Reklama
Księże Arcybiskupie, chciałbym prosić o wykładnię Pasterza na temat dialogu, nie tyle może religijnego, ile związanego ze zdarzeniami, jakie przyniosła historia. Ksiądz Arcybiskup brał udział w dwóch ważnych wydarzeniach, dotyczących takiego historycznego dialogu. Jednym z nich było podpisanie przez Księdza Arcybiskupa i patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla I historycznego Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji. Drugim, które miało miejsce kilka tygodni temu, było podpisanie wspólnej deklaracji o pojednaniu polsko-ukraińskim z okazji 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej. W obu przypadkach przez prasę, ale także przez naszą redakcję, przewinęły się głosy akceptacji, ale też nierzadko zdziwienia, a nawet niezadowolenia. W przypadku spotkania z patriarchą Cyrylem sugerowano, że to polityczny krok Cerkwi, podyktowany przez prezydenta Putina, oraz wytykano, że list, który zaproponowano do odczytania w naszych kościołach, nie spotkał się z podobnym przyjęciem ze strony Cerkwi. To chyba najdelikatniejsze z tych słów niezadowolenia. W drugim przypadku także zarzucano, iż tekst deklaracji został odczytany w kościołach w Polsce, ale pominięty był we wspólnotach greckokatolickich, oraz że zeufemizowano pojęcie zbrodni, ludobójstwa. Jak Ksiądz Arcybiskup czuje się w takiej sytuacji, bo z pewnością te głosy protestów - obok słów akceptacji - dotarły również do Księdza Arcybiskupa?
Ks. Zbigniew Suchy
Reklama
Dziękuję za to pytanie, które stwarza kolejną okazję, aby wyjaśnić sens i założenia prawdziwego dialogu. Przewodniczący Konferencji Episkopatu delegowany jest przez to gremium do pewnych działań podejmowanych w jego imieniu. Dialog Kościoła katolickiego z Cerkwią prawosławną, a właściwie próby doprowadzenia do takiego spotkania, trwały już kilka lat i cieszyłem się, że możemy konkretnie wprowadzać w życie nauczanie II Soboru Watykańskiego oraz wskazania Pana Jezusa, który podczas Ostatniej Wieczerzy zalecał troskę o jedność. Duże zasługi położyli tu prymas senior abp Henryk Muszyński, abp Stanisław Budzik, bp Tadeusz Pikus, a przede wszystkim abp Alfons Nossol, wypróbowany nauczyciel ekumenizmu w naszym Kościele. Na pewnym etapie tych działań miałem okazję, jako przewodniczący Konferencji Episkopatu, uczestniczenia w tym spotkaniu z urzędu i złożenia podpisu pod wspólną deklaracją, co łączy się z obowiązkiem promocji konkretnych inicjatyw pogłębiających nasze wzajemne relacje. Podobnie rzecz się miała w przypadku ostatniego spotkania, związanego z rocznicą tragedii wołyńskiej. Byłem jednym z czterech hierarchów, którzy podpisali to oświadczenie. Szczególną rolę w promocji tej inicjatywy odegrał najwyższy godnością hierarcha Kościoła greckokatolickiego - arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk, ale był też przewodniczący Konferencji Biskupów Ukrainy abp Mieczysław Mokrzycki oraz arcybiskup metropolita przemysko-warszawski Jan Martyniak. Przejdźmy zatem do samego rozumienia dialogu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Warunki dialogu: prawda i odwaga
Pozwolę sobie zacytować wypowiedź kard. Timothy’ego Dolana, arcybiskupa Nowego Jorku, zamieszczoną w książce-wywiadzie „Lud nadziei”: „Prawdziwy, oparty na szacunku dialog, zaczyna się od jasnego rozeznania prawdy, którą wnosi się do rozmowy. Obrażamy naszych szanownych, drogich partnerów w dialogu, jeśli uważamy, że spodziewają się oni po nas rozmiękczenia prawdy. Dla mnie to bardzo ważne. Kolejną sprawą niezbędną do prowadzenia autentycznego dialogu, zwłaszcza dla nas, ludzi wierzących, jest posiadanie pewnej niezbędnej odwagi. Nie możemy się bać, przecież prawda nas wyzwoli. Jezus obiecał, że przekaże nam, co mamy mówić, kiedy dojdzie do trudności, i mamy jego obietnicę, że będzie z nami po wszystkie dni aż do skończenia świata. Czego zatem mamy się bać?”. Uważam, że w obydwu przypadkach Kościół rzymskokatolicki w Polsce stanął w całej prawdzie wobec trudnej historii obu narodów. Jest rzeczą zrozumiałą, że każdy chciałby wypromować swoją „prawdę”, ale nie na tym polega dialog. Prawdą jest, że w rzezi wołyńskiej zginęło kilkadziesiąt tysięcy Polaków (dokładnej liczby zamordowanych nie da się nawet ustalić). Przyznać też trzeba, że, jak mówią historycy, w czasie wojny zginęło ok. 14 tys. Ukraińców, którzy stanęli przy boku Polaków, ratując ich życie. Tę prawdę także trzeba wyakcentować i uznać.
Reklama
Kiedy biskupi polscy w roku milenijnym wystosowali list do biskupów niemieckich, Polacy z niemałą trudnością godzili się na słowo „wybaczamy”, ale prawdziwy rwetes podniesiony przeciw biskupom powstał wobec drugiego sformułowania: „prosimy o przebaczenie”. Ci, którzy pamiętają złośliwe napisy na domach biskupów w tamtym czasie, słowa krytyki wobec sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, dziś muszą przyznać, że tamten list nie był podeptaniem prawdy. Był jej ujawnieniem w stopniu, w jakim to wówczas było możliwe. Kiedy doszło do normalizacji stosunków Polski z Niemcami, władze przypisały sobie cały sukces tego kroku. Nikt nie przeprosił znieważonych biskupów polskich i nie przypomniał o ich wielkiej roli jako prekursorów pojednania.
Nie mam dziś pretensji do ludzi, którzy nie zgadzają się z podejmowanymi przez nas próbami porządkowania relacji z najbliższymi sąsiadami, zwłaszcza gdy widzę, że ból doznanych przez nich przeżyć jest w nich ciągle żywy, ale też widzę jasno, że niektórzy ludzie szukają tu okazji do zaistnienia politycznego. Nam nie chodzi o politykę nienawiści, a o promocję wyższych wartości wśród naszych wiernych i w naszych narodach. Przebaczenie i miłość, nawet nieprzyjaciół, jest czymś piękniejszym niż zemsta i nienawiść. W sumieniu jestem spokojny, że nasze kroki nie uwłaczają naszej historii. Chrystus w Ewangelii nie wyznaczał procentów, kto na ile powinien przebaczyć, nie wskazywał, kto powinien zrobić to pierwszy. Jego wykładnia była prosta: „Jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (por. Mt 6, 15). Z dialogiem jest jak z przyjaźnią. Rozpoczyna się od pierwszych nieśmiałych kroków, pierwszych słów o sobie, pierwszych prawd o osobistej i rodzinnej historii i po jakimś czasie okazuje się, że jesteśmy sobie bardzo bliscy. Kolejnym krokiem jest wejście na drogę przyjaźni. Droga to niekiedy długa, ale warta wysiłku.
Dialog - droga leczenia wspólnych ran
Reklama
Dialog, o czym nie wspominał kard. Dolan, jest także drogą leczenia wspólnych ran - naszych oraz drugiej strony. Kapitalnym przykładem, jak ważny jest dialog, są losy bohaterów książki Włodzimierza Odojewskiego „Oksana”. Polski naukowiec, pracujący w Niemczech, zostaje zdiagnozowany jako chory na raka. Bierze dłuższy urlop i postanawia pojechać w podróż po Europie. Telefonicznie kontaktuje się ze swoim lekarzem i odwiedza miejsca, w których bywał, jakby żegnając się ze światem i z życiem. Na trasie tej swoistej pielgrzymki spotyka Ukrainkę Oksanę. Zaprzyjaźniają się, a nawet przeżywają romans. Roksana któregoś dnia odkrywa przed Polakiem swoje zranienie, ból wobec ojca, którego uważała za szlachetnego człowieka. Kiedyś, w dzieciństwie, kiedy już spała, ojciec przyszedł do domu z kilkoma mężczyznami. Obudziła się, o czym tamci nie wiedzieli. Pijąc alkohol, zaczęli opowiadać historię swojej zbójeckiej wyprawy. Śmiejąc się, naśladowali krzyki mordowanych Polaków, błagania kobiet o darowanie życia dzieciom, jęk męczennika przecinanego piłą. Oksana nie mogła uwierzyć, że jej ojciec brał udział w czymś tak okropnym. Z ojca swoją nienawiść przeniosła na całą swoją nację. Rozpoczął się dialog leczenia owej nienawiści. Profesor, mieszkający w dzieciństwie na Kresach, opowiedział jej swoją historię, kiedy to został wysłany do miasteczka po chleb, a gdy wrócił, zastał swoją wioskę jako jedno pogorzelisko. Zginęli jego rodzice i rodzeństwo. Tułał się samotny. Został przygarnięty przez Ukraińca, który ukrył go w piecu chlebowym. Nie wszyscy więc byli źli. Któregoś dnia usłyszał, jak do gospodarza przyszli Ukraińcy i zażądali wydania go. Mężczyzna odrzekł, że nikogo nie przechowuje. Chłopiec usłyszał strzały. Jego dobroczyńca, Ukrainiec, został zastrzelony przez Ukraińców.
Czas wojny przynosi różne zachowania. Tragiczne, brutalne, ale i heroiczne. Jedynie na drodze dialogu prowadzonego w poczuciu szacunku, również dla zranień drugiej strony, możemy upatrywać nadziei na wzajemne uleczenie. Obydwie strony - jak widać - potrzebują go. Uważam, że próby wyjaśnienia i uszanowania tamtych czasów podejmowane przez część Ukraińców są godne szacunku i trzeba z nimi rozmawiać. Zresztą, także ten dialog trzeba będzie prowadzić przez długie lata w przyszłości. Widzimy dziś, że nawet w relacjach z Niemcami trzeba przypominać znane fakty. Zauważyliśmy, chociażby w ostatnio wyemitowanym w Niemczech i w polskiej telewizji filmie, że znów pojawili się Niemcy, którzy po latach owocnego dialogu próbują scedować na Polaków swoje wojenne zbrodnie.
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy angażują się w dialog prawdy uznawanej w miłości. Zarówno tym, którzy wyrażają swoje uznanie i zrozumienie, jak i tym, którzy w trudzie dojrzewają do dróg dialogu. Szczególne słowa prośby chciałbym skierować do tych, którzy nie doświadczyli tragedii tamtych dni, aby rozpoznając bolesne prawdy, nie napełniali się nienawiścią, nie szukali wrogów, ale starali się w każdym człowieku, także w Ukraińcu, Rosjaninie, Niemcu, widzieć bliźniego.
Słowa współczucia kieruję w stronę tych, którzy przebaczyli, ale nie mogą zapomnieć bolesnych kart z własnego życia czy z życia swoich rodzin, zaprzepaszczonego czasu radosnego dzieciństwa. Zapraszam wszystkich do modlitwy o uzdrowienie zranień i budowanie chrześcijańskiej nadziei, że jest dom, w którym ponownie wszyscy kiedyś się spotkamy. Pojednanie na ziemi jest rękojmią radosnego spotkania w niebie.