ DALEJ

60 lat temu biskupi polscy napisali słynny list do Episkopatu Niemiec

2025-11-18 08:08

[ TEMATY ]

episkopat Niemiec

biskupi polscy

słynny list

Instytut Prymasowski

60 lat temu - 18 listopada 1965 r. - polscy biskupi podpisali się pod orędziem do biskupów niemieckich. List ten stał się sławny z powodu słów o wzajemnym wybaczeniu i zapoczątkował zmianę w stosunkach polsko-niemieckich.

List – orędzie z 18 listopada 1965 r. do Episkopatu Niemiec - był jednym z pism wysłanych do kilkudziesięciu krajów z zaproszeniem do uczestnictwa w obchodach 1000-lecia chrztu Polski. Jego ideą było przekazanie informacji o genezie i historii chrześcijaństwa na terenach państwa polskiego. Co ciekawe, jako miejsce nadania pisma podano Rzym, bo zostało wystosowane przez biskupów uczestniczących w II Soborze Watykańskim. Najważniejszymi z nich byli prymas Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła, w tamtym czasie metropolita krakowski, ale pomysłodawcą i autorem większej części listu był ktoś inny: biskup (później arcybiskup i kardynał) wrocławski Bolesław Kominek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję